W Tatrach bez zmian
W letnim numerze pisma „Tatry TPN” we wstępie artykułu „Wypadki i niespodzianki” można przeczytać: „W trakcie tak dużej inwestycji, jaką jest przebudowa kolejki na Kasprowy Wierch, nie zawsze wszystko przebiega zgodnie z planem i projektem. Niestety często cierpi na tym środowisko, a czasem także i ludzie”. Trzeba przyznać, że temu pismu już dawno nie przytrafiło się tak trafne sformułowanie.
Przypuszczać jednak należy, że w tym przypadku autora trochę poniosło i drugi raz nie zdarzy mu się napisać już tak oddających prawdę słów o tym, co dzieje się od wielu lat w związku z budową kolei na Kasprowy. Tym bardziej, że wielokrotnie na łamach kwartalnika pomijano fakty pokazujące możliwości podjęcia działania przez dyrekcję parku narodowego, by przeciwstawić się dewastacji Tatr, jaką niesie ze sobą rozbudowa kolei. Fakt ten nie dziwi, ponieważ owa dyrekcja wielokrotnie uchyliła się od podjęcia takowych działań, a jednocześnie jest wydawcą wspomnianego pisma.
Ministerialna uznaniowość ukrócona kosztem przyrody Tatr
Czytelnikom DŻ od lat znane są wszystkie zawiłości procesowe, wynikające z prób pomijania czy wręcz łamania prawa, zaniedbania dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego czy polityka lokalnych władz Zakopanego. Tym bardziej znamienne jest stwierdzenie zawarte w artykule wyżej cytowanym, że w związku z budową kolejki cierpi także środowisko i łamane jest prawo. Dla nas to nie jest zaskoczenie. Prawo lekceważone jest od samego początku inwestycji, czyli od roku 1996. Również dzisiaj powstaje ona przy łamaniu prawa (w grudniu z wielką pompą ma zostać oddana do użytku). Oczywiście cierpi na tym środowisko, choć na terenie parku narodowego powinno być ono bezwzględnie chronione.
Chodzi tu przede wszystkim o szerszy kontekst tego zjawiska, bo bynajmniej nie o pozorowane ruchy zadośćuczynienia przyrodzie poprzez usunięcie betonu i złomu z Suchej Kasprowej czy „kosmetyczne poprawki” po Gienkowych Murach.
Minister środowiska zgodził się na podwojenie w zimie liczby pasażerów, ze 180 do 360 na godzinę, ale pod warunkiem wykonania kompensacji w Tatrzańskim Parku Narodowym – PKL miały na własny koszt wykonać kilka prac, np. usunąć pozostałości niedokończonych inwestycji. PKL zaskarżyły tę decyzję do sądu i jak się okazało, sprawę wygrały – 26 września Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił nakazy przeprowadzenia działań kompensujących utratę wartości przyrodniczych. Tym samym uznaniowe podejmowanie decyzji przez Ministra Środowiska zostało skarcone, jak się bowiem okazuje, kompensacje wzięto „z kapelusza”, bez żadnych podstaw prawnych i badań naukowych. Pomimo profesorskiego tytułu Minister wykazał się niekompetencją i złamał prawo, czego dowodem jest wyrok WSA. Ponadto pozwala na niszczenie przyrody Tatr, bo nie nakazał wykonania raportu, by właśnie na podstawie jego wyników nałożyć na PKL wymóg kompensacji. Droga na skróty doprowadziła do niszczenia bezcennej przyrody Kasprowego!
Według sądu należało też ustalić wpływ, jaki miałaby przebudowa kolejki, której jedynym skutkiem jest zwiększenie przepustowości w zimie. Minister tego nie zrobił, choć domagali się tego naukowcy, organizacje pozarządowe, dlatego też sprawa trafiła zresztą do Brukseli. Taki rozwój wydarzeń daje jasno do myślenia na temat działań ministerstwa - wychodzi na to, że nie można obciążać PKL-u jakimikolwiek kosztami ich działalności, nikt nic nie wymaga od PKL-u, a śmieci i gruz zalegające od lat w Suchej Kasprowej wywieźć można na koszt państwa… Paradoksalnie, gdy wyrok się uprawomocni, PKL będzie miał prawo do ubiegania się o zwrot poniesionych kosztów w dotychczas przeprowadzonych (choć były to tylko pozorowane ruchy) działaniach kompensacyjnych, tym samym za błędne decyzje Ministra zapewne zapłaci społeczeństwo z własnej kieszeni. Minister łamie prawo i osobiście jest odpowiedzialny za to, co dzieje się na Kasprowym. Wszystko to dowodzi jego niekompetencji.
