Rozważny radykalizm
Nota od autora:
Opis poniższego przestępstwa jest czystą fikcją i służy tylko do celów demonstracyjnych. Jeśli chodzi o poniższą dyskusję, „radykalizm” oznacza tu monkeywrenching (ekologiczny sabotaż), różne formy nieposłuszeństwa obywatelskiego (blokady drogowe, nielegalne okupacje, przypinanie się do drzew itp.), a nawet legalne manifestacje, które promują ochronę wciąż ocalałych dzikich terenów i odtworzenie tego, co zostało już zdegradowane.
Trzech mężczyzn w zardzewiałym, zagranicznym samochodzie opróżniało ciepły sześciopak Pabsta, jadąc drogą Limestone Creek w Parku Narodowym Bridger-Teton w Wyoming. Za nimi rozpościerały się wierzchołki pasma górskiego Cross Venture, promieniujące późnopopołudniowym słońcem. Wcześniej tych trzech mężczyzn i 7-letni chłopiec stali pośród szczytów, przypiekani przez intensywne, czerwcowe słońce w świecie mokrych zasp śnieżnych; wody z topniejącego lodu, nagich skał i lilii lodowcowych: puszcza jakby żywcem z obrazków w kalendarzu „Sierra Club” – brylant pokryty lodowcem, do którego ochrony przyczyniła się nawet Forest Service.
Kierowca, lekko otyły wykładowca akademicki, był zamyślonym człowiekiem, a jego syn nie potrafił się oprzeć potrzebie snu. Podczas gdy ta żałosna maszyna poruszała się ociężale żużlową drogą, cała trójka podziwiała przylegające bogate siedlisko byliny górskiej, traw, jodły Douglasa, jodły subalpejskiej, sosny Lodgepole i „drżącej” osiki. To był bezdrożny, niechroniony obszar poniżej szczytów; teren różnorodny biologicznie, który leśnicy postanowili zagospodarować poprzez wycinkę drzew, budowę instalacji do eksploatacji ropy naftowej oraz nowe drogi.
W 1980 r. miała miejsce prawdziwa epidemia i inwazja firm wydobywczych w zachodniej części stanu Wyoming. Drogi i instalacje naftowe wdarły się w ślad za eksploratorami ropy głęboko w dzicz. Instalacje te przewiercały Ziemię, ścierając na proch tysiące metrów skał osadowych. Wielkie korporacje poszukiwały złóż gazu ziemnego i ropy w dzikiej, nienaznaczonej cywilizacją krainie Wyoming. Ale tego dnia była niedziela i pracownicy tego sektora mieli wolne, więc leczyli kaca po zwykłej pijackiej sobotniej nocy w Jackson.
Nagle dwóch młodych mężczyzn zauważyło niepozorny prowizoryczny budynek, około sto jardów od drogi. Mały obiekt mieścił „centralny system nerwowy” instalacji wydobywczych, gdzie sprzęt high-tech zapisywał drgania eksploatowanej ziemi i analizował wpływ związanych z tym odgłosów na potencjalną linię dna, co z kolei było przeliczane w sterylnej sali konferencyjnej, odległej setki tub tysiące mil stąd, w tak strasznych miejscach, jak Houston, Nowy Jork czy Casper. Sprzęt znajdujący się w środku zamkniętego budynku był wart setki tysięcy dolarów. Młodzi mężczyźni kazali Profesorowi zatrzymać samochód, wysadzić ich, kontynuować jazdę i wrócić za pół godziny, by ich odebrać. Bez wahania zgodził się wyświadczyć im tę przysługę. W biały dzień, z małą przezornością i bez żadnego planowania, ukradkiem i bez żadnych narzędzi, tych dwóch mężczyzn popełniło przestępstwo. Włamali się do budynku i zniszczyli komputery, przełączniki, tarcze elektroniczne i zawarte w nich informacje, dokonując tego przy użyciu dostępnej technologii: kamieni. W ciągu kilku chwil dzieło zniszczenia zostało dokonane. Eko-sabotażyści przeszli przez ocienioną łąkę pełną bylin, spotkali przy drodze zdenerwowanego Profesora i ruszyli w drogę – przed zmierzchem dotarli do znanego ośrodka turystycznego w Jackson.
