DZIKIE ŻYCIE

Cała nadzieja w Lewicy (jeśli się dogada)

Robert Jurszo

Polska bez polowań

Polska prawica, choćby ta PiS-owska, jest przywiązana do hierarchicznej wizji rzeczywistości, w której człowieka stoi na czele i jest uprawniony przez Boga do „czynienia sobie ziemi poddaną”. W tej optyce polowanie staje się realizacją „boskiego cyklu życia”, jak ujął to kiedyś Andrzej Konieczny, obecny dyrektor Lasów Państwowych1. I ten zakładany przez siebie ład prawica chce zachowywać.

Co innego lewica, przynajmniej ta nowoczesna. Jej misją jest troska o prześladowanych i ochrona najsłabszych. W Polsce od kilku lat, a na Zachodzie dłużej, do tego grona coraz częściej zalicza się nie tylko ludzi, np. mniejszości seksualne, ale również zwierzęta, zarówno te udomowione, jak i dzikie. Nic więc dziwnego, że wielu ludzi krytycznie patrzących na łowiectwo popiera lewicę, w polskim parlamencie reprezentowaną koalicję SLD, Wiosny i Razem.

Ale Lewica co jakiś czas robi swoim antyłowieckim zwolennikom psikusa i staje po stronie myśliwych. Pierwszy raz stało się to 16 kwietnia 2020 r., gdy dwanaścioro posłanek i posłów Lewicy (konkretnie: SLD) opowiedziało się za skierowaniem do dalszych prac parlamentarnych społecznego projektu nowelizacji ustawy Prawo łowieckie zezwalającego na bierny udział dzieci w polowaniach. Drugi, gdy 22 posłanek i posłów (również z SLD) przygotowało interpelację do premiera Mateusza Morawieckiego, w której wstawiło się za myśliwymi, którzy skarżyli się na to, że rząd w ramach antyCOVID-owej tarczy chce sięgać do kasy PZŁ i kół łowieckich. Wściekle zareagował Mazowiecki Ruch Antyłowiecki, który interpelację nazwał „haniebnym pismem”2 i trafnie zapytał Lewicę o to, co do tej pory zrobiła dla uczynienia jawnymi finansów Zarządu Głównego PZŁ, zarządów okręgowych i kół łowieckich? Pytanie było raczej retoryczne, ale dla porządku należałoby powiedzieć, że nie uczyniła w tej sprawie nic. Finał awantury był taki, że Lewica interpelację wycofała.

„W sprawie myślistwa po prostu »rozjeżdżają« nam się elektoraty”3 – mówiła „Wyborczej” wyraźnie zakłopotana rzeczniczka Lewicy Anna Maria Żukowska, która również podpisała się pod interpelacją. Dodała, że w małych miastach i wsiach również mieszka lewicowy elektorat, do którego zaliczają się też myśliwi. „Zdaję sobie sprawę, że to jest problem. Jesteśmy w klubie przed poważną dyskusją w tej sprawie” – podkreśliła. Wynik tej dyskusji będzie, moim zdaniem, jednym z kluczowych czynników decydujących o przyszłości łowiectwa w Polsce. O ile oczywiście Lewica na dłuższej zagrzeje sejmowe ławy.

Niestety, nie liczyłbym w tej sprawie za bardzo na Koalicję Obywatelską. Owszem, niektóre postacie tej formacji odegrały istotną rolę w dobrej zmianie Prawa łowieckiego w 2018 r. – przypomnę tu Ewę Lieder, Dorotę Niedzielę i Pawła Suskiego. Ale z tej trójki po ostatnich wyborach parlamentarnych ostała się tylko druga z wymienionych osób. Poza tym, Koalicja Europejska dotąd nie wypracowała wyraźnego stanowiska w sprawie łowiectwa (choć niedawno jasno sprzeciwiła się udziałowi dzieci w polowaniach). Natomiast Razem bardzo jednoznacznie deklaruje, że jest „przeciwko obecnej formie myślistwa, z którym spotykamy się w Polsce”4. I potrafi sformułować bardziej konkretnie swoje stanowisko, m.in. jest za delegalizacją polowań zbiorowych, zakazem udziału dzieci i młodzieży oraz zakazem polowań na ptaki. Radykalna w tej sprawie jest Wiosna Biedronia, choć jest to radykalizm niemądry. Gdy redakcja „Braci Łowieckiej” zapytała tę partię o wizję zmian w Prawie łowieckim, jej rzecznik prasowy odpisał jednym zdaniem: „Nie rozmawiamy z myśliwymi”5.

Nie mam więc złudzeń co do tego, że w przyszłości to formacje lewicowe będą motorem zmiany łowiectwa w Polsce. Ale by to mogło się stać, to wpierw muszą rozwiązać wewnętrzny konflikt w tej sprawie między sobą. A w zasadzie: między Razem i Wiosną a kilkunastoma posłami i posłankami z SLD. Jeśli tego nie zrobią, to przy kolejnych parlamentarnych sporach o kształt myślistwa w Polsce jednomyślność co do konkretnych dobrych propozycji zmian będzie niemożliwa. Tymczasem jest ona potrzebna, ponieważ lobby myśliwskie w Sejmie i w Senacie jest znaczącą siłą (i długo jeszcze taką pozostanie) a sprzyjający mu politycy zdyscyplinowani. Dowodem na są nieustanne próby torpedowania zmian z 2018 r., jak wspomniany wyżej zakaz udziału dzieci w polowaniach.

Robert Jurszo