O weganizmie w sporcie. Rozmowa z Emilem Stanisławskim
Czy można powiedzieć, że dieta bezmięsna w sporcie jest kojarzona jako dobra opcja? A może jednak to wciąż dziwactwo nielicznych?
Emil Stanisławski: Wydaje mi się, że sama dieta bezmięsna nie budzi już dzisiaj większych wątpliwości. Zdecydowanie więcej pytań pojawia się w kontekście diety roślinnej, która z menu wyklucza wszelkie produkty pochodzenia zwierzęcego. Kiedy z Vegan Workout zaczynaliśmy ten temat, to w Polsce podejmowali go chyba tylko ludzie z Vege Runners. Dzisiaj jest zdecydowanie lepiej – więcej trenerów interesuje się tą dietą, bo też coraz więcej podopiecznych zaczyna mieć w tym temacie pytania. Problemem jest fakt, że zarówno środowisko fitness, jak i środowisko dietetyczne było i nadal często jest mocno zmitologizowane. Popularność w mediach społecznościowych zdobywają nierzadko osoby, które swój wizerunek budują na prostych i sensacyjnie brzmiących hasłach – „gluten zabija”, „owoce to zło”, „cholesterol jest dobry”, „rośliny są antyodżywcze”, itp. To łatwe i proste w odbiorze, bo pozbawione kontekstu teorie – szybko znajdują zwolenników. Na szczęście – wraz ze wzrostem pseudonauki głos zabiera też coraz więcej specjalistów.
Weganizm na pewno nadal jest niszowym tematem, zwłaszcza w kontekście sportu, ale w świetle współczesnych badań, nie ma powodów, dla których mielibyśmy unikać diety roślinnej w sporcie. Tutaj ewentualne dyskusje dotyczą szczegółów bilansowania takiej diety, ale nikt kto chce uchodzić za poważnego trenera czy dietetyka nie może, powołując się na naukę, mówić, że białko roślinne jest nieprzyswajalne lub nie nadaje się do rozwijania formy sportowej.
Czy ludziom na diecie bezmięsnej da się osiągać wyniki sportowe, które dorównują wynikom ludzi, którzy jedzą mięso?
Pamiętajmy, że ludzie, niezależnie od diety, osiągają różne wyniki w sporcie. Mamy osoby na diecie tradycyjnej, które zajmują 1 miejsce, ale mamy też takie, które zajmują ostatnie. Mamy też wegan, którzy jedne zawody wygrywają, a kolejne przegrywają po całości. Dieta to tylko jeden z wielu składowych sukcesu – do tego dochodzą predyspozycje genetyczne, trening, regeneracja itp. Biorąc pod uwagę to, co mówi nam współczesna nauka, i wyniki jakie osiągają niektórzy sportowcy na diecie roślinnej, nie ma powodu uważać, że weganizm w jakikolwiek sposób przekreśla nasze szanse na sukces.
Jak wiele jest literatury dotyczącej sportu, treningu, która mówi o diecie wegańskiej czy bezmięsnej? Czy łatwo do niej dotrzeć?
Bardzo mało. W zasadzie mamy jedynie teksty i książki publikowane przez samych sportowców na dietach roślinnych. Wątek diety wegańskiej pojawia się natomiast w wielu publikacjach dietetycznych, również tych zajmujących się dietą sportową. Zwykle jednak poświęcona jest temu tylko niewielka część dotycząca podstaw suplementacji, białka i żelaza. Niedawno pracę doktorską w temacie diety roślinnej w sporcie obronił Damian Parol, z którym zaczynaliśmy kiedyś prowadzić nasze szkolenia z diety wegańskiej. Jestem przekonany, że z czasem będzie pojawiać się coraz więcej podobnych opracowań. Pamiętajmy, że weganizm jako taki zaistniał w świadomości szerokiej opinii publicznej dopiero niedawno.
Jakie błędy najłatwiej popełnić będąc na diecie wegańskiej czy wegetariańskiej przy jednoczesnym uprawianiu sportu amatorskiego?
