DZIKIE ŻYCIE

O wilku i trochę bardziej człowieku

Konrad Malec

Wysypało ostatnio książkami o wilkach. Do tego grona dołączyła pozycja pt. „Instynkt. O wilkach w polskich lasach” Anny Maziuk. Autorka w niej pyta: „Dlaczego akurat wilki?”. I odpowiada: „Wiedziałam, że chcę o nich napisać, odkąd pojechałam na pierwsze tropienia. Miałam poczucie, że potrzebują, żeby ktoś się za nimi wstawił, opowiedział nieuproszczoną historię i pomógł zrozumieć źródła niechęci płynącej z tego niezrozumienia”. Czy jej się to udało i czy warto przeczytać jeszcze jedną książkę o wilkach? 

Podczas lektury odniosłem wrażenie, że wilki są w niej raczej tłem niż właściwymi bohaterami, wszystko wokół nich się kręci, jednak o samych wilkach, ich życiu, zwyczajach itd. w pierwszym planie jest niewiele. Często życie wilków prezentowane jest jako punkt odniesienia, w kontekście ludzi, którzy mają lub chcieliby mieć z wilkami do czynienia. Niekiedy opowieść zaczyna się od jakiegoś elementu wilczego życia, by potem pokazać ludzi i ich oczekiwania względem wilków. Innym razem zaczyna się od przedstawicieli naszego gatunku, naszego chciejstwa, a kończy na tym, jak nasze pragnienia wpływają na wilki.

W publikacji znajdziemy głos wszystkich grup zainteresowanych wilkami: naukowców, rolników, leśników, myśliwych, wreszcie miłośników przyrody, głównie fotografików i działaczy na rzecz ochrony przyrody. Właściwie poza pierwszą grupą, ustawioną na piedestale autorytetu oraz obrońców przyrody, pozostałe grupy Maziuk starała się przedstawić ze wszystkich możliwych stron i w pełnej rozpiętości. Owo szerokie ujęcie jest największą zaletą książki, dzięki niemu widzimy, że to co wydaje się monolitem, w rzeczywistości jest zróżnicowane. Przykładowo nie brakuje głosów leśników czy hodowców owiec, którzy opowiadają się za ochroną wilków. W tym miejscu odniosłem jednak wrażenie, że autorka chcąc ukazać zróżnicowane głosy, nieco zafałszowała skalę. Owszem są myśliwi czy leśnicy o rozsądnych poglądach, sam takich znam, ale czytając kolejne wypowiedzi można odnieść wrażenie, że proporcje między osobami o różnych zdaniach są równe. Pewnym wyjątkiem od reguły w książce są myśliwi, choć widać że autorka dołożyła starań, by nie ukazywać tej grupy wyłącznie z negatywnej strony, ale ów lepszy wizerunek faceta z fuzją wyszedł słabo, choć nie wydaje się, by był to efekt zamierzony.

Autorka pisząc o wilkach często przytacza wypowiedzi naukowców, ale z pominięciem cytowania literatury. Bibliografia sumarycznie zajmuje dwie strony. Z mojej perspektywy, gdzie sam często odwołuję się do literatury i ją cytuję, to wielka zaleta. Dzięki temu zabiegowi treść jest wartka, zaś przetłumaczenie żargonu naukowego na ludzki, daje łatwość odbioru. W jednym tylko miejscu odczułem brak wskazania źródła, gdy Maziuk cytuje znanego, słowackiego aktywistę Juraja Lukáča z organizacji Lesoochranárske zoskupenie VLK. Juraj twierdzi, że w komunikacji używamy 800 słów, zaś wilki mają cztery tysiące odpowiedników naszych słów. Aktywista uważa, że wielu z nich nie rozumiemy, ponieważ są np. zapachowe. Cóż, 800-900 słów wystarczy do komunikacji podstawowej, tylu słów po angielsku używał przeciętny emigrant z Europy w USA na przełomie XIX/XX wieku, po pewnym czasie pobytu za oceanem. Przeciętny Polak używa kilkunastu tysięcy słów, rozumie dwukrotnie więcej, choć polszczyzna jest znacznie bogatsza. To błąd w odniesieniu do ludzkiej mowy. A jak jest z wilkami? Nie wiem, a chciałbym to sprawdzić, i w tym miejscu przydałoby się odniesienie do źródła.

Innym błędem są zacytowane słowa Zenona Kruczyńskiego, autora bestselerowej książki „Farba znaczy krew” . Kruczyński wskazuje, że myśliwych interesuje najwyżej 30 gatunków zwierząt, do których strzelają, natomiast o całej reszcie przyrody nie mają pojęcia, a gospodarowanie gatunkami łowieckimi odbywa się w oderwaniu od ekosystemu. Poza nielicznymi wyjątkami to prawda, jednak Kruczyński dalej komentuje: „[myśliwi – dopisek KM] nie są w stanie uzmysłowić sobie, że tymi pięciuset siedemdziesięcioma gatunkami [kręgowców – dopisek KM] nikt nie zarządza. Nie dokarmia, nie reguluje pogłowia, a w tych naturalnych procesach wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku”. Pomijam tu fakt, że ten mechanizm został bardzo mocno zakłócony przez ludzi i nie zawsze wszystko gra, ale mówiąc o kręgowcach, którymi nikt nie gospodaruje, zapomniał o rybach. Nasze wody są zarybiane, a ryby odławiane. Wymiary ochronne są anachroniczne (poza nielicznymi wyjątkami obowiązują tylko dolne wymiary, np. szczupak ma wymiar 50 centymetrów, tymczasem duże ryby są bardziej płodne i z pewnością mają lepsze geny, skoro dożyły słusznej długości). Nie ma tu miejsca na roztrząsanie problemów wędkarstwa i rybołówstwa, więc tylko nadmienię, że nasze wody są przełowione, a struktura ryb w nich silnie zaburzona.

