DZIKIE ŻYCIE

COP24 w Katowicach i co dalej?

Piotr Skubała

W 1992 r. w Rio de Janeiro odbyła się Konferencja Narodów Zjednoczonych na temat Środowiska i Rozwoju, zwana popularnie Szczytem Ziemi. Miała ona miejsce 20 lat po I Konferencji OZN w Sztokholmie, kiedy to ochrona środowiska podniesiona została do rangi podstawowej funkcji państwa.

Do Rio de Janeiro przyjechały delegacje 172 państw, około 2400 osób z organizacji pozarządowych, a do tego około 17000 osób obecnych było na równolegle organizowanym Forum przez NGO. Przyjęto dokumenty określające fundamentalne zasady w polityce społeczno-gospodarczej nakazujące uwzględniać ochronę środowiska. Uchwalono m.in. Ramową konwencję Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu. W celu realizacji postanowień konwencji od 1995 r. zaczęto organizować konferencje stron klimatu, zwane popularnie COP (Conference of the Parties). „Walka o dobry klimat” rozpoczęła się na dobre i trwa nieustannie do teraz. W bieżącym roku odbędzie się już 24 szczyt klimatyczny, tym razem na jego miejsce wybrano stolicę Górnego Śląska – Katowice, region słynący z górnictwa węgla kamiennego.


Katowice w trakcie szczytu klimatycznego przyjmą nawet do 40 tysięcy osób z całego świata zabiegających o skuteczne działania przeciwdziałające zmianom klimatu. Fot. Piotr Skubała
Katowice w trakcie szczytu klimatycznego przyjmą nawet do 40 tysięcy osób z całego świata zabiegających o skuteczne działania przeciwdziałające zmianom klimatu. Fot. Piotr Skubała

Czy po szczycie klimatycznym w Katowicach znajdziemy się w nowej, dającej wiarę, rzeczywistości? Możemy być pełni wątpliwości, kiedy przyjrzymy się efektom dotychczasowych szczytów. W zasadzie najczęściej kończyły się porażką. Zanotować można dwa sukcesy, ale trudno je uznać za znaczące. Pierwszy sukces tego procesu to przyjęcie Protokołu z Kioto w 1997 r., który może być uważany za ważny krok międzynarodowej społeczności do wspólnego sformalizowanego działania na rzecz ochrony środowiska. Na mocy postanowień Protokołu z Kioto kraje, które zdecydowały się na jego ratyfikację, zobowiązały się do redukcji do 2012 r. własnych emisji o co najmniej 5% w stosunku do poziomu emisji z 1990. Potem przyjęto jeszcze drugi okres rozliczeniowy (2013-2020), w którym udział bierze tylko 38 krajów rozwiniętych, w tym UE i jej 28 państw członkowskich. Kraje w nim uczestniczące muszą zmniejszyć emisje do poziomu co najmniej 18% niższego niż poziom z roku 1990. Stany Zjednoczone nie podpisały Protokołu z Kioto, Kanada wycofała się przed końcem pierwszego okresu rozliczeniowego, a Rosja, Japonia i Nowa Zelandia nie uczestniczą w drugim okresie. Protokół dotyczy obecnie jedynie ok. 14% światowych emisji. Jeżeli zostanie on w pełni wprowadzony w życie, to przewiduje się redukcję średniej temperatury globalnej pomiędzy 0,02°C a 0,28°C do roku 2050.

Musiało minąć 18 lat, by przyszło opamiętanie i ruszyliśmy do przodu w kwestii uzgodnień szczytów klimatycznych. W Paryżu w 2015 r. podpisano porozumienie, które zakłada globalny plan działania, a którego ambicją jest umożliwienie światu uniknięcia niebezpiecznej zmiany klimatu poprzez ograniczenie globalnego ocieplenia do poziomu poniżej 2°C oraz pobudzanie wysiłków na rzecz dalszego ograniczenia wzrostu temperatur do 1,5°C  w stosunku do ery przedindustrialnej. Czy postanowienia Protokołu Paryskiego są wystarczające w stosunku do skali zmian klimatu i wynikających z tego zagrożeń dla naszej cywilizacji? Przed konferencją 187 krajów złożyło dobrowolne zobowiązania do redukcji emisji, określane jako INDC (Intended Nationally Determined Contributions – Planowane Wkłady Zamierzone przez Kraje). Obejmują one cele do realizacji w okresie 2020-2030. Ich realizacja pozwoliłaby na ograniczenie ocieplenia do 2,7 – 3,5°C do końca stulecia i znacznie więcej później. Przypominając, że w ostatnim raporcie Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu, naukowcy oceniają, że punktem krytycznym wydaje się wzrost temperatury o 1,5°C, widzimy, jak mało robimy w stosunku do skali zagrożenia.


Warsztaty pt. „W trosce o dobry klimat” dla młodzieży katowickich szkół. Fot. Piotr Skubała
Warsztaty pt. „W trosce o dobry klimat” dla młodzieży katowickich szkół. Fot. Piotr Skubała

