Nie tylko Puszcza Białowieska. Ani kroku dalej!
„Jeśli trudno dziś wymagać by te 27,8% powierzchni kraju porośnięte drzewami stanowiły lasy, a nie tylko uprawy drzew, to można i trzeba domagać się, żeby powierzchnia lasów chronionych była znacznie większa niż obecne niecałe 0,6%! Przede wszystkim jednak musimy nie dopuścić do niszczenia ostatnich skrawków przyrody zbliżonej do naturalnej. Dlatego rozpoczynamy kampanię w obronie Puszczy Białowieskiej”.
Brzmi znajomo, ale nie jest to tekst pisany na potrzeby obrony Puszczy przed masową, nielegalną wycinką zarządzoną przez Jana Szyszkę w 2016 r. Tak w 1994 r. rozpoczyna się pierwszy numer „Dzikiego Życia”, gazety która powstała by relacjonować dewastację Puszczy Białowieskiej i społeczne wysiłki na rzecz jej ochrony. Niestety także ćwierć wieku temu było o czym pisać.
Kiedy w 1992 i 1993 r. nasi wschodni sąsiedzi utworzyli na terenie całej białoruskiej części Puszczy Białowieskiej park narodowy, a obszar ten objęto dodatkowo wpisem na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO i rezerwatem Biosfery, polscy leśnicy torpedowali plan powiększenia maciupeńkiego Białowieskiego Parku Narodowego (zaledwie 7% Puszczy) przez wycinkę najcenniejszych drzewostanów w gospodarczej części Puszczy. Pod topór poszły m.in. 300-letnie dęby, pamiętające czasy carów i królów. Szkodnicze działania leśników wywołały fale protestów. W 1994 r. w Warszawie przed Sejmem odbyła się międzynarodowa manifestacja, na którą Pracownia na rzecz Wszystkich Istot przywiozła pień 300-letniego dębu wyciętego w Puszczy. Prezydent, premier i minister ochrony środowiska otrzymali około 500 tys. listów od obywateli domagających się objęcia ochroną całej Puszczy. Na wspólnym posiedzeniu w Białowieży Państwowa Rada Ochrony Przyrody, Komitet Ochrony Przyrody PAN i Rada Naukowa BPN podejmują uchwałę i wystosowują apel do władz RP o rozszerzenie Białowieskiego Parku Narodowego na obszar całej polskiej części Puszczy Białowieskiej. Rozszerzenia parku domaga się także Rada Ekologiczna przy Prezydencie RP. Naukowcy mówili jednym głosem – Białowieski Park Narodowy jest za mały, żeby zapewnić ciągłość procesów przyrodniczych i niezagrożoną trwałość puszczańskich gatunków. Już w 1968 r. prof. Janusz Faliński pisał: „Rozpowszechniony pogląd, że utworzenie Białowieskiego Parku Narodowego zwalnia nas z troski o dalsze połacie Puszczy, jest nie do przyjęcia. Nawet gdyby park narodowy był chroniony przez najlepszych strażników i zabezpieczony najdoskonalszymi ustawami, ten obiekt przyrodniczy nie jest w stanie przetrwać dłużej niż otaczająca go Puszcza”. A Puszcza była konsekwentnie niszczona, pod coraz to różniejszymi pretekstami. Pomimo, że pod rosnącym naciskiem opinii publicznej w 1995 r. ogłoszono moratorium na cięcie stuletnich drzewostanów w całej Puszczy, a w 1996 r. powiększono obszar Białowieskiego Parku Narodowego z 7 do 16% powierzchni Puszczy, w latach 1990-2002 w polskiej części Puszczy wycięto aż 1,5 mln m3 drzew. Tylko za sprawą jednej politycznej decyzji Jana Szyszki, leśnicy w 2017 r. wycięli nielegalnie 200 tys. m3 drzew, w tym wiele puszczańskich olbrzymów: dębów, grabów, świerków, które wyjechały do tartaków w całej Polsce. Dewastację Puszczy i łamanie prawa powstrzymał dopiero Trybunał Sprawiedliwości UE i widmo wielomilionowych kar dla Polski. Niestety, nad Puszczę znów nadciągają czarne chmury.
Resortowy minister czy rzecznik korporacji drzewnej?
