Ratujmy kleszczowskie wąwozy. Rozmowa z Anną Treit i Kają Hołubowską
Dlaczego Kleszczów? Co to za miejsce?
Kaja Hołubowska: Kleszczów jest małą wioską przepięknie położoną na Garbie Tenczyńskim, jedną z mniejszych w gminie Zabierzów. Kleszczów prawie w całości otoczony jest przez lasy parku krajobrazowego. Mieszka tutaj około 400 osób, przez środek wsi przebiega głęboki jar. Do Kleszczowa wiodą liczne skaliste wąwozy, a wszystkie sąsiednie miejscowości są położone niżej.
Lasy otaczające wieś są unikatowe – decyduje o tym ukształtowanie terenu, bogactwo rzadkich roślin i zwierząt. Ich siłą są także rzadko spotykane w jednym miejscu skupiska starych potężnych drzew.
W Kleszczowie możemy być blisko natury i blisko siebie. Jeśli tylko chcemy, łatwo można czuć więź z tym miejscem i jego mieszkańcami.
Co skłoniło mieszkańców Kleszczowa do zainteresowania się tym, co dzieje się w okolicznych lasach?
Anna Treit: W lipcu 2019 r. znaleźliśmy z mężem w Gorcach porzuconego psa i spacery stały się codziennością. Od tego czasu chętnie wybierałam się do lasu w Kleszczowie, w którym mamy letni domek. Podczas jednego z takich spacerów natrafiłam na wyrąb – potężne drzewa (buki i sosny), które jeszcze trzy tygodnie wcześniej rosły, zostały wycięte. Na moich oczach znikały kolejne, z bezsilności rozpłakałam się, ale potem postanowiłam działać. Zadzwoniłam do Kai Hołubowskiej, która od niedawna jest w Radzie Sołeckiej Kleszczowa i postanowiłyśmy bronić naszego lasu. Na Facebooku zamieściłam posta ze zdjęciami z wycinki i apelem „Działajmy, bo zniknie las”. Posypały się komentarze, okazało się, że inni ludzie też są przerażeni skalą i sposobem prowadzenia tych prac leśnych.
W następnym tygodniu wybrałam się szukać spokoju z dala od pił do innej części lasu, w której rosną wielkie majestatyczne buki. Kiedy je zobaczyłam pierwszy raz, pomyślałam, że powinnam pokazać je moim córkom: tak starych i pięknych drzew nie spotyka się w naszych (często przemysłowych) lasach. Na wielu drzewach dostrzegłam pomarańczowe, ukośne kreski. Podejrzewałam, że one również są przeznaczone do wycinki.
Wraz z grupą osób zaangażowanych chcieliśmy się dowiedzieć więcej o zamierzeniach Lasów Państwowych i w tym celu zaprosiliśmy przedstawicieli nadleśnictwa do miejscowej wiejskiej świetlicy. Na spotkanie przyszło około trzydziestu mieszkańców Kleszczowa, przyjechało kilka osób z Krakowa i Bolechowic i trzech przedstawicieli Lasów Państwowych.
Potem było kolejne spotkanie, tym razem w lesie pod bukami z udziałem przedstawicieli Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych z Krakowa. Pomimo naszych protestów i apeli leśnicy dali nam jasno do zrozumienia, że oznaczone stare drzewa zostaną wycięte.
Jednoznaczne stanowisko leśników zmobilizowało naszą grupę do aktywnych działań na rzecz ocalenia cennego starodrzewu – zorganizowaliśmy „Kolędowanie pod bukami” z udziałem artystki Cecylii Malik, napisaliśmy petycję, wnioski o ustanowienie pomników przyrody, różne pisma. Tematem zainteresowaliśmy media, uzyskaliśmy również poparcie lokalnych władz.
Czy wasza aktywność ograniczona jest do „przyjezdnych”, którzy osiedlili się w tym miejscu, czy też widać wzrost świadomości wśród mieszkańców „z dziada pradziada”?
K.H.: Tutaj, tak jak wszędzie, ludzie mają różne poglądy. Jedni angażują się bardziej, a inni mniej. Niektórzy są żywo zainteresowani przyszłością tego miejsca, jego kształtem (czasem te wizje bardzo się różnią), a inni niekoniecznie. To kwestia estetyki, wiedzy i wrażliwości ekologicznej, wykorzystania zasobów jakimi dysponujemy i chęci włączenia się do pracy poza własnym podwórkiem. Osoby bardzo zaangażowane, jak np. sołtys Kleszczowa, czy sołtysi sąsiednich miejscowości wsparli naszą petycję dotyczącą protestu przeciw wycince wiekowych buków. W „kolędowaniu pod bukami” uczestniczyli także nasi sąsiedzi mieszkający w Kleszczowie od zawsze, mieszkańcy Nielepic i Bolechowic oraz Krakowa. Różnice nie przebiegają wcale równolegle z podziałem na miejscowych i przyjezdnych. Wydaje mi się, że większość osób, które tutaj poznałam, jest bardzo przywiązana do Kleszczowa i chce aby się rozwijał i piękniał. Różnice dotyczą kształtu tego piękna i kierunków rozwoju.
Mam żywą nadzieję, że można wspólnie uzgadniać, słuchać i uczyć się wzajemnie, pytać ekspertów, przyglądać się możliwościom i wyzwaniom. Jednym z takich wyzwań jest coraz większy problem z zasobami wody w Kleszczowie – tego doświadczamy wszyscy.
Co dzieje się teraz, jakie są przewidywania rozwoju sytuacji w tym roku? Słyszałem, że dyrektor RDLP Jan Kosiorowski zadeklarował chęć oszczędzenia tego lasu i będzie budował ścieżkę historyczną, związaną z historią Powstania Styczniowego? Czy teraz waszym celem jest utworzenie rezerwatu?
A.T.: Trudno powiedzieć. Nie ma w tym momencie dialogu pomiędzy stroną społeczną a Lasami Państwowymi. Ostatnie i jedyne rozmowy z odbyły się w grudniu 2019 r. W styczniu 2020 r. na naszą prośbę mediacji przez Urząd Gminy w Zabierzowie zostały wysłane zaproszenia do RDLP w Krakowie. Wciąż czekamy na datę spotkania. Wiemy, że konsultacje w tej sprawie odbywały się w międzyczasie, nie byliśmy jednak na nie zapraszani, ani też informowani o zapadających decyzjach. O pomyśle wytyczenia ścieżki historycznej na spornym terenie dowiedzieliśmy się z wywiadu, jaki dyrektor RDLP w Krakowie Jan Kosiorowski udzielił „Gazecie Wyborczej” 30 kwietnia br. Mamy nadzieję, że ta deklaracja oznacza ocalenie cennych drzew. Jednocześnie pokazuje jednak dobitnie, że Lasy Państwowe nie traktują nas jako partnerów do rozmowy o przyszłości tego obszaru.
Nie czekając na deklarację Lasów Państwowych, rozpoczęliśmy prace nad sporządzeniem dokumentacji i złożeniem wniosku o utworzenie ponad pięćdziesięciohektarowego rezerwatu z uwagi na wartości przyrodnicze tego terenu i jego znaczenie dla społeczności lokalnej.
Czytałem, że złożyliście uwagi do Planu Urządzania Lasu Krzeszowice? Jakie są Wasze zamiary?
A.T.: Zgłosiliśmy wstępne postulaty do projektowanego Planu Urządzenia Lasu na kolejne dziesięć lat. Najczęstszym argumentem ze strony Lasów Państwowych za wycinką starych buków jest konieczność realizowania planu, który jest aktem obowiązującym dla nadleśniczego.
Powtarzano nam wówczas, że czas na zgłaszanie uwag jest w trakcie tworzenia planu, który jest wystawiany do społecznych konsultacji. Dlatego tak ważne jest teraz wniesienie uwag. Nasze postulaty poparło 20 różnych organizacji przyrodniczych i ekologicznych. Liczymy, że nasze uwagi zostaną uwzględnione w zapisach planu.
K.H.: Chcemy spać spokojniej mając prawne umocowanie ochrony wiekowych olbrzymów.
Jak oceniacie postawę i motywacje kierujące przedstawicielami nadleśnictwa? Czy są zaskoczeni waszymi działaniami? Zwykle w takich miejscach nikt nie kontestuje kompetencji lub sposobu działania leśników…
A.T.: Początkowo były to rozmowy, które wydawały się konstruktywne. Na kolejnych spotkaniach przekonaliśmy się jednak, że nasze argumenty trafiają w pustkę.
Z perspektywy prowadzenia gospodarki leśnej leśnikom trudno zrozumieć, że ludzie potrzebują również lasu zbliżonego do naturalnego, bez widocznej ingerencji człowieka. Jako architektka uważam, że czas na zmianę myślenia o estetyce przyrody. Nie dotyczy to tylko lasów. Taki sam problem jest w miastach. Chodzi o ekologiczną estetykę, która uwzględnia minimalny udział człowieka lub brak ludzkiej ingerencji. To absolutnie kluczowe we współczesnym świecie doświadczającym zmian klimatycznych i wymierania gatunków.
K.H.: Było to zupełnie nowe doświadczenie i okazja do rewizji swoich przekonań o sposobie działania Lasów Państwowych.
Jak oceniacie poziom zrozumienia przez leśników Waszych potrzeb i motywacji? Czy znajdujecie wspólny język, choćby nawet w nieformalnych rozmowach, czy raczej dominuje nastawienie podkreślające wyłączność Lasów Państwowych na wiedzę ekspercką?