Polska po raz kolejny objęła rolę Prezydencji COP: COP14 w 2008 r. (Poznań) i COP19 w 2013 r. (Warszawa) i teraz COP24 w Katowicach. COP w Katowicach jest oceniany jako jeden z najważniejszych od wielu lat. Od szczytu COP24 w Katowicach zależy, czy Porozumienie Paryskie faktycznie zacznie działać, zgodnie z przyjętym planem, od 2020 r. Drugie główne zadanie to podsumowanie skuteczności dotychczas podejmowanych działań na rzecz ochrony klimatu w ramach tzw. Dialogu Talanoa (inicjatywa obecnej Prezydencji Fidżi). Przed Polską i uczestnikami szczytu stoi niełatwe zadanie, ponieważ państwa dotychczas mało aktywne w tym procesie niechętnie przyjmują na siebie konkretne zobowiązania na poziomie międzynarodowym. Zadaniem Polski, jako Prezydencji szczytu COP24, będzie przede wszystkim moderowanie procesu negocjacyjnego i wspieranie jego postępu. Jest to okazja do pokazania Polski jako kraju nowoczesnego, skutecznie moderującego globalne negocjacje i dbającego o interesy globalnej społeczności. Czy wykorzystamy tę  okazję? Według najnowszego raportu CAN Europe pokazującego postępy krajów UE w walce ze zmianą klimat, Polska zajęła ostatnie miejsce. Autorzy raportu wskazują na konieczność zwiększenia ambitnych działań proklimatycznych w całej Unii Europejskiej. Biorąc pod uwagę powyższe i obawiając się dalszego promowania przez stronę polską węgla lub działań niekoniecznie sprzyjających szybkim redukcjom emisji gazów cieplarnianych, można się obawiać czy Polska nie poniesienie strat wizerunkowych w trakcie doniosłego spotkania w Katowicach.

Czy Polska spełniając rolę Prezydencji szczytu klimatycznego, odegra znaczącą rolę w procesie negocjacyjnym i 14 grudnia 2018 r. wstąpi w nas nowa wiara? Czy mamy szansę na sukces w Katowicach? Jestem pełen obaw, patrząc na to co dzieje się w świecie i obserwując politykę klimatyczną w naszym kraju. Nie jestem entuzjastą polskiej polityki informacyjnej przed szczytem klimatycznym. W wypowiedziach polityków pojawiają się wypowiedzi upatrujące w konferencji świetnej okazji do rozwija interesów biznesowym przy okazji szczytu. A nie słyszymy tez, których celem jest szczyt klimatyczny, czyli wyznaczenie szybkiej drogi odejścia od spalania paliw kopalnych. W zdumienie wprawił mnie film sygnowany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych pt. „Changing Together – COP24 w Katowicach”. Ten spot mający promować Polskę przed COP-em w Katowicach anonsowany jest słowami: „Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za przyszłość naszej planety. Zobacz, jak Polska rozumie swoją rolę gospodarza COP24 i co robi, aby sprostać globalnym wyzwaniom klimatycznym”.


Scenka rodzajowa, pamiątka rodzinna. Węgiel odegrał ważną rolę w rozwoju ochrony cywilizacyjnym, teraz jednak czas na zmianę. Fot. Grzegorz Bożek
Scenka rodzajowa, pamiątka rodzinna. Węgiel odegrał ważną rolę w rozwoju ochrony cywilizacyjnym, teraz jednak czas na zmianę. Fot. Grzegorz Bożek

Widzimy w filmie nasze działania dotyczące redukcji emisji gazów cieplarnianych, wdrażania technologii energii odnawialnej (Polska wygląda tutaj jak kraj wiatraków), skutecznej zrównoważonej gospodarki leśnej, obserwujemy kraj, w którym dba się o zasoby przyrodnicze. Niestety film nie przedstawia rzeczywistych działań służących przeciwdziałaniu zmianom klimatu, a jedynie wyimaginowane idee. Polska to kraj, w którym dba się o energetykę opartą na węglu kamiennym i brunatnym, w którym ostatnio spadła produkcja energii ze źródeł odnawialnych, gdzie silnie eksploatuje się lasy i wszelkie inne bogactwa. W takiej formie reklama naszego kraju może być tylko przeciw-skuteczna. Polska zobrazowana w tym filmie jako kraj intensywnie się rozwijający, w którym autostrady ciągną się po horyzont, obrazuje sytuację, w której kryzys klimatyczny może się tylko pogłębić.

Nieporozumieniem jest dla mnie hasło na plakatach rozwieszonych w Katowicach pod tytułem: „Katowice zmieniają klimat”. Rozumiem intencje autorów, ale efekt jest zasmucający. Obawiam się reakcji gości z zagranicy, gdy usłyszą tłumaczenie tego hasła. Problemem, z jakim się ciągle spotykamy w naszym kraju, jest nieustanne kwestionowanie zmian klimatu i jego antropogenicznego charakteru. I zdarza się to niestety także w środowisku naukowym. Jak wiele pozostało do zrobienia w kwestii zmiany świadomości i podejścia do kryzysu klimatycznego w naszym społeczeństwie obrazują wyniki badania Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI) sondujące nastroje i oczekiwania obywateli w zakresie działań dotyczących klimatu. Wynika z nich, że 40% Polaków uważa, że zmiana klimatu już teraz jest zagrożeniem dla ludzkości. Tymczasem średnia w Unii Europejskiej to 59%. W Unii młodsze pokolenie (osoby w wieku 18-34 lata) jest bardziej świadome zmian klimatu, a w Polsce zaledwie 34% przedstawicieli młodszego pokolenia uważa, że zmiana klimatu jest zagrożeniem dla ludzkości (w grupie w wieku 35-54 ten odsetek wynosi 48%).

Trudno mi zachować optymizm, że wszystko będzie dobrze po szczycie klimatycznym i że to właśnie mój kraj będzie miał udział w sukcesie społeczności światowej w walce ze zmianami klimatu. Jednak, powtarzając za Luc Bessonem i Yann Arthus-Bertrandem, twórcami filmu „Home. S.O.S. Ziemia”, podkreślam, że za późno na pesymizm.

Prof. Piotr Skubała

Uniwersytet Śląski, Wydział Biologii i Ochrony Środowiska