W kwietniu br. minister środowiska Henryk Kowalczyk przedstawił plany kolejnej dewastacji Puszczy. W przygotowanych przez leśników aneksach do Planów Urządzania Lasu dla puszczańskich nadleśnictw Białowieża, Browsk i Hajnówka przewidziano kolejne 150 000 drzew do wyrębu, w tym 100 tys. w najcenniejszych fragmentach Puszczy m.in. w III strefie UNESCO i drzewostanach ponadstuletnich, całkowicie wyłączonych z komercyjnych wycinek. Co kuriozalne, leśnicy wystąpili o aneksy ponieważ byli tak pochłonięci nielegalną wycinką w 2017 r. w imię rzekomej walki z kornikiem, że wyczerpali limit cięć nie realizując zaplanowanych do 2021 r. w Planach Urządzania Lasu zabiegów hodowlanych. Skandaliczne jest także to, że aneksy – jako „dobre rozwiązania dla Puszczy” przedstawił sam minister środowiska, choć zgodnie z prawem miał je ocenić i rozważyć ich przyjęcie jako bezstronny urzędnik dopiero po procesie konsultacji społecznych (te zakończyły się dopiero w maju) i uzgodnieniu Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (na razie uzgodnienia brak). Złamanie wszelkich standardów ma swój wymiar praktyczny – stało się jasne, że minister środowiska nie będzie stać na straży Puszczy, zadba za to o interes (także ekonomiczny) korporacji drzewnej jaką są Lasy Państwowe. Koalicja Kocham Puszczę, do której należy Pracownia, złożyła w ramach wspomnianych konsultacji prawie 40 stron uwag, wskazujących na rażące braki i błędy, wykluczające przyjęcie aneksów. W materiałach leśników poświadczono nieprawdę np. drastycznie zaniżono zasięgi występowania chronionych gatunków zwierząt tj. żubrów czy wilków. Oficjalny pretekst do kolejnej wycinki Puszczy to zagrożenie pożarowe. Tymczasem zgodnie z Ustawą o lasach, zwiększenie rozmiaru pozyskania drewna w nadleśnictwie ponad wielkość określoną w PUL może nastąpić tylko i wyłącznie w związku ze szkodą lub klęską żywiołową. Już więc u samych podstaw prawnych, przygotowane aneksy są bezprawne i nie powinny zostać przyjęte.
Nie mamy jednak złudzeń, że wycinka puszczy nie będzie przedmiotem prawnej i merytorycznej analizy ministra, ale wynikiem politycznej koniunktury, a sama decyzja zapadnie dopiero po wybadaniu gruntu w europejskich instytucjach. Najbliższa taka okazja trafi się już w lipcu w Baku, podczas dorocznego szczytu Komitetu Światowego Dziedzictwa UNESCO, na którym państwa – strony konwencji dokonają oceny stanu zachowania obiektu Puszczy Białowieskiej. Plany nowych masowych wycinek raczej nie spodobają się Komitetowi UNESCO, tym bardziej że leśnicy planują dokonać korekt stref ochronnych UNESCO. Dzięki działaniom Lasów Państwowych tylko krok dzieli Polskę od wpisania Puszczy na niechlubną listę światowego dziedzictwa w zagrożeniu, co będzie ogromną stratą wizerunkową i przełoży się na wymierne straty finansowe w branży turystycznej w regionie. W samej tylko Białowieży turyści zostawiają rocznie 70 mln zł.
Ratowanie drewna, niszczenie lasu
Wycinka Puszczy pod pretekstem walki z kornikiem, pożarów czy bezpieczeństwa publicznego jest jak nieśmieszny dowcip, że „operacja się udała, tylko pacjent zmarł”. Eliminacja ryzyka pożarów nie może oznaczać wycinki lasu, tak jak ryzyko utopień nie może powodować decyzji o osuszaniu zbiorników wodnych. Już wcześniej naukowcy, także ci reprezentujący „szkołę leśną”, rozprawili się z mitem o katastrofie ekologicznej w Puszczy Białowieskiej spowodowanej gradacją kornika. Nikt też nie zabrania leśnikom wycinania drzew zagrażających bezpieczeństwu. Muszą one jednak pozostać w lesie (nie da się ich spieniężyć), a wcześniej o losie konkretnego drzewa w terenie (a nie setkach tysięcy na papierze) ma zadecydować kompetentna komisja. Co więcej, pomimo alarmistycznych komunikatów leśników w Puszczy nikt nie ucierpiał od upadającego, martwego świerka. Nadleśnictwa Puszczy Białowieskiej są od lat deficytowe, ponieważ surowcowa eksploatacja Puszczy jest zwyczajnie nieopłacalna. Od 2005 r. dofinansowanie na utrzymanie etatów w tych nadleśnictwach wyniosło 134,5 mln zł. To więcej niż kiedykolwiek przeznaczono na rozwój regionu. Leśników stać jednak na dokładanie do nieopłacalnych nadleśnictw za sprawą Funduszu Leśnego, zasilanego z wycinki innych lasów. Szkodnicze działania leśników w Puszczy Białowieskiej, stanowiącej promil powierzchni lasów w Polsce, odbywają się więc kosztem i na koszt polskiej przyrody.
