Jaki pożytek z natury wilka?
Z perspektywy Białowieży
Dzisiaj, gdy piszę felieton, jest dziewiąty dzień po święcie zmartwychwstania Chrystusa. Dla wielu moich prawosławnych przyjaciół i znajomych z regionu oznacza to pójście na cmentarz, żeby odwiedzić „dziadów”, czyli przodków (na wschodzie „Dziady” mają miejsce cztery razy w roku). Dzisiejsze święto nazywa się Radounica. Zmarłym zanosi się potrawy, które lubili za życia i spożywa je razem z nimi, radując się tą wzajemną komunią i porządkiem świata. Na prawosławnych cmentarzach można potem znaleźć kieliszki po wódce, papierosy, jeśli spoczywający tam lubił palić, skorupki po jajach…
Podoba mi się to prastare święto, porządkujące trochę nasze relacje z czasem przeszłym i obecnym oraz z przyrodą. Lubię rytuały związane z regionem, chociaż mają niewiele wspólnego z myśleniem racjonalnym i naukowym. Na przyrodniczym forum internetowym, gdzie przeważają ptasiarze, dominuje opcja racjonalna, naukowa. Trzeba zidentyfikować, policzyć, złapać, zaobrączkować, zbadać, przedstawić racjonalne argumenty za ochroną lub przekonać się, że ochrona nie jest potrzebna. Dominuje tam, tak potrzebne, powszechne myślenie o konieczności ochrony.
Różnie jednak ta ochrona wygląda. Jedna z organizacji ekologicznych, przy pomocy spychacza wywalała krzewy i drzewa wzdłuż dziedzictwa ludzkości w Białowieskim Parku Narodowym, żeby stworzyć warunki dla życia norników, żeby z kolei tymi nornikami mógł się odżywiać orlik krzykliwy. Takie projekty wspierają różne fundusze i fundacje, zgodnie z postępową, racjonalną ochroną przyrody, która mimo to globalnie przegrywa z kretesem. Dlaczego chronimy środowisko życia orlika krzykliwego a nie, dajmy na to wszy (Pediculus capitis), którego to gatunku środowisko życia też bardzo się u nas skurczyło? No dobrze, dajmy spokój pasożytom, bo to temat na rozważania o szkodnikach z perspektywy popularnej psychologii i naturalnego dążenia do maksymalizacji wygodnego życia i zadowolenia Homo sapiens. Doszlibyśmy do trudnych pytań, kto i kiedy ma decydować, że jakiś gatunek jest szkodliwy i dokąd powinna sięgać granica empatii.
Ale co z tytułowym wilkiem? Dla kultur pasterskich i rolników-hodowców, był groźnym szkodnikiem, ludzie się go bali, a wielu boi się do dzisiaj. Inni go podziwiali i starali się naśladować. Naukowcy wyjaśniają racjonalnie jego rolę w ekosystemie i związek z wieloma innymi gatunkami, proponując, jak skutecznie chronić wilka. Hodowcy chcą go tępić, a myśliwi opowiadają o szkodach i cierpieniu zabijanego jelonka, jakby sami nie mieli rąk we krwi. Ludzie myślą bez pełnej informacji naukowej (czy taka w ogóle jest możliwa?) i podejmują decyzje zwykle na poczekaniu, kierując się instynktem i kulturą/tradycją, w której wyrośli. I to nas zbliża do wilka!
Wiek nauki to wiek większej zagłady przyrody niż wieki przesądów. Twórca socjobiologii E.O. Wilson przypomina, żeby nie lekceważyć myślenia magicznego i intuicji, bo to one, a nie wiedza analityczna przeprowadziły nas skutecznie przez tysiące lat ewolucji. Wilki nie posiadają kultury ani myślenia analitycznego. Reagują intuicyjnie i instynktownie, a wiele ich zachowań bliskich jest rytuałowi. W procesie ewolucji szybkie reakcje były preferowane! Gdy dzisiaj odwołujemy się do wilka jako symbolu wolności, powstają książki, jak ta o kobietach „biegających z wilkami”, to kryje się za tym niechęć do myślenia logiczno-dedukcyjnego na rzecz działania intuicyjno-rytualnego. W jego cieniu kryje się nienaukowe myślenie dogmatyczne (religie!).
Kiedy po katastrofie lotniczej rezygnujemy z lotu samolotem na rzecz jazdy autem, w istocie dużo bardziej niebezpiecznej, zachowujemy się jak wilk, który trzyma się z daleka od miejsca, gdzie zginął ktoś z jego watahy. Oto przejawia się nasza wspólna natura, odziedziczona w epigenezie. Myślenie logiczno-dedukcyjne pracuje bardziej dla pędzącego wzrostu i ekspansji cywilizacji. Pracuje też dla ochrony przyrody, ale raczej nie powstrzyma jej niszczenia, bo nie zdąży dostarczyć przekonujących danych, a one nie przekonają ludzi. Jak donosi magazyn „Science”, psycholodzy odkryli niedawno, że naszymi wyborami kieruje w 90% podświadomość a nie racjonalne informacje. Nie pora więc rezygnować z rytuału i intuicji, gdy przychodzi spotykać się z przeciwnikami ochrony przyrody. Informacje ich nie przekonają, lepiej zjeść wspólnie posiłek, jak robią to wyznawcy prawosławia na grobach przodków.
Janusz Korbel
Najnowsze wiadomości z Puszczy Białowieskiej na blogu: puszcza-bialowieska.blogspot.com.