„Święta dziupla” w podaniach
Przyrodnicze znaczenie dziupli jest dobrze rozpoznane, choć niektóre jej względy do dziś mogą jeszcze zadziwiać. Za taki dość rzadki widok może uchodzić choćby występowanie jadalnych grzybów w jej wnętrzu (patrz zdjęcie). Ale dziupla posiada nie tylko wysoką wartość przyrodniczą, ona ma także wartość kulturową. Za przykład kulturowego znaczenia dziupli może posłużyć wykorzystywanie jej do przechowywania czy ukrywania różnych przedmiotów. Stanowiąc pewnego rodzaju schowek – stąd nazwa dziupla dla określenia miejsca ukrywanych rzeczy – nierzadko dawała pobudki do tworzenia wszelakich opowieści czy obrazów zdjęciowych o ukrytych skarbach, itp.
Poza wymiarem przyrodniczym i kulturowym występuje jeszcze inne spojrzenie na to zjawisko przyrodnicze. Dziupla służyła także do skrywania rzeczy mających wartość religijną. Znane są przypadki przechowywania w niej drogocenności o znaczeniu ponadprzyrodzonym, które przekazywane w podaniach z dawnych czasów do dziś poruszają umysły ludzkie.
W jednym z podań o biskupie Wojciechu Sławniku, żyjącym w X w., dziupla posłużyła do ukrycia jego zwłok, które pewien woźnica mazowiecki (vector Masovita) wiózł przez kraj pogańskich Prusów do Gniezna1. Zdarzenie miało miejsce trzy lata po jego śmierci, czyli w 1000 r. Wówczas ów mazowszanin będąc zmęczony podróżą, zatrzymał się przed pewną wsią, na skraju której było posadowione karczmisko, a że z niego dochodziły donośne głosy wstawionych Prusów, miał obawę przed pojawieniem się ze swoim skarbem, wszak wstawieni Prusowie nie omieszkaliby zbezczeszczenia szczątków świętego męża. Nawiasem mówiąc, na szczątkach Wojciecha dokonał się już pierwszy cud, że te w ogóle nie uległy rozkładowi. Najdogodniejszym miejscem zdał mu się duży dąb z wielką dziuplą o rozmiarze słusznego człowieka (quercus habens foramen, cuius altitudo a terra fere superabat proceri viri altitudinem), rosnący w (świętym) gaju (in sylvula quadam), położonym w pobliżu wsi. Zatem złożył w niej jego członki na noc, by rankiem udać się w dalszą podróż. Jednak przez noc wydarzył się kolejny cud, bowiem rano ciało nie pozwalało wydobyć się z dziupli, ta zasklepiła się nieco i stało się koniecznym powiększenie otworu w drzewie; ów vector zaczął rozrąbywać wejście do dziupli, czyli po prostu kaleczyć święte drzewo, co wprawiło Prusów w gniew (indignabundi)2.
Już sama okoliczność przytrzymania świętych członków przez drzewo spowodowało to, że dziupla stała się niejako miłym miejscem dla ciała świętego męża. Właśnie w niej – zdaje się – ciało znalazło właściwe sobie miejsce spoczynku, a że był ów dąb przez (niechrześcijańskiego oraz – jak okazało się – także chrześcijańskiego) Boga naznaczony, należałoby przypisać dziupli takowąż charyzmę. Dziupla stała się miłym mieszkaniem dla ciała, któremu niejako błogosławił sam Bóg. Zatem ten sam Bóg także przebywał w dziupli, a w ogóle mógł on w niej mieszkać, zgodnie z przekonaniami rodzimowierców, jeszcze przed pojawieniem się w niej członków Wojciecha. Znaczenie dziupli w przekonaniach etnicznych Prusów można w pełni zrozumieć dopiero wówczas, gdy pojmie się istotę ich Boga. Tu sprawy trochę gmatwają się, bowiem brak jasnych przekazów. Jeśli przyjmie się trójpodział władzy boskiej, właściwy wielu ludom etnicznym Europy, i przypisze się każdej tej władzy jakieś bóstwo, to okaże się, że dziupla staje się miejscem łączącym wszystkie te bóstwa: niebiańskie, ziemskie i podziemne. Wymiar niebiański zaznacza się poprzez uderzenie boskiego pioruna. Wówczas drzewo zostaje naznaczone, niejako wybrane przez Boga na mieszkanie. Jednak po zaznaczeniu drzewa przez piorun nie tworzy się zrazu dziupla, lecz dopiero po dłuższym okresie czasu. Właśnie duże drzewa ranione piorunem często tworzą dziuple dużych rozmiarów w swej macierzy aż do korzenia. Nim dziupla utworzy się, Bóg pomieszkuje w koronie drzewa. Oczywiście nie jest to jedyny sposób powstawania dziupli w drzewie, lecz ten jest tu znaczący. Tak przebywa w niej niebiański, ogniowy Bóg (piorun stanowi rodzaj ognia!); jego wymiar ziemski zaznacza się poprzez życie drzewa i w pewnym zakresie samej dziupli, wszak w niej znajdują swoje siedlisko liczne istoty żywe (np. żółciak siarkowy) – staje się niejako dawczynią życia, która przy tym nie niszczy samego drzewa, a co najwyżej stwarza warunki niszczycielskim siłom. Ale są tu również czynne moce podziemne, rozkładające, niszczące: obumieranie tkanki żywej i przetwarzanie jej w humus. Te trzy bóstwa przyrodnicze, które w gruncie rzeczy są wyrazem jednej istoty, jednoczą się w dziupli, niejako znajdują w niej swoją najwłaściwszą dziedzinę. Zatem staje się ona miejscem Bogu najmilszym, gdyż w niej ujawnia on swoją pełnię. Związek bóstwa i przyrody jest tu zupełnie istotny, a dziupla stanowi niejako miejsce przechodzenia, życia i śmierci.
