DZIKIE ŻYCIE

Ekologia polityczna kapitalizmu, czyli wolnorynkowy przepis na katastrofę

Ryszard Kulik

Okruchy ekozoficzne

Kryzys klimatyczny i środowiskowy? Jaki kryzys? Kryzys jest wtedy, gdy następuje recesja, ludzie tracą pracę, przestają kupować, podróżować i bawić się na całego. Jeśli więc wszystkiego mamy pod dostatkiem, poziom bezrobocia spada, produkt krajowy brutto rośnie, to nie ma się czym przejmować. A środowisko? Technologia rozwiąże nasze problemy, zaś niewidzialna ręka rynku ułoży wszystko najlepiej, jak to możliwe. Im mniej ingerencji państwa w procesy gospodarcze i w życie obywateli, tym lepiej. Najważniejsze wartości to wolność oraz jednostka.

Ten manifest konserwatywnych, liberalnych i prawicowych poglądów może i miałby sens, gdybyśmy żyli na planecie o nieograniczonych zasobach. Ziemia jest jednak skończoną planetą z różnorodnymi limitami środowiskowymi, na które alergicznie reagują umysły zorientowane na prawo.


Pieniądze. Fot. Ryszard Kulik
Pieniądze. Fot. Ryszard Kulik

Póki ludzka populacja nie rozrosła się nadmiernie, a zasobów było stosunkowo dużo, konserwatyści przez długi czas byli prekursorami ochrony środowiska. Przykładowo republikański prezydent USA Theodore Roosevelt wspierał tworzenie parków narodowych i rezerwatów. W Polsce endecki konserwatysta Jan Gwalbert Pawlikowski był zagorzałym przeciwnikiem budowy kolejki na Kasprowy Wierch i Świnicę, a także schronisk pod Rysami oraz nad Czarnym Stawem Gąsienicowym.

Dzisiaj konserwatywni liberałowie szczerze nienawidzą przyrody, a jej ochrona kojarzy im się z działaniami przeciwko człowiekowi. Co takiego się stało?

W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat uświadomiliśmy sobie, że nasza planeta nie jest z gumy. Im jest nas więcej i im bardziej dostatnio żyjemy, tym bardziej negatywnie oddziałujemy na środowisko. Doszliśmy do granic wzrostu i zobaczyliśmy, że bierzemy zdecydowanie za dużo, na pewno więcej, niż Ziemia jest w stanie nam wszystkim dać. To zaś stanowi mocną przesłankę do samoograniczenia się. I tu pojawia się problem, ponieważ ograniczenia są jak nóż w serce prawicowego paradygmatu. To gwałt na wolności, która jest prawdziwym bożkiem kapitalizmu. To spętanie jednostki, która przecież ma prawo pomnażać bogactwo.

A środowisko? Prawicowy punkt widzenia zakorzeniony jest w filozofii idealizmu, która zakłada wtórność materii wobec świadomości. Realny jest tak naprawdę tylko umysł, świadomość, idee, natomiast obiektywna rzeczywistość nie istnieje. Świadomość kształtuje byt. To daje absolutną przewagę człowiekowi wobec świata zewnętrznego. To tylko od jednostki zależy, jaki jest świat. Nie ma czegoś takiego, jak obiektywne ograniczenia. Wszystko jest w głowie. Dlatego właśnie konserwatyści nie ufają doniesieniom o antropogenicznych zmianach klimatu, o wymierających gatunkach i załamujących się usługach ekosystemowych. Nie wierzą w to wszystko, bo inaczej musieliby się przyznać do swojej niemocy i porażki w kreowaniu dobrego świata.

Liberał powie, że każdy jest kowalem swojego losu. Nic nas nie ogranicza. Można stać się milionerem nawet wtedy, gdy zaczynało się od pucowania butów. Kapitaliści sypią jak z rękawa takimi historiami. Oczywiście na tej drodze zdarzają się różne przeciwności losu, ale wtedy trzeba tym bardziej zakasać rękawy i nie poddawać się. Kreatywność, upór i dążenie do bogactwa są w stanie przełamać każdy opór materii. Zawsze można coś wymyślić i pójść dalej w rozwoju. Jeśli robi tak wielu, konkurując ze sobą, to ostatecznie rośnie dobrobyt dla wszystkich. To właśnie ta niewidzialna ręka rynku jest w stanie uleczyć każdą chorobę.

Najgorsze, co może się stać, to zakłócenie tego spontanicznego procesu przez jakieś odgórne, ludzkie zarządzenia limitujące swobodną grę rynkową. System ochrony przyrody jest właśnie taką solą w oku kapitalisty. Ochrona przyrody jest zawsze ochroną przyrody przed człowiekiem, przed jego działaniami potencjalnie szkodliwymi dla środowiska. One mogą nawet nie być destrukcyjne wprost. Wystarczy, że dążymy do jakiś ważnych ludzkich celów, ale skutkiem ubocznym jest niszczenie środowiska. I wtedy trzeba wziąć pod uwagę obiektywną rzeczywistość, jej interesy, które w umyśle liberała faktycznie nie istnieją. Bo przecież materia jest wtórna wobec świadomości. Jeśli czegoś nie ma w umyśle, to po prostu tego nie ma.

A co by się stało, gdybyśmy pozwolili działać kapitalistom bez żadnych ograniczeń? Prawdopodobnie doprowadziliby do katastrofy środowiskowej w błyskawicznym tempie. I do upadku systemu, który stworzyli. Z pewnością byłaby to najlepsza zmiana zaordynowana przez niewidzialną rękę rynku.

Ryszard Kulik