DZIKIE ŻYCIE

Ekologiczny bubel

Janusz Korbel

Z perspektywy Białowieży

Wiele razy już pisałem na ten temat, ale ponieważ życie przynosi nowe doświadczenia, wrócę w tym felietonie do „ekologii płytkiej”, czyli po prostu do ekologicznego bubla lub sięgając do korzeni zjawiska: ekologicznego oszustwa.

Dostałem od znajomego fotografię baterii słonecznych jego sąsiada, kupionych z ekologicznych dotacji, pokrytych grubą warstwą zlodowaciałego śniegu, mimo pięknego, zimowego słońca. Napisał na odwrocie: Stefan chce to podarować jakiejś ekologicznej organizacji. Za trzy lata mija okres gwarancji. Wątpię, czy mu się to opłaciło.

Korzystając z owego pięknego słońca i śniegu, przypiąłem przed domem stare, niemodne narty i wędrowałem wzdłuż rzeczki przecinającej Puszczę Białowieską. Od kilku lat polubiłem te samotne wędrówki wśród zapisanych na śniegu licznych tropów jeleni, wilków, wydr, zajęcy i wielu innych zwierząt. Turyści odwiedzający zimą Białowieżę spędzają czas w lokalach i jeżeli natrafię gdzieś na ślad nart, mogę być pewien, że to ktoś ze znajomych, najprawdopodobniej Adam Wajrak. To jemu zresztą zawdzięczam zimowe nartowanie, bo mając za sobą lata jeżdżenia po stokach, sceptycznie odnosiłem się do płaskich terenów, byłem przekonany, że lepiej chodzić „na nogach” i dopiero kiedy przyjaciel przywiózł mi swoje nieużywane już narty, zdecydowałem spróbować.


Dolina rzeczki Narewki przecina Puszczę Białowieską i stanowi piękny, odludny teren dla narciarskich wycieczek i oglądania dzikiej przyrody. Fot. Janusz Korbel
Dolina rzeczki Narewki przecina Puszczę Białowieską i stanowi piękny, odludny teren dla narciarskich wycieczek i oglądania dzikiej przyrody. Fot. Janusz Korbel

Dzisiaj było zimno, bo chociaż tylko minus 15 (niezbyt mroźnie jak na koniec stycznia w Puszczy), to wiatr zachęcał do żwawego pokonywania dystansu. Kiedy wróciłem do domu, czekał tam na mnie kolega i po chwili uważnego przyglądania się moim nogom, zapytał:Dlaczego jeden ochraniacz masz srebrny, a drugi czarny? I tak zaczęliśmy rozmawiać o ekologicznym bublu.

Otóż ten srebrny to nowoczesny, składający się z kilku warstw tworzyw, stalowej linki, takiej też klamerki zamka i ściągaczy. Bardzo efektowny, z nadrukami informującymi, że sprzęt jest profesjonalny, a wszystko to podlega recyklingowi i spełnia unijne wymagania i jest przyjazny środowisku! Te ochraniacze dostałem niedawno w prezencie. Drugi, czarny, to po prostu kawałek impregnowanego płótna z dwiema gumkami, tasiemką do ściągnięcia i solidnym, skoro używam go od 20 lat, zamkiem. Został uszyty w mieście, gdzie wówczas mieszkałem. Ochraniacz „profesjonalny” – jak wyczytałem na metce – został wyprodukowany daleko, w czołowej potędze ekonomicznej XXI wieku, czyli w Chinach. Dzisiaj rano po raz drugi postanowiłem założyć profesjonalne i ekologiczne ochraniacze. Kiedy wkładałem drugi, część stalowych elementów odpadła i profesjonalny egzemplarz nadawał się już tylko do recyklingu (w Chinach?). Wróciłem więc „do tradycji” i na drugą nogę nałożyłem dwudziestoletni ochraniacz, w którym nie ma co się zepsuć.

Kolega westchnął i powiedział coś na temat pogarszającej się jakości wszystkiego. W Internecie (jeszcze bezkarnie) można oglądać wstrząsający dokument „Spisek żarówkowy” (http://www.youtube.com/watch?v=QPPW8KM7eEU), opowiadający o tym, jak to kiedyś wyprodukowana żarówka świeci do dzisiaj, a współczesne muszą się szybko zepsuć, bo w przeciwnym razie upadłaby sprzedaż, więc i produkcja (nic dziwnego, że trzeba wprowadzać umowy ograniczające wolność w Internecie).

Żarówka jest tylko przykładem zasad powszechnych, na których opiera się gospodarka światowa. Moje stare ochraniacze, podobnie jak ta świecąca do dzisiaj żarówka, pochodząca jeszcze z XIX wieku, i wiele innych rzeczy, które w moim domu służą od kilkudziesięciu lat, pochodzą z czasów „przedekologicznych”. Natomiast na stole, obok komputera złożonego za kilkaset złotych przez przyjaciela informatyka, bo z samych „przestarzałych” zespołów, ale nadal wystarczających dla większości użytkowników, jak profesjonalna jeszcze niedawno karta graficzna matrox, leży kilka nowiutkich drewnianych (!) długopisów „ekologicznych”, prezentów ministra środowiska, które nadawały się tylko do zapisania kilku kartek, po czym kończył się niewymienny wkład.

Płytka ekologia polega na drewnianych długopisach, sadzeniu drzew, sprzątaniu świata, kupowaniu hybrydowych samochodów, zakładaniu kolektorów słonecznych, budowaniu wiatraków – byle nie krytykować wzrostu i rozwoju, nie ograniczać się, nie oszczędzać, a kupować, kupować! I żadnych nowych czy powiększanych parków narodowych, jak chcą „ekoterroryści”, bo prawdziwa ekologia to drewniany długopis.

Janusz Korbel

Najnowsze wiadomości z Puszczy Białowieskiej na blogu: puszcza-bialowieska.blogspot.com.