Łowiectwo to anachronizm. Rozmowa z Dorotą Probucką
Do kogo kierowana jest książka „Etyczne potępienie myślistwa”?
Dorota Probucka: Na wstępie chciałabym podkreślić, że chociaż jestem pomysłodawczynią i współautorką tej książki, to powstała ona jako praca zbiorowa napisana przez naukowców z różnych ośrodków akademickich: etyków, psychologów, biologów, pedagogów, prawników. Należy również dodać, że jest to pierwsza w historii piśmiennictwa naukowego tak obszerna praca badawcza w pełni poświęcona krytyce i etycznemu potępieniu współczesnego myślistwa.
Książka jest kierowana do wszystkich ludzi. Jednych ma wspierać na drodze, którą wybrali – mam na myśli aktywistów antyłowieckich. Innym czytelnikom, niezaznajomionych z tematem, książka ta powinna uświadamiać szkodliwy wpływ tego procederu na przyrodę i ludzką moralność. Wszak to właśnie myślistwo zostało przez naukowców australijskich wpisane na listę największych zabójców środowiska przyrodniczego i źródło wymierania gatunków.
Czy pracując nad tym zbiorem tekstów myślała Pani jak zostanie on przyjęty przez środowisko myśliwych?
Mam nadzieję, że myśliwi również tę książkę przeczytają i zrozumieją, że nie ma społecznego przyzwolenia na zło, które czynią. I żaden kamuflaż, żadna zastępcza etykietka, żadna „zasłona dymna” pod postacią tzw. kodeksu etyki łowieckiej nie umniejszy moralnej niegodziwości ich działań, ponieważ to, co czynią z etycznego punktu widzenia jest złem w czystej postaci. I nie ma na to żadnego usprawiedliwienia. Dlaczego? Ponieważ, ludzie ci nie działają pod naporem konieczności. Nie zabijają w obronie własnej, nie zabijają z głodu, tylko dla satysfakcji czerpanej z cudzego lęku, cierpienia i śmierci. A pod szyldem tzw. gospodarki łowieckiej ukrywają krwawy, dochodowy biznes.
Na jaki odzew liczy Pani w związku z wydaniem tej książki?
Mogę mieć nadzieję, że książka ta, która ukazała się w prestiżowym wydawnictwie Universitas, w nakładzie papierowym i e-bookowym, będzie miała szeroki odzew społeczny i spowoduje rozwój społecznej świadomości odnośnie do tego, czym jest współczesne myślistwo, pod płaszczykiem którego kryje się niewyobrażalne okrucieństwo, ignorancja w zakresie podstawowej wiedzy przyrodniczej i profity finansowe.
Rozumowanie większości ludzi obciążone jest fałszywymi, tradycyjnymi stereotypami wiążącymi aktywność myśliwych z troską o przyrodę i zabijaniem wyłącznie chorych osobników. A są też tacy, którzy w ogóle nie wnikają w to, co myśliwi czynią w lesie, zakładając, że jeżeli jakaś praktyka jest dopuszczona przez prawo, to nie może być etycznie naganna. Niestety proceder współczesnego łowiectwa jest tego koronnym przykładem. Współautorzy tej książki mówią o tym wprost, bez eufemizmów.
Dlaczego zadedykowała Pani książkę aktywistom antyłowieckim?
Ponad rok temu byłam w Krakowie na spotkaniu z Zenonem Kruczyńskim, byłym myśliwym, obecnie działaczem na rzecz zmiany stosunku człowieka wobec zwierząt. Na to spotkanie przyszli młodzi ludzie, z którymi zaczęłam rozmawiać. To właśnie oni opowiedzieli mi, w jaki sposób próbowali blokować polowania w lesie, czyli rzeź niewinnych istot, które nikomu nic złego nie uczyniły. A jedynym powodem ich zabijania było to, że są, że istnieją i są bezbronne.
Rozmawiałam z dziewczyną, która opowiadała mi, że podczas polowania stawała naprzeciw myśliwego, na wprost lufy, nakierowanej na uciekające zwierzęta i swoim ciałem blokowała strzał. Byłam zaszokowana i do głębi wzruszona jej postawą.
Jeden z najwybitniejszych etyków XX wieku Max Scheler nazywał ludzi, którzy są w stanie zaryzykować utratę własnego życia na rzecz ratowania cudzego – bohaterami. Dodałabym, że w etycznej ocenie tej postawy nie ma znaczenia czy człowiek działa w obronie cierpiącego i umierającego drugiego człowieka czy cierpiącej i umierającej istoty pozaludzkiej. On działa w obronie życia. Albowiem zgodnie z przesłaniem innego wielkiego etyka Alberta Schweitzera, taki człowiek uświadomił sobie, że przynależy nie tylko do wspólnoty ludzkiej, ale do szerszej wspólnoty istot cierpiących. Naszymi „braćmi i siostrami w cierpieniu” są nie tylko ludzie, ale również istoty pozaludzkie o podobnej zdolności do odczuwania bólu. Taki człowiek uświadomił sobie, że „jest życiem, które chce żyć, ale pośród innego życia, które również chce żyć”. I dlatego dopuszcza zabieranie życia innym istotom tylko i wyłącznie z biologicznej konieczności.
Chciałabym również podkreślić, że etyczna wartość opowieści mojej rozmówczyni, tej anonimowej dziewczyny i jej kolegów polega na tym, że oni, ratując cudze życie nie mają w tym żadnego, własnego interesu. Pomagają istocie, od której niczego w zamian nie otrzymają, która im się nie odwdzięczy, a uratowana ucieknie, zniknie w lesie i już jej więcej nie zobaczą. Według mnie ich postawa uosabia dobro w czystej postaci. I dlatego tę książkę, napisaną w zaciszu uniwersyteckiego gabinetu, zadedykowałam właśnie tym ludziom.
Myśliwi to przecież też ludzie. Czym w takim razie różnią się od nie-myśliwych?
Ogólnie rzecz ujmując, problem z przedstawicielami gatunku Homo sapiens polega na tym, że różnią się oni nie tylko stopniem inteligencji, ale i poziomem rozwoju moralnego. Ewolucja moralna jest faktem, badanym i opisywanym przez psychologów poznawczo-rozwojowych i antropologów kulturowych, ale niestety nie dotyczy ona wszystkich ludzi w równym stopniu. Tych, którzy zabawiają się w bezkarne zadawanie cierpień i zabijanie istot pozaludzkich, należy zakwalifikować do kategorii ludzi moralnie niedorozwiniętych. Oznacza to, że w procesie wychowywania nikt ich nie nauczył wyobrażania sobie siebie na miejscu swojej ofiary, nikt ich nie nauczył praktyki zamiany ról. Nikt im nie zadał pytania i nie zobligował do odpowiedzi: A gdybyś to ty był przerażonym, zranionym, umierającym w cierpieniu zwierzęciem, to czy wyraziłbyś zgodę na takie okrutne traktowanie ciebie? Czy chciałbyś doświadczyć tego, co czynisz innym? Nie wnikam teraz w genezę moralnego niedorozwoju ludzi lubujących się w zabijaniu, ponieważ są naukowe badania na ten temat.
Ogólnie rzecz ujmując, postawa ta ma swoje źródło w negatywnych wzorcach otrzymanych w dzieciństwie, albo we wrodzonej psychopatii, albo w bezrefleksyjności, nawykowości i pewnej dysfunkcji polegającej na braku empatii. Jest to też związane z „narkotycznym” uzależnieniem od zabijania, od poczucia władzy nad ofiarą i nekrofilią.
Myśliwi generalnie uważają, że polują etycznie i trzymają się etyki łowieckiej. Z ich perspektywy wszelkie naruszenia i wypadki podczas polowań to incydenty, które nie mogą zaburzyć oceny ich środowiska. Ta książka narusza ten komfort myślenia o myślistwie. Proszę powiedzieć, co jest największym problemem w łowiectwie?
W tym przypadku nie chodzi wyłącznie o coraz częstsze wypadki zabijania i ranienia ludzi podczas polowań. Sprawa dotyczy wykorzystywania etyki do przykrywania tego haniebnego procederu w ogóle. Zauważyłam, że myśliwi coraz częściej cynicznie posługują się pewnymi językowymi zwrotami typu: „Ależ my jesteśmy etyczni!”, „My szanujemy etykę!”. Owi ludzie nie mają pojęcia czym jest etyka i jakie są jej cele, ale wykorzystują ją jako „zasłonę dymną” mającą maskować myślistwo, czyli w rzeczywistości intratną zabawę w zabijanie.
Przypominam, że celem etyki jest podkreślanie powinności czynienia dobra w świecie, gdzie jego szczególnym przejawem powinno być roztaczanie troski nad słabszymi i minimalizacja cierpienia. We współczesnej etyce – słabym, bezsilnym, cierpiącym nie jest wyłącznie człowiek, ale również istota pozaludzka o porównywalnej zdolności do odczuwania bólu i lęku. Podkreślam, odwoływanie się do etyki jest w tym przypadku perfidnie skonstruowanym kamuflażem. Oto przykład z oficjalnej strony PZŁ promującej „Zbiór zasad etyki i tradycji łowieckich” – „Myśliwy szanuje prawo do życia zwierząt, postępuje w stosunku do nich etycznie i chroni przed zagrożeniami…”. Niestety, tak się składa, że „chroniąc” za chwilę zabije. Jest to przykład tzw. moralnej schizofrenii, której obecność degeneruje nie tylko członków tej grupy, ale prowadzi do moralnego rozkładu całego społeczeństwa.
Co możemy zrobić w tej sytuacji?
Przede wszystkim, nie powinniśmy być bierni i obojętni, ponieważ taką postawą wyrażamy „cichą” akceptację dla zachowań ludzi, którzy wykazują tzw. deficyt cywilizacyjny. Jak pisze jeden ze współautorów książki – prof. Andrzej Elżanowski – to są barbarzyńcy, którzy nie chcą się ucywilizować i powinni zostać do tego prawnie zmuszeni dla ochrony swoich ofiar przed ekstremalnym cierpieniem, dobra wszystkich ludzi i poszanowania moralności publicznej.
We „Wprowadzeniu” do książki cytuję słowa brytyjskiego filozofa Edmunda Burke’a: „Złu wystarczy, aby dobrzy ludzie nic nie robili”. Stąd pomysł na książkę i jednoznaczne określenie się po stronie ofiar oraz potępienie agresorów i propagatorów tej „paskudnej zabawy w zabijanie” jak ją nazywał Władimir Czertkow, sekretarz Lwa Tołstoja. Pamiętajmy, że nasza obojętność, brak negatywnej reakcji, albo niemieszanie się w tzw. „sprawy nas niedotyczące”, wzmacnia i nagradza cudzą niegodziwość. Mówmy głośno o tym procederze, potępiajmy go publicznie, naświetlajmy zawartą w nim psychiczną aberrację, hipokryzję i moralną obłudę, pamiętając o słowach papieża Jana Pawła II, że zło lubi ciemność, niejawność, skrytość, lubi przykrywki i manipulacje.
Poza wykorzystywaniem etyki jako kamuflażu, na czym jeszcze polega hipokryzja myśliwych?
Na dwóch, powszechnych w ramach tej grupy, praktykach. Pierwsza z nich polega na masowym dokarmianiu zwierząt dziko żyjących, co napędza ich prokreację i liczebność. A potem to zjawisko jest wykorzystywane celem uzasadnienia konieczności zabijania zwierząt. Druga praktyka polega na ich hodowaniu na zagrodzonych terenach, albo w klatkach i wypuszczaniu podczas polowania jako żywe, ruchome tarcze. To jest biznes przynoszący finansowe profity. A powtórzmy, wszystko to dzieje się pod płaszczykiem opieki nad przyrodą, ochrony lasu i jego mieszkańców. Argumentacja myśliwych jest tak perfidnie skonstruowana, że niektórzy ludzie wierzą, iż polowania są niezbędne do utrzymania dobrostanu przyrody. Polowania rzeczywiście są niezbędne dla pewnej grupy psychopatycznych jednostek uzależnionych od zabijania i potrzeby dominacji nad ofiarą, a innym służą do zarabiania dużych pieniędzy.
A co z koronnym argumentem myśliwych jakim jest troska o zachowanie tradycji?
Tak, ten argument jest bardzo często wykorzystywany i stosują go zawsze ci, którzy mają interes w utrwaleniu pewnych praktyk z których czerpią profity. Przypomnijmy, że był to koronny argument zwolenników niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych, którzy podkreślali, że jest to stara, zwyczajowa praktyka, przekazywana z pokolenia na pokolenie i oni chcą żyć tak jak ich ojcowie, czyli mieć niewolników. Finansowy interes był przykrywany tzw. prawem do zachowania tradycji.
Zadaję w tym miejscu pytania: Dlaczego zwyczajowe, rytualne zachowania przekazywane z pokolenia na pokolenia mają być ważniejsze od naszej refleksyjności i wrażliwości? Dlaczego grupowy nawyk ma być ważniejszy od ludzkiego rozumu i odruchu serca? Człowiek, który jest rzecznikiem takiej hierarchii wartości daje negatywne świadectwo swojej kondycji nie tylko moralnej, ale również intelektualnej.
Pamiętajmy, że z faktu praktykowania grupowego nawyku z pokolenia na pokolenie nie wynika powinność jego kontynuowania. Należy odróżniać dobrą tradycję w sensie etycznym od tej złej i pielęgnować w wymiarze społecznym tylko tę pierwszą. A podstawowym kryterium byłby wzgląd na krzywdę. Albowiem etycznie zła tradycja indukuje cierpienie i tym samym moralnie deprawuje ludzi. Natomiast dobra tradycja – to są wszelkie pozytywne wzorce przekazywane z pokolenia na pokolenie, które służą naszemu kulturowemu rozwojowi w sensie duchowym i moralnym.
Czy istnieje łowiectwo, które jest społeczeństwu potrzebne?
Uważam, że moglibyśmy wzorować się na szwajcarskim pomyśle powołania, w ramach inicjatywy obywatelskiej, instytucji myśliwego zawodowego, który miałby swój okręg, byłby opłacany ze środków publicznych i działałby w sytuacjach wyjątkowych, w których zabicie zwierzęcia byłoby konieczne (gdy np. zwierzę zostało ranne w kolizjach samochodowych, jest chore lub zarażone wścieklizną). Byłby to snajper, który strzela celnie i wie, w jaki sposób szybko uśmiercić zwierzę. Według wstępnych szacunków wystarczyłoby 5 myśliwych zawodowych w każdym województwie. Byłaby to profesjonalna kadra ludzi wchodząca w skład tzw. leśnych służb sanitarnych, szkolących się w swoim zawodzie i mających wiedzę z zakresu zoologii.
Instytucja myśliwego zawodowego podważyłaby zasadność myślistwa rekreacyjnego oraz trofeistyki. Wszak wiemy, że zdobycie i rynkowa wartość tzw. trofeum uniemożliwia strzał w głowę i skazuje zwierzę na zranienie oraz na długotrwałą męczarnię i agonię. Instytucja ta podważyłaby również zasadność istnienia biznesowo-towarzyskiej organizacji jaką jest Polski Związek Łowiecki, czerpiącej z myślistwa rekreacyjnego gigantyczne profity.
Zmiana postrzeganie łowiectwa w ostatnich latach jest faktem, a łowiectwo ma coraz gorszą prasę. Śmiało można powiedzieć, że tak źle jeszcze nie było. Jak Pani przewiduje: jaki los dla łowiectwa szykują najbliższe lata?
Według mnie słowo łowiectwo jest już anachronizmem. De facto jest to działalność biznesowa, rozrywkowa i hobbystyczna, która, powtórzmy, jest źródłem finansowych dochodów PZŁ oraz ludzi współpracujących z tą organizacją. Niestety, większość obywateli nie jest tego świadoma.
Moim zdaniem, przyszłość tzw. łowiectwa w Polsce w dużym stopniu zależy od siły grup lobbingowych i grup nacisku. Co to znaczy? Z jednej strony mamy promyśliwskie, polityczne i biznesowe grupy, obecne w polskim parlamencie i we władzach najwyższych, które procedują specustawy legalizujące ich interesy. Z drugiej strony mamy rozwijający się antymyśliwski aktywizm społeczny. Można mieć nadzieję, że świadomość społeczna w najbliższych latach na tyle wzrośnie, że przeważy siłę wpływu tego krwawego, biznesowego lobby i nieformalnych grup nacisku. Odzwierciedleniem tego będą przyszłe wyniki wyborów. Dlatego pokładam szczególną nadzieję w rozwoju obywatelskiej świadomości i aktywności wyborczej. Obywatele – przyszli wyborcy – powinni wreszcie zrozumieć, że lasy państwowe są naszym dobrem wspólnym. A zgodnie z Ustawą o ochronie zwierząt „zwierzęta wolno żyjące stanowią dobro ogólnonarodowe i powinny mieć zapewnione warunki rozwoju i swobodnego bytu, (…) a ograniczanie ich populacji jest dopuszczalne tylko wówczas, gdy stanowi nadzwyczajne zagrożenie dla zdrowia, życia i gospodarki człowieka” (art. 21). Zwróćmy na ten zapis szczególną uwagę – „Lasy państwowe są dobrem wspólnym, (…) a zwierzęta wolno żyjące są dobrem ogólnonarodowym”. Dodałabym, że to właśnie ten zapis w Ustawie powinien służyć również jako podstawa powołania leśnych służb sanitarnych, których zadaniem byłoby egzekwowanie prawa, czyli przede wszystkim tego zapisu. Jeżeli np. Kolumbia była w stanie zakazać w 2019 r. polowań rekreacyjnych na całym swoim terenie w oparciu o uznanie populacji zwierząt wolno żyjących jako składowej narodowej kultury i tym samym zmarginalizować wpływy Kolumbijskiej Federacji Strzelania i Rekreacyjnego Łowiectwa, to w Polsce również może się to udać.
Dorota Probucka – dr hab. Prof. Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie. Z-ca Dyrektora Instytutu Filozofii i Socjologii, Kierownik Katedry Etyki Szczegółowej, Teorii Mediacji i Negocjacji, Redaktor naczelna czasopisma „Edukacja etyczna”, Z-ca Przewodniczącego Polskiego Towarzystwa Etycznego, Członkini Zarządu Akademickiego Stowarzyszenie Przeciwko Myślistwu Rekreacyjnemu, Członkini Rady Naukowej Centrum Etyki Chrześcijańskiej im. Ks. Tadeusza Ślipki, Członkini Rady Naukowej Uniwersytetu Dzieci i Młodzieży w Krakowie. Autorka czterech książek: „Etyka. Z głównych zagadnień i kierunków” (2013), „Utylitaryzm” (2014), „Filozoficzne podstawy idei praw zwierząt” (2014), „Ethics in Ancient Greece and Rome” (2019). Redaktor naukowa kilkunastu prac zbiorowych oraz kilkudziesięciu artykułów publikowanych w czasopismach krajowych i zagranicznych.
„Etyczne potępienie myślistwa”, redakcja naukowa Dorota Probucka, Wydawnictwo Universitas, universitas.com.pl, Kraków 2020.
Książka wydana pod patronatem Miesięcznika Dzikie Życie.
„Etyczne potępienie myślistwa” zawiera 22 teksty poświęcone jednoznacznemu potępieniu myślistwa na podstawie wywodów społecznych, kulturowych, psychologicznych, pedagogicznych, prawnych i filozoficznych. Wśród autorów i autorek są: Tomasz Cyrol, Ewa Czerwińska-Jakimiuk, Dariusz Dąbek, Andrzej Elżanowski, Dariusz Gzyra, Dariusz Jedzok, Honorata Korpikiewicz, Jacek Lejman, Zenon Kruczyński, Beata Kulisiewicz, Dorota Probucka, Halina Rarot, Antonina Sebesta, Justyna Tymieniecka-Suchanek, Marcin Urbaniak, Sławomir Zieliński. Przywoływane są fragmenty książek „Polowaneczko” Tomasza Matkowskiego, „Farba znaczy krew” Zenona Kruczyńskiego, esej Władimira Czertkowa „Paskudna zabawa – kilka myśli o polowaniu”, pamiętnika Barbary Hartman „Życie z myślistwem obok”.