Przyjrzyjmy się kolejnym liczbom. Tylko w 2017 r. przychody Lasów Państwowych ze sprzedaży drewna wyniosły 8 mld zł. Środki przeznaczane przez PGL LP na podstawowy cel funkcjonowania tej instytucji – czyli ochronę i hodowlę lasu – stanowiły zaledwie 13% kosztów. Reszta wypracowanych z wycinek przychodów została wydana na wysokie pensje urzędnicze. Nadleśniczy zarabia średnio 18 tys. zł brutto, czyli więcej niż sam minister środowiska, któremu podlegają PGL LP i porównywalnie z premierem naszego kraju. Pieniądze idą także na prowadzone z rozmachem i bez żadnej analizy ekonomicznej inwestycje – nowe leśniczówki, gęstą sieć często asfaltowych dróg leśnych (np. Droga Narewkowska w Puszczy za 12 mln zł), ośrodki wypoczynkowe, kwatery myśliwskie, a nawet kilkanaście elektrycznych BMW za 2,5 mln zł. W 2015 r. NIK zwrócił się do Ministra Środowiska o objęcie szczególnym nadzorem działalności podejmowanej przez Lasy Państwowe, w tym zwiększenie nadzoru nad gospodarką finansową PGL LP. Przykład nielegalnej wycinki w 2017 r. i dalszych planów wyrębów Puszczy Białowieskiej pokazuje, że jest to wołanie na puszczy.
Resortem środowiska kierował najpierw Jan Szyszko, który oficjalnie dążył do dewastacji Puszczy i nie miał zamiaru kontrolować Lasów Państwowych. Po wyroku TSUE i po dymisji Szyszki, kierownictwo resortu objęły osoby wiernie kontynuujące jego linią. Minister Kowalczyk okazał się całkowitym przyrodniczym dyletantem, stwierdzając że kornik drukarz to motyl. Trudno oczekiwać, żeby matematyk z wykształcenia znał i docenił rolę martwego drewna, czy konieczność zachowania różnorodności biologicznej. Merytorycznej dyskusji oczekiwaliśmy od wiceminister Małgorzaty Golińskiej, z wykształcenia leśnika, ale i ona w odpowiedzi na apel naukowców o objęcie całej Puszczy należytą ochroną w ramach upamiętnienia stulecia Niepodległości Polski, stwierdza jedynie, że jest to nieuzasadnione, bo nie chcą tego lokalne samorządy. Tyle w temacie kontroli i merytorycznej dyskusji.
Lasy bez kontroli
Puszcza Białowieska jest emblematycznym, ale niestety nie jedynym przykładem dewastacji przyrody przez gospodarkę leśną. Media obiegają kolejne dowody na niszczenie przyrody w lasach: zniszczenie siedliska jelonka rogacza w Nadleśnictwie Oława, rezerwatu Jałówka w Puszczy Knyszyńskiej, zniszczenie ciepłolubnych buczyn storczykowych w Bystrzycy Kłodzkiej, kolejne wycinki w Puszczy Bukowej. Przesłanie leśników z terenu jest jasne: w plantacyjnej gospodarce leśnej nastawionej na zysk nie ma miejsca na drzewa martwe i zamierające, wiekowe, cenne przyrodniczo, a także na martwe drewno, które zwiększa różnorodność biologiczną lasu, będąc siedliskiem niezliczonej ilości gatunków zwierząt. A przecież to, co leśnicy traktują jak uprawy leśne generujące zysk, to lasy publiczne, majątek wspólny obywateli, pełniące także pozaprodukcyjne funkcje. Niestety, prawo dające leśnikom władzę nad 1/3 powierzchni Polski, skutecznie wyłącza nadzór i kontrolę instytucjonalną nad działalnością leśników. Potwierdza to kontrola Najwyższej Izby Kontroli: „Nadzór nad Lasami Państwowymi (nadzór podmiotowy) i nad gospodarką leśną w lasach stanowiących własność Skarbu Państwa (nadzór przedmiotowy) sprawuje Minister Środowiska. Przepisy prawne nie wskazują jednak środków kontroli, czy też środków korygujących nadzorowaną działalność Lasów Państwowych”. Kontroli nad sytuacją w lasach nie ma także społeczeństwo. Decyzje zatwierdzające Plany Urządzania Lasu (czyli np. plan cięć) nie są decyzjami administracyjnymi, a jedynie wewnętrznymi aktami o charakterze służbowym. W konsekwencji nie da się ich zaskarżyć do sądu. Zgłaszane