DZIKIE ŻYCIE

A jednak o igrzyskach zdecydują obywatele

Grzegorz Bożek

Jeszcze 3 miesiące temu taki scenariusz był mglisty, wręcz nierealny. A jednak za kilkanaście dni mieszkańcy Krakowa zdecydują o tym, czy chcą kandydowania tego miasta w staraniach o zimowe igrzyska olimpijskie w 2022 r. To bardzo dobra wiadomość, ponieważ wcześniej publicznie wmawiano ludziom, że idea igrzysk w Krakowie (czyli również w Tatrach) jest świetnym pomysłem, nad którego sensownością nie ma co rozprawiać. Bo jest świetna i już.

Referendum, które odbędzie się 25 maja, przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego, pokaże, na ile mocne jest poparcie dla idei igrzysk w Krakowie. Jeśli większość (konieczne jest przekroczenie progu 30% uprawnionych do głosowania) zagłosuje przeciw igrzyskom, w praktyce będzie to oznaczać koniec starań o olimpiadę w 2022 r. Jeśli próg 30% nie zostanie osiągnięty lub większość zagłosuje za staraniami Krakowa, kandydatura będzie nadal aktualna.

Kompromitacja Komitetu Konkursowego Zimowe Igrzyska Olimpijskie Kraków 2022 z połowy kwietnia, pokazała jak daleko mu do prezentowania wysokich standardów. Materiał opublikowany przez portal lovekrakow.pl pokazywał, że Andrzej Walczak – mąż przewodniczącej Komitetu, Jagny Marczułajtis-Walczak (po tym incydencie zrezygnowała z szefowania Komitetowi), próbował załatwić u dziennikarza tego portalu pozytywne pisanie o staraniach o igrzyska. Trzeba jasno powiedzieć, że był to żenujący incydent, który nie powinien mieć miejsca. Idea igrzysk powinna bronić się merytorycznymi argumentami, które społeczeństwu należy prezentować w sposób niebudzący podejrzeń.

Co ciekawe, w środowisku sportowym, które można byłoby podejrzewać o sprzyjanie pomysłom organizacji igrzysk, słychać głosy dalekie od entuzjastycznego widzenia realizacji marzenia o olimpiadzie. Sebastian Parfjanowicz, dziennikarz TVP Sport, na łamach „Przeglądu Sportowego” 16 kwietnia br. w felietonie „Wybielanie Krakowa” pisze: „Nie zgadzałem się z Jagną Marczułajtis-Walczak. Zupełnie nie podzielałem jej olimpijskiego entuzjazmu, wiary, że igrzyska i tylko igrzyska mogą nas zmobilizować do kolejnego cywilizacyjnego skoku”. Parfjanowicz mocno wypowiada się jednak również o prezydencie miasta Krakowa: „W listopadzie [2013 r.] na konferencji prasowej w siedzibie PKOl z odrobiną pogardy mówił pan Jacek Majchrowski o dziennikarzach-niedowiarkach, którzy próbują obrzydzić mieszkańcom Krakowa wizjonerską ideę. Bo Kraków przecież jest za, po co komu referendum… Pół roku później ten sam pan prezydent, z miną męża stanu, powtarza, że mieszkańcy Krakowa zasługują na głos. No pewnie, że zasługują. Tak jak ci z okolic St. Moritz i Monachium. Oni powiedzieli »nie« i to »nie« coś znaczyło. Kraków powie »nie«, gdy kandydatura już zgłoszona, gdy grube miliony na przygotowania już przyznane i rozdzielone. Innowacja na skalę światową”.

Wspomniany prezydent Majchrowski postrzega igrzyska w kategoriach czynnika przyspieszającego i zarazem strażnika realizacji zamierzeń inwestycyjnych (związanego nieprzekraczalnymi terminami), gdyż termin 2022 r. będzie wiążący dla agend rządu, który popiera igrzyska i dał im gwarancje („Majchrowski. Na kłopoty igrzyska” rozmowa Bartosza Piłata z Jackiem Majchrowskim, „Gazeta Wyborcza”, 09.04.2014). Jakże daleki od jego optymizmu jest dr hab. Marek W. Kozak, który w artykule „Polskie igrzyska: jak Zabłocki na lodzie” („Gazeta Wyborcza”, 15–16.03.2014) szczegółowo przeanalizował kwestię zysków i strat zimowych igrzysk od 1980 r. Sytuacja nie wygląda różowo, bo w zasadzie w każdym przypadku ich skutkiem były mniejsze lub większe problemy miast-organizatorów.

Dziś na igrzyska stać państwa bogate lub chcące spektakularnego (mocarstwowego) pokazu. Natomiast te aspirujące do lepszego świata – Kazachstan, Ukraina i chyba niestety Polska – będą musiały liczyć się z „zastawieniem się” na ich realizację.

Wracając do kwestii referendum należy podkreślić, że niezwykle sprawnie działa krakowskie środowisko skupione wokół inicjatywy „Kraków Przeciw Igrzyskom”. To w dużej mierze dzięki jego aktywności sprawa referendum przebiła się na tyle efektywnie, że dojdzie ono do skutku.

Z naszej perspektywy szkoda trochę, że w debacie, która przetacza się przez media wokół idei Kraków 2022, zaledwie śladowo obecne są tematy związane z zagrożeniami dla przyrody, a te będą miały miejsce już w przypadku samego kandydowania (chodzi głównie o dobry klimat wokół rozwoju branży nartobiznesu). Nawet jeśli ten aspekt w publicznym dyskursie nie zaistniał tak mocno, jak byśmy sobie tego życzyli, ale pomysł Kraków 2022 przegra, nikt z nas nie będzie kruszył kopii o to, co o porażce zadecydowało. Cel bowiem zostanie osiągnięty.

Jeśli jesteś mieszkańcem Krakowa – weź udział w referendum i powiedz „Nie” olimpiadzie w Krakowie (i Tatrach zarazem). Twój głos ma znaczenie!

Grzegorz Bożek