„Business is business”, czyli o sylwestrze pod Tatrami
Badania naukowe w Tatrach prowadzę od około 30 lat. Wielokrotnie zdarza mi się łączyć urlop wypoczynkowy z pracą. Nie narzekam, ponieważ Tatry są magicznymi górami i przebywanie w nich jest dużą przyjemnością. Kiedy milknie turystyczny gwar można w pełnej krasie śledzić przyrodniczy spektakl. A jest to spektakl wyjątkowy, tworzony przez unikatowe gatunki fauny i flory w scenerii wyjątkowych krajobrazów, misternie tworzonych przez naturę.
Wymiar mistyczny
Ze względu na krótkie dni i długie noce, a co za tym idzie mocno ograniczoną w stosunku do lata aktywność człowieka, zima oferuje najdłuższe przyrodnicze spektakle. To tutaj, na nocnym granatowym niebie, wolnym od smogu i sztucznego oświetlenia, zimowy gwiazdozbiór Oriona jest na wyciągnięcie ręki, a promienie wschodzącego i zachodzącego słońca tworzą na ośnieżonych, stromych stokach grę świateł, niedościgłą w swoim kunszcie nawet dla najlepszej ludzkiej ręki. To tutaj, „w ciszy cisz” przerywanej odgłosami nocnych drapieżników, można najgłębiej doświadczyć mistycznego wymiaru tych gór. Nie bez powodu Tatry stały się obiektem zainteresowań bardzo wielu artystów, naukowców oraz zwykłych ludzi potrafiących dostrzec ich unikatowe walory. Ale Tatry stały się również komercyjnym obiektem, na którym można dobrze zarobić, często ze szkodą dla przyrody.
Rzeczywistość
Od wielu lat mam przyjemność spędzać okres noworoczny wysoko w Tatrach. Niestety, ta przyjemność w ostatnim czasie staje się coraz bardziej wątpliwa. Nie ze względu na przyrodę, która od zawsze rządziła się swoimi fascynującymi prawami, ale ze względu na człowieka – głuchego i ślepego na jej potrzeby, zapatrzonego tylko we własne ego. Żeby nie zanudzić Czytelników nie będę opisywał wszystkich okresów noworocznych spędzonych w Tatrach, poprzestanę tylko na dwóch ostatnich. Prawie dwa lata temu, w 2018 r., w przeddzień sylwestrowej imprezy w Zakopanem, wyruszyliśmy w góry. Wiedzieliśmy, że stolica Tatr będzie zakorkowana, pełna spalin i nieznośnego hałasu, wypełniona wielotysięcznym tłumem turystów. Ale mieliśmy nadzieję, że te atrakcje nie sięgną w głąb Tatrzańskiego Parku Narodowego. Kilkadziesiąt minut staliśmy na zatłoczonym przystanku, oczekując na nasz środek transportu. Ten czas „umilała” nam bardzo głośna i wyszukana muzyka dochodząca ze sceny na Równi Krupowej. Jednym z ostatnich busów, jadących po bohaterów toczących heroiczny bój z ciemnościami i śliską drogą pomiędzy Morskim Okiem a Palenicą Białczańską, dojechaliśmy do Brzezin. Kiedy wysiedliśmy na przystanku, do naszych uszu dotarła muzyka przeplatana wypowiedziami prezentera. Biorąc pod uwagę jej głośność w pierwszej chwili myśleliśmy, że w Murzasichle organizowana jest jakaś przedsylwestrowa zabawa. Jednakże po krótkim wsłuchaniu się w wypowiedzi prezentera, z olbrzymim zdumieniem stwierdziliśmy, że są to jednak odgłosy z Zakopanego. Czym prędzej ruszyliśmy szlakiem prowadzącym wzdłuż drogi dojazdowej na Halę Gąsienicową. Niestety, odgłosy zabawy w Zakopanem, z małymi przerwami spowodowanymi konfiguracją terenu, towarzyszyły nam aż do wozowni przy Murowańcu. Tam słyszeliśmy je ostatni raz tego dnia.
Następnego dnia muzykę z sylwestrowego koncertu można było bardzo wyraźnie usłyszeć już na Karczmisku. Odnosiło się nieodparte wrażenie, że ów koncert odbywa się w Dolinie Olczyskiej lub Dolinie Jaworzynki. Ale organizatorzy koncertu zadbali nie tylko o akustyczne doznania turystów przebywających na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego, pamiętali również o ich zmyśle widzenia. I bynajmniej nie mam tutaj na myśli fajerwerkowych rozbłysków, ale zabawę z reflektorami, emitującymi bardzo silne strumienie świetlne. Owe zajączki co chwilę wędrowały po grani, poczynając od Żółtej Turni, poprzez Granaty, Kościelec, Świnicę, na Kasprowym Wierchu kończąc. Można się było poczuć jak na dyskotece.
