DZIKIE ŻYCIE

Toskania czy karpacki lasostep? Nie, to Wiązownica na Kielecczyźnie

Łukasz Misiuna

Górki i dołki

Nigdzie

Mijając powiatowy Staszów i jadąc na wschód przez przepastne lasy staszowskie, we wsi Wiśniówka skręca się w lewo. Kilka kilometrów dalej ląduje się w sercu Wiązownicy-Kolonii, przed budynkiem prawie 120-letniej szkoły. Jeśli akurat jest ranek, słychać tylko piejącego kura. Po chwili śpiewa już wszystko inne. Dziesiątki rozmaitych gatunków ptaków starają się przekazać światu wiadomość, że są. Gotowe wić gniazda, mnożyć się, wciskać wszędzie swoje ruchliwe i barwne ciałka. W dziuple ogromnych wierzb, pomiędzy deski starej szkoły, pod dachy domów, na pola, łąki i w pobliskie lasy. 


Kacanka w Wiązownicy-Kolonii. Fot. Łukasz Misiuna
Kacanka w Wiązownicy-Kolonii. Fot. Łukasz Misiuna

Wiązownica jest stara. Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z 1255 r. Oprócz starej szkoły jest tu prawdopodobnie jedyna w Polsce latarnia leśna, która chyba od XV wieku wyznaczała szlak handlowy wiodący przez tutejsze lasy. Są podania mówiące o cmentarzu, na którym leżą szwedzcy żołnierze z czasów Potopu. Wielkim zdziwieniem krajobrazowym jest stojący nad rzeką Kacanką pałac z XIX wieku, który nijak nie pasuje do okolicy, a jednocześnie jest jej nieodłącznym i cennym walorem. Na niejednym podwórku do dziś odnajduje się monety z XVII wieku, a stare stodoły pełne są sprzętów, których dziś już prawie nikt nie umie rozpoznać i nie wiadomo, do czego kiedyś służyły.

To już nie są Góry Świętokrzyskie. To Pogórze Szydłowskie będące częścią Wyżyny Miechowskiej. Geologicznie i przyrodniczo okolica ciąży ku Podkarpaciu, Lubelszczyźnie i trochę Małopolsce. To takie piękne „Nigdzie” o niewyraźnych granicach i zatartej przez czas tożsamości. 


120-letnia szkoła w Wiązownicy-Kolonii. Fot. Łukasz Misiuna
120-letnia szkoła w Wiązownicy-Kolonii. Fot. Łukasz Misiuna

Przyrodniczo okolicę kształtuje bliskość Wisły i czuć tu, że kawałek dalej rozpościera się inny, południowo-wschodni świat otwartych przestrzeni, kseroterm i stepów mocno nagrzanych słońcem, ale z wilgotnym, nadrzecznym powietrzem. Przez samą Wiązownicę płynie urocza, naturalna rzeczka Kacanka, która wpada do Koprzywianki, a ta już prosto do Wisły. Nadrzeczne łąki i inne mokradła to drugi z warunków kształtujących tutejszą przyrodę. Na brzegach obwałowanych łagodnymi pagórkami rosną resztki ciepłolubnych muraw kserotermicznych, które szybko zarastają, a jednocześnie są siedliskiem rzadkich gatunków roślin i zwierząt. Nieco dalej od granic wioski rozpościerają się wspaniałe lasy bukowe pocięte wąwozami i naturalnymi strumieniami, a miejscami wystają wapienne i piaskowcowe wychodnie skalne z naturalnymi jaskiniami, które świadczą o tym, że znajdujemy się na obszarze krasu. 


Aleja wierzb z pachnicami dębowymi. Fot. Łukasz Misiuna
Aleja wierzb z pachnicami dębowymi. Fot. Łukasz Misiuna

Wiązownica rozcapierza się po okolicy swoimi odnogami. Często nie wiesz, czy to jeszcze ona, czy już sąsiednia Bukowa albo Smerdyna. Chwilami ma się wrażenie, że zabudowa wciska się w rozmaite terenowe zakamarki, dostosowując do konfiguracji terenu i… otacza albo pochłania samą siebie.

Ta specyfika sprawia, że okolica jest pełna urozmaiconych siedlisk i zbiorowisk, od suchych i nagrzanych słońcem, przez cieniste wąwozy lessowe, śródleśne skałki i jaskinie, pagórki porośnięte dziś buczynami aż po olsy, łąki i torfowiska. Kręgosłupem wioski jest tu oczywiście urokliwa Kacanka.