Nie trzeba wyjaśniać, że takie drzewa, przede wszystkim dęby, uchodziły nie tylko u Prusów za miejsca przebywania Boga, lecz także w ten sposób były one postrzegane przez rodzimowierczych Słowian i pozostałych Bałtów3.
W przekazie Ebona (XII w.) dotyczącym Boga zwanego Trzygłowem (Triglav), czczonego w Szczecinie i w ogóle na Pomorzu, dziupla również stała się szczególnym schowkiem dla boskiego symbolu – złotego posążka. W tym przekazie, który, co należy podkreślić, żadną legendą czy mitem nie jest, miejscowa rodzimowierczyni ratuje posążek przed niszczycielskim działaniem ludzi niemieckiego biskupa Ottona, ukrywając go w dziupli dębu4. Wybór schowka i tu nie jest przypadkowy, gdyż właśnie dziupla była jakby najwłaściwszym miejscem przechowywania tego symbolu. Nazwa samego bóstwa wskazywałaby na to, że ów posążek o trzech głowach (względnie twarzach) wyrażał właśnie wyżej nazwane trzy światy (dziedziny) – to najpewniejsza wykładnia badaczy przeszłości względem znaczenia jego nazwy i opisu zawartego w przekazie5. Nawiasem mówiąc, Trójca święta w chrześcijaństwie wyraża jakby tę samą jedność co i trzy głowy szczecińskiego Triglawa. I tu te trzy dziedziny boskiego świata znajdują swoje miejsce w dziupli, w której troistość tworzy przyrodniczą jedność. Tu przyroda, drzewo, dziupla stają się objawem bycia Boga. W tych przypadkach wymiar kulturowy dziupli łączy się z mitycznym, a właściwie religijnym, czyniąc drzewo szczególnym (świętym), mimo że jego pień „jest skażony bardzo poważną wadą”. Ale najwyraźniej drzewa dziś niekiedy uważane za skażone wykazują szczególne piękno, bogactwo życia, są objawem sił przyrody. Stąd może właśnie stare i dziuplaste dęby otaczano szczególnym szacunkiem.
W związku z dziuplą należy zwrócić uwagę na jeszcze jedno zjawisko. W przekazach ludowych mówi się o mieszkających diabłach w dziuplach (głównie wierzb): „Stara i próchniejąca wierzba stanowiła ulubione miejsce przebywania czorta domowego (chochlika); w jej dziuplastym odziomku tenże przemieniał się w sowę nocną, która wieściła człowiekowi śmierć”6. Wyobrażenie wierzby jako tego ulubionego gatunku drzewa dla ciemnej strony mocy ma dwojakie pobudki. Po pierwsze, wierzby są podatne na dziuplenie, innymi słowy spotyka się bardzo często ten gatunek z obumarłymi kadłubami, z pustymi wewnątrz korzyskami, z pniami toczącymi ze swoich trzewiów rude próchno7, i po drugie, wierzby występują w środowisku akwatycznym, które zawsze było postrzegane jako dziedzina podziemia. W dziupli wierzby miał pomieszkiwać Rokita, strażnik mokradeł kojarzonych z bramą do zaświatów. Ta zjawa wprawdzie należąca już do mitologii (zwłaszcza do demonologii), może być dalekim pogłosem prawdziwego bóstwa w wierze starych Słowian, a dziupla mogła posiadać to samo znaczenie co wyżej. Tu natomiast podziemna dziedzina boga-czorta w oczach ludu, już przesiąkniętego chrześcijaństwem, oznaczała siedlisko chorób, ciemności, piekła.