Ostatniego sylwestra również spędziliśmy w Tatrach. Tym razem wybraliśmy się na trochę dłużej. Miałem do wykonania sporo pracy. Jak zwykle w Zakopanem pojawiliśmy się późnym popołudniem w przedostatni dzień roku. Miasto przywitało nas prawie tak samo jak poprzednio. Napisałem „prawie tak samo”, ponieważ muzyka (podobno na miarę Ignacego Paderewskiego) już nie wwiercała się z taką siłą w nasze uszy. Chyba zapowiedź monitoringu hałasu przez dyrekcję Tatrzańskiego Parku Narodowego podziałała ostudzająco na organizatorów koncertu. Tym razem ruszyliśmy na Halę Gąsienicową przez Skupniów Upłaz. Muzyka nie była już tak hałaśliwa jak rok temu, ale zabawa z reflektorami trwała w najlepsze. Spojrzenie wstecz na Zakopane groziło zaburzeniami akomodacji oczu. W noc sylwestrową było podobnie.
Co mówią badania naukowe?
Czy był to „Sylwester Marzeń” dla turystów przebywających na terenie parku narodowego? Mocno w to wątpię. Ale z pewnością nie był to wymarzony sylwester dla unikatowej fauny, a po części i flory Tatr. Monitoring hałasu wykazał, że w tę noc wartość równoważnego poziomu dźwięku na obrzeżach parku narodowego przekroczyła dopuszczalny dla zabudowy mieszkaniowej poziom 45 dB(A) (Wiatrak 2020). Mowa jest więc o miejscu zamieszkania, czyli ludziach. A co z tatrzańską fauną?
Granica uciążliwości hałasu jest płynna i zależna nie tylko od rodzaju słyszanych zakłóceń, ale również od odporności nerwowo-psychicznej człowieka, jego chwilowego nastroju lub rodzaju wykonywanej pracy. Subiektywnie odczuwana dokuczliwość i pogorszenie jakości snu ma miejsce przy hałasie rzędu 40–42 dB, lecz źródłem niespokojnego snu może już być hałas w pomieszczeniu, w którym śpimy, o natężeniu 35 dB. Efektem długotrwałego przebywania w środowisku o nadmiernym hałasie może być tzw. zespół pohałasowy obejmujący upośledzenie funkcji fizjologicznych i psychicznych człowieka. Aby człowiek mógł komfortowo spać, poziom hałasu nie powinien przekraczać 30 dB.
A jaka jest dopuszczalna wartość np. dla drapieżników, które często mają dużo bardziej czuły zmysł słuchu od człowieka i na co dzień żyją w dużo większej ciszy niż my? Czy do ich komfortowego wypoczynku też wystarczy nie przekraczać 30 dB? Zmierzona wartość 45 dB(A) odnosi się do równoważnego poziomu dźwięku, a to nie jest to samo co maksymalna chwilowa wartość dźwięku spowodowana np. wybuchem petardy. Najprościej mówiąc równoważny poziom dźwięku oznacza uśrednione w czasie zmienne natężenie hałasu.
Jak wykazały dotychczasowe badania prowadzone wokół dużych ośrodków sportu i rekreacji zimowej, poziom hałasu generowany przez te miejsca przyczynia się do zwiększenia poziomu stresu fizjologicznego, zwłaszcza u drapieżników.
Wprawdzie hałas związany z sylwestrem trwa tylko parę dni, ale nawet jeden dzień wystarczy do wybudzenia np. niedźwiedzia brunatnego z zimowego snu. Takie wybudzenie może mieć groźne skutki dla życia, zwłaszcza jeżeli jest to samica z młodymi. A takich dni z nadmiernym hałasem w Zakopanem i Tatrzańskim Parku Narodowym mamy więcej, np. trwający kilka dni Puchar Świata w skokach narciarskich czy też mistrzostwa Polski w tejże dyscyplinie. Poziom emitowanych dźwięków podczas imprez narciarskich osiąga na terenie parku narodowego zdecydowanie większe wartości niż podczas ostatniego sylwestrowego koncertu (Wiatrak 2020).
Czy Zakopane jest rzeczywiście najlepszym miejscem do organizowania tak wielkich i hałaśliwych imprez?
Tatrzański Park Narodowy w ostatnich latach co roku odwiedza około 4 miliony turystów, głównie w ciepłym okresie roku. Żaden inny park narodowy w Polsce nie notuje tak olbrzymiej frekwencji. W zimnej części roku najwięcej osób odwiedza park w okresie świąteczno-noworocznym i w czasie ferii zimowych. Ta pora roku, dla wielu gatunków fauny tatrzańskiej z pewnością nie należy do łatwych (trudności w poruszaniu się, ograniczona ilość pokarmu, lawiny śnieżne). Nie można więc potęgować tych trudności poprzez dodatkowe zagrożenia wywołane przez człowieka. Niestety, wcześniej wymienione masowe imprezy poprzez swoją uciążliwość, wywołaną głównie hałasem, z pewnością nie służą unikatowej przyrodzie tego wyjątkowego miejsca. Jeżeli przyszłym pokoleniom chcemy przekazać te niesamowite, jedyne w swoim rodzaju wartości przyrodnicze wchodzące w skład naszego dziedzictwa narodowego, musimy zmniejszyć niszczący wpływ człowieka, między innymi poprzez ograniczenie masowych imprez organizowanych w bezpośrednim sąsiedztwie parku narodowego. A w przypadku, gdy jest to niemożliwe – zastosować metody minimalizujące szkodliwy wpływ poprzez chociażby redukcję hałasu i sztucznego oświetlenia.
Prawo i polityka
Niestety, do tej pory nie doczekaliśmy się żadnych aktów prawnych, które określałyby dopuszczalne wartości zanieczyszczenia hałasem i sztucznym oświetleniem dla parków narodowych, rezerwatów przyrody i innych obszarów ochrony naturalnego środowiska. Takie przepisy z pewnością ukróciłyby nieodpowiedzialne i szkodliwe pomysły włodarzy miast, gmin, biznesmenów i różnych organizacji, chcących osiągnąć zyski kosztem przyrody. Ale czy taka sytuacja może jeszcze w naszym kraju kogoś dziwić?
Znamiennym jest fakt, że kiedyś w nazwie ministerstwa zajmującego się środowiskiem był zwrot mówiący o ochronie środowiska (Ministerstwo Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska, Urząd Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Ministerstwo Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych, Ministerstwo Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa), później było już tylko Ministerstwo Środowiska, obecnie Ministerstwo Środowiska i Klimatu. Teraz nie ma już w nazwie „ochrony środowiska”. Mamy za to w nazwie bardzo modne i bardzo często powtarzane słowo „klimat”. Jakież to na czasie. Czyżby żaden polityczny erudyta nie zwrócił uwagi, że klimat jest tylko jedną z wielu części składowych środowiska naturalnego?
Piąte przykazanie
Zwrot „ochrona środowiska” dla bardzo wielu osób koliduje z biblijnym „czyńcie sobie ziemię poddaną”. Ale biblijne polecenie, w żaden sposób nie wskazuje na to, byśmy mieli niszczyć ziemię, a tym bardziej samych siebie. Gdyby dzisiaj żył św. Franciszek z Asyżu z pewnością nie miałby łatwo. Ale kto dzisiaj pamięta o tym świętym, którego św. Jan Paweł II – miłośnik dzikiej przyrody, ogłosił patronem ekologów i ekologii? Kto dzisiaj zwraca uwagę na nauki imiennika św. Franciszka – obecnego następcy św. Piotra, któremu szczególnie na sercu leży ochrona środowiska naturalnego? Dzisiaj prawie każdy, kto staje w obronie przyrody jest wkładany do szufladki z napisem „ekologizm” i uznaje się go za największe zło współczesnego świata. Od wielu już lat, a ostatnio szczególnie często, wielu ludzi odwołuje się do piątego przykazania – „Nie zabijaj!”. Ale jakoś bardzo trudno, zarówno zwykłym mieszkańcom, jak i przywódcom politycznym czy duchowym skojarzyć, że ochrona przyrody w dużej mierze wynika praktycznego zastosowania piątego przykazania. Środowisko naturalne można porównać do systemu naczyń połączonych. Naruszenie jednego elementu nie pozostaje bez wpływu na cały system. Ale w temacie ochrony środowiska najgłośniej słychać tych, którzy edukację z nauk przyrodniczych zakończyli co najwyżej na szkole średniej, a ich hasłem przewodnim jest „business is business”.
Dr hab. Stanisław Kędzia
Dr hab. Stanisław Kędzia – prof. IGiPZ PAN. Geograf, od około 30 lat prowadzi badania naukowe w górach wysokich (głównie Tatrach, Alpach i polarnej części Gór Skandynawskich), przede wszystkim w górskich parkach narodowych. Prowadzi badania naukowe głównie z zakresu geomorfologii i klimatologii. Jego pasją oprócz gór jest survival.
Literatura:
- Waldemar Wiatrak, Pomiary natężenia hałasu na terenie TPN w trakcie imprezy sylwestrowej organizowanej w Zakopanem, Zakopane: 31.12.2019 r – 1.01.2020 r., Kraków 2020, Biuro Analiz „ENVI-PRO”.