Skałki na Podwalu. Tu tworzymy rezerwat przyrody. Fot. Łukasz Misiuna
Skałki na Podwalu. Tu tworzymy rezerwat przyrody. Fot. Łukasz Misiuna

Wyjrzyj przez okno…

Nie wiem, ile jest w Polsce wsi, w których na własnym podwórku można obserwować modliszki, znajdować nowe dla całej Wyżyny Miechowskiej kusaki, z kuchni patrzeć na dudki, dzięcioły białoszyje i zielonosiwe, błotniaki łąkowe i stepowe, sokoły wędrowne i kobuzy, czajki i derkacze, bociany białe i czarne oraz żołny, widzieć jak drogę do miejscowego sklepu przecina zagrożony wymarciem niejadowity wąż − gniewosz plamisty. Nie znam drugiej wsi w Polsce, w której nocą możesz usłyszeć puszczyka, pójdźkę, płomykówkę, sowę uszatą i patrzeć na akrobacje uszatki błotnej, która należy do najbardziej zagrożonych wymarciem ptaków w Polsce. A już z pewnością nie ma więcej niż kilka wsi w Polsce, gdzie w upalną noc możesz usłyszeć… syczka. To malutka sowa, która nie lęgnie się w Polsce. Jej naturalny zasięg to południowa Europa i północna Afryka. To jedna z najmniejszych sów w Europie. Osiem gatunków sów w jednej świętokrzyskiej wsi. Uwierzcie mi, nie ma takiej drugiej wioski w całym naszym kraju! Taka różnorodność gatunków o zróżnicowanych wymaganiach siedliskowych świadczy o tym, że zachowały się tu w dobrym stanie naturalne warunki przyrodnicze związane z ekstensywnie prowadzoną gospodarką człowieka oraz że w okolicy występuje wysoka różnorodność siedlisk.

Przytoczony skład gatunkowy jest typowy bardziej dla wioski węgierskiej czy bałkańskiej niż polskiej, świętokrzyskiej.


120-letnia szkoła w Wiązownicy-Kolonii. Fot. Łukasz Misiuna
120-letnia szkoła w Wiązownicy-Kolonii. Fot. Łukasz Misiuna

Wyjdź przed dom

Kiedy wieczorem wyjdziesz przed dom w Wiązownicy, powiedzmy we wrześniu, przystaniesz na chwilę, przyzwyczaisz oczy do mroku, spojrzysz w niebo i… nie uwierzysz. Możesz być pewien, że nie widziałeś wcześniej tylu gwiazd, gwiazdozbiorów, spalających się w atmosferze meteorytów. Droga Mleczna jest tu olśniewająca. Od razu zrozumiesz, skąd taka nazwa. Jakby ktoś na kartkę pomalowaną atramentem wylał strumień mleka, które rozchlapało się drobinkami po całej okolicy. Stoisz tak i patrzysz, a za płotem słyszysz coś, co paraliżuje cię i brzmi jak głos jakiegoś mitycznego stwora. To jeleń odbywa rykowisko. Jest od ciebie 30, może 40 metrów, a 300 metrów dalej… słychać ich 3, 4, 7. Im dalej w noc, tym słychać ich więcej i już z każdej strony. Głębokie, demoniczne porykiwania samców jelenia szlachetnego. Dreszcze chodzą ci po plecach, nie chcesz się ruszyć, żeby nie uronić ani chwili z tego spektaklu dzikiej przyrody. Kiedy ucichną jelenie, usłyszysz puszczyki od strony cmentarnego parku na górce, za którą leży Pałac Dzięki i wije się Kacanka. Wiosną dokładnie z tego miejsca usłysz nocą żurawie znad Kacanki.

