DZIKIE ŻYCIE Wywiad

Raz, dwa, trzy. Baba Jaga patrzy. Rozmowa z Radosławem Sawickim

Grzegorz Bożek

Podtytuł książki Andreasa Johnsa o Babie Jadze brzmi „Tajemnicza postać słowiańskiego folkloru”. Dlaczego jest to postać tajemnicza, wszak słyszeli o niej praktycznie wszyscy?

Radosław Sawicki: To, że niemal wszyscy ją znają, nie wyklucza tego, że jest to postać tajemnicza. W oryginalnym, amerykańskim wydaniu książki podtytuł brzmiał inaczej. Za zgodą autora zmieniliśmy go. Baba Jaga jest nieoczywista, ambiwalentna. W baśniach, które przeanalizował autor (wziął na warsztat ponad 400 opowieści, w których pojawia się nasza bohaterka) Baba Jaga przyjmuje różne role. Na ogół bywa donatorką albo przeciwniczką. Jej postawa zależy od wielu czynników, np. od wieku i płci bohaterki czy bohatera, z którymi ma do czynienia. Bywa też czasami tak, że wraz z rozwojem fabuły zmienia swoje nastawienie do bohaterów i z przeciwniczki staje się donatorką, postacią pomagającą.


Radosław Sawicki podczas protestu w sprawie ochrony Puszczy Białowieskiej w czasie trwania szczytu UNESCO w Krakowie. Fot. Grzegorz Bożek
Radosław Sawicki podczas protestu w sprawie ochrony Puszczy Białowieskiej w czasie trwania szczytu UNESCO w Krakowie. Fot. Grzegorz Bożek

Nimbem tajemnicy owiany jest też świat, który reprezentuje Baba Jaga; jest to przestrzeń chtoniczna, niedostępna dla żywych. Baba Jaga mieszka w swej chacie na kurzych nóżkach w lesie. W rolniczych kulturach, np. u dawnych Słowian, las był waloryzowany jako przestrzeń niebezpieczna, pełna demonów. To chyba najsroższa wersja anekumeny, szczególnie w nocy.

Czytając tę książkę zaskakujące dla polskiego odbiorcy może być to, że Baba Jaga jest tak mocno osadzona w kulturze wschodniej Słowiańszczyzny. Skąd takie korzenie tej postaci? Baba Jaga na wskroś wydaje się być mocno rosyjska.

To prawda. Jedna z hipotez mówi, że Baba Jaga do kultury słowiańskiej przeniknęła od ludów ugrofińskich. Najpierw do Słowian wschodnich, a potem dalej na zachód i południe. Jakakolwiek jest geneza tej postaci, faktem pozostaje, że w Rosji, Ukrainie czy Białorusi jest ona zdecydowanie silniej reprezentowana w kulturze, także popularnej. Do nas przywędrowała później i zajmuje raczej niszowe miejsce w korpusie bajek magicznych. W wydanym przed dwoma laty „Słowniku polskiej bajki ludowej” hasłu „Baba Jaga” poświęconych jest zaledwie kilkanaście stron. Co nie zmienia faktu, że jest to w Polsce postać ogólnie znana. Na jej popularność wpłynęły bez wątpienia literackie wersje bajek braci Grimm czy Aleksandra Afanasjewa.

Czytelników i czytelniczki „Dzikiego Życia” może interesować związek Baby Jagi z przyrodą. Gdzie i w jaki sposób ten związek się objawia?

W relacji kultura – natura Baba Jaga reprezentuje tę drugą. Część badaczy uważa, że dzisiejsza Baba Jaga wyewoluowała od dawnej bogini o cechach ptasich (dlatego ma nos niczym ptasi dziób) lub wężowych (dlatego ma jedną nogę). Gdyby iść tym tropem, cofnęlibyśmy się aż do paleolitu. Według tej teorii Baba Jaga uległa antropomorfizacji dopiero wówczas, gdy ludzie zdecydowali się na osiadły tryb życia i rozwinęli kulturę agrarną. Lecz nawet to uczłowieczenie naszej bohaterki nie pozbawiło jej głębokiego związku z dziką przyrodą. Baba Jaga mieszka samotnie w lesie. Do jej zwierzęcych towarzyszy należą węże, kruki i sowy, wszystkie – na poziomie symbolicznym – silnie związane ze sferą chtoniczną. W ikonografii nieodłącznym elementem towarzyszącym Babie Jadze są muchomory.

Jak w książce Johnsa przedstawiona jest przyroda?