Ponieważ klęska ekologiczna niszczy żywą tkankę Ziemi, radykalizm ruchu ekologicznego stał się zarówno powszechny, jak i niezbędny. Ale jeśli brakuje mu solidnych etycznych i biologicznych podstaw, radykalizm ten może być kijem o dwóch końcach: groźbą dla wroga, ale także niebezpieczeństwem dla samego władającego nim. By uniknąć radykalizmu, który strzeli sobie samobójczą bramkę i w efekcie przegra mecz, sugeruję zaangażowanie się w to, co po prostu nazywam „rozważnym radykalizmem”. Cztery kamienie węgielne rozważnego radykalizmu to:
1. Udaremnij.
2. Ochroń.
3. Odtwórz.
4. Edukuj.
Nie ukrywajmy, że nie jest możliwe, aby wszystkie radykalne akcje – legalne lub nie – opierały się na tych czterech zasadach. Czasami wszystko, na co możesz mieć nadzieję, to tylko popsucie szyków niszczycieli przyrody lub wkład w długoterminową ochronę jakiegoś terenu. Ale zawsze możliwe jest ograniczenie dewastacji środowiska. To znaczy, że powinniśmy rozważyć zarówno krótko-, jak i długoterminowe konsekwencje naszych akcji. Na przykład, generalnie należy unikać monkeywrenchingu przy projekcie, w którym legalne zwycięstwo wydaje się znajdować na wyciągnięcie ręki. Tak zwana „walka kluczem francuskim” w tej sytuacji może osłabić publiczne poparcie dla pomysłu długoterminowej ochrony jakiegoś miejsca. Nie niszcz żadnego z kamieni węgielnych.
Edukacja jest najbardziej fundamentalnym kamieniem węgielnym i najważniejszym, jeśli sięgamy wzrokiem poza chwilowe i bieżące problemy ekologiczne, które tak często stają się głównym przedmiotem naszych wysiłków. To także kamień węgielny, który najłatwiej zaniedbać i obalić. Jakakolwiek akcja, radykalna czy nielegalna, powinna uniknąć popełniania bezmyślnych czynów, które mogą zniechęcić niektóre osoby do zainteresowania i rozważenia naszych argumentów. Pamiętaj, chcemy przekonać do swoich racji społeczeństwo (którego 70% uważa się za „proekologicznych”, wg sondaży Instytutu Gallupa) albo przynajmniej wzbudzić jego sympatię. Najgłupsza rzecz, jaką radykalni aktywiści mogą zrobić, to jawić się jako pospolici kryminaliści. To najpewniejszy sposób, by zniszczyć efekty wysiłku edukacyjnego.
Na przykład, przeprowadzając akcję obywatelskiego nieposłuszeństwa lub monkeywrenching , nie osłabiaj swojego przekazu przez popełnianie innych, ubocznych czynów. Między radykalnymi obrońcami środowiska istnieją różnice w kwestii stosunku wobec prawa i jego łamania. Nie zważając jednak na te różnice, osoba, która zostanie uwięziona za posiadanie marihuany, zatrzymana za prowadzenie samochodem pod wpływem alkoholu lub przyłapana na kradzieży w sklepie, tylko przekona opinię publiczną, że radykalni aktywiści są gromadą anarchistycznych chuliganów bez żadnego poczucia przyzwoitości czy szacunku dla innych. Bez względu na to, jak bardzo chciałbyś okraść sklep, na witrynie którego widnieją antyekologiczne symbole; bez względu na to, jak bardzo chciałbyś się wyślizgnąć ze stacji benzynowej Exxon Valdez z pełnym bakiem i pełnym portfelem, zrób to, ale w swoim własnym czasie, jeśli musisz to robić. Unikaj takich pokus podczas przeprowadzania lub przygotowywania się do radykalnej akcji w obronie środowiska. Rozważ wpływ na tych, których próbujemy przekonać. Zastanów się.
Ponadto, chcemy by opinia publiczna skoncentrowała się nie na naszym stylu życia, ale na istocie naszego przekazu. Pamiętając o sednie problemu, dobrą strategią dla radykalnych aktywistów (ten problem generalnie nie odnosi się do eko-sabotażystów) jest noszenie konwencjonalnego ubioru. Przypominam: opinia publiczna musi poznać samo ekologiczne zagrożenie, przeciwko któremu występujemy – to jest sednem działania. Nie chcemy nadmiernej uwagi skierowanej na niecodzienny ubiór czy sposób życia uczestników akcji. Pozbądź się swojej dumy i zostaw w domu hipisowskie stroje czy buty górskie z 1830 r. Ekosystem jest ważniejszy niż Twoje osobiste preferencje. Znów: zastanów się.