Nieznajomość własnego zapotrzebowania kalorycznego, nadmierne skupienie na suplementacji przy jednoczesnym braku zainteresowania podstawami diety. Dodatkowo część amatorów jest przekonana, że niezależnie od podejmowanej aktywności fizycznej powinna zaopatrzyć się w odżywki białkowe i wrzucać dodatkowe ilości protein do diety. Tymczasem wszystko zależy od sytuacji. Jeżeli ktoś biega rekreacyjnie 2 razy w tygodniu to odżywka białkowa może okazać się stratą pieniędzy. Co innego kiedy ktoś zaczyna intensywnie trenować z ciężarami i zamierza schudnąć/nabrać kilogramów. Także błędem wielu początkujących osób jest niedostosowanie swojej diety do celów treningowych.
Najbardziej szkodliwy mit dotyczący mięsa w sporcie?
Uważam, że w tym temacie nadal największym mitem jest kwestia białka i przekonanie, że białko roślinne jest z założenia niepełnowartościowe.
Ujął mnie w waszej książce fragment o kłamstwach świata fitness. Czy jest to próba rozliczenia branży z pogoni za wynikami, idealnym wyglądem ciała, ale realizowanej kosztem zdrowia?
Rozliczenie to może za dużo powiedziane, po prostu świat fitness często karmi ludzi nierealistycznymi marzeniami – o tym, że każdy może być sportowcem, pięknie wyglądać, podnosić dużo, szybko biegać i startować w zawodach. Rzeczywistość jest jednak dużo bardziej brutalna – większość z nas boryka się z problemami bólowymi, ma kłopoty z zakresami ruchu w barkach, zablokowany odcinek piersiowy kręgosłupa i łapie zadyszkę wchodząc po schodach na 4 piętro. Tutaj nie ma miejsca na zawody tylko budowanie podstaw.
Czy te problemy zdrowotne da się jakoś sensownie rozwiązywać, aby amator mógł cieszyć się i zdrowiem i widzieć postępy w uprawianych przez siebie aktywnościach?
Tak, ale to wymaga cierpliwości i przede wszystkim systematyczności. Pierwsze kilka miesięcy warto przeznaczyć na naukę podstaw pod okiem trenera – osoby, która uświadomi nam jak działa nasze ciało. Nauczyć się wzorców ruchowych, techniki ćwiczeń, z których będziemy korzystać i budować koordynację międzymięśniową. Możemy od razu rzucić się w wir ciężkich i wymagających treningów, ale na dłuższą metę to nie rozwiązuje naszych problemów, a może je tylko pogłębiać.
Warto też dopasować trening do naszych faktycznych możliwości. Mam tu na myśli ograniczenia, jakie nakłada czas przeznaczany na pracę, dom, rodzinę, szkołę itp. Brzmi jak truizm, ale niektórzy próbując naśladować swoich idoli z Instagrama zapominają, że między sportem amatorskim, a profesjonalnym jest wyraźna różnica.
Istnieją już amatorskie kluby biegowe Run Vegan czy Vege Runners. Czy możemy mówić o trendzie w sporcie amatorskim, który promuje sport i dietę wegańską, a przy tym i postawę etyczną?
Myślę, że tak, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę też zagraniczne inicjatywy łączące sport z dietą roślinną. To bardzo fajny i pozytywny trend, mam nadzieję, że będzie nabierał rozpędu w przyszłości.
Do kogo kierujecie Waszą książkę?
Przede wszystkim mamy nadzieję, że książka trafi do osób, które zastanawiają się nad eksperymentowaniem z dietą roślinną, ale brakuje im kogoś kto ich po tej diecie sprawnie i szybko przeprowadzi. Nie ukrywam, że byłoby nam też bardzo miło gdyby książką zainteresowały się też osoby przeciwne diecie roślinnej. Sporo miejsca poświęciliśmy demaskowaniu różnych mitów i nadinterpretacji związanych z weganizmem. Na pewno też coś dla siebie znajdą osoby, które już są na tej diecie i próbują zacząć działać pod kątem sportu.
Dziękuję za rozmowę.
Emil Stanisławski – instruktor Strong First, trener w Akademii Kettlebells Warszawa, medalista Mistrzostw Polski w Półmaratonie Kettlebells, jeden z redaktorów portalu Vegan Workout. Wcześniej związany z działalnością Fundacji Viva!. Weganin od ponad 10 lat.