w toku społecznych konsultacji uwagi i wnioski to fikcja społecznej partycypacji. Leśnicy nie muszą i nie uwzględniają ich w przygotowywanych dokumentach. Najdobitniej świadczy o tym przykład Nadleśnictwa Bircza. Leśnicy nie uwzględnili żadnych z prawie tysiąca uwag zgłoszonych przez społeczeństwo i Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska dotyczących ochrony cennego starodrzewia na terenie projektowanego Turnickiego Parku Narodowego i proponowanego rezerwatu „Reliktowa Puszcza Karpacka”. Najcenniejsze tereny Pogórza Przemyskiego wciąż będą eksploatowane i przerabiane na deski. Dodajmy do tego jeszcze jeden ważny fakt. Podczas ostatniej nowelizacji Ustawy o lasach na wyraźną prośbę Dyrektora Lasów Państwowych zwolniono gospodarkę leśną z zakazów obowiązujących w stosunku do chronionych gatunków zwierząt. Ustawę przyjęto w atmosferze skandalu, nie tylko z powodu niesławnego głosowania na sali kolumnowej, ale także z uwagi na wyraźne wskazanie Biura Analiz Sejmowych, że przyjmowana ustawa jest niezgodna ze środowiskowym prawem europejskim. Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych to jednak nie poruszyło.
Pora na happy end
Przez 25 lat kampanii dla objęcia całej Puszczy Białowieskiej parkiem narodowym widzimy jak leśnicy konsekwentnie niszczą przyrodę tego miejsca. W tym szaleństwie (bo przecież to nasze unikatowe dziedzictwo przyrodnicze, porównywalne do Wawelu!) jest metoda. Skoro Lasy Państwowe nie chcą powołania parku, robią wszystko (łącznie ze złamaniem prawa jak przy nielegalnej dewastacji w 2017 r.) by nie było co w Puszczy chronić. Masowa wycinka i sztuczne nasadzenia mają na celu upodobnić jedyną taką Puszczę do tysięcy innych w naszym kraju lasów gospodarczych. Nie ma przecież potrzeby chronić lasu, którego trwaniem żądzą ludzkie ręce, a nie naturalne procesy.
Z perspektywy naszych 25 lat działań dla Puszczy jednoznacznie widać, że jedynym zagrożeniem dla unikatowej przyrody tego miejsca jest eksploatacyjna gospodarka leśna, a jedyną szansą na przetrwanie Puszczy dla przyszłych pokoleń powiększenie parku narodowego na obszar całej Puszczy. Wciąż mamy o co walczyć. Puszcza jest potężnie poraniona, nosi ślady działalności człowieka od wieków. Nadal jest jednak jednolitym organizmem i zachowuje ogromną zdolność regeneracyjną, a dzięki obszarom nienaruszonym lub odbudowującym się w sposób niezakłócony przez człowieka wciąż zachowuje swój unikatowy charakter. To ogromny kapitał, którego nie możemy zaprzepaścić poprzez kontynuację gospodarki leśnej.
Objęcie ochroną najcenniejszej puszczy Europy, stanowiącej zaledwie 0,7% powierzchni lasów w Polsce, powinno być bezdyskusyjne. Pora na pilne rozszerzenie na obszar całej Puszczy Białowieskiej parku narodowego, zgodnie z oczekiwaniami 84% Polek i Polaków. Ale walczymy nie tylko o Puszczę. Ochrona lasów cennych przyrodniczo wymaga systemowych działań mających na celu zmianę prawa. Po naszej skardze do Komisji Europejskiej w związku z niedostosowaniem ustawy o lasach do prawa europejskiego, w lipcu 2018 r. Komisja wszczęła procedurę naruszeniową i nakazała Polsce zmianę prawa. Skargę na pozbawienie obywateli prawa do sądowej kontroli planów urządzania lasów złożyliśmy także do Komitetu Konwencji z Aarhus. Skarga została przyjęta jako dopuszczalna i będzie dalej procedowana. Sukces tych działań będzie historyczną zmianą w systemie ochrony przyrody, umożliwiającą bronienie interesu przyrody w sądach. Jesteśmy już na kursie potrzebnych zmian i nie odpuścimy. Ani kroku dalej w niszczeniu przyrody w lasach. Lasy Państwowe do zmiany!
Sylwia Szczutkowska
Pracownia na rzecz Wszystkich Istot