DZIKIE ŻYCIE

Świadomość pokoleniowa

Jan Marcin Węsławski

Widziane z morza

Przez ograniczenia związane z pandemią, miałem okazję wziąć udział w kilku spotkaniach – konferencjach on-line adresowanych do dzieci i młodzieży. Zmagając się z kolejnymi wersjami oprogramowania do takich spotkań i słuchając dyskusji uczestników, uświadomiłem sobie, jak wielkie są różnice w widzeniu świata wynikające z różnicy pokoleń – nie z doświadczenia wynikającego z wieku, ale właśnie różnicy świadomości, w jakiej wyrastaliśmy.

Część problemów ze stosunkiem do przyrody – w skali społecznej bierze się moim zdaniem ze „świadomości pokoleniowej”. Rozumiemy intuicyjnie i akceptujemy to czego nauczyliśmy się w dzieciństwie. Nasza świadomość z wiekiem, coraz mniej chętnie przyjmuje nowe idee i bodźce. Potrafię na przykładzie pokolenia moich rodziców (lata 20. XX wieku), mojego (lata 50.), moich dzieci (lata 80.) i wnuków (lata 2010.), pokazać jak zmieniała się świadomość Przyrody, w której wyrastały w Polsce kolejne generacje. Dla odchodzącego już dziś pokolenia z okresu międzywojennego zjawiskiem znanym i akceptowanym była konieczność ochrony wybranych gatunków – wszyscy wiedzieli o sukcesie w odtworzeniu populacji żubra z kilkunastu ściągniętych z ogrodów zoologicznych osobników. Wtedy wprowadzono do powszechnej świadomości ikoniczne symbole szarotki, mikołajka nadmorskiego czy żubra. Uświadomionym problemem było ratowanie rzadkich gatunków, a rozwiązaniem ogrody zoologiczne, rezerwaty i powstające parki narodowe.


Tę samą fotografię różne pokolenia będą inaczej komentować – Dziadkowie – to zagrożone polowaniami zwierzę, trzeba je ochronić w ogrodach zoologicznych Rodzice – morsy cierpią z powodu skażenia środowiska DDT i pestycydami, polowania to nie problem Dzieci – wprawdzie gatunek nie jest krytycznie zagrożony, ale zmiana klimatu w Arktyce niszczy jego środowisko. Wnuki – nie muszę jechać do Arktyki, żeby to zobaczyć, moja podróż może bardziej zaszkodzić niż pomóc morsom. Fot. Jan Marcin Węsławski
Tę samą fotografię różne pokolenia będą inaczej komentować – Dziadkowie – to zagrożone polowaniami zwierzę, trzeba je ochronić w ogrodach zoologicznych Rodzice – morsy cierpią z powodu skażenia środowiska DDT i pestycydami, polowania to nie problem Dzieci – wprawdzie gatunek nie jest krytycznie zagrożony, ale zmiana klimatu w Arktyce niszczy jego środowisko. Wnuki – nie muszę jechać do Arktyki, żeby to zobaczyć, moja podróż może bardziej zaszkodzić niż pomóc morsom. Fot. Jan Marcin Węsławski

Moja generacja rosła już w świadomości zupełnie innych problemów – przełomowy apel sekretarza ONZ Sithu U Thanta o zanieczyszczeniach Ziemi, znana na całym świecie książka „Silent spring” autorstwa Rachel Carson i narastający społeczny sprzeciw wobec niszczenia środowiska odpadami (od Śląska po Bałtyk) był powszechny i coraz bardziej zorganizowany. Odpowiedzią państwa było powołanie Ministerstwa Ochrony Środowiska i podobnych agend regionalnych, programów monitorujących stan atmosfery i wody, czemu towarzyszył szybki rozwój technologii pomiarowej – głównie z zakresu chemii analitycznej. Wydawało się, że urzędnik zaopatrzony w tabele i laborant z czułym przyrządem pomiarowym stoją skutecznie na straży środowiska, a najważniejszy jest sprawny system lokalnego oczyszczania wód i powietrza. Właśnie ten lokalny wymiar – problem najbliższej fabryki niszczącej rzekę czy trującej powietrze – był najbardziej powszechnie uświadomiony.

Dzisiejsza młodzież, żyje w zupełnie innej hierarchii ważności zjawisk. Jakość wody i powietrza (choć wciąż niedoskonała) poprawiła się ogromnie przez ostatnie 20 lat. Dzisiejsze apele o picie zdrowej wody z kranu zamiast butelkowanej ze sklepu, dla starszego pokolenia brzmią jak fantastyka naukowa – nas uczono od dzieciństwa, że nie wolno pić nieprzegotowanej wody, a już w żadnym wypadku kranowej. Globalna zmiana klimatu, niszczenie siedlisk i rabunkowa eksploatacja żywych i nieodnawialnych zasobów Ziemi to tematy, z którymi dzisiejsi 20-40-latkowie zapoznawali się od szkoły podstawowej. Do tego doszła fundamentalna zmiana technologii – komunikacja internetowa, nieograniczony dostęp do informacji danych i ogromne możliwości w analizach „big data” stworzyły nowy rodzaj świadomości. Swoboda podróżowania (przed pandemią) pozwoliła na doświadczenie z pierwszej ręki zjawisk globalnych – większość dzisiejszych młodych ludzi widziało już kraje na innych kontynentach, inne klimaty i krajobrazy. Rafa koralowa nie jest abstrakcyjnym bytem z popularno-naukowego filmu, tylko oswojoną i odwiedzaną atrakcją dzięki tanim podróżom nad Morze Czerwone. To pokolenie rozumie wielkoskalowe zjawiska, potrafi organizować się i wyraźnie określać swoje oczekiwania wobec Przyrody – Extinction Rebellion i Strajk Klimatyczny to tylko dwa przykłady tych postaw.

Interesujące jest jakie podstawy dostaną teraz dzisiejsze przedszkolaki – moje wnuki. To bardzo ważne, bo każde pokolenie wprowadza inne zagadnienia w naszych relacjach z Przyrodą. Mam nadzieję, że będzie to pierwsza generacja, która będzie słyszeć od pierwszych lat swojego życia, że postęp nie jest miarą jakości życia, empatia wobec przyrody jest równie ważna jak jej poznawanie, a wiedza ma nas prowadzić tak, żeby duchowe i materialne wartości Przyrody były trwale obecne w naszym życiu. Wreszcie, że nie jesteśmy „koroną stworzenia” i świat nie jest antropocentryczny. Nerwowe zmiany w edukacji wprowadzane dziś przez konserwatywną i populistyczną prawicę, są chyba reakcją na to, że wymienione tu wartości są już powszechnie uświadamiane. Na szczęście szkoła nie jest jedynym ani głównym środkiem kształtowania poglądów i postaw życiowych.

Prof. Jan Marcin Węsławski