DZIKIE ŻYCIE

Ewolucja

Łukasz Łuczaj

Dziewiętnastowieczni ojcowie antropologii, tzw. ewolucjoniści, zakładali, że społeczeństwa rozwijają się od „dzikości” – czyli pierwotnych zbieraczy-łowców, poprzez „barbarzyństwo”, do „cywilizacji”. Potem teza ta była zwykle kontestowana przez ich następców, ale obecnie często się do niej powraca. Neoewolucjoniści pokazują, jak wielkie znaczenie dla kultur ma to, ile mogą wyprodukować jedzenia i w jaki sposób. Zbieracze-łowcy potrafili wyżywić bardzo mało osób z jednego kilometra kwadratowego. Efektywność użytkowania (wyzyskiwania!) ziemi rosła wraz z doskonaleniem metod rolniczych. Wraz z rozwojem rolnictwa, coraz mniejsza liczba bardziej udoskonalonych gatunków było nas w stanie wyżywić – od jakości przechodziliśmy do ilości. Od dziesiątków gatunków zwierząt naziemnych, wodnych i roślin spożywanych przez przeciętnego zbieracza-łowcę doszliśmy do sytuacji, gdzie znaczna część populacji ziemi żywi się kilkoma gatunkami zbóż, warzyw i zwierząt. Poza nielicznymi bogaczami z wierzchołka tej piramidy i niedobitkami dzikich ludów. Dzięki obniżeniu kosztów jedzenia mamy jednak więcej wolności w innych sferach – przemieszczaniu się, wybieraniu zawodów, posiadaniu.


Wspólne przygotowywanie jajecznicy z lebiodą. Zachowanie pewnych elementów dawnego plemiennego stylu życia, takich np. jak bezpośredni kontakt z innymi ludźmi, z żywiołami przyrody, z roślinami i zwierzętami, jest warunkiem zachowania psychicznego i fizycznego zdrowia człowieka. Fot. Jan Szeliga
Wspólne przygotowywanie jajecznicy z lebiodą. Zachowanie pewnych elementów dawnego plemiennego stylu życia, takich np. jak bezpośredni kontakt z innymi ludźmi, z żywiołami przyrody, z roślinami i zwierzętami, jest warunkiem zachowania psychicznego i fizycznego zdrowia człowieka. Fot. Jan Szeliga

Ci, którzy chcą powtórnie powrócić do życia jako zbieracze-łowcy, nie powinni tego reklamować. Gdyby nawet jedna czwarta rodaków ich posłuchała, w ciągu roku ogołociliby oni kraj ze wszystkich jadalnych zwierząt i większości jadalnych roślin, a i tak byliby głodni.

Czy warto więc próbować? Tak, ale z pełną świadomością porażki i szansy… na częściowy sukces. W przyrodzie jest wiele niewykorzystanych nisz. Częściowy powrót do zbieracko-łowieckiego trybu życia jest więc wskazany, dopóki nie obniża on tej wielkiej wartości, którą wciąż zachowaliśmy – współżycia kilku miliardów ludzi z wieloma milionami gatunków organizmów na ziemi. Szukajmy więc grzybów w lesie, albo wybierzmy się od czasu do czasu na ryby i zbierajmy pokrzywy do zupy. Przetrząsajmy też lokalne śmietniska i zjadajmy nietknięte frytki pozostawione w barze, ale nie zastawiajmy pułapek na żubry i nie rzucajmy kamieniami w ptaki.

Okresowy powrót do paleolitycznego żywota można potraktować jako nowy obrzęd. Powtórnego nawiązania kontaktu z naturą. Nie ma sensu porzucać nagle wszystkich wytworów cywilizacji, bo pozżeramy się nawzajem. Ważne jednak, aby zachować każdy maciupki element naszych paleolitycznych obyczajów. Dla dobra naszej psyche i naszego ciała. Od tak niedawna jesteśmy cywilizowanymi ludźmi.

Chyba największe zaległości są w szkole. Szkoła, która kilka godzin dziennie wtłacza dzieciom nienaturalne liczby i nienaturalne wiadomości.

Pedagodzy powinni zamiast tego obowiązkowo zabierać dzieci do lasu, na jeden miesiąc, do samodzielnie skonstruowanych szałasów. Dzieci powinno kąpać się od czasu do czasu w zimnym jeziorze i kazać im wykopywać dzikie bulwy. Wyrzucić ze sklepików szkolnych batoniki i coca-colę. Niech w szkole stoi beczka z kiszoną kapustą i bochen chleba na zakwasie, wędzone ryby i gomółka sera.

Niech dzieci znają wszystkie kwiaty w swoim lesie. A w Wielkim Tygodniu trzeba je przegłodzić ze dwa dni na specjalnym obozie w środku wielkiego lasu.

Niech dzikość będzie piramidą – to co jest nam wszystkim ludziom wspólne i zdrowe jej podstawą, a to co dziwne, rzadkie, trudne, ale wciąż potrzebne zakamarkom duszy – jej wierzchołkiem.

Rozdział pt. „Ewolucja” z książki Łukasza Łuczaja „W dziką stronę”. Miesięcznik Dzikie Życie jest jedynym patronem medialnym tej książki.