Technokraci versus humaniści
Okruchy ekozoficzne
Jeśli jest problem zawsze znajdzie się rozwiązanie. Praktycznych sposobów radzenia sobie z różnymi bolączkami mamy dzisiaj co nie miara. Na rozedrganie – tabletka uspokajająca, na brak energii – napój energetyzujący, na brak apetytu – syrop, na otyłość – koktajl odchudzający. Podobnie działamy w świecie zewnętrznym. Posiadamy szeroki arsenał technologii, który odpowiada na największe wyzwania współczesności. Potrafimy wycinać drzewa jak chwasty w ogródku, niwelować góry, tamować wielkie rzeki czy manipulować genami, by otrzymać pożądane cechy organizmów. Nasza władza jest ogromna i nie wahamy się jej używać. Jeśli coś jest możliwe, trzeba to zrobić.
Ci, którzy mają wiedzę są prawdziwymi technokratami. Piętno, jakie odciskają swoją działalnością na planecie i na naszym życiu zwykle budzi podziw i uznanie. To dzięki nim szybko się przemieszczamy, wirtualnie się kontaktujemy i mamy tabletkę na każdą niemal przypadłość.
Ale, ale… Technokrata najczęściej nie ma wątpliwości. Przykłada rzeczywistość do odpowiedniego modelu, który stworzył jego umysł i proponuje konkretne rozwiązanie na konkretny problem. A jako że modele upraszczają rzeczywistość, to i rozwiązania cechują się skrótowością, by nie powiedzieć prostotą. Jeśli kornik atakuje świerki, to trzeba wyciąć świerki i zniszczyć gniazda owadów. Jeśli łosi jest za dużo, to trzeba do nich strzelać i w ten sposób zredukować ich liczebność. Proste?
Otóż nie. Raczej prostackie! Brakuje bowiem tym wszystkim technokratom, inżynierom, technikom, technologom i innym uczniom czarnoksiężnika głębszego wglądu w rzeczywistość. Zapominają oni przede wszystkim, że mapa nie jest tym samym co terytorium. Modele, teorie i koncepcje zawsze upraszczają rzeczywistość i stanowią jedynie przybliżenia prawdy. Póki co nie mamy jeszcze teorii wszystkiego, która integrowałaby odkrycia poszczególnych dyscyplin naukowych. Wiemy z całą pewnością jedynie to, że wszystko wiąże się ze wszystkim. Ale to tak samo jak powiedzieć, że nie wiemy nic, albo bardzo niewiele. Wycinamy jedynie z rzeczywistości jakiś drobny fragment i próbujemy z pewnym przybliżeniem opisać występujące w nim zależności. Na tej podstawie następnie konstruujemy narzędzia, których użycie w wąskim obszarze powoduje wpływ na wszystko inne. No i ostatecznie budzimy się z ręką w nocniku porażeni przez „skutki uboczne”.
Nasze wyrafinowane technologie są równie prostackie jak lufa pistoletu wymuszająca posłuszeństwo. Załatwienie sprawy nie załatwia sprawy. Raczej generuje rozliczne konsekwencje, które dają się we znaki w innych, zewnętrznych częściach układu. To dlatego patrząc na depresję, samobójstwa, biedę, wymierające gatunki czy zmieniający się klimat widzimy nasz dostatni, wygodny i rozwinięty technologicznie świat.
Ale żeby jedno powiązać z drugim i zobaczyć w całości potrzebujemy głębokiego wglądu w rzeczywistość. Potrzebujemy humanistycznego wyrafinowania, powściągliwości, spowolnienia i większej zgody na to, co jest niż parcia za wszelką cenę do tego, co ma być. Szczególnie potrzebują tego technokraci, którzy ćwiczą się w używaniu magicznej różdżki. Nie chodzi przy tym o to, by zupełnie ją odrzucić. Mając potężne narzędzia cywilizacyjne powinniśmy raczej ćwiczyć się w umiejętności ich odstawiania i sięgania po nie jedynie w ostateczności.
I nie chodzi tylko o wielkie przedsięwzięcia takie jak ujarzmianie rzek czy walka z tak zwanymi szkodnikami. Chodzi o codzienne decyzje każdego z nas, które zakorzenione są w prostackich intencjach. Jeśli mamy obniżony nastrój albo brak energii do działania, to może warto wnikliwie przyjrzeć się swojemu życiu: relacjom w pracy, w domu, swoim niewyrażonym emocjom. W pełnym doświadczeniu własnej sytuacji zwykle kryje się spontaniczne rozwiązanie problemu. Gdy łykamy tabletkę, to tylko zagłuszamy i odraczamy problem.
Zdecydowanie bardziej potrzebujemy wsłuchiwania się w rzeczywistość niż manipulowania nią. Manipulowanie zawsze jest prostackie. Wsłuchiwanie się jest trudniejsze, wymaga zatrzymania się, zabiera więcej czasu oraz wiąże się z dyskomfortem, gdy to, co słyszymy nie jest po naszej myśli.
Ostatecznie potrzebujemy więcej serca w tym, co robimy z naszą piękną planetą. Edgar Mitchell – amerykański astronauta po powrocie na ziemię miał powiedzieć „wylecieliśmy jako technicy, a wróciliśmy jako humaniści”. Już czas najwyższy spojrzeć na nas samych i na świat dookoła prawdziwie po ludzku.
Ryszard Kulik