Danubiańskie guguły nad Dunajem
Burza burzowała w pokoju – powiedział mój trzyletni syn i trafił słowem w sedno. Tak właśnie przeżywa się doświadczenie błysków i grzmotów, obserwując burzę zza okna. Dzieci doświadczają świata w szczegółach, ale też zniekształceniach, wariacjach. Robią to intuicyjnie, od niechcenia. Bawią się obrazami i znaczeniami, testują. Potem opowiadają, malują, rzeźbią, nadając swoim ruchom poetyckie interpretacje. W ułamku sekundy potrafią przeistoczyć się w inną postać, za pstryknięciem palców stworzyć nowy świat. W każdym niemal działaniu zacierają granice między realnym i zmyślonym, prawdziwym i sztucznym, życiem i wyobraźnią.
W szale zabawy wytrącają dorosłych z przyzwyczajeń – optycznych, językowych, ruchowych. Pokazują świat od podszewki. Ta pograniczność wprawia czasem dorosłych w zakłopotanie, bo muszą się jej od nowa uczyć, czytać, poznawać, interpretować zgodnie z wizją krytyków sztuki, kuratorów, artystów. Dzieci naturalnie wchodzą w dialog z tym, co pobudza ich wyobraźnię i zmysły. Są twórcami i aktywnymi odbiorcami sztuki, zawsze na pograniczu – patrzenia i przedstawiania, słuchania i opowiadania, naśladowania i wymyślania. Zawsze w ruchu, w działaniu.
Pierwsze „gugu” mojego syna szybko przekształciło się w radosny okrzyk „gu-gu-ła!” – którym nazywał każdy rysunek, obraz, obiekt w galerii. Nie dlatego, że dodał „gugu” do „ła” i coś z niczego wymyślił. Była to próba powtórzenia usłyszanego w bajce słowa „kuguar”. I tak utrwalone samozachwytem dziecka stało się nowym terminem w naszym słowniczku przyrody i sztuki.
On odkrywa, ja poszukuję przestrzeni pograniczności – miejsc, w których krajobraz przenika w przestrzeń architektury, obrazu. W takich „prześwitach”, „szczelinach” znajdujemy swój język, znaczenia sztuki współczesnej dla dużych i małych. Odwiedzając galerie, mimowolnie sprawdzam ich dostępność dla dzieci, i świadomie wybieram miejsca, w których znajduję punkt styku między krajobrazem i dziełem, widokiem i powidokiem.
Jednym z odwiedzonych ostatnio miejsc była słowacka galeria sztuki współczesnej Danubiana. Położona na krawędzi półwyspu galeria otoczona jest wodami Dunaju. Nowoczesna architektura budynku umożliwia aranżację, w której usytuowanie rzeźb sprawia wrażenie przestrzennego dialogu. Te wewnątrz budynku ustawione są przy oknach, komponując się z pejzażem Dunaju, na zewnątrz – łączą nabrzeże z parkiem, park z dachem budynku, przypominając wielkie obserwatorium. Ekspozycja na wolnym powietrzu pozwala przyglądać się rzeźbie z nieskończenie wielu perspektyw. Wraz z pogodą zmieniają się tła, barwy, szczegóły. Dynamika krajobrazu narzuca nowe narracje. Słońce, chmury, kierunek wiatru, wysokość fal, linia horyzontu z łagodnym cieniem gór, perspektywa. Tego dnia przewodnikiem była motorówka, która przemieszczała się po wodach Dunaju jak kursor. Zawsze w tle rzeźb.
W takich miejscach krajobraz jest przesycony człowiekiem, ale brak murów, tłumów, pośpiechu pozwala rozsmakować się w doświadczaniu kształtu, linii, zapachów i faktur. Tak jak potrafią to robić dzieci, które nie czytają tabliczek z nazwiskami artystów po to, żeby wartość dzieła bardziej uzasadnić.
Może dlatego sztuka wkomponowana w krajobraz pozwala dzieciom brać dorosłych na wychowanie – uczyć obserwacji, uważności, ekspresji, dopiero potem interpretacji opartej na wiedzy. Z tą świadomością, lekcją, inaczej się podchodzi do rozpoznanych z oddali abakanów1.
Dagmara Stanosz
1. W parku rzeźb Danubiany znajduje się między innymi obiekt Magdaleny Abakanowicz, Bracia, 2005.