DZIKIE ŻYCIE

„Przyroda Polska” – przemiany weterana

Monika Stasiak

Po względnym nowicjuszu na ekologicznym rynku prasowym, jakim jest „e! stilo”, zdecydowałam się na małą wycieczkę w stronę „starych wyjadaczy” – zarówno wydawniczych, jak i instytucjonalnych. Taki status nieuchronnie musi rodzić oczekiwania, bo co innego być ocenianym z perspektywy pięciu, a co innego ponad 50 lat pracy.

„Przyroda Polska”, bo o niej tu mowa, zaczynała w roku 1957, a wydająca ją Liga Ochrony Przyrody jeszcze wcześniej, bo przed II wojną światową. Trochę żałuję, że procesy formowania się obu tych bytów nie przebiegały równolegle, ponieważ wówczas skala porównawcza byłaby nieco lepsza i nie musiałaby rozpoczynać się od tak nieprzychylnego dla myśli ochroniarskiej okresu, jak późne lata 50. Funkcjonowanie tak LOP, jak i innych oficjalnych organizacji tego okresu, siłą rzeczy podporządkowane wówczas było zasadzie Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek, a przesłanka ta stosowała się w takim samym stopniu do głosu Ligi, jakim był wydawany przez nią periodyk.


Przyroda Polska – okładka z roku 1980
Przyroda Polska – okładka z roku 1980

Bardzo mało było wówczas przyrody w „Przyrodzie”, choć to chyba bardziej znak czasów niż zasady relacji z władzami kraju. Pojawiała się ona, i owszem, ale bardzo zantropomorfizowana – zmuszona wywalczać miejsce w świecie fabryk i dymiących kominów. W tym kontekście ochroniarstwo musiało być nieuchronnie pojmowane jako próby niwelacji negatywnych skutków tego, co wcześniej napsuła cywilizacja industrialna. Mamy zatem w ówczesnej „Przyrodzie Polskiej” rozliczne opisy najnowszych rozwiązań polskiej i radzieckiej myśli technicznej, mających dopomóc w leczeniu ran zadanych przyrodzie przez przemysł. Mamy też wiele uroczystych przemów, relacji z kongresów i planowania na stopniu centralnym.

Z biegiem lat „Przyroda Polska” zyskuje znacznie bardziej przyrodniczy charakter. Wiele w niej obecnie tekstów poświęconych poszczególnym gatunkom roślin i zwierząt czy miejscom przyrodniczo cennym. Nie są to może bardzo specjalistyczne artykuły, ale nie można też zarzucić im braku profesjonalizmu. Pisane w żywy, plastyczny sposób, wciągają czytelnika w tajemniczy świat przyrody. Kiedy je czytam, przypominają mi się „Zwierzaki” i inne podobne magazyny, które czytałam jako dziecko, ulegając fascynacji opisywanymi w nich tajemnicami natury.


Przyroda Polska – okładka z roku 2012
Przyroda Polska – okładka z roku 2012

Być może właśnie ze względu na rolę „upowszechniacza” przyrody, periodyk znacznie ogranicza obszerność artykułów, co nie zawsze wychodzi im na korzyść. Wiele za to jest zdjęć, a oprawa graficzna wydaje się stanowić w zamyśle jego twórców istotny aspekt czasopisma. O ile jednak fotografie wzbogacają odbiór prezentowanych treści, o tyle utrudnia go wrażenie, że stoi się obok pojemnika z farbą drukarską. Zapewne to kwestia gustu, jednak już dawno, trzymając w rękach jakąś gazetę, nie miałam aż takiego poczucia jej „chemiczności” (co trochę gryzie się z koncepcją magazynu poświęconego ekologii).

Akcenty ekologiczne i ochroniarskie stanowią obok opisów spotkań z naturą kolejny ważny aspekt pisma. Mamy tu cykl poświęcony siedliskom chronionym w Unii Europejskiej, relacje z realizowania rozmaitych projektów ochronnych czy wreszcie całkiem przydatną serię artykułów dotyczących prawa ochrony przyrody. Osobiście doceniam też kącik etnobotaniczny, w ramach którego poszczególne gatunki roślin umiejscawiane są w szerszym kontekście historyczno-kulturowym.

Ze swej funkcji popularyzatora przyrody periodyk LOP wywiązuje się dobrze, czyniąc z jej obserwacji (by nawiązać tu znów do moich dziecięcych reminiscencji) rodzaj przygody na miarę zabawy w Indian albo w czterech pancernych. Czy owa przygoda wyda się równie fascynująca czytelnikom, którzy nigdy w życiu nie bawili się w Winnetou, ale za to od trzeciej klasy podstawówki mają konta na Facebooku i Naszej Klasie? To już chyba pytanie na nieco inne rozważania.

Monika Stasiak

Przyroda Polska
Wydawca: Liga Ochrony Przyrody
Od kiedy: 1957 r.
Istnieje: tak
Częstotliwość: miesięcznik
Format: A4
Objętość: 40 stron
Redaktor naczelny: Ewa Kwiecień
Kolor: tak
Dostępny w Internecie: nie