Poza tym, jeśli chcemy, aby opinia publiczna odebrała nasz przekaz, nie mieszaj sedna problemu z innymi kwestiami, które są bliskie Twemu sercu. W ruchu Earth First! (Ziemia Przede Wszystkim!) zajmujemy się problemem ocalenia dzikości/bioróżnorodności/przetrwania Ziemi. Podczas radykalnych akcji promujących ochronę bioróżnorodności nie wtrącaj swoich osobistych zapatrywań, to nie jest miejsce na roztrząsanie problemu legalizacji narkotyków, prawa do palenia flagi narodowej, emancypacji kobiet, równości rasowej, protestów przeciw systemowi podatkowemu, rozbrojenia nuklearnego czy czegoś innego, niezwiązanego z tym szczególnym celem, który nam przyświeca. Czy mamy jakieś stanowisko w tych kwestiach? Oczywiście. Czyż broń nuklearna, niesprawiedliwość podatkowa lub rasizm nie są symptomami gruntownie skorumpowanego i destrukcyjnego systemu? Oczywiście, że są. Niemniej jednak, czy chcemy przyciągnąć także tych, którzy mogą różnić się od nas politycznie, ale zgadzają się z nami w kwestii obrony dziczy i znaczenia przetrwania bioróżnorodności, aby wskoczyli na nasz bandwagon [wóz z orkiestrą, jadący na czele kawalkady]? Stanowczo tak! Jeszcze raz: powiedz „Nie!” swojemu ego. Zastanów się.
Rozważny radykalizm oznacza, iż rzecznicy sprawy (a w wersji idealnej wszyscy, którzy są w nią zaangażowani) muszą być w niej bardzo dobrze zorientowani. Cytowanie naukowców-biologów jest często efektywne. Nawet lepiej jest uczynić szanowanego biologa rzecznikiem ruchu. Podawaj do publicznej wiadomości zarówno „dlaczego”, jak i „co” robisz. Przygotuj pakiet informacyjny na demonstracje. Rozważny radykalizm stworzy poparcie publiczne dla ochrony dziczy i naturalnej różnorodności. Od czasu do czasu będzie to miało wkład w udaremnienie szkodliwego projektu lub w uzyskanie długoterminowej ochrony danego obszaru. Rozważny radykalizm może także położyć fundament pod przyszłe odnowienie zniszczonych dzikich miejsc. Przypominam: udaremnij, ochroń, odtwórz, edukuj. Kiedykolwiek i jakkolwiek zdecydujemy się złamać prawo w obronie planety, musimy to zrobić bez egocentryzmu i z jasnością celu. To oznacza: zastanów się. Zrozum problem i zostaw swój bagaż w domu.
W jaki sposób historia opisana na początku tego eseju odnosi się do czterech kamieni węgielnych rozważnego radykalizmu? Podczas tego czerwcowego popołudnia trzech radykalnych aktywistów udaremniło, przynajmniej na jakiś czas, destrukcję – eksploatację ropy w dzikim, naturalnym miejscu. Ponadto, monkeywrenching generalnie może udaremnić wiele szkodliwych, ale ekonomicznie marginalnych przedsięwzięć przez znaczne zwiększenie kosztów ich realizacji (przeczytaj „Ecodefence” jako wstęp do dyskusji na ten temat). Sam w sobie, akt ekologicznego sabotażu w wykonaniu tych mężczyzn był prawdopodobnie obojętny z punktu widzenia długoterminowej odnowy tej dziczy. Jednak taka akcja z pewnością pomogła pobudzić dyskusję o kwestii znaczenia przekształconej przez człowieka, ale wciąż dzikiej puszczy Cross Venture. Ponadto, publiczna dyskusja o kondycji terenów leśnych na terenie Jackson Hole sprawiła, że leśnicy nieco ostrożniej myślą o zamiarach eksploatacji tego terenu. Za to daję małego plusa eko-sabotażystom. Niestety, lokalne media przedstawiły ten czyn jako zwykły akt wandalizmu. Eko-sabotażyści powinni ostrożnie i anonimowo ogłosić, dlaczego zdemolowali budynek. Mówiąc wprost: zniszczenie budynku było ciosem w serce przemysłowego smoka, który dokonuje gwałtu na dzikich terenach Cross Venture. Chociaż mogli to powiedzieć w delikatniejszy sposób, sabotażyści zawiedli w kwestii edukacji.