Gruz, złom i śmieci oczywiście trzeba usunąć, ale należało to zrobić „wieki temu”, a przede wszystkim zadbać,by nie dopuszczono do zaśmiecenia Tatr przez PKL. Są to jednoznaczne zaniedbania dyrekcji TPN, która wykazuje brak właściwej troski o swój teren, a w konsekwencji o dobro ogólnonarodowe. Świadczy to także o nieudolności w egzekwowaniu prawa – wiadomo przecież, kto zaśmiecił Tatry, w jakim miejscu i kto powinien po sobie posprzątać.
Tatrom grozi dewastacja – dwukrotnie większa przepustowość kolejki na Kasprowy przyczyni się do tego w sposób niespotykany w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Nie od dziś wiadomo, że nasze największe góry przyjmują zbyt wielu turystów i narciarzy. Jeśli będzie ich jeszcze więcej, degradacja cennych stanowisk flory będzie postępowała, zaś największe perły Tatr – kozice i świstaki – będą musiały jeszcze bardziej ustąpić pod naporem „stonki turystycznej”.
Tymczasem budowa sunie do przodu. Powstają kolejne elementy podpór. Jak podają inwestorzy, większość robót odbywa się zgodnie z planem. Oczywiście także z wykorzystaniem śmigłowców, samochodów ciężarowych itp. Już tylko kilka miesięcy dzieli nas od otwarcia nowej kolejki.
Granie na czas
Polskie Koleje Linowe wiedzą o tym, że jeszcze nie zapadły prawomocne wyroki w toczących się sprawach sądowych, że nie było raportu o oddziaływaniu inwestycji na środowisko, że Ministerstwo Środowiska nie odwołało się od niekorzystnego dlań wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie ws. dopuszczenia Pracowni na rzecz Wszystkich Istot i Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego do udziału na prawach strony w postępowaniu administracyjnym oraz że sprawa kolei linowej jest rozpatrywana przez Komisję Europejską.
Dyrekcja PKL oświadczała wielokrotnie na łamach prasy, że wyrok sądu administracyjnego z 14 maja br. dotyczy Ministerstwa Środowiska, a nie ich firmy. Jak wypowiadał się dla „Gazety Wyborczej” 15 maja br. Paweł Murzyn z PKL, „Nas obowiązuje ważne pozwolenie na budowę, którego póki co nikt nie zakwestionował. Budowa w Tatrach będzie więc kontynuowana”. Pomimo to PKL zdecydował się na odwołanie za pośrednictwem specjalnie wynajętego biura prawnego, by przedłużając procedurę do końca trwania prac budowlanych w terenie, mieć prawomocne decyzje w sprawie prowadzonej budowy.
W przypadku uprawomocnienia się wyroku Ministerstwo Środowiska będzie musiało jeszcze raz rozpatrzyć sprawę, uwzględniając uwagi Pracowni. Wtedy jednak, chcąc przestrzegać europejskich norm ochrony przyrody, bez zbadania wpływu planowanej inwestycji na przyrodę Tatr trudno będzie wydać decyzję, która pozwoli na zwiększenie przewozowości. Wiedzą o tym zapewne panowie z PKL-u, stąd grają na czas, aby za wszelką cenę doprowadzić budowę do końca, by nie zdarzyło się tak, że zostanie ona wstrzymana w trakcie trwania prac.
Łamanie zrównoważonego rozwoju
Polskie Tatry to niecałe 0,07 promila powierzchni Polski, są 1000 razy mniejsze od Alp. Stanowią symbol ochrony przyrody w Polsce. Odznaczają się przy tym niespotykaną bioróżnorodnością – w ich niewielkim masywie występuje ponad 10 tys. gatunków roślin i zwierząt, dla ok. 1000 gatunków jest to jedyne miejsce występowania w Polsce. Tatry, na równi z Puszczą Białowieską, należą do najcenniejszych dóbr polskiego i europejskiego dziedzictwa przyrodniczego. Gdzie, jak nie w Tatrach i Puszczy Białowieskiej, oczekiwać można, że przyroda będzie właściwie chroniona? Jeśli zaś nie tam, to zapewne również w żadnym innym miejscu.