Tak czy inaczej znajdowały te zjawy odpowiednie dla siebie warunki przyrodnicze, skoro chętnie bawiły w sobie przyjaznych miejscach: po prostu nie brakowało dziuplastych wierzb i podmokłych terenów. Ponieważ wierzby głowiaste, szczególnie podatne na dziuplenie, nasadzano dopiero w XIX w. z zamiarem uzdatniania ziemi (meliorowania gruntów), mokradła nimi porośnięte mają raczej nowsze dzieje, a zatem występowanie Rokity czy innego czorta w szerszym zakresie jest już młodszej datacji. W tych nowszych podaniach pierwotne i głębokie religijne znaczenie dziupli już zatraciło się. W każdym razie należało szeroko omijać te miejsca, by nie spotkać złośliwego biesa i by nie narazić się mu, sprowadzając na siebie jakieś nieszczęście.
Zabobonne przekonanie o zamieszkiwaniu drzew dziuplastych przez złe duchy powodowało to, że dożywały one sędziwej starości, zapewniając schronienie licznym istotom żywym. Przy tym dziuple nie pomniejszały wartości samego drzewa, mimo oczywistej wady drewna, albowiem wartość drzewa nie była mierzona wartością drewna, ale nie była także mierzona wartością bogactwa przyrodniczego, jakie stwarzała dziupla. Ta miała po prostu wartość samą w sobie jako miejsce sił transcendentalnej przyrody, a drzewo ją posiadające cieszyło się drzewobojnością (dendrolatrią) wynikającą bądź z szacunku, bądź ze strachu.
Wojciech „Lutygozd” Wochna
Wojciech „Lutygozd” Wochna – z wykształcenia leśnik, filozof i językoznawca, z zamiłowania przyrodnik, regionalista, znawca religii rodzimej, słowianolub, akademik, pisarz i naukowiec, zamieszkały na Dnie Wolbórki.
Podanie Jana Plastwiga
[Pewnego dnia] porą wieczorową pewien mazowiecki woźnica, będący przejazdem, a przewożący członki cielesne św. Wojciecha, wjeżdżając do dużej pruskiej wsi, natknął się na pijanych wieśniaków, bawiących się w miejscowej karczmie. Zaniepokojony ich stanem obawiał się pojawić we wsi z zaprzęgiem załadowanym ciałem świętego, by czasem wóz nie został rozbity przez pijaczków, a on sam ukarany za przewożenie zwłok ludzkich. Tak więc postanowił ukryć swój zaprzęg w lasku (sylvula) położonym przed wsią. Tamże natknął się na pewien dąb, wyróżniający się dziurą-dziuplą (foramen), której wielkość przekraczała rozmiar słusznej wysokości człowieka, i właśnie w niej ukrył członki świętego męża, sam zaś udał się do wsi. O zaraniu dnia następnego powrócił do lasku (gaju) po ciało świętego, lecz to tak dalece zesztywniało, że ów woźnica nie mógł poruszyć nawet jego palcem. Postanowił więc rozrąbać tęże dziuplę. Na tę okoliczność nadbiegli Prusowie, wielce rozgniewani (idignabundi), żądając wyjaśnień, co też ów podróżnik czyni, dlaczego rozcina drzewo? […]
Przypisy:
1. Chodzi o podanie Jana Plastwiga, spisane około 1464 r., w: Ioannes Plastwig, Chronicon de vitis Episcoporum Varmiensium, cap. Vita Sancti Adalberti II Pragensis Episcopi, et postea Archiepiscopi Gnesnensis, Cracoviae 1685, s. 55 (dostępny w sieci: libra.bibliotekelblaska.pl/dlibra/doccontent?id=44655). Wojciech z rodu Sławnikowców z czeskich Libic, praski biskup, jeden z patronów Polski katolickiej, zasłynął m.in. z nagabywania rodzimowierczych Prusów na wiarę chrześcijańską w 997 r., bezczeszcząc przy tym ich święty gaj, za co przypłacił życiem; zaledwie dwa lata później został ogłoszony świętym. Zamieszczone łacińskojęzyczne dopiski pochodzą właśnie z wyżej wymienionego podania.
2. Jw.
3. Bałtowie okresu średniego nie mieli nic wspólnego z germańskim ludem, ale nie byli też Słowianami; do nich były zaliczane ludy Prusów, Jaćwingów, Litwinów, Kurów, Liwonów i in.
4. Ebbonis vita Ottonis episcopi babenbergensis, lib. II, 13, „Monumenta Poloniae historica”, t. 2, Lwów 1872, s. 46 (dostępny w sieci: kpbc.ukw.edu.pl/dlibra/plain-content?id=17159).
5. Zob. Stanisław Rosik, Conversio gentis Pomeranorum. Studium świadectwa o wydarzeniu (XII wiek), Wrocław 2010, s. 290 nn.; tu dalsze źródła przedmiotowe.
6. Wilhelm Bogusławski, Dzieje Słowiańszczyzny północno-zachodniej do połowy XIII w., t. II: § Pogaństwo, Poznań 1889, s. 818, przyp. 436.
7. Przeróbka treści powziętej z Powieści o Walterze Udałym Stefana Żeromskiego, rozdz. III.