DZIKIE ŻYCIE

Jodła

Ryszard Kulik

Migawka 

Wykiełkowała na zboczu Lubania w Gorcach, gdy matka mojej pra-pra-pra-pra-prababci nosiła pod sercem swoje pierwsze dziecko. Jodełka długo czekała na swoją szansę. Niepozorna i maleńka, przez wiele lat przycupnięta pod okapem dostojnych buków i jodeł, nieopodal niewielkiego źródełka budowała solidny rdzeń gwarantujący odporność na wiatry i opady śniegu. Przez długi czas wyglądała karłowato, ale to tylko pozory, bo od wewnątrz kształtowała swoją prawdziwą moc. I gdy jej wiekowa matka, przewracając się, uczyniła lukę w koronach drzew, jodła ruszyła szybko w górę, wspinając się po promieniach światła. Swoim korzeniem wczepiła się mocno w grunt zasobny w wodę i składniki mineralne i tak usadowiona mogła oddać się świetlistej obfitości. 


Jodła, pasmo Lubania. Fot. Ryszard Kulik
Jodła, pasmo Lubania. Fot. Ryszard Kulik

Gdzieś tam toczyły się ludzkie sprawy, wojny, konflikty, zmiany cywilizacyjne. Ludzie przychodzili i odchodzili, a ona trwała niezmiennie w komunii z wodą, powietrzem, słońcem, glebą oraz niezliczonymi istotami. Ludzie docenili jej potencjał i przez wiele lat pozyskiwali nasiona z jej szyszek, by wysiewać młode jodełki silne mocą ich matki.

I tak mogłoby być jeszcze przez wiele lat, ale w lutym 2017 roku przyszedł drwal i wykonał wyrok zapisany w papierach Nadleśnictwa Krościenko. 

∗∗∗

Nie mogłem uwierzyć, że jodły już nie ma. Jak to, przecież rosła w obszarze źródliskowym, w dodatku w miejscu ważnym dla mnie, w którym biorę wodę. Poza tym znajdowała się w drzewostanie nasiennym, który – naiwnie sądząc – wydawał mi się nietykalny. Ze łzami w oczach usiadłem na ogromnym pniu i liczyłem słoje.

A potem udałem się do Nadleśnictwa na skargę. Wiedziałem, że zgodnie z zasadami gospodarki leśnej pozyskiwanie drewna w miejscach źródliskowych jest ograniczone. Inspektor nadzoru, do którego dotarłem pokiwał ze zrozumieniem głową, zadzwonił po leśniczego i wspólnie udaliśmy się na wizję lokalną. Tam, przy źródlisku, w otoczeniu którego wycięto znacznie więcej drzew, odbyliśmy bardzo pouczającą rozmowę.

Leśnicy przekonywali mnie, że nic niewłaściwego się nie stało. Wprawdzie otoczenie źródliska zostało zdewastowane, jednak miejsce, z którego wypływa woda, pozostało nienaruszone. Zaczęliśmy rozmawiać o tym, czym jest źródlisko i co oznacza zapis w dokumentach, że „ma pozostać w stanie naturalnym”. Czy jodła rosnąca 6 m od miejsca wypływu wody jest częścią źródliska? Czy wycięcie jej było ingerencją w źródlisko? Inspektor wzruszył ramionami i z rozbrajająca szczerością stwierdził, że w żadnych dokumentach nie jest określone to, jaki zakres obejmuje źródlisko, gdzie się zaczyna i gdzie kończy. A poza tym, gdyby zaniechać ingerencji w źródliska tak, jak ja bym tego chciał, to leśnicy mieliby zupełnie związane ręce. „Wie pan, ile takich miejsc jest wszędzie tutaj?” – rzekł z wyraźną bezradnością w głosie.

Zapytałem, dlaczego stara jodła została wycięta. Panowie odparli, że dlatego, bo była za stara. Jej czas się skończył zgodnie z tym, co zapisane jest w mądrych dokumentach. Materiał nasienny nie był już tak dobry i trzeba było zrobić miejsce dla kolejnego pokolenia drzew, które czekało na dostęp do światła.

Wszystko odbyło się więc zgodnie z zasadami. Na odchodnym panowie powiedzieli, że społeczeństwo zapomina, że las jest źródłem surowca i pieniędzy. Gdy przypomniałem im, że obecnie sami leśnicy uzgodnili, że funkcje produkcyjne lasu są na ostatnim miejscu za tymi pozaprodukcyjnymi, pokiwali ze zrozumieniem głowami, by ostatecznie stwierdzić, że nie stać nas na takie ekstrawagancje… Las ma zarabiać i dostarczać sporych pieniędzy do budżetu państwa. 

∗∗∗

Dawniej patrząc na jodłę, widziałem wodę, którą pozyskiwałem ze źródła. Pijąc wodę, widziałem jodłę, stojącą na straży źródełka. Widziałem cały las z jego różnorodnością biologiczną i powiązaniami wszystkiego z wszystkim. Woda była tam, gdzie była, bo jodła była tam, gdzie była. Rozliczne powiązania gwarantowały stabilność całego układu, którą mogłem podziwiać w wiekowych drzewach i wypływającej wodzie. Aż przyszedł człowiek i zaprowadził swój porządek, rozrywając przyrodnicze zależności. Dzisiaj pozostały tylko pniaki. Co stanie się z wodą? 

Ryszard Kulik