Monografia napisana przez Andreasa Johnsa skupia się na społecznym kontekście Baby Jagi, na jej relacjach z ludźmi. Przyroda w tej książce stanowi jedynie nieodłączne, choć nie poddane osobnej analizie, tło. Często, jak to w baśniach, są góry, rzeki czy lasy do przebycia. Ale to też należy odczytywać nie bezpośrednio, dosłownie, ale raczej symbolicznie. Przede wszystkim jednak autor opisuje różne warianty interakcji wiedźmy z bohaterami baśni i przedstawia cały wachlarz interpretacji postaci Baby Jagi, jakie pojawiły się na przestrzeni ostatnich dwustu lat.

Jaką rolę dla współczesnego odbiorcy może odgrywać postać Baby Jagi?

Często jestem o to pytany. Wspominałem już, że w relacji kultura – natura Baba Jaga zdecydowanie bliższa jest naturze. Tę naturę rozumiem jednak szerzej niż tylko „dzika przyroda”. Na potrzeby naszej rozmowy zdefiniujmy ją jako „porządek rzeczy, gwarantujący równowagę pomiędzy wszystkimi siłami działającymi w naszym świecie”. Baba Jaga interpretowana jest często jako strażniczka inicjacji. Jej domek na kurzych nóżkach część badaczy uznaje za przejście pomiędzy światem żywych i umarłych. Ona też inicjuje dzieci w dorosłość. Wyrywa je ze strefy komfortu, wystawia na próby, często są to sceny niczym wyjęte z horroru, ale finalnie dzieci wracają z mrocznego i niebezpiecznego lasu wzmocnione i w przestrzeni ekumeny zaczynają pełnić nowe funkcje. Baba Jaga przypomina nam więc o śmierci, uczy, że jest to także aspekt naszego życia; nieodzowny i nieunikniony. Uczy też, że to co często omijamy szerokim łukiem jako potencjalne niebezpieczeństwo, warunkuje nasz rozwój. W bajkach tę wypieraną strefę symbolizuje las; gęsty, mroczny, złowrogi. Ale to właśnie w nim dokonuje się pożądana przemiana, inicjacja, warunkująca nasz rozwój.

Baba Jaga reprezentuje też moc kobiet i może być nauczycielką, czy też swoistą patronką, dla współczesnych emancypacyjnych ruchów kobiecych. Według wielu badaczy, w tym Andreasa Johnsa, została ona – podobnie jak inne wiedźmy – zohydzona przez patriarchalną, a często wręcz mizoginiczną wizję społeczeństwa. Niegdyś „ta, która wie” była szanowana. Później namiętnie zwalczana i palona na stosie. Dziś doświadczamy (nomen omen) „odczarowania” Baby Jagi. Bardzo wyraźnie widzę tę tendencję. Postać ta na nowo traktowana jest jako ambiwalentna, a czasami obserwuję nawet graniczącą z kultem religijnym jej apoteozę. Baba Jaga to silna kobieta, która chadza swoimi ścieżkami.

Jesteś związany z Muzeum Mitologii Słowiańskiej, które działa przy Grodzisku Owidz – książka jest zresztą wydana w serii Biblioteki Muzeum. Czym zajmujecie się jako instytucja kultury?

Grodzisko Owidz jest samorządową instytucją kultury prowadzoną przez Gminę Starogard Gdański. Robimy bardzo różne rzeczy, choć dominują te odwołujące się do kultury wczesnego średniowiecza. Nie bez przyczyny. Działamy w miejscu, gdzie tysiąc lat temu posadowiony był jeden z większych na Pomorzu grodów. W 2012 r. został on zrekonstruowany i dziś stanowi bardzo fajny produkt turystyczny oraz kontekst dla naszych działań.

Ja ze swoim pomysłem na Muzeum Mitologii Słowiańskiej trafiłem do Owidza w 2016 r., po wielu miesiącach poszukiwań odpowiedniego miejsca dla tej inicjatywy. Trafiłem idealnie. W Grodzisku pracują cudowne istoty, zadające kłam poglądowi, że to co publiczne, pozostające w gestii urzędników, pozbawione jest pasji. W pół roku zorganizowaliśmy od podstaw nasze muzeum, co było dość szaleńczym przedsięwzięciem. Zrobiliśmy to dysponując bardzo niskim budżetem, co jednak, śmiem twierdzić, nie przyniosło uszczerbku na jakości. W czerwcu minęły cztery lata odkąd otwarliśmy dla zwiedzających nasze podwoje. W tym czasie staliśmy się miejscem rozpoznawalnym na mapie „wczesnośredniowiecznej” Polski.

