Dania (na marginesie szczytu klimatycznego w Kopenhadze)
Migawka
Aż serce rośnie, gdy widać jak mały kraj i naród radzą sobie skutecznie z problemami środowiskowymi. Podobno 20% energii Duńczycy pozyskują ze źródeł odnawialnych, w tym z ogromnych farm wiatraków na płytkich wodach przybrzeżnych.
20 lat temu, gdy byłem młodym doktorantem, zaproszono mnie na kilkutygodniowy pobyt w tym kraju, by z bliska przyjrzeć się duńskiej polityce ekologicznej. Już wtedy Dania była postrzegana jako wiodący kraj, który wprowadza różne proekologiczne rozwiązania. My – Polacy, dopiero co po transformacji ustrojowej, szukaliśmy inspiracji, która przyszłym elitom pozwoliłaby na tworzenie właściwego modelu rozwoju. Tak oto miałem okazję z bliska przyjrzeć się, jak powinien wyglądać kraj dbający o środowisko.
Odwiedziliśmy wiele miejsc. Widziałem z bliska wiatraki, których widok wtedy był prawdziwie egzotycznym obrazem; małe elektrownie zasilane biogazem; samochody na gaz, które dopiero wchodziły na rynek; ogromne spalarnie, które oczywiście w sposób czysty pozbywały się śmieci, dając jednocześnie względnie tanią energię.
Szczególne jednak wrażenie zrobił na mnie las, który okazał się prawdziwym biologicznym laboratorium. Spory kawałek tego lasu był zadaszony, aby móc kontrolować różnego rodzaju parametry decydujące o biologicznych procesach zachodzących na tej powierzchni badawczej. Mądry pan, który opowiadał nam o różnych zawiłościach tego laboratorium, często powtarzał, że cała zdobyta wiedza służy temu, by lepiej pomagać lasowi. By wiedzieć, czym go nawozić, czym zwalczać szkodniki, kiedy sadzić drzewa i kiedy je wycinać. Chodzi przecież o to, by w sposób nowoczesny zarządzać środowiskiem i pozyskiwać z niego różnego rodzaju dobra, dbając jednocześnie o jego wysoką jakość.
Tak, to wszystko robiło wrażenie. Dania była bogatym, nowoczesnym państwem, które bardzo troszczy się o przyrodę. I tylko zastanawiające było to, dlaczego dwa bociany, które tam widzieliśmy, były zamknięte w wolierze, jako przykład skrajnie rzadkiego gatunku ptaka…
Dzisiaj na tym nowoczesnym, ekologicznym obrazie kraju znajduje się coraz więcej rys. Duńczycy produkują najwięcej śmieci (800 kg w przeliczeniu na mieszkańca) w Europie, a nawet na świecie. Produkują ich nawet więcej niż znajdujący się również w czołówce śmiecących Amerykanie. Śmieci te w większości są spalane, dając złudne poczucie, że nie ma problemu. Tak wygląda nowoczesna gospodarka odpadami.
Ekologiczni Duńczycy charakteryzują się też jednym z największych na świecie wskaźników spożycia mięsa. Zjadają 145 kg, podczas gdy Polacy ok. 80 kg, a Amerykanie 124 kg. Dzisiaj wiemy, że między spożyciem mięsa a problemami środowiskowymi, głównie klimatycznymi, zachodzi ścisły związek, bowiem hodowla zwierząt odpowiedzialna jest za 18% emisji gazów cieplarnianych (to więcej niż produkuje np. transport).
No i w końcu Duńczycy mają jeden z najwyższych w Europie wskaźników śladu ekologicznego (7,2 gha/os.). Gdybyśmy wszyscy chcieli żyć tak, jak żyją ekologicznie i technologicznie rozwinięci Duńczycy, to potrzebowalibyśmy dokładnie 4 takich planet jak Ziemia.
Broń nas Panie Boże przed taką ekologią.
Ryszard Kulik