DZIKIE ŻYCIE

Jak (szybko) zabić wilka

Robert Jurszo

Polska bez polowań

O tym, jak łatwo jest zastrzelić w Polsce wilka przekonaliśmy się dobitnie w marcu. Wszystko zaczęło się od komunikatu prasowego PAP1 z 2 marca 2021 r., w którym prokurator Marcin Bobola z Prokuratury Rejonowej w Brzozowie poinformował, że dwóch pilarzy pracujących w lesie zaatakowały wilki. „Mężczyźni włączyli piły spalinowe i odganiali się nimi od wilków. Całe zajście miało trwać kilkanaście minut. Zwierzęta, jak opowiadał jeden z mężczyzn, cały czas warczały, a całe zajście było naprawdę niebezpieczne” – mówił prokurator. Dodał, że prokuratura prowadzi postępowanie w tej sprawie.

Dzień później okazało się, że prokurator Bobola nie był uprawniony do reprezentowania prokuratury, żadne postępowanie nie jest prowadzone a on sam jest myśliwym. Ale machina medialna ruszyła i nic nie mogło już jej zatrzymać. Nawet to, że z opublikowanej 3 marca rozmowy z pilarzami wcale nie wynikało, że zostali zaatakowani, tylko że wilki podeszły, warczały i przez kilkanaście minut nie chciały odejść. Wszystkie duże media rozpisywały się już o „ataku” drapieżników na bezbronnych drwali. Przez to wszystko nie mógł się przebić głos prof. Krzysztofa Schmidta z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży, który powiedział, że wilki warczą raczej wtedy, gdy się bronią i czują się zagrożone a nie wtedy, gdy atakują2.


Ambona w Desznie w Beskidzie Niskim. Fot. Grzegorz Bożek
Ambona w Desznie w Beskidzie Niskim. Fot. Grzegorz Bożek

5 marca była już ustna zgoda Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska na odstrzał trzech wilków. Została podjęta po wizji lokalnej przeprowadzonej przez rzeszowską Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, podczas której podobno jakiś wilk podszedł blisko do jej uczestników. 6 marca dwa wilki już nie żyły, zastrzelone przez jednego z lokalnych myśliwych. Z decyzji o odstrzale trzeciego zrezygnowano. Jeszcze tego samego dnia – była to sobota – ukazało się oficjalne stanowisko Polskiego Związku Łowieckiego3, w którym Łowczy Krajowy Paweł Lisiak wezwał do przywrócenia polowań na wilki.

Sekcja ciał wilków wykazała, że to około 10-miesięczne samice. Wilki w tym wieku bywają mocno ciekawskie, takie prawo młodości. Obydwie były mocno wychudzone i zdecydowanie za słabo rozwinięte jak na swój wiek. W żołądku jednej z nich znaleziono jakieś obierki. Możliwe, że z głodu wyjadała jakieś resztki z wiejskich kompostowników. Nie jest jasne, dlaczego wilczyce były w tak fatalnym stanie. Być może straciły rodziców i po prostu nie miał kto ich żywić. Tego się już pewnie nie dowiemy.

W całej tej sprawie przeraża tempo, w jakim te wilki skazano na śmierć. Być może wydanie takiej decyzji byłoby zasadne, gdyby, przykładowo, okazało się, że wilki faktycznie straciły rodziców, że nie boją się ludzi, że szukają pożywienia po wsiach i na ich obrzeżach, bo same nie są w stanie polować. Wtedy, faktycznie, najgorszy scenariusz mógłby zakładać, że wilki te będą już trwale konfliktowe i jedynym rozwiązaniem może być odstrzał. Problem w tym, że nikt tego nie zbadał. Otwarte pozostaje również pytanie o to, dlaczego dyrekcje ochrony środowiska nie rekomendowały działań alternatywnych? Na przykład płoszenia petardami czy strzelania gumowymi kulami – by wilczyce wbiły sobie do głów, że kontakt z człowiekiem to sprawa nieprzyjemna i należy go unikać.

Jednak ta sprawa nie powinna tylko bulwersować, ale również budzić obawy. Spodziewam się, że teraz decyzja o odstrzale może zostać wydana z powodu histerycznej relacji jakiegoś niedzielnego grzybiarza, który przypadkiem, podczas realizacji pasji własnej, natknie się na wilki. Nie daj Boże, będą warczały – zaraz media zaczną nakręcać przerażającą historię o wilczym napadzie na bezbronnego miłośnika grzybobrania. Portale będą cytować jego przejętą relację o tym, jak machał koszykiem a wilki nie chciały odejść, więc pewnie chciały go zeżreć. Na podorędziu znajdzie się jakiś lokalny myśliwski „autorytet”, który głosem nie znającym wątpliwości obwieści, że wilków w Polsce jest za dużo. A jak za dużo to, wiadomo, trzeba strzelać. Szybko zostanie przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska wydana zgoda ustna na odstrzał wilka „bo konfliktowy” i już dzień później będzie leżał trupem. Na sam koniec eksperci pokiwają ze smutkiem głowami, że bardzo możliwe, że żadnej podstawy do zabicia wilka nie było, ale kto tam by ich słuchał. Wściekłe organizacje przyrodnicze zamieszczą kilka wpisów w mediach społecznościowych, może nawet wystosują jakiś apel do ministra środowiska i na tym się zakończy.

Do następnego razu.

Robert Jurszo