DZIKIE ŻYCIE

Krótka historia ekoterroryzmu

Janusz Korbel

Z perspektywy Białowieży

Podczas pierwszej „Solidarności” zadzwonił do mnie zaprzyjaźniony profesor Przemysław Szafer (nawiasem mówiąc, syn twórcy Białowieskiego Parku Narodowego), żeby podzielić się informacją, iż został pierwszym prezesem Polskiego Klubu Ekologicznego i zasugerować, bym pomógł przy tworzeniu wywrotowego pisma „Arka”. Wówczas jeszcze nie było ekoterrorystów, a tylko wichrzyciele, którzy na powielaczach wydawali gazetę podważającą kraj rosnący hutami i koksowniami w siłę.

Kilka lat później wróg zaczął już być lepiej rozpoznany. Środowiska nazywane ogólnie „ekologami” zaczęły się zajmować nie tylko namawianiem do niejedzenia mięsa i nienoszenia futer (w tym przypadku możemy mówić o pierwszych aktach ekoterroru, bo modnisie szeptały, jak to gdzieś ktoś komuś pelisę oblał czerwoną farbą), ale także do niemęczenia zwierząt, niewycinania drzew, nieorganizowania wyścigów motocyklowych w sezonie lęgowym w górskich lasach, niezabijania rysi i wilków, niewycinania kosodrzewiny pod kolejne trasy narciarskie, a także kilkusetletnich dębów w Puszczy Białowieskiej i w ogóle byli przeciw wszystkiemu, co – jak powiedział kierownik wojewódzkiego wydziału środowiska – „jest normalne”.


Ekoterrorysta pośród zgnilizny wymuszonej przez innych ekoterrorystów, nagrywa rzadkiego dzięcioła, żeby zniszczyć polski przemysł drzewny i wprowadzić na rynek Chińczyków. Fot. Janusz Korbel
Ekoterrorysta pośród zgnilizny wymuszonej przez innych ekoterrorystów, nagrywa rzadkiego dzięcioła, żeby zniszczyć polski przemysł drzewny i wprowadzić na rynek Chińczyków. Fot. Janusz Korbel

Gdy w pewnej górskiej dolinie pojawiły się wielkie maszyny i zaczęły budować „normalne”, szerokie drogi stokowe, którymi można wygodnie wywozić wycięte buki, zjawiło się kilku terrorystów i jedno wycięte drzewo zaciągnęli w poprzek drogi, a ludziom rozdawali ulotki, że warto tę dolinę uratować. Słusznie leśnik zwrócił im uwagę, że na te ich ulotki trzeba było wyciąć drzewa! Policja wyjaśniła, że nie jest w stanie przypilnować całej trasy rajdu motocyklowego, gdy jakiś dziennikarz zapytał komendanta „Co będzie, jeśli ekolodzy rozciągną linkę stalową w poprzek?”. Wobec takiego zagrożenia rajd musiano odwołać.

Z Bieszczad dochodziły informacje, że jakiś myśliwy wchodząc na ambonę spadł i o mało nie zginął. Wcześniej terroryści rozlepili tam plakaty „Nie zabijać wilków!”. Nic więc dziwnego, że dziennikarze zaczęli rozważać, co się stanie, jeśli ekolodzy popodcinają ambony. Strach przed terrorem skłonił nawet ministra do objęcia wilka ochroną, żeby tylko ratować ludzi, a szczególnie myśliwych dewizowych, bo przecież człowiek jest najważniejszy!

Co się potem działo, przechodzi ludzkie pojęcie: terroryści wykradli pień wyciętego 300-letniego dębu z Puszczy i zataszczyli pod sejm, terroryzując jego widokiem szanownych polityków. Na nielegalnie wybudowanym wyciągu narciarskim, stojącym pośród kosodrzewiny, napisali „Najwyższy punkt ludzkiej głupoty”, powchodzili na drzewa na Górze Św. Anny w miejscu, gdzie jeszcze Adolf Hitler planował przebieg autostrady, grożąc, że spadną na jakiegoś drwala i wymuszając ich pracę w kaskach ochronnych.

Fala terroru narastała. W Dolinie Rospudy zjednoczone siły ekoterrorystyczne rozbiły obóz i nie uległy nawet dziesiątkom normalnych obywateli z krzyżami w rękach i pieśnią religijną na ustach, którzy liczyli na ich nawrócenie się. W kraju zapanował terror! Biznesmen drzewny wołał niedawno w rozpaczy do zebranych parlamentarzystów: „Oni apelują, żeby nie kupować drewna wycinanego w Puszczy Białowieskiej, to czy to nie jest terror!? Tym się musi zająć CBŚ, UB i ABW”.

Terroryści jednak nie ustępują, wywieszają bannery nawet z dachu ministerstwa, zbierają podpisy wśród obywateli, żeby ludziom na wsi odebrać prawo weta w sprawach terenów państwowych i zastąpić je jakimiś konsultacjami! Pewnemu terroryście pracownik leśny po ojcowsku pogroził, że go utopi w bagnie. Nie pomogło! Innym razem służby przyłapały go na kradzieży z lasu kawałka odkrytego porostu, w celu niby przebadania w instytucji naukowej. Ostatnio udało się służbom leśnym wytropić nieletniego terrorystę z lornetką, który podglądał ptaki. Na szczęście zajęła się nim policja i skierowała sprawę do sądu o złośliwe płoszenie zwierząt.

Walka z ekoterroryzmem jest trudna. Jeden z lokalnych polityków przestrzega przed rodzącym się nowym zjawiskiem: terroryzmu naukowego! Czy u nas nie może być normalnie? Dlaczego terroryści nie pozwalają budować autostrad przez jakieś błota, dlaczego normalny obywatel ma się bać siąść na quada czy motor i poszaleć po górach? Czy jakiś robak jest ważniejszy niż okleina z 300-letniego dębu? Moje pytania są retoryczne – ekoterroryzm staje się plagą.

Janusz Korbel

Najnowsze wiadomości z Puszczy Białowieskiej na blogu:
puszcza-bialowieska.blogspot.com