Ale oni zadziałali spontanicznie. Po prostu wędrowali po górach. Nie było żadnego planowania i nie były brane pod uwagę potencjalne konsekwencje. Ale ci mężczyźni znali zamiary industrialnego smoka i stanowczo przeciwstawili się im: zniszczyli cenne narzędzia potwora, poskromili jego żądze skierowane ku dzikiej puszczy. Spontaniczne działanie jest w porządku. Szpony smoka są wszędzie, wyłaniają się nagle o nieoczekiwanej porze i w takim też miejscu. Od czasu do czasu eko-obrońcy nie mają wyboru, jak tylko uchwycić ten moment i czyn.
Czy nielegalne akty obrony środowiska powinny być podejmowane w ostateczności, kiedy wszystkie metody legalnego oporu zawiodą? Odpowiedź brzmi nie tylko „Nie”, ale „do diabła, NIE!”. Powtórzmy, szpony zmutowanej bestii są wszędzie. By zneutralizować opór, podstawową strategią takich instytucji, jak Forest Service czy Bureau of Land Management jest to, by nas wymęczyć procedurami administracyjnymi.
Ataki na naturalną bioróżnorodność są tak przytłaczająco częste, tak wielowymiarowe, że jest niemożliwym monitorowanie - nie wspominając o przeciwdziałaniu im – więcej niż zaledwie niewielkiej części zagrożeń dla dzikich terenów. Rozprawy sądowe, spotkania negocjacyjne, przesłuchania, apele, procesy i informacja (propaganda) są czasochłonne i drogie dla aktywistów-wolontariuszy, a dodatkowo są chlebem powszednim biurokratów i urzędników. Przypomnij sobie, jak w czwartkowy wieczór, kiedy chciałeś poczytać w domu po ciężkim dniu pracy albo popatrzeć na twoje bawiące się dziecko, zamiast tego poszedłeś na to spotkanie poświęcone obronie puszczy. Ty dostałeś zmianę, ale Freddiemu zapłacono za nadgodziny [tu w znaczeniu: urzędnikowi, który jest po drugiej stronie sporu o ochronę danego terenu i swoje czynności (w tej sprawie) wykonuje na etacie – przyp. redakcji]. A to ty wypisałeś czek!
Wikłając się w procedury administracyjne, starając się wykorzystać wszelkie możliwe legalne sposoby działania, bez wkraczania na drogę nielegalnego, ale moralnie uzasadnionego oporu wobec niszczenia Ziemi, de facto dostarczamy smokowi większych ilości pożywienia. Tak, potrzebujemy więcej ludzi pracujących wewnątrz systemu, ponieważ od czasu do czasu to skutkuje. Ale także potrzebujemy bardziej celnego eko-sabotażu i więcej obywatelskiego nieposłuszeństwa, by zlikwidować potwora.
Grozi nam, że weźmiemy się za obywatelskie nieposłuszeństwo czy monkeywrenching dopiero po długim błądzeniu w labiryncie procedur prawnych i biurokratycznych. Bardzo prawdopodobne, że po stracie czasu, energii i pieniędzy na spotkania, telefony i apele ad nauseam – wszystko nadaremnie – będziesz z uzasadnionych powodów wściekły. Jeśli jesteś taki jak ja, pomyślisz o ZEMŚCIE. Takie nastawienie, chociaż naturalne i czasami stymulujące, nie prowadzi do wyraźnego dostrzegania celu, tzn. do przeprowadzenia sprawnych działań, aby udaremnić, ochronić, odtworzyć, edukować.