I pójdź na spacer

Latem możesz na przykład pójść wąwozem porośniętym starymi lipami, klonami i wiązami, pełnym ptaków i zagrożonych wymarciem gatunków grzybów, w kierunku Pałacu Dzięki. Stoi, mając za plecami górkę z piękną buczyną i najwyższymi w województwie daglezjami, a z przodu − Kacankę z jej dolinką. W tym miejscu jej dolinka jest wąska, ale wypełniona torfem i porośnięta łąkami pełnymi rdestu wężownika. Na rdeście siadają czerwończyki fioletki, które znikają ze świata przyrody tak szybko, jak topniejący śnieg na przedwiośniu. Pełno tu malutkich, paromilimetrowych ślimaków-poczwarówek, które też są uznane za zagrożone wymarciem. Zimą kwiczą tu wodniki, skryte ptaki, których głos rzeczywiście przypomina dźwięki wydawane przez świnię. Jednak tym miejscem władają błotniaki stawowe.

…do lasu

Kiedy się pójdzie parę kilometrów na północ i minie ostatnie zabudowania, wejdzie w las, okaże się, że nie jesteśmy już ani na stepie, ani na Bałkanach, ani na podlaskiej łące, tylko w Karpatach. To Podwale. Buczyna miesza się tu z grądem. Przez las ciągnie się głęboki i obszerny wąwóz z licznymi skałkami wapiennymi. Skałki porośnięte są zbiorowiskami paproci z rzadkim i chronionym paprotnikiem kolczystym, który w świętokrzyskim znany jest z paru stanowisk. To naskalne paprociowiska, rzadkie i chronione, górskie zbiorowisko, które występuje w Pieninach, Sudetach czy Beskidach. Nigdzie dalej na wschód Polski nie ma już takiego miejsca. W skałkach znajdują się niewielkie jaskinie, które tu odkryliśmy i zostały pierwszy raz opisane dla nauki. W jednej z jaskiń, którą nazwaliśmy Malutką, wiosną przez parę tygodni urzędował wilk. Ciała saren i kóz leżały ogryzione do samej czaszki. Ten las jest pełen storczyków i innych rzadkich gatunków roślin. Gniazdują tu rzadkie dzięcioły średnie, zielonosiwe i czarne, gołębie siniaki oraz muchołówki białoszyje. W letnią noc w koronach drzew buszują urocze i hałaśliwe popielice. W nielicznych miejscach można trafić na majestatyczne jelonki rogacze. 


Skałki na Podwalu. Tu tworzymy rezerwat przyrody. Fot. Łukasz Misiuna
Skałki na Podwalu. Tu tworzymy rezerwat przyrody. Fot. Łukasz Misiuna

Idąc przez las na północny wschód, dochodzimy do strumienia. Jeszcze w latach 70. XX wieku badał go słynny świętokrzyski botanik, dr Edward Bróż. Chciał utworzyć tu rezerwat przyrody. Zaciekawieni tym pomysłem sami zbadaliśmy jego wartość przyrodniczą. Byliśmy zdumieni. Strumień okazał się ostoją wielu rzadkich i zagrożonych gatunków. Wśród najciekawszych stwierdziliśmy niewielką, piękną sowę, włochatkę. Są tu też gniazdujące bociany czarne i muchołówki białoszyje. Wśród zwierząt nocnych uwagę zwracają nietoperze. Jest ich tu aż 10 gatunków, w tym rzadkie borowiaczki, mopki i nocki duże. W strumieniu żyją bobry, a jego brzegi porośnięte są łanami bardzo rzadko występującego czosnku siatkowatego. Rosną tu także takie rzadkie piękności, jak tojad mocny i mołdawski, lilia złotogłów i kilka gatunków storczyków. Chyba największym zaskoczeniem i odkryciem było dla mnie odnalezienie kilkudziesięciu okazów niezwykle rzadkiego kruszczyka połabskiego. To niewielki storczyk, który jeszcze niedawno był uznawany za gatunek endemiczny dla Czech. W naszym województwie znane są tylko trzy miejsca jego występowania.

Kiedy się chodzi po tych zakamarkach, można odnieść wrażenie, że co jakiś czas zmienia się kraj zwiedzania. W ciągu jednego dnia możesz być nad nizinną rzeczką, na torfowisku, na łące, w wąwozie lessowym, w lesie karpackim, na ciepłolubnych stepach i w małej, uroczej wiosce na końcu świata, która sama umie pomieścić to wszystko tak długo, jak długo pozwolą jej na to ludzie.

Łukasz Misiuna

Tekst powstał w ramach realizacji projektu „Świętokrzyski parasol dla Natury”, którego celem jest powołanie nowych rezerwatów przyrody w województwie świętokrzyskim. Sponsorem projektu jest firma Formaster Group, producent marki Dafi.