DZIKIE ŻYCIE

Strach czy lęk

Ryszard Kulik

Okruchy ekozoficzne

Jest się czego bać. Nasze kruche życie nieustannie wystawione jest na próby. Jak niewiele trzeba, by zewnętrzne okoliczności pogrążyły nas w niebycie. Wystarczy, że coś ciężkiego na nas spadnie, ktoś lub coś mocniej uderzy, spadniemy z niewielkiej wysokości, porwą nas mocniejszy nurt rzeki lub większa fala. Albo z innej strony: jakieś agresywne zwierzę poturbuje lub zupełnie niewielkich rozmiarów organizm zaatakuje nas w dużej liczbie i już jest poważny kłopot. Nawet jeśli te wszystkie zdarzenia nie prowadzą do śmierci, to boleśnie nas doświadczają. Można z zazdrością spoglądać na bąka, czyli tak zwaną końską muchę, która klepnięta porządnie ogonem jest w stanie otrzepać się momentalnie i ponownie ruszyć do krwawego boju. My z pewnością po takim trzepnięciu w odpowiedniej skali bylibyśmy zdegenerowani wielonarządowo.

Przyroda, oprócz tego, że jest warunkiem naszego przeżycia, jest też sprawcą cierpienia i ostatecznie śmierci. Na szczęście ta sama przyroda wyposażyła nas w odpowiednie narzędzia radzenia sobie z niekorzystnymi sytuacjami. Służą temu przede wszystkim emocje, w tym głównie strach. Jest on reakcją na zagrożenie i powoduje mobilizację organizmu do działania w formie ucieczki lub walki.


Bez lęku. Zamierające świerczyny Beskid Śląski. Fot. Ryszard Kulik
Bez lęku. Zamierające świerczyny Beskid Śląski. Fot. Ryszard Kulik

Te proste strategie adaptacyjne dzielimy z wieloma zwierzęcymi krewnymi. Ale gdy przypatrzymy się bliżej funkcjonowaniu człowieka, to znajdziemy istotne różnice między nami a innymi zwierzętami. Nie lubimy się bać (nie licząc oglądania horrorów w komfortowych warunkach). Generalnie nie lubimy czuć tak zwanych negatywnych emocji, jak wstręt, złość, smutek, no i strach. Już samo to, że potocznie określamy je przymiotnikiem „negatywne”, pokazuje, że niespecjalnie lubimy je czuć. I jako ludzie znaleźliśmy na to sposób. Zamiast wystawiać się na zewnętrzne zagrożenia i radzić sobie w postaci sekwencji strach – walka lub ucieczka, można przecież tak zmienić rzeczywistość, aby tych niekorzystnych sytuacji było jak najmniej. W ten oto sposób zmieniliśmy oblicze tej ziemi. Nazywamy to ludzką cywilizacją. 

Co się stało ze strachem? Coraz rzadziej doświadczamy go jako organicznej reakcji całego organizmu na konkretną sytuację. Ale wcale nie przestaliśmy się bać. Ba, boimy się nawet bardziej. Tyle że zamieniliśmy strach na lęk. Nasza cywilizacyjna zapobiegliwość przed niekorzystnymi warunkami, spowodowała, że liczba realnych zagrożeń spadła, ale konieczność kontroli rzeczywistości sprawiła, iż teraz boimy się, że to, co stworzyliśmy, może nie być skuteczne. Jeszcze nic złego się nie dzieje, ale już trzeba uważać, żeby kaskada nieoczekiwanych zdarzeń nie doprowadziła do sytuacji, w której zagrożenie okaże się realne. Boimy się, że możemy się bać. Tym właśnie różni się strach od lęku. Strach jest zwierzęcy, jest zawsze tu i teraz, jest odpowiedzią na realne zagrożenie. Lęk jest bardziej uogólniony, niespecyficzny, mniej konkretny. Jest ludzki. Można powiedzieć, że bronimy się przed strachem za pomocą lęku. A równolegle idzie za tym ogromna ingerencja w świat naturalny, napędzana właśnie lękiem, że możemy skonfrontować się z realnym zagrożeniem. W ten sposób stopniowo nabudowują się kolejne piętra lękowej spirali. Już nie tylko lękamy się, że możemy się bać, ale lękamy się lęku przed lękiem. I tak w nieskończoność. Ta pędząca karuzela jest paliwem zasilającym cały rozwój cywilizacyjny. Można nawet powiedzieć, że cywilizacja jest sposobem na rozwiązywanie problemów stworzonych przez cywilizację. Im większy lęk przed strachem, tym bardziej się zabezpieczamy i w ten sposób generujemy jeszcze silniejszy lęk.

Lęk posiada jeszcze inną funkcję. Otóż oddziela nas od rzeczywistości. Jeśli zwierzę cierpi, to całe jest tym cierpieniem. Jeśli umiera, to jest tylko śmierć. Jeśli człowiek cierpi, to oprócz tego, że doświadcza bólu, konceptualizuje w swoim umyśle całą sytuację i pragnie ją zmienić. To sprawia, że nie jest w pełni w doświadczeniu cierpienia, ale wychodzi z niego antycypując inną sytuację. Jest niejako o krok do przodu, ponieważ wie, jakby to było, gdyby cierpienie nie występowało. To rozpięcie między tu i teraz a tym, co może być, sprawia, że oddzielamy się od rzeczywistości.

Najwyższy czas przerwać to błędne koło. Pozwolić sobie na zanurzenie się w życiu. Nawet jeśli trzeba by się porządnie przestraszyć i wtedy odpowiednio zareagować. Lepszy konkretny strach niż nieustanna lękowa trucizna, która zwodzi nas na manowce. Lepiej przestraszyć się teraz, niż pozwolić, by lęk nieustannie trawił nas od środka. Na tym polega pełne życie.

Ryszard Kulik