DZIKIE ŻYCIE

Nadzieja

Ryszard Kulik

Okruchy ekozoficzne

Współczesne czasy są prawdziwym wyzwaniem dla nadziei. Ilość katastroficznych wizji związanych ze zmianami klimatu i zamieraniem życia jest tak dojmująca i obezwładniająca, że łatwo można się pogrążyć w depresyjnym marazmie. Działania na rzecz planety codziennie konfrontowane są ze środowiskowymi nekrologami informującymi o kolejnych straconych ekosystemach, miejscach, gatunkach czy osobnikach. Jak wobec tego wszystkiego zachować nadzieję? Jak nie zwariować?

Mówi się, że nadzieja jest matką głupich. Jeśli tak, to głupcami są osoby, którym wydaje się, że trzymając się nadziei, w sposób magiczny osiągną to, czego pragną. Będąc przy takiej nadziei, skazujemy się niechybnie na beznadzieję. Jej źródłem jest poczucie „ja” zawężone do wąsko pojmowanego interesu własnego. Oddzielone małe „ja” jest pełne lęku, niepewności i pragnienia siły, nieustannie frustrowane przez obiektywną rzeczywistość. To prosta droga do miotania się między iluzoryczną nadzieją i wielką beznadzieją. Jeśli więc obiektywna rzeczywistość jest tak porażająca, to może warto porzucić wszelką nadzieję i przestać być frajerem, głupcem.


Nadzieja. Fot. Ryszard Kulik
Nadzieja. Fot. Ryszard Kulik

A jednak myli się ten, kto uważa, że nadzieja jest tożsama z myśleniem życzeniowym. Może się to wydawać dziwne, ale prawdziwa nadzieja ma niewielki związek z osiągnięciem oczekiwanego rezultatu. Nie chodzi o to, żeby było tak, jakbym chciał, ale o to, że działam niezależnie od tego, jak to się wszystko skończy.

Świata prawdopodobnie nie da się naprawić i uratować przed katastrofą. Podobnie jest z naszym jednostkowym życiem. Nikt z nas nie uniknie katastrofy, czyli śmierci. Utracimy wszystko: ulubione przedmioty, oszczędności, bliskich, a w końcu siebie. To może zdarzyć się w każdym momencie. Nawet jeszcze dzisiaj! I co? Czy w związku z tym mam przestać pisać ten felieton, bo nie warto? Mam zrezygnować ze spotkania z przyjaciółmi lub pozmywania naczyń po obiedzie?

Życie to piękna katastrofa. A to oznacza, że przepełnione jest nadzieją, która pozwala mi czerpać radość i satysfakcję z tego, co robię, mimo iż znam koniec swojej historii. Nadzieja to umiłowanie życia w jego najbardziej podstawowym wymiarze. To energia przenikająca każdą komórkę mojego ciała, pozwalająca na nieustanne odradzanie się i naprawianie tego, co się psuje. Energia ta obecna jest też wszędzie wokół: w trawie, która wyrasta po każdym skoszeniu, w siewce brzozy, która jest w stanie wykiełkować w niewielkiej betonowej szczelinie, w nowo narodzonym wilczku, który ślepy odnajduje sutek swojej matki i łapczywie ssie jej mleko, w słońcu, które obdarza światłem i ciepłem wszystko wokół. Każdy atom we wszechświecie wibruje tą nadzieją. To się nazywa życie, które żyje mimo przeciwności i odradza się po każdym upadku.

Wszyscy mamy dostęp do tej energii, do życia, do nadziei. Trzeba tylko wyjść poza ciasny gorset oddzielonego „ja”, rozpoznać siebie w nadziejodajnej sieci życia łączącej wszystkie byty i pozwolić, by ta organiczna energia przepłynęła przez nasze ciało. I wtedy nie trzeba nic specjalnie robić, nie trzeba się przekonywać, kombinować czy motywować do działań. One przychodzą naturalnie, jak wdech i wydech, jak bicie serca, które nie potrzebuje przekonywać samo siebie do kolejnego skurczu.

Nadzieja to przyzwolenie na życie, które najlepiej potrafi o siebie zadbać.

Zatem jeśli czujesz, że masz coś do zrobienia, to po prostu to zrób, stając się jednością z samym działaniem. Niech to działanie przepływa przez ciebie jak rzeka, której nurt porywa w jedynym możliwym kierunku. To pozwala uniknąć przywiązywania się do rezultatów, które żonglują obietnicą sukcesu lub piekłem porażki. Trzeba wyjść poza tę dychotomię, by urzeczywistnić w pełni działanie jako akt nadziei.

A jeśli czujesz beznadzieję, to najwyższy czas wejść w tę czarną otchłań, gdzie na samym dnie ciemności można zobaczyć rodzące się światełko nadziei. Bo życie chce żyć pośród życia, które chce żyć. Trzeba mu tylko na to pozwolić.

Marcin Luter powiedział podobno, że nawet jeśli jutro ma nastąpić koniec świata, to on jeszcze dziś zasadzi drzewko jabłoni.

Ryszard Kulik