A.T.: Mam wrażenie, że byliśmy traktowani jak dzieci, którym trzeba objaśniać świat. Oprócz argumentów na temat konieczności realizacji PUL, padały też uzasadnienia wskazujące na konieczność zrobienia miejsca nowemu pokoleniu, leśnicy mówili o tym, że stary las pogarsza powietrze, że drzewa trzeba wyciąć ze względów bezpieczeństwa. Żałujemy, że rozmów było niewiele i wciąż liczymy na zrozumienie tego, że mieszkańcy Kleszczowa i okolic oraz Krakowa mają prawo mieć realny wpływ na sposób prowadzenia gospodarki w państwowym lesie.
Krzywdzące dla nas jest także to, że niektórzy leśnicy twierdzą, że działamy pod naciskiem politycznym, że jesteśmy opłacani. Czy tak trudno zrozumieć, że można coś robić dla dobra wspólnego i przyrody?
Jaka jest wasza linia argumentacji w sporze z nadleśnictwem: czy odwołujecie się bardziej do wartości przyrodniczych tego lasu, czy też do jego funkcji społecznej?
A.T.: Odwołujemy się do obu tych kwestii. W Kleszczowie dzięki lasom jest chłodniej, wilgotniej i mamy czystsze powietrze. Las jest miejscem do życia dla wielu gatunków roślin i zwierząt, niejednokrotnie chronionych, a wąwozy stanowią ostoję rzadkich mszaków i porostów.
Spacer wśród starych majestatycznych buków i poskręcanych grabów daje nam wytchnienie. Las jest miejscem nieformalnych spotkań. Tutaj nie ma kawiarni. Wiele ludzi przeprowadziło się z miasta właśnie z powodu bliskości lasu.
Coraz częściej pojawiają się głosy na temat wyjęcia spod gospodarki leśnej części lasów. Czy zauważacie to zjawisko?
A.T.: Uważamy, że zrównoważoną gospodarkę leśną można prowadzić tylko przy otwarciu Lasów Państwowych na argumenty stron reprezentujących troskę o zachowanie wartości przyrodniczych oraz społeczeństwa korzystającego z lasów. Ochrona przyrody nie idzie w parze z gospodarką i konieczne jest tutaj wypracowanie rzetelnych kompromisów. Nigdy do tej pory las nie był nam tak potrzebny, zwłaszcza teraz w pandemii koronawirusa doświadczamy tego mocniej. Od czasów eskalacji konfliktu wokół obrony Puszczy Białowieskiej pękło w ludziach zaufanie do Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe. Leśnikom trudno będzie odbudować zaufanie i szacunek, jakim darzono ich jeszcze dwadzieścia lat temu. Społeczeństwo obywatelskie jest coraz aktywniejsze, ludzie zadają sobie pytania, czy realizowana polityka leśna jest zgodna z ich wartościami. Liczba podobnych inicjatyw w Polsce pokazuje, że nie mamy do czynienia tylko z lokalnymi problemami, ale że skala zjawiska jest powszechna. Powstała nawet specjalna mapa www.lasyiobywatele.pl, którą stworzyła Marta Jagusztyn.
Mamy nadzieję również na to, że zmieni się ustawodawstwo, że powstaną jednostki, które będą faktycznie chronić przyrodę, nie tylko na papierze. Nieprawdopodobne jest to jak wiele jest planów ochrony przyrody, publikacji, przepisów, jednostek państwowych zajmujących się ochroną przyrody, które są de facto martwe.
Liczyliśmy, że Dyrekcja Tenczyńskiego Parku Krajobrazowego oraz RDOŚ, w których kompetencjach jest troska o zachowanie dziedzictwa przyrodniczego, konkretnie i realnie poprą nasze działania w obronie lasu kleszczowskiego. Niestety tak się nie stało; na stronie „Ratujmy kleszczowskie wąwozy” można zapoznać się z historią naszej komunikacji z tym organizacjami.
Dziękuję za rozmowę.
Anna Treit – architektka, działaczka na rzecz ochrony przyrody i praw zwierząt, inicjatorka i koordynatorka inicjatywy „Ratujmy kleszczowskie wąwozy”. W 2020 r. rozpoczęła studium ochrony przyrody im. S. Myczkowskiego na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie.
Kaja Hołubowska – żona, mama, psycholożka, radna sołecka, współinicjatorka inicjatywy „Ratujmy kleszczowskie wąwozy”, miłośniczka Kleszczowa. Lubi czytać, słuchać, patrzeć na deszcz, grzebać w ziemi, ugniatać ciasto i piec je dla tych, którzy przychodzą.
Strona na Facebooku: Ratujmy kleszczowskie wąwozy
Zobacz również: ratujmy.org.pl/wawozy