W 1986 r. spędziłem 6 miesięcy w stanowym więzieniu. Zostałem skazany jako radykalny eko-sabotażysta, który przeszedł przez wszystkie dostępne legalne ścieżki w bezskutecznym usiłowaniu udaremnienia projektu eksploatacji ropy i wyrębu lasu w Greyback Ridge w dzikim miejscu w Wyoming. Ostatnią kroplą, przepełniającą czarę goryczy, było spotkanie, na którym Kierownik Lasów Państwowych Bridger-Tenton, Reid Jackson, odrzucił ofertę korporacji Chevron Oil, która deklarowała, że zrekultywuje zniszczenia i dokona rozbiórki dróg dojazdowych, jeśli po przeprowadzeniu badań potencjalnych złóż ropy okaże się, że ich eksploatacja jest ekonomicznie nieopłacalna. Tymczasem Kierownik nie przyjął propozycji, gdyż pragnął zachować na przyszłość dostęp do zasobów drewna pochodzącego z cennych obszarów leśnych. Sytuacja ta ilustruje pułapkę frustracji eko-sabotażystów. W dniu, w którym zostałem złapany, moi towarzysze i ja zauważyliśmy strażnika (teren został wcześniej dwukrotnie zbadany, choć nie przeze mnie osobiście) zanim on dostrzegł nas. Niemniej jednak, lekkomyślnie zdecydowaliśmy się kontynuować monkeywrenching. Powinniśmy byli poczekać do zmierzchu, albo do niedzieli, kiedy to osłabi go kac, lub do czasu, kiedy mielibyśmy kolejnego wspólnika do obserwowania strażnika. Ale byłem wtedy wściekły. Pamiętam te czasochłonne sesje, robotę papierkową, telefony późno w nocy i uparte odmowy Forest Service w kwestii zawarcia kompromisu. Czysta złość może skutkować brakiem skupienia na czterech kamieniach węgielnych rozważnego radykalnego aktywizmu, a to może być niebezpieczne. Wściekły eko-sabotażysta może być nieostrożny. Ten błąd kosztował mnie sześć miesięcy więzienia.
Oczywiście mamy też poważniejszą kwestię, którą pominąłem. Broniąc rozważnego radykalizmu, pomijam odmienną perspektywę tego, co obrońcy dziczy mogą osiągnąć. Można na to jednak spojrzeć także inaczej: jeśli uważamy, że stanowimy rodzącą się siłę, zdolną do powalenia na kolana systemu industrialnego zanim on stłamsi wszystko to, co zostało jeszcze dzikie, wówczas może powinniśmy od razu walić z grubej rury. Atakować wszystkie prawa jako niesprawiedliwe i rażąco je łamać. Bądź dziki i radykalny, by poprzeć rebelię dla jej powodzenia. Ubieraj się na demonstrację jak punk, hipis lub neandertalczyk, ponieważ konwencjonalne ubrania noszą rabusie gwałcący Ziemię. Najważniejsze: ponieważ wszystko jest połączone ze wszystkim innym i ponieważ klęska ekologiczna jest rezultatem skomplikowanej plątaniny chciwości, niesprawiedliwości i bomby demograficznej, to zwróć swój gniew przeciwko wszystkiemu, bo wszystko jest jednakowo zgniłe. To jeden sposób podkreślenia naszego obrzydzenia wobec tego obłąkanego paradygmatu świata opartego na konsumpcji, chciwości i wzroście gospodarczym.
Ale jeśli założymy, tak jak ja, że przynajmniej na jakiś czas znaleźliśmy się ze smokiem w swoistym klinczu, gdy ta nienasycona siła może zostać spowolniona, ale nie całkowicie ujarzmiona, wtedy zwróć uwagę na to, co jest cenne i gdzie smocze pazury bezpośrednio atakują naturalne obszary. Przekonaj współbliźnich, będąc rozważnym, lecz nieugiętym, że musimy zmienić radykalnie sposób, w jaki nasz gatunek traktuje swoje macierzyste miejsce, puszcze i resztę oblężonej planety.
Całkiem szczerze mówiąc, wątpię, że cokolwiek, włączając rozważny radykalizm, może zbudować pomost pomiędzy ocaleniem dziś kawałka puszczy i stworzenia społeczności, która żyje w równowadze ekologicznej, składając się z ludzi będących członkami, nie zaś niszczycielami wspólnoty biotycznej. Wątpię w to jeszcze mocniej, pomimo niedawnych licznych akcji motywowanych wściekłością z powodu niszczenia Ziemi. Bezmyślny radykalizm ocali niewiele z tego, co pozostało jeszcze dzikie. Pomimo obłąkanego charakteru współczesnego konsumeryzmu, akcje takie, jak zbiorowe wymiotowanie w centrach handlowych, nie spełniają roli edukacyjnej, lecz przyczyniają się do wyalienowania ich uczestników ze społeczeństwa. Grupa nagich anarchistów palących marihuanę podczas demonstracji w obronie lasów nie przyspieszy zgonu smoka przemysłowego, ani nie ocali eksploatowanego dzikiego terenu. Nie zrobią tego także wojowniczy wegetarianie, którzy nie będą współpracować z nami, wszystkożernymi, by uratować dziką krainę. Śmierć bestii, spekuluję, pojawi się w efekcie anormalnego charakteru jej własnego rozwoju. Edukacja prowadzona dzisiaj zwiększy szansę stworzenia ekologicznie zrównoważonego społeczeństwa po nieuniknionej klęsce zwyrodniałego obecnego projektu cywilizacyjnego, niezgodnego z biologicznymi uwarunkowaniami planety. Co ewentualnie zastąpi dzisiejszy szał smoka, tego nie wie nikt. Moim zdaniem, rozważny radykalizm ocali trochę różnorodności biotycznej na krótki czas i pozwoli, aby więcej uratowano i odtworzono na dłuższy okres czasu wtedy, gdy bestia prąca wciąż do przodu udusi się we własnych wydzielinach; wówczas będzie przynajmniej trochę dzikich terenów, które staną się matecznikiem przyrodniczej odnowy na większych obszarach, regenerując planetę. Może nawet ocaleje jakiś grizzly, jakieś nietoperze, jakieś tygrysy-ludojady, jacyś dzicy ludzie, i jakieś tętniące życiem kaniony, jak w Colorado Glen. Jakaś nadzieja. I może nawet trochę ludzkiej mądrości.
Howie Wolke
Tłumaczenie: Katarzyna Ciężkowska
Powyższy artykuł pierwotnie ukazał się w piśmie „Earth First! Journal” Vol. X, No. II, 21 grudnia 1989.
Przypisy redakcji:
1. Monkey-wrench – klucz francuski, tutaj jako symbol ekologicznego sabotażu, czyli narzędzie służące niszczeniu instalacji i urządzeń eksploatujących Ziemię. Jako symbol eko-sabotażu wylansowany został przez pisarza Edwarda Abbey'ego, autora powieści „The Monkey Wrench Gang”, co następnie zostało podchwycone przez amerykańską radykalną organizację ekologiczną Earth First!. Od tego terminu pochodzi używany w tekście monkey-wrenching, czyli ekologiczny sabotaż. Więcej o ekologicznym sabotażu, jego celach, metodach i aspektach etycznych można przeczytać w książce Dave'a Foremana „Wyznania Wojownika Ziemi” (Łódź 2004), dostępnej w sprzedaży wysyłkowej w ofercie Pracowni.
2. Sierra Club – jedna z najstarszychi największych amerykańskich organizacji ochrony cennych terenów przyrodniczych. Dziś liczy ponad pół miliona członków.
3. Forest Service – Służba Leśna, amerykański odpowiednik polskich Lasów Państwowych.
4. Nazwa tej firmy paliwowej użyta jest nieprzypadkowo – ogromny tankowiec należący do Exxon Valdez rozbił się na skałach u wybrzeży Alaski 24 marca 1989 roku. W efekcie katastrofy do morza wyciekło ok. 45 milionów litrów ropy naftowej. Wyciek zabił ogromną ilość zwierząt morskich i nadmorskich oraz skaził wielką powierzchnię morza i lini brzegowej. Wypadek ten uznawany jest za jedną z największych katastrof zagrażających środowisku. Akcja oczyszczania trwała trzy lata, a wedle naukowców, do dziś nie można mówić o całkowitej neutralizacji skutków wycieku ropy.
5. Dave Foreman Ecodefense: A Field Guide to Monkeywrenching, Earth First! Books, Tucson 1985. „Ecodefense” to praktyczny podręcznik monkeywrenchingu, zawierający opis i instruktaż stosowania wielu technik niszczenia urządzeń dewastujących przyrodę oraz utrudniania presji na obszary cenne przyrodniczo. Jej pierwsze wydanie opublikowano pod redakcją lidera ruchu Earth First! Dave'a Foremana i stanowiło materiał wyjściowy – zawierało bowiem apel o nadsyłanie przez czytelników wskazówek i opisów technik dotyczących ich własnych doświadczeń z monkeywrenchingiem. Listy te wykorzystywano przy opracowaniu kolejnych, rozszerzonych wydań, które ukazywały się co kilka lat, zawierając coraz większą liczbę opisów praktyk ekosabotażu – poczynając od pracy „w terenie” (w ostępach dzikiej przyrody), a kończąc na „miejskim” monkeywrenchingu.