Z tych powodów Pracownia na rzecz Wszystkich Istot wraz z 9 innymi organizacjami 7 września br. złożyła wniosek do Rzecznika Praw Obywatelskich z powodu złamania przez organy administracji państwowej konstytucyjnej zasady zrównoważonego rozwoju w sprawie rozbudowy kolei linowej na Kasprowy. Uważamy, że w toczącym się postępowaniu administracyjnym pominięto głos naukowców i organizacji społecznych, ponadto procesy administracyjno-sądowe nie zostały zakończone. Zgodnie z zasadą zrównoważonego rozwoju, decyzja zezwalająca na modernizację kolei powinna być poprzedzona rzetelnym raportem oceny oddziaływania inwestycji na przyrodę, co nie zostało wykonane. To, co się dzieje w Tatrach, zapewnia tylko zyski firmy PKL, zupełnie pomijając interes ochrony środowiska. Pamiętajmy, że Konstytucja RP w art. 5 stanowi, że Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę środowiska, kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju.
Inwestycja za wszelką cenę
Sytuacja rozwija się wedle polityki faktów dokonanych. Kolei zostanie zbudowana mimo wciąż prowadzonych spraw w sądzie i bez żadnych kompensacji, ponieważ minister środowiska nie wymaga tego od PKL-u. Warto też zwrócić uwagę, że nie istnieją żadne mechanizmy gwarantujące, iż uzgodniony limit wwożenia 180 osób/godz. latem został utrzymany, skoro nowe wagoniki będą przystosowane do przewożenia dwukrotnie większej liczby osób. W zimie ma być wwożonych 360 osób, ale kto zagwarantuje, że tak będzie również latem? W jaki sposób ma być prowadzony monitoring, by zakładane 180 osób/godz. było egzekwowane? Bez względu na finał spraw związanych z rozbudową kolei linowej, zamierzamy dokładnie przyglądać się ilości osób wwożonych na Kasprowy Wierch. Z uwagi na zaistniałe fakty, wskazujemy, że konieczne jest utrzymanie przewozowości na poziomie 180 osób/godz. w ciągu całego roku.
Jak się jednak okazuje, można łamać prawo i konsekwentnie zmierzać do celu. Patrząc szerzej na tę sprawę, śmiało można dojść do wniosku, że wystarczy rozpocząć prace, a każda sprawa zostanie przegrana. Żadne prawo nie było w stanie jak dotychczas ochronić przyrody Tatr. Inwestycja ma powstać i to wydaje się być istotą sprawy. A w jaki sposób ma powstać, jest już kwestią drugorzędną.
Na nic też zdało się udowodnienie winy i ukaranie 10 tys. zł grzywny Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Nowym Sączu, który przetrzymywał dokumenty przez aż 22 miesiące (zamiast ustawowego 1 miesiąca), co ułatwiło pominięcie organizacji społecznych i pokazało, że normy etyczne i ustawy są łamane nawet przez organy powołane do stania na ich straży (SKO jest przecież organem sądowym). Pomimo popełnionych ewidentnie błędów nikt nie został za ten czyn pociągnięty do odpowiedzialności.
Będziemy konsekwentnie udowadniać, że w przypadku Tatr jest niszczona przyroda, kto i dlaczego ją niszczy i czerpie zyski oraz które przepisy prawa są martwe. Zaś wszystkie ruchy wykonywane, zapewne dla zaciemnienia obrazu, są jedynie pozorowaniem tego, że o środowisko się dba oraz zgodnie z prawem chroni. Mimo przyjęcia praw Unii Europejskiej, w tej sytuacji zdajemy się być w niej wciąż tylko jedną nogą, zarówno pod względem mentalnym, jak i prawnym (obostrzenia prawa nie mają żadnego znaczenia). Liczy się zysk firmy, która zarobi w czasie funkcjonowania inwestycji, mimo nierozstrzygniętego sporu, czy jest ona w ogóle zgodna z prawem, a do toczących się postępowań wynajmie ona prawników m.in. za pieniądze zarobione na funkcjonowaniu tego obiektu. Gdzie jest prawo? – to pytanie samo ciśnie się na usta.
A przecież wszystko mogło odbyć się zgodnie z prawem i poszanowaniem środowiska naturalnego Tatr. Jest niestety inaczej – prawo jest łamane, a przyroda będzie niszczona jeszcze bardziej. W takim razie po co nam parki narodowe? Przecież są fikcją, skoro nie potrafią zapewnić właściwej ochrony, do czego zostały powołane. Dopóki Polacy nie nauczą się dbać o swoje dobro, jakim jest jeszcze wciąż piękna i dzika przyroda, dopóty wygrywać będzie partykularny interes.
Grzegorz Bożek, Radosław Ślusarczyk
Kolumna dofinansowana przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.