Czy można w Polsce chronić przyrodę przez zaniechanie? Nauka z Beskidu Wyspowego
Niniejsze spostrzeżenia powstały na podstawie diagnozy rozwoju turystyki kwalifikowanej w Beskidzie Wyspowym, którą przeprowadziłem na zlecenie Małopolskiej Organizacji Turystycznej w okresie kwiecień-czerwiec 2021 r. na terenie Gminy Tymbark.
O tym, czy przyroda w Polsce może być lepiej chroniona, oraz czy będą powstawały nowe rezerwaty, parki narodowe i obszary Natura 2000 decyduje wiele czynników. Jednym z nich jest społeczne nastawienie do powstawania i poszerzania obszarów ochrony przyrody, jak i społecznie sankcjonowane sposoby „gospodarowania” zasobami dzikiej przyrody. Niestety nie jest z tym dobrze, jeśli uznać, że podejście stosowane w Małopolsce z terenu Beskidu Wyspowego jest sposobem dominującym w Polsce. Dla bardzo wielu osób, z którymi rozmawiałem, obszary przyrodniczo cenne to przede wszystkim miejsca wymagające kontroli, pielęgnacji, działań „naprawczych”, które należy właściwie „urządzić” dzięki ludzkim zabiegom. Z tej perspektywy ich „zapuszczenie” jest niemożliwe. Jednocześnie wiele osób wskazuje, że przede wszystkim warto chronić przyrodę, która jest wyjątkowo piękna, sceniczna, spektakularna, jest przyrodniczym „Wawelem” przyciągającym swoim pięknem spacerowiczów i turystów. Z tej perspektywy „zwykły las” nie stanie się nigdy wart „zapuszczenia” i ochrony biernej. Z tych dwóch przesłanek rodzi się spory problem, utrudniający przeprowadzenie zmian prowadzących do utworzenia dobrego systemu ochrony dzikiej przyrody w Polsce. To społeczna niezgoda na pozostawienie dzikiej przyrody poza strefą aktywności ludzi.
Dla sporej liczby osób dogmatem jest to, że lasy są już dobrze chronione w sposób „czynny” przez leśników i ich wypracowany system „zrównoważonej hodowli lasu”. Las po prostu nie może być „zapuszczony”, bo to oznacza złe gospodarowanie. Przyroda, która istnieje sama dla siebie, w swoim dynamicznym procesie i zmienności, dla wielu osób, jest naruszeniem porządku, w którym człowiek jest „gospodarzem” odpowiedzialnym za stan każdego miejsca – aby było bezpieczne, zadbane, zagospodarowane. Stąd niechęć do nowych form ochrony przyrody. Obecnie istniejące parki narodowe i rezerwaty są z kolei społecznie akceptowane na zasadzie „zabytków” przyrody. To wyjątkowe i spektakularne miejsca, ale w związku z tym skromne obszarowo. Te małe, wyjątkowo cenne, spektakularne krajobrazowo punkciki na mapie Polski, ale w opinii moich rozmówców tak właśnie powinno zostać. Taki format ochrony przyrody dobrze współbrzmi z deklarowaną misją np. Lasów Państwowych, które wskazują, że ich obecny sposób gospodarki chroni polską przyrodę. Dlatego dominuje narracja o już istniejącym trwałym, dobrze uporządkowanym systemie ochrony przyrody w Polsce, np. dzięki Lasom Państwowym, Wodom Polskim, sieci rezerwatