Z czego zrobiona jest cywilizacja?
Wydawca książki „Z czego zrobiony jest świat” autorstwa norweskiej fizyczki i popularyzatorki nauki Anji Røyne obiecuje nam fascynującą podróż po świecie pierwiastków. Okładkowe hasło zdaje się sugerować, że książka poświęcona jest przede wszystkim geologicznej historii wybranych pierwiastków chemicznych i właściwościom („supermocom”), które pozwoliły im odegrać taką lub inną rolę w przyrodzie i naszym organizmie. I rzeczywiście, Røyne zaczyna od wielkiego wybuchu, jednak nim „historia świata w siedem dni”, której poświęcony jest pierwszy rozdział, dobiegnie końca, okaże się, że cel tej podróży leży zupełnie gdzie indziej, niż się spodziewamy.
Tytuł książki równie dobrze mógłby brzmieć „Z czego zrobiona jest cywilizacja”. Dzieje powstania i pojawienia się na Ziemi wybranych pierwiastków płynnie przechodzą w opowieść o relacji człowieka z zasobami naturalnymi. I tak miedź jest podstawą rewolucji technicznej znanej jako epoka brązu, złoto z Transylwanii finansuje przebudowę Rzymu, azot, fosfor i potas wciąż chronią ludzkość przed widmem głodu, cała gama metali warunkuje istnienie elektroniki, epoka żelaza wciąż trwa a węgiel – cóż, węgiel jest wszędzie; w maszcie galeonu, w plastikowej zabawce, w baku samolotu i w ustach odmieniających „zmianę klimatu” przez wszystkie przypadki.
Anja Røyne bardzo zręcznie operuje słowem, pisze z wyczuciem i autentyczną pasją a jej narracja jest wartka i przejrzysta. Autorka zręcznie śmiga z tematu na temat, wspominając o wielu fascynujących przypadkach i wypadkach, jednak lektura niektórych rozdziałów pozostawia poczucie niedosytu.
Książka jest pozycją lekką także dosłownie. Objętość 220 stron (pomijając przypisy) wymusza selekcję tematów, którym Røyne poświęca więcej czasu. Inne z konieczności schodzą na plan dalszy pozostawiając zaciekawionym czytelnikom zgłębianie ich we własnym zakresie.
Dobrą książkę popularnonaukową, poza zawartością merytoryczną, cechuje jej przystępność. Pracę Norweżki z powodzeniem mogą czytać osoby nieposiadające wiedzy z dziedziny nauk ścisłych wykraczającej poza szkolne podstawy. Autorka nie wdaje się w naukowe dywagacje, prostym językiem tłumacząc te aspekty fizyki czy chemii, które są niezbędne dla zrozumienia sedna sprawy.
Istnieje co prawda ryzyko, że niektóre uproszczenia mogą zrazić co bardziej naukowo zorientowanych czytelników, jednak nie o naukę chemii czy fizyki tu chodzi, lecz o poznanie procesów, które kształtowały nasze środowisko i naszą historię.
„Z czego zrobiony jest świat” skrywa jeszcze coś, o czym nie wspomniano na okładce. Pełna ciekawostek i zaskakujących faktów opowieść o relacji człowieka i przyrody przygotowuje czytelnika na zderzenie z fundamentalnym pytaniem o granice wzrostu gospodarczego: czy możemy zużyć Ziemię?
Zależymy od przyrody i na przestrzeni tysiącleci nic się w tym względzie nie zmieniło. Tak, jak pokłady miedzi, złota czy żelaza kształtowały gospodarkę starożytnych cywilizacji, tak dziś metale ziem rzadkich kształtują stosunki geopolityczne miedzy Wschodem a Zachodem. Kolejne przykłady uderzającego marnotrawstwa i braku długofalowego spojrzenia mimo wiedzy dostępnej na wyciagnięcie ręki stawiają najbardziej powszednie zdobycze cywilizacyjne w zupełnie nowym świetle.
Czy postępujemy słusznie zużywając tytan do produkcji farb ściennych, skoro jest on jedynym metalem nadającym się do produkcji endoprotez? I czy jeśli nie wymyślimy czym zastąpić beton, coś tak banalnego jak piasek może stać się towarem na wagę złota?
Współczesnemu kryzysowi ekologiczno-gospodarczemu poświęcona jest trzecia część książki. Wiedza o stanie zasobów czy fundamentach ekonomii, którą przedstawia autorka, wykracza poza strefę komfortu przeciętnego czytelnika. Jednak dla osób zajmujących się ochroną środowiska i klimatu na co dzień, narracja Røyne może miejscami wydać się pozbawiona wystarczająco głębokiej refleksji nad społecznymi i przyrodniczymi kosztami eksploatacji środowiska, a wizja „planu B” zbyt beztroska wobec wagi i pilności tych problemów. Z kart książki gdzieniegdzie przebija specyficzny punkt widzenia osoby wychowanej w stabilnym, uprzywilejowanym świecie relatywnego bogactwa i dostępu do najnowszych cywilizacyjnych udogodnień. Tchnie przesadnym optymizmem dotyczącym rozwoju nowych technologii, zupełnie pomijając pytanie o ich dostępność poza kręgiem nielicznych krajów globalnej północy i coraz większą cenę, jaką za nasz poziom życia płaci globalne południe.
Z drugiej strony trzy największe obawy związane z przyszłością (uwaga, spojler!), do których przyznaje się Røyne, stanowią odpowiednik szokującego zwrotu akcji, na który czytelnik zupełnie nie jest przygotowany. Bo co może być złego na przykład w dostępie do taniej, nieograniczonej energii?
W tym świetle nasuwa się pytanie, czy (podobnie, jak brak informacji o „ekologicznym przesłaniu książki” na okładce) pozostawienie ich na sam koniec, nie jest elementem sprytnej strategii, by dotrzeć do odbiorcy niekoniecznie zaangażowanego społecznie, którego sprawy środowiskowe interesują znacznie mniej, niż to, co owce z mitu o złotym runie miały wspólnego z bezcennym kruszcem. Książka Anji Røyne to – nomen omen – kopalnia wiedzy o tym, jak dostępność zasobów kształtuje naszą przeszłość i przyszłość. „Z czego zrobiony jest świat” jest wciągającą lekturą na solidne „cztery i pół gwiazdki”, która prostym językiem zadaje pytania nie tylko trudne, ale przede wszystkim – właściwe.
Diana Maciąga
Anja Røyne, Z czego zrobiony jest świat, Wydawnictwo Muza, 2020