Czy w ramach narracji Muzeum znajdziemy informacje o związkach Słowian z przyrodą, postrzeganiu i wykorzystywaniu przez nich środowiska, w którym funkcjonowali?

Tak. Jednym ze źródeł naszej wiedzy o dawnych wyobrażeniach dotyczących świata, więc także przyrody, jest etnografia. Nieco uogólniając możemy uznać, że dla dawnych Słowian przyroda, jak zresztą wiele aspektów otaczającej rzeczywistości, stanowiła często przejaw sacrum. Oczywiście w konkretnych kontekstach. Niektóre zioła były święte, bo chroniły od czarów i chorób. Niektóre zwierzęta były traktowane jako niezwykłe ze względu na przypisywane im cechy lub funkcje, np. bocian uznawany był za ptaka transferującego dusze, czyli psychopompa pośredniczącego między naszym światem, a zaświatami. Pewnie z tym można łączyć sympatię, jaką do dziś cieszy się ten gatunek. Wielkim szacunkiem cieszyły się pszczoły. Etnograf Adam Fischer w swojej monografii „Zwyczaje pogrzebowe ludu polskiego” pisze, że w niektórych regionach po śmierci gospodarza rodzina niezwłocznie informowała o tym fakcie hodowane przez niego pszczoły. Czasami też informowano drzewa owocowe.

Archeologia z kolei daje nam informacje o tym, że wyspy były przez dawnych Słowian waloryzowane jako przestrzeń predysponowana do funkcji obrzędowych, religijnych. Często podczas badań archeologicznych znajduje się na nich pozostałości obiektów czy artefakty związane z kultem, brak jednak śladów osadnictwa. Wiąże się to z wyobrażeniami kosmogonicznymi, w których ziemia jawi się jako ląd zewsząd oblany wodami; wyspa traktowana była więc jako model świata w miniaturze. Aktualnie w Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie eksponowana jest wystawa zatytułowana „Archeologia wysp”, polecam.

Dużo o podejściu do przyrody mówią nam zwyczaje i obrzędy rolnicze. Wszak dawni Słowianie wykształcili kulturę agrarną. Byli więc uzależnieni od postępujących zmian w przyrodzie. Tradycyjny roczny cykl obrzędowy pięknie to ilustruje. Są źródła mówiące, że ziemię traktowano jako matkę żywicielkę, świętą ziemię, choć jestem dość sceptyczny i ostrożny jeśli chodzi o powielanie mitu o miłości i szacunku naszych przodków do świata przyrody. To raczej była pokora i lęk przed niepojętym, groźnym, nieokiełznanym. A i wyobrażenia mityczne zniechęcały do głupiego niszczenia przyrody. Bo przecież w drzewie, źródlisku czy kamieniu mógł mieszkać jakiś duch, demon. Z drugiej strony, na pewno praktyczna wiedza przyrodnicza dawnych Słowian była większa niż obserwowana u większości uczestników naszej współczesnej cywilizacji.

Andreas Johns – doktor nauk w zakresie języków słowiańskich i literatury słowiańskiej na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. Wykłada na macierzystej uczelni oraz na Uniwersytecie Waszyngtońskim w Seattle.

Radosław Sawicki – rocznik 1977 r., od 25 lat związany ze Stowarzyszeniem Ekologiczno-Kulturalnym „Wspólna Ziemia”, którego jest prezesem. Jest również wieloletnim członkiem Pracowni na rzecz Wszystkich Istot oraz Ogólnopolskiego Związku Zawodowego „Inicjatywa Pracownicza”. Inspiruje się anarchizmem i ekologią głęboką. Ratunek dla pogrążonego w kryzysach świata widzi w umasowieniu progresywnych ruchów społecznych. Autor książki „Śmierć Katarzyna i inne opowiadania”.

Andreas Johns, Baba Jaga. Tajemnicza postać słowiańskiego folkloru, tłumaczenie: Katarzyna Byłów, Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalne „Wspólna Ziemia”, Owidz 2020. Tytuł oryginału: Baba Yaga: The Ambiguous Mother and Witch of the Russian Folktale.
Książka (tylko w wersji papierowej) dostępna jest w sprzedaży. Ilość stron: 556. Cena: 45 zł + koszty wysyłki. Zamówienia należy składać mailowo, pisząc na adres grodziskoowidz@gmail.com.