Tyle dziegciu, teraz przejdę do miodu. Anna Maziuk wspaniale demaskuje indolencję polskich służb ochrony przyrody, policji, prokuratury i sądów w dziedzinie ochrony przyrody. To efekt z jednej strony ustawienia akcentów w polityce państwa (ochrona przyrody nie należy priorytetów), z drugiej braku szkolenia wymiaru sprawiedliwości w tym kierunku. W efekcie sprawcy przestępstw przeciw przyrodzie zwykle uchodzą bezkarnie, lub są karani mniej niż symbolicznie. To rodzi butę, której ostatecznym efektem są ofiary śmiertelne wśród ludzi, na skutek słynnych pomyłek z dzikiem. W dziele demaskacji autorka doszła do niebezpiecznej granicy, wskazała, choć nie z nazwiska, na osoby organizujące nielegalne polowania, tworzące siatkę, którą nazwałbym zorganizowaną grupą przestępczą. Jest to sieć budowana przez emerytowanych leśników i policjantów. To sprawia, że służby leśne i wymiar sprawiedliwości są nieudolne w chwytaniu sprawców, a wyroki nader łaskawe, jeśli w ogóle zapadają. Kruk krukowi oka nie wykole.

Autorka świetnie wskazuje też na prawidłowość innego powiedzenia, o tym że punkt widzenia zależy od tyłka siedzenia. I tak leśnik, który nie ma powiązań ze światem łowieckim, chwali obecność wilków, których działalność zapobiega szkodom w nasadzeniach lasu. Ale już leśnik, który zarządza również zwierzyną, ma inny punkt widzenia. On chciałby na wilki polować, raz że wilki zjadają mu pieniądze, czyli jelenie za odstrzał których się płaci, a dwa, że samo polowanie na wilka byłoby żyłą złotówek. Podobne zależności wskazuje wśród rolników, choć autorka dotarła też do ludzi z tej branży, którzy popierają ochronę wilka. To głosy szczególnie ciekawe, choć jak już wspomniałem, można odnieść wrażenie że są nazbyt liczne. Przełamując stereotypy autorka wskazuje, że również miłośnicy przyrody mają swoje za uszami. Wskazuje na wabienie wilków padliną przez fotografików i resztkami jedzenia przez ludzi o dobrych intencjach. To prowadzi do kłopotów, przez które niekiedy cierpią ludzie, a wilki zawsze. Pokazuje jak zafascynowani wilkami miłośnicy idąc po tropie, płoszą je przy zdobyczy.

Szczególnie podobał mi się fragment książki, w której autorka wskazuje na ilość szkód powodowanych przez psy. Cytowana przez nią Agata Łyczko z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt „Mysikrólik” zauważa: „ile psów zrobiło krzywdę człowiekowi? Ale nikt z tego powodu nie nienawidzi wszystkich psów. Bo one są nasze, kochane, oswojone. Jeśli wilk coś przeskrobie, urasta to do rangi nie wiadomo czego”. To coś, co sam szczególnie odczuwam, jako biolog terenowy. Mieszkam i pracuję w okolicy, w której żyją wilki. Nigdy żaden mi nie zagroził, o ich obecności wiem głównie z tropów (opisy tropienia zamieszczone w książce uważam za pierwszorzędne!), zaś o obecności psów wiem aż nazbyt wiele. Nie raz musiałem przyjąć postawę obronną. Jestem dość duży, boi się mnie nawet gąsior sąsiadki, więc i psy odpuszczają, ale jedna z moich koleżanek po fachu, pewnego razu ledwo uszła spod psich kłów. I nie jest to odosobniony przypadek. Polowanie w wykonaniu psów? Widziałem nie raz. Polowania wilków gołym okiem nie było mi dane obserwować.

Na ostatnich stronach, autorka pyta: po co chronić wilki? Jak je chronić? A szerzej zwraca uwagę na złożoność ekosystemu i miejsce w nim wilków. Te pytania i próby odpowiedzi uważam za szczególnie cenne i interesujące. Umieszczenie ich na końcu pięknie wieńczy książkę.

Wracając do pytań zadanych na początku, czy udało się przedstawić nieuproszczoną historię? Czy autorka umiejętnie ujęła się za wilkami? I czy warto przeczytać tę książkę? Po lekturze śmiało odpowiem trzy razy: „tak!”. Dlatego gorąco polecam „Instynkt. O wilkach w polskich lasach” Anny Maziuk, który ukazał się w tym roku nakładem Wydawnictwa Czarne.

Konrad Malec

Konrad Malec – przyrodnik z zamiłowania i zawodu. Prowadzi badania terenowe i edukację przyrodniczą dla dzieci i dorosłych oraz wyprawy przyrodnicze. Czasem pisuje artykuły popularyzujące przyrodę. Autor książki „Myśliwce. Życie ptaków drapieżnych”.

Anna Maziuk, Instynkt. O wilkach w polskich lasach, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2021