DZIKIE ŻYCIE

Górale i góry. Życie zapisane w obrazach

Agata Jóźwiak

Wielu z nas przyzwyczaiło się, że góry kojarzą się przede wszystkim z urlopem i ze sportem: jazdą na nartach, wspinaczką oraz turystyką. Jednak w historii ludzkości obszary górskie w niewielkim stopniu były terenami wypoczynkowymi. Przez stulecia ten szczególny krajobraz był przede wszystkim wyzwaniem dla ludzi, którzy codziennie w nim żyli. Świadectwo tej relacji zostało uwiecznione w sztuce. Zobaczmy jak na przestrzeni wieków artyści zobrazowali górskie życie. Czeka nas krótka, ale treściwa wędrówka po dziełach z górami w tle.

Żywot górskich chłopów pod Tatrami

Czasami można powątpiewać w stylizację malarską pędzla realisty Aleksandra Kotsisa (1836–1877), uznając ją za mało wyrafinowaną. Być może ta opinia zmieni się po obejrzeniu czasowej wystawy, obecnie prezentowanej w Muzeum Narodowym w Krakowie „Aleksander Kotsis. Odcienie realizmu”. Twórczości Kotsisa warto starannie się przyjrzeć. Realizm jawi się dziś nie jako zamierzchły kierunek w historii sztuki, który najbardziej lubią muzealne pająki, ale jako zaskakujący nurt myślenia o roli artysty, który oferuje ciekawą wizję świata i czuje się za ten świat odpowiedzialny.

Kompozycje malarza przejawiają zaangażowanie społeczne, zarazem nie odłączają się od wartości ważnych dla malarstwa. Obrazy Kotsisa pełne są wrażliwości na ludzki los, biedę, samotność i cierpienie w chorobie. Artysta zdecydował się pokazać trudy życia najbiedniejszych: chłopów wypędzanych z chaty przez komornika lub bose dzieci przed ich skromnym domkiem z oszałamiającym krajobrazem w tle. Podhale przez długi czas było dzikie, zacofane i biedne. Ludzie musieli zmagać się z nędzą, chorobami i emigrować za chlebem. Zachęcam do tego, aby przyjrzeć się jak zostali przedstawieni górale na obrazach Kotsisa. Patrząc na nie, choćby na „Ostatnią chudobę” (1870 r., Muzeum Narodowe w Warszawie) czy „Dzieci przed chatą” (1872 r., Muzeum Narodowe w Warszawie), nie można mówić o fantazjowaniu na temat „malowniczej biedy” ludu. Wtedy, gdy działał malarz, nie było jeszcze młodopolskiej chłopomanii. Malarze, którzy docierali na niecywilizowane Podhale w czasach Kotsisa nie wykazywali rozgorączkowania „malarską” biedą ludu, musieli w sposób rzeczywisty i pełen zaangażowania „poczuć” podhalański temat. Kotsis wykazał zrozumienie dla losu ubogich i pokrzywdzonych. Swoimi obrazami starał się oddać im hołd i zwrócić na nich uwagę. Ważna jest nie tylko epoka, w której tworzył malarz, mając za kolegów Jana Matejkę czy Artura Grottgera, ale i pochodzenie twórcy. Nie należał on do zamożnej rodziny, nie był też typowym mieszczaninem. Jego ojciec był chłopem i dziedzictwo to najwyraźniej pozostawiło trwały ślad w malarzu.

Tematyka górska u Kotsisa jest realistyczna i zarazem sielankowa, przedstawienia narracyjne i pełne empatii. Przykładem bardziej sielskiego nurtu twórczości artysty jest obraz „W Święto Matki Boskiej Zielnej” (1869 r., Muzeum Narodowe we Wrocławiu), który przedstawia portret dziecka i zarazem pokazuje ważne święto religijne wsi. Bohaterką jest bosa dziewczynka o jasnych jak zboże włosach, trzymająca kwiaty i zioła do poświęcenia. Płótno ma bardzo określoną stylistykę, scena wyraża pogodny i idealizowany nastrój. Jest to nietypowe przedstawienie przywołujące życie chłopów. Dziewczynka oświetlona światłem słonecznym przypomina Bożego posłańca, staje się świetlistą reprezentantką swojej społeczności. W tle portretu malarz ustawił grupę dorosłych. Kobieta, być może matka, trzyma również naręcze polnych kwiatów, odwrócona jest w stronę dziewczynki. Gestami swych bohaterów malarz opowiada o relacjach we wsi, skupiając się nie na dorosłych, ale na cichej, małej góralce, która dziękuje Bogu za plony roku. Ma charakterystyczne dla Podhala elementy ubioru: czerwone korale i chustę. Choć bardziej wyglądem i strojem przypomina małą Włoszkę z późnoromantycznych niemieckich portretów.

Uwagę zwraca również inny obraz Kotsisa „Żniwiarz” (ok. 1862 r., Muzeum Narodowe w Krakowie). Mężczyzna skończył kosić, patrzy w dal, na góry i zachodzące słońce, być może się modli. Chwila zatrzymania trwać będzie krótko. Kończy się kolejny dzień pracy, trzeba wracać do domu. Obrazy Kotsisa nie są tanim sentymentalizmem. Wrażliwie i malarsko pokazują trud prostego, skromnego życia, mozół pracy na roli, niesprawiedliwość społeczną, ale także radość, urok wsi oraz zjawiskowe piękno gór. Przedstawienia gór i górali przez Kotsisa są jednymi z najciekawszych w historii polskiego malarstwa i zawierają w sobie wartości etyczne oraz artystyczne. Dzieła te można odbierać na wielu płaszczyznach myśli i uczuć.

Często zastanawiam się jak bardzo zmieniał się świat na początku XX wieku i jak odmiennym językiem artystycznym przedstawiono świat góralski kilka dekad po Kotsisie, w czasach międzywojnia. Wśród licznych obrazów z tamtego okresu przykuwają uwagę prace Rafała Malczewskiego (1892–1965), stworzone pod wpływami Art Déco, futuryzmu i ekspresjonizmu. Malczewski był narciarzem, inteligentem, podróżnikiem, osobą z wyższych sfer, synem słynnego ojca. Miał zupełnie inne życie i pochodzenie niż Kotsis. Malował zatem inaczej także z tego powodu. Poza oczywistą różnicą w formie artystycznej, przedstawione przez niego chłopskie życie koncentrowało się przede wszystkim na przekazie estetycznym, przywołując idyllę, a zarazem pewną aurę niepokoju w większym stopniu niż u Kotsisa. Nie zmienia to jednak faktu, że jego obrazy mają bardzo autorski rys, pełen ciepła dla ludzi i przyrody.

„Pogodne życie” (1927 r., Muzeum Narodowe w Warszawie) jest jednym z najciekawszych obrazów prezentujących podgórskie wsie. Wiersz towarzyszący obrazowi, napisany przez Malczewskiego, świadczy że „akcja” nie dzieje się pod Tatrami, tylko na Huculszczyźnie. Ale możemy spokojnie powiedzieć, że podobna scena mogła wydarzyć się na Podhalu. Inne scenki rodzajowe, które mają góry w tle to: „Pejzaż przedwiosenny. Snop światła” (ok. 1926 r., Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem), „Niebieskie fartuszki. Zagroda góralska” (ok. 1925 r., Muzeum Narodowe w Poznaniu), „Widok Cyrhli na Kopieniec Wielki” (1927 r., Muzeum Sztuki w Łodzi), „Kamieniołom” (1927 r., Muzeum Śląskie w Katowicach), „Wiatr Halny” inaczej nazywany „Wiatr w górach” (ok. 1925–1927 r., Muzeum Lubelskie w Lublinie), „Jesień na Podhalu” (ok. 1927 r., znajdujący się w rękach prywatnych) lub płótno „Rzeka” (ok. 1927 r., jedna z wersji obrazu znajduje się w Muzeum Iwaszkiewiczów w Stawisku) stanowiące nietypowe przedstawienie Podhala z panoramą Tatr. Postacie na tych obrazach namalowane zostały jako elementy większej całości, podczas wykonywania określonych aktywności fizycznych; pracy przy domu, dźwiganiu wypchanych worków paszy, wypasaniu zwierząt, wieszaniu prania, wędrówce gdzieś pod górę czy w dół zbocza.

Zakopiańczyk z wyższych sfer zachwycił się przydomowymi pracami gospodyń, klimatem wsi i podhalańskich miasteczek, które muszą przetrzymać kolejny halny i kolejną śnieżną, mroźną zimę. W tym epizodycznym przedstawianiu wyraziła się wrażliwość na proste życie. Przesłanie płynące od obrazów wyrażone jest również w tytułach prac. Czy tytułowe pogodne życie nie oznacza tego, że człowiek może pracować na swoim, mieć swoje gospodarstwo, wyżywić dzieci, mieszkać wśród pięknej przyrody, na ziemi gdzie żył jego dziadek i ojciec? W twórczości Malczewskiego człowiek w górach często jest pokorny jak owce, które wypasa. Nie buntuje się przeciwko trudowi pracy czy porywistemu wiatrowi, po prostu dostosowuje się do otoczenia.


Julian Fałat „Pejzaż zimowy z chrustem”. Fot. Muzeum Narodowe w Warszawie, domena publiczna
Julian Fałat „Pejzaż zimowy z chrustem”. Fot. Muzeum Narodowe w Warszawie, domena publiczna

Pasterstwo, gospodarowanie w górach

Scenkę, którą na obrazie „Pejzaż zimowy z chrustem” (1913 r., Muzeum Narodowe w Warszawie), przedstawił Julian Fałat (1853–1929), do dziś można gdzieniegdzie zobaczyć na żywo pod Tatrami, zarówno po stronie polskiej, jak i słowackiej. Ludzie tak samo jak kiedyś muszą przeżyć, a nie wszystkich stać na dobry opał. Widok pochylonych osób dźwigających chrust z lasu był zjawiskiem z pewnością dobrze zaobserwowanym przez Fałata. Obraz jest zarazem pejzażem prezentującym część Tatr Zachodnich zimą. W tej aurze słonecznego dnia malarz umieścił scenkę rodzajową dokumentującą pracę kobiet w górach.

W sielankowym klimacie prezentują się grafiki Bogusza Zygmunta Stęczyńskiego (1814–1890), wśród których znajdują się bardzo interesujące przedstawienia Karpat z ludźmi pracującymi czy to w polu, czy przy zwierzętach. Są to prace unikatowe, z dalekim echem jeszcze średniowiecznych kompozycji. Można tu przywołać grafikę „Wieś Łącko” czy „Łomnica od północy”. Te małe, zapomniane dzieła pochodzą z albumu „Pieniny i Tatry. Zbiór 80 Malowniczych widoków” (1860 r.). Grafiki w oszczędny sposób pokazują nie tylko pracę ludzi, ale wspaniałe przestrzenie gór oraz ich mieszkańców i gości. Zarówno ludzie, co zwierzęta stanowią naturalną, nieodzowną część kompozycji pejzażowej.

Swoją opowieść o pracy człowieka w górach snuje również Wojciech Gerson (1831–1901). Zwraca uwagę obraz „Ulewa w Tatrach” (ok. 1900 r., Muzeum Narodowe w Kielcach). Płótno nie przedstawia postaci, która przypadkowo znalazła się wśród skał. Najprawdopodobniej jest to pasterz, który nie zdążył jeszcze dotrzeć do szałasu, skrywa się w kosodrzewinie przed nagłą zmianą pogody. Przystosowuje się do warunków – przeczeka ulewę w możliwie najlepszym miejscu, po czym najpewniej rozpali na nowo ogień, wysuszy ubranie i dalej będzie robił swoje. Pasterz jest jak część krajobrazu, niczym zadomowione w górach zwierzę, kuli się i znajduje najdogodniejszą pozycję dla ciała, by przeczekać niesprzyjające warunki. Pejzaż wspaniale pokazuje deszczowe chmury pędzące nad graniami. Wraz z góralem możemy poczuć ten nagły deszcz i chłód.

Jeszcze stosunkowo niedawno pasterstwo było jednym z głównych zajęć górali. To z tego powodu przybyli oni w polskie Karpaty. Trudno wyobrazić sobie, by temat pasterza i jego stada nie pojawił się w historii malarstwa XIX wieku. Zwierzęta domowe w górach wraz ze swymi opiekunami widać na grafikach Stanisława Witkiewicza (1851–1915). Rycina „W Żlebie” pochodzi ze słynnej książki „Na przełęczy. Wrażenia i Obrazy z Tatr” (1891 r.). W tej małej ilustracji znajduje się wszystko, co konieczne w gawędzie o pracy pasterza górskiego. Są skały, niebezpieczne przejścia stada, wierny pies i nieustraszony baca z ciupagą. „Redyk”, „Szałas” czy „Wnętrze szałasu” to grafiki stworzone przez Witkiewicza, których nie powstydziliby się historycy opisujący osadników i mountain men z Gór Skalistych. Pionierów łączyła podobna wolność i aura tajemniczości, co pasterzy góralskich, którzy żyli w dziczy przez część roku, z dala od wioski i mało kto wiedział, czym trudnią się poza wypasem zwierząt.

A co z zamierzchłą przeszłością?

Góry z ludźmi mieszkającymi u ich podnóża przedstawiano oczywiście również przed przełomowym XIX wiekiem. I być może te przedstawienia powinny wzbudzać większe zainteresowania w związku z tematyką, bowiem powstały zdecydowanie przed czasami masowej eksploracji i rozwoju turystyki. W dawnych wiekach człowiek bywał w górach głównie z konieczności.

Zjawiskowym we współczesnym odczuciu, wręcz bajkowym krajobrazem górskim uwieczniającym górskie pasterstwo jest dzieło Pietera Bruegela (ok. 1525–1569) „Powrót stada” (1565 r., Muzeum Historii Sztuki w Wiedniu). Obraz będący jednocześnie jesiennym pejzażem i scenką rodzajową, stanowi zdaniem wielu najwybitniejszą część cyklu malarskiego poświęconego porom roku przedstawiającym życie ludzkie i przyrodę. Dla tych, co przypatrzą się dokładniej dziełu czeka parę niespodzianek; na przykład na dalszym planie malarz przedstawił zbiór winogron. Wyraźnie też widać, że zbliża się burza. Naturalizm przedstawienia bohaterów tej sceny jest godny uwagi. Krowa naprawdę się na nas patrzy, poganiacze się spieszą, czuć wysiłek ludzi, konia i charakter zwierząt.

Góry odgrywają tu rolę odległych, złowrogich terenów, od nich nadchodzi nawałnica. Ta część świata jest odseparowana, gdzie lepiej, by człowiek nie wędrował, chyba że zmuszony ze stadem, na wypas. Podobnie dzieje się na innych przedstawieniach tego cyklu. Góry, utożsamiane z niebezpieczeństwem, pozostają osobne, a zarazem są częścią życia ludzkiego, decydują o klimacie okolicy i są obecne, choćby jako tło, sceneria dalszego planu. Obrazy pędzla Bruegela nawiązują do dawnego malarstwa, gdy z upodobaniem w książkach i modlitewnikach umieszczano obrazki z życia wsi, tak jak w „Godzinkach z Hennessy” (1530 r., Biblioteka Królewska w Brukseli) Simona Beninga (1483–1561). Na przykład przy ilustracji przedstawiającej miesiąc październik autor pokazał winobranie na tle ciekawych formacji skalnych. Malarze dawni postrzegali życie na wsi i pracę na roli jako niełatwe, ale harmonijne współżycie z naturą. Żywot człowieka wpisany był w dużo większą opowieść o świecie, w kosmos. Coś z tej narracji ma obraz „Pogodne życie” Malczewskiego, o którym napisałam wcześniej.


Joachim Patinir „Pejzaż ze świętym Hieronimem”, Muzeum Prado w Madrycie. Fot. domena publiczna
Joachim Patinir „Pejzaż ze świętym Hieronimem”, Muzeum Prado w Madrycie. Fot. domena publiczna

Dawne obrazy hagiograficzne reprezentują tych, którzy odeszli od świata w celu modlitwy. Ich schronieniem nadzwyczaj często stawały się góry. Tak też było w przypadku Hieronima ze Strydonu. Wielkie dzieło „Krajobraz ze świętym Hieronimem” (1515–1519 r., Muzeum Prado w Madrycie) autorstwa Joachima Patinira (1480–1524) ukazuje jak starzec przebywający w grocie wyciąga cierń z łapy lwa. Na innych przedstawieniach świętego widać bawiące się w jego pobliżu zające i wiewiórki. Zbratanie z przyrodą nie stanowiło historii tylko świętego Franciszka z Asyżu. Gdy choć trochę zagłębimy się w historię duchowości, spotkamy opowieści o górskich pustelnikach, którzy nagminnie obłaskawiali dzikie zwierzęta. Na obrazie Patinira widać właśnie tego rodzaju scenę na tle szerokiego pejzażu z ciekawie wyobrażonymi formacjami skalnymi. Góry te bardziej przypominają pejzaż alpejski niż góry Azji Mniejszej, gdzie jeszcze na początku XX wieku żyły lwy. Obraz utrzymany w chłodnych tonach błękitów i zieleni emanuje energią i tajemnicą. Warto przyjrzeć mu się dokładnie, gdyż pełen jest wspaniałych detali przyrodniczych, architektonicznych, a także „scenek w scenie”, np. napaści lwa na osiołka i jeźdźca; trudu wędrowców: ślepca i prowadzącego go chłopca.

Zawód przewodnik górski

Czasy się zmieniły i w góry zaczęli przyjeżdżać ludzie z miasta w celach rekreacyjnych. Wraz z rozwojem turystyki górskiej część Podhalan stała się przewodnikami. Tatry zaczęły dawać pieniądze nie z pasterstwa, pracy w lesie, a czasami z półlegalnych lub wprost zbójnickich interesów, ale z przyjezdnych, którzy stali się źródłem utrzymania. Przewodnicy stali się kimś wyjątkowym wśród społeczności góralskiej, czasami z mrocznymi życiorysami, barwni, energiczni, nieustraszeni i wytrzymali fizycznie. Wkrótce przemienili się w niezrównanych opiekunów przyjezdnych, czasami poświęcając dla nich życie. Walery Eljasz-Radzikowski (1840–1905) uczestniczący aktywnie w procederze taternickim i turystycznym uwiecznił na obrazach scenki z turystami – pionierami. Czasami tego typu obrazy bywają zabawne, np. gdy malarz przedstawia górali prowadzących damy i elegantów w wysokie góry. Jednym z takich ciekawych ujęć jest obraz „Przy Morskim Oku” (inny tytuł „Turyści w Tatrach”, 1893 r., Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem). Popularny jest też nostalgiczny i niezwykle przestrzenny obraz „W Tatrach” (1895 r., Muzeum Narodowe w Krakowie) czy „Koleba księdza Stolarczyka” (1876 r., Muzeum Narodowe w Krakowie). Spośród tej grupy obrazów wyróżnia się anegdotyczny „Przewodnik i turyści” (1876 r., Muzeum Narodowe w Krakowie), gdzie pan pod krawatem podąża śladem górala na perć.

Są to przykłady obrazów pejzażowych, które uchwyciły początki nowej epoki dla gór. Ten czas trwa do dziś, choć zmienił się styl przewodników i styl przyjezdnych. Cele pozostały takie same. Radzikowski zdołał udokumentować też jakże istotny czas przemian dla samej społeczności góralskiej. Przemytniczą przeszłość człowieka w górach zobrazował z kolei Alfred Schouppé (1812–1899) na płótnie „Kontrabandziści w Tatrach” (1870 r., Muzeum Narodowe w Warszawie). Obraz przywołuje ciemną stronę historii gór, zbójnickie ekscesy, potyczki zbrojne, itp. To wątki z historii malarstwa górskiego często pomijane, ale jakże istotne dla zrozumienia tego, czym były niegdyś góry, w tym Karpaty dla ludzi. Góry zawsze stanowiły osobliwy rejon świata. Pojawiali się w nich przeróżni ludzie kierowani odmiennymi motywacjami. Człowiek przez wieki, także malując góry, balansował pomiędzy strachem przed nimi, niechęcią i fascynacją. Ostatecznie przekonał się do nich tak bardzo, że efekt tego uczucia widzimy w wielu miejscach w postaci zatłoczonych szlaków turystycznych.

Agata Jóźwiak

Agata Jóźwiak – malarka, należy do grupy malarskiej Ścieżka Tuszu. Stypendystka Narodowego Centrum Kultury w 2018 r. Autorka albumu: „W głąb krajobrazu. Pejzaże Karpat Polskich” oraz artykułów popularyzujących tematykę malarstwa pejzażowego. Interesuje się relacjami artysty i natury na przestrzeni wieków, historią malarstwa pejzażowego, sztuką Chin i Japonii, sztuką polską XIX wieku. Prowadziła warsztaty plastyczne dla góralskich dzieci w ramach ogólnopolskiego programu „Kultura-Interwencje” w 2019 r. Współpracowała z Fundacją Dziedzictwo Przyrodnicze oraz Ogrodem Botanicznym Uniwersytetu Warszawskiego, wykorzystując swoje prace do działań służących ochronie przyrody.