DZIKIE ŻYCIE

„Etyczne potępienie myślistwa” to książka pisana umysłem i sercem

Barbara Ewa Wojtaszek

Wychowywałam się w typowej, podkarpackiej wsi pod koniec XX w. i do dzisiaj boleśnie pamiętam wiele zdarzeń, w których zwierzęta były traktowane przedmiotowo, krzywdzone lub bezmyślnie zabijane. O ile umiałam się przeciwstawić rówieśnikom wyciągającym na jezdnię żabi skrzek z przydrożnego rowu, żeby się na nim poślizgać, o tyle trudniej przychodziło mi sprzeciwianie się dorosłym maltretującym psy czy koty (dla których ich życie było bezwartościowe, jako że rozmnażały się licznie i za darmo), ale również znęcającym się nad bardziej cennymi krowami lub końmi.

Kiedy na studiach dowiedziałam się, że można żyć nie jedząc mięsa, z prawdziwą ulgą zostałam wegetarianką (później weganką). Niestety w tym samym czasie inny członek mojej rodziny stał się myśliwym, czego do dziś nie potrafię zrozumieć, a temat mordowania zwierząt raczej nie pojawia się na rodzinnych spotkaniach. Łatwiej przyszło mi rozmawiać z obcymi myśliwymi podczas kilku blokad polowań, w których uczestniczyłam w latach 2019-2020, jeszcze przed wprowadzeniem słynnego „lex ASF”. 

Okładka książki
Okładka książki

To wszystko przypomniałam sobie, czytając nowo wydaną książkę „Etyczne potępienie myślistwa” pod redakcją naukową prof. Doroty Probuckiej. Ta obszerna publikacja zbiorowa zawiera teksty etyków, filozofów, psychologów i prawników – naukowców oraz w dużej mierze aktywistów zaangażowanych w Akademickie Stowarzyszenie Przeciwko Myślistwu Rekreacyjnemu,  i inne organizacje prozwierzęce. Zapewne dlatego została napisana i umysłem, i sercem. I ja też tak ją czytałam, jako obywatelka Polski, która sprzeciwia się polowaniom hobbystycznym i z prawdziwą radością dowiaduje się, że również naukowcy podejmują ten temat. Cieszy mnie, że istnieje nauka zaangażowana społecznie, która dąży do obudzenia naszych sumień i wezwania do czynu. Znamienny jest cytat filozofa Edmunda Burke przywołany we „Wprowadzeniu”: „Złu wystarczy, aby dobrzy ludzie nic nie robili”1.

Zgodnie z tytułem w książce przeważają argumenty moralne przeciwko myślistwu, pojawiają się również dowody psychologiczne, socjologiczne, ekologiczne oraz prawne.

Moralność jest w publikacji przedstawiona jako system wartościowania postaw i zachowań, który podlega ewolucji zarówno historycznie, jak i w toku życia człowieka – autorzy powołują się tu na Alberta Schweitzera: „Ten, który jest okrutny w stosunku do zwierząt, nie może być dobrym człowiekiem”2. Aby zobaczyć zło polowania, trzeba osiągnąć wyższy poziom moralnej i duchowej świadomości. „Zabicie zdrowego ptaka lub ssaka jest pozbawieniem go gratyfikującego życia”3 podkreśla etyk Andrzej Elżanowski. Zoopsychologia oraz neurobiologia wskazują na podmiotowość zwierząt, ich doznaniowość, umiejętność odczuwania bólu i cierpienia oraz przyjemności z eksploracji, zabawy i kontaktów społecznych.

A zatem współczesne myślistwo, które nie ma nic wspólnego z biologiczną potrzebą przeżycia, jest prawnie usankcjonowanym moralnym złem – wręcz obrazą moralności publicznej. Jako prawnie bezkarne morderstwo, legalne okrucieństwo może prowadzić do wtórnej psychopatii, zablokowania wrażliwości. Autorzy nazywają po imieniu praktyki myśliwskie, punktując archaizmy i eufemizmy obecne w żargonie łowieckim. Polowanie dzisiaj to mordowanie bezbronnych, niewinnych, czujących istot – zabijanie rekreacyjne, hobbystyczne, dla przyjemności, relaksu, trofeum oraz dla pieniędzy. To bezrefleksyjna realizacja archaicznego popędu do zabijania i oswajanie lęku przed własną śmiercią cudzym kosztem. Pojawia się analogia agresji wobec zwierząt z agresją wobec ludzi (u seryjnych morderców, gwałcicieli): „Krzywdzenie zwierząt jest często wskazywane jako marker skłonności do krzywdzenia ludzi”4.

To, co myśliwi nazywają pielęgnowaniem pierwotnych instynktów drapieżnika, w istocie bywa quasi-religijną praktyką patriarchatu. Związek myśliwych działa jak sekta niewyznaniowa, a jego elitaryzm wywodzi się z przeszłych przywilejów arystokracji – klasy próżniaczej, dlatego wielu osobom kojarzy się z władzą, prestiżem, modą, bogactwem. Wiele tekstów pokazuje sojusz ambon myśliwskich z tymi kościelnymi, a wybór św. Huberta na patrona myśliwych wprost ukazuje hipokryzję i sprzeczność ich działań. Hubert został świętym, ponieważ porzucił zabijanie zwierząt, nawrócił się do pełnego przestrzegania V przykazania, tymczasem myśliwi wykorzystują jego imię do usprawiedliwiania swojego krwawego i szkodliwego hobby. Przedstawiają uśmiercanie jako wyraz troski i ochrony, powtarzając irracjonalne stwierdzenie, że dzika przyroda nie przetrwa bez ingerencji człowieka.

Przemiana serc u myśliwych jest możliwa – świadczą o tym cytowani w książce Zenon Kruczyński czy Marcin Kostrzyński (obaj kiedyś byli myśliwymi). Nie jest to jednak łatwe, bo istnieją liczne mechanizmy i strategie, które podtrzymują status quo. Autorzy szczegółowo omawiają sposoby radzenia sobie z dysonansem poznawczym i tłumionym poczuciem winy, etyczną neutralizację krzywdzących zachowań, a także emocjonalne gratyfikacje płynące z przynależności do „męskiej elity”. Polowanie i towarzyszące mu rytuały są też uzależnieniem, nałogowym regulowaniem uczuć, wspomaganym przez czynniki dekompensujące takie jak: alkohol, grupowa odpowiedzialność, podniecenie i poczucie mocy płynące z decydowania o czyjejś śmierci, a także poczucie bezkarności.

Owszem, jesteśmy potomkami tych, którzy polowali, aby przeżyć. Prawdopodobnie dziesiątki tysięcy lat temu jedzenie mięsa (w tym padliny pozostawianej przez inne drapieżniki) było adaptacyjne i pomogło homo sapiens przetrwać. Dzisiaj coraz większa liczba naukowców wskazuje, że ze względów środowiskowych polowania oraz przemysłowe hodowle zwierząt są antyadaptacyjne: badanie biomasy kręgowców podkreśla, że zostało nam zaledwie 3% masy kręgowców dzikich w porównaniu do 67% biomasy kręgowców udomowionych i hodowlanych5 i dla tej przerażająco małej liczby 3% dzikich kręgowców myślistwo jest jednym z tzw. „big killers” – wielkich zabójców bioróżnorodności przyczyniających się do zubażania czy wręcz eksterminacji gatunków. Przez polowania oraz masową hodowlę zwierząt na mięso tak bardzo zmieniamy oblicze Ziemi, że zagrażamy swojemu własnemu przetrwaniu.

Obecnie polowania praktykowane w Polsce są niebezpieczne dla ludzi (w latach 2015-2019 myśliwi ranili lub zabili 30 osób) i dla środowiska (myśliwi wprowadzają do przyrody więcej ołowiu niż przemysł: odpowiednio 600 ton wobec 508 ton rocznie). Dokarmianie rozregulowuje mechanizmy przyrodnicze – a jakże etycznie naganne jest wabienie zwierząt do stołu po to, żeby je zabić (podobnie jak mordowanie przy wodopojach, norach czy w czasie rykowiska). Jednak myśliwi celowo i bezustannie powtarzają szkodliwe mity o niezbędności łowiectwa dla przetrwania dzikiej przyrody – samym sobie oraz opinii publicznej: „Nie istnieją bowiem badania naukowe, które wykazywałyby niezbędność istnienia myślistwa w przyrodzie (…) w świetle naukowych argumentów myślistwo okazuje się zbędnym społecznie i przyrodniczo szkodliwym przeżytkiem kulturowym”6.

W publikacji pojawia się też analiza prawa łowieckiego w zakresie zgodności z ustawą o ochronie zwierząt oraz konstytucją RP, która wyraźnie pokazuje sprzeczność zapisów o zapewnieniu ochrony zwierząt dziko żyjących jako majątku wszystkich obywateli Polski, a pozwalaniem na zabijanie tych zwierząt w celach rozrywkowych. Autorzy punktują straty ekonomiczne, jakie wszyscy ponosimy w wyniku rabunkowej gospodarki łowieckiej naprzeciw korzyści z ekologicznej gospodarki turystycznej, w której turyści podziwiają dzikie zwierzęta, nie uciekające panicznie na widok człowieka – tak się dzieje w krajach, które zakazały polowań: Kolumbii, Kostaryce, Kenii czy Botswanie.

W lekturze „Etycznego potępienia myślistwa” momentami przeszkadzało mi pojawiające się odczucie moralnej wyższości „dobrych ludzi” – niepolujących nad „złymi ludźmi” – myśliwymi, które jest obecne w niektórych tekstach. Czasem odnosiłam wrażenie, że potępiane jest nie tylko zachowanie – polowanie, ale i ludzie – myśliwi. Natomiast jej niezaprzeczalną wartością jest bogactwo wiedzy i argumentacji, które dla mnie wpisują się w odpowiedzi na ważne pytania i istotne dylematy: Jaka jest rola człowieka w biosferze: ma zarządzać czy zdać się na samoregulację ekosystemów? Dlaczego jedne zwierzęta prawo chroni, a inne pozwala bezkarnie krzywdzić i zabijać? Co zrobić, kiedy nie zgadzamy się, żeby myśliwi mordowali dzikie zwierzęta, którym przyznajemy prawo do życia i chcemy je podziwiać jako część dzikiej przyrody, której wokół coraz mniej? Czy możemy to wymusić siłą argumentu czy może przyjąć, zaakceptować własną zdolność do okrucieństwa, przemocy, agresji i z tego miejsca komunikować się z myśliwymi? Czy zakazywać łowiectwa odgórnie czy raczej edukować w tym zakresie? Kogo i jak edukować? Z pewnością informacje zawarte w tej książce mogą być pomocne w edukacji naszego społeczeństwa.

Barbara Ewa Wojtaszek

Barbara Ewa Wojtaszek – kiedyś polonistka i anglistka na Podkarpaciu, dzisiaj prezeska Zarządu Fundacji Klub Myśli Ekologicznej w Katowicach oraz ko-trenerka Szkoły Integralnej Ekopsychologii Rysia Kulika.

Przypisy:
1.  Etyczne potępienie myślistwa, redakcja naukowa Dorota Probucka, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2020, s. 11.
2. Jw., s. 91.
3. Jw., s. 58.
4. Jw., s. 174.
5. Źródło: pnas.org/content/115/25/6506, dostęp 18.11.2020.
6. Jw., s. 118, 122.