Śląsk
Niepokojące informacje otrzymaliśmy niedawno od wędkarzy. Dotyczą one działalności lobby hydrotechnicznego, które za publiczne pieniądze znów chce zniszczyć dzikie, piękne rzeki. Od kilku tygodni podobne sygnały docierają do nas z całego kraju, wskazując na wzmożony „ruch w interesie”, czyli zamiary betonowania, pogłębiania, wyprostowywania itp. koryt tych rzek, którym jeszcze udało się przetrwać ofensywę miłośników niszczenia wszystkiego, co żywe i swobodne. Problemem tym zajmiemy się szerzej w którymś z najbliższych numerów DŻ, a dziś zwrócimy uwagę na pierwszy z przypadków, o planach niszczenia którego się dowiedzieliśmy – Pilicę.
Fot. Paweł Klimek
Hydrotechnicy zamierzają dokonać brutalnej ingerencji w ekosystem tej rzeki, jednej z najcenniejszych pod względem przyrodniczym w województwie śląskim. W jej górnym biegu ma zostać poddany zabiegom regulacyjnym odcinek między Szczekocinami a Koniecpolem. Jest to teren bardzo wartościowy przyrodniczo, głównie za sprawą licznych meandrów, rozlewisk i starorzeczy, które stały się siedliskami cennych gatunków flory i fauny, w tym zwłaszcza ptaków wodnych. Znajduje się tu najliczniejsze w województwie śląskim siedlisko bobra europejskiego. Wartość przyrodnicza tego terenu została doceniona przez naukowców, którzy postulowali objęcie jego części ochroną w postaci włączenia do europejskiej sieci obszarów chronionych NATURA 2000.
Zespół naukowców tworzący projekt sieci NATURA 2000 w województwie śląskim zaproponował powołanie na tym obszarze ostoi siedliskowej Suchy Młyn. Miałaby to być ostoja obejmująca obszar torfowiska niskiego położonego w dolinie Pilicy (na odcinku rzeki niepoddanym pracom melioracyjnym). To jedno z nielicznych w kraju stanowisk języczki syberyjskiej. Przeprowadzona inwentaryzacja terenowa wykazała ok. 100 osobników wegetatywnych i 4 kwitnące tej rośliny. Na obszarze tym stwierdzono 2 typy siedlisk (w tym lasy łęgowe i nadrzeczne zarośla wierzbowe) i 2 gatunki z załączników do Dyrektywy Siedliskowej Unii Europejskiej. Teren ten obecnie nie jest w żaden sposób chroniony. Ten sam obszar został zaproponowany jako ostoja ptasia przez prof. Macieja Gromadzkiego z Zakładu Ornitologii Polskiej Akademii Nauk w Gdańsku. Mamy więc do czynienia z obszarem o niebagatelnej wartości przyrodniczej. Niestety, jest to wartość poważnie zagrożona.
Śląski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Katowicach planuje bowiem na tym odcinku Pilicy prace melioracyjno-regulacyjne. Koryto ma być oczyszczane ze zwalonych drzew, w wielu miejscach pogłębiane, sporo zakoli i rozlewisk ma zostać częściowo zasypanych – to wszystko planuje się zrobić w celu rzekomej ochrony przeciwpowodziowej. Prace te mają służyć przyspieszeniu spływu wody, co miałoby zapobiec wylewaniu rzeki w niektórych okresach roku. Cały problem polega na tym, że omawiany tu obszar stanowi w dużej mierze teren niezamieszkały, niewiele jest zabudowań w pobliżu rzeki i rzekome zagrożenie powodzią zostało mocno wyolbrzymione. Zwłaszcza w porównaniu do strat przyrodniczych, jakie spowodują planowane prace regulacyjne. Mało istotne jest jednak to, czy powódź naprawdę komuś zagraża – ważne jest dla hydrotechników, że z budżetu można wyrwać kasę na własne przedsięwzięcia. I nikogo w tym towarzystwie nie obchodzi, że zniszczeniu ulegną wartości przyrodnicze – meliorantom przecież nikt nie płaci za ochronę przyrody, lecz za regulowanie rzek.
Fot. Krzysztof Mazurkiewicz
Planowanymi działaniami oburzeni są ekolodzy i wędkarze. Jeden z tych ostatnich, Michał Ziemba z Katowic, pod koniec stycznia skierował do wojewody śląskiego list, w którym pisze m.in.: „Na rok 2004 ŚZMiUW w Częstochowie zaplanował dalszą dewastację niemal dziewiczego odcinka rzeki Krztyni (od ujścia Białki do Bonowic) długości około 5 km. Co prawda składane są zapewnienia, że prace te będą miały mniej inwazyjny charakter niż te przeprowadzone na górnym odcinku, ale i tak „udrożnienie” tego fragmentu rzeki zniszczy jej naturalny charakter. Sprawa jest o tyle bulwersująca, że połowa odcinka przeznaczonego na rozkopanie płynie z dala od siedzib ludzkich przez nieużytki rolne. Podobny los czeka rzekę Pilica na odcinku Szczekociny – Koniecpol. Wystarczy spojrzeć na mapę, aby przekonać się, że rzeka ta płynie przez niemal bezludne tereny. Planowane są również dalsze regulacje i udrożnienia na Białce Lelowskiej. ŚZMiUW zaplanował także zupełne przekopanie dopływu Krztyni, dawnego matecznika pstrąga potokowego – rzeczkę Żebrówkę. Była ona już niegdyś regulowana. Efektem tych prac jest niemal zupełna śmierć biologiczna tej wysychającej rzeki”.
Tajemnicą poliszynela jest to, że Polska otrzymała ogromne środki finansowe z Unii Europejskiej z przeznaczeniem na działania przeciwpowodziowe. Dysponentem tych środków jest niestety lobby hydrotechniczne, które potrafi jedynie wydawać je w najgłupszy sposób z możliwych, tj. regulując rzeki. Nie tylko nie chroni to przed powodziami (co najwyżej „przesuwa” to zagrożenie w dół rzeki, gdzie gromadzą się masy szybko spływającej wody), ale w dodatku na trwałe niszczy wartości przyrodnicze, ogranicza bioróżnorodność, zaburza naturalne korytarze ekologiczne i dewastuje krajobraz.
Jak wskazują przywołane przykłady, tylko w obrębie jednego województwa jest to zjawisko o sporym zasięgu, a w skali kraju można wręcz mówić o szerokim froncie niszczenia rzek. Podobne sygnały docierają do nas z Małopolski, Podkarpacia, Lubelszczyzny i innych regionów. Będziemy o tym pisali w „Dzikim Życiu”, a Pracownia już podjęła pierwsze działania, żeby powstrzymać to hydrologiczne szaleństwo. Miejmy nadzieję, że się uda.
Remigiusz Okraska
Kolumna „Śląsk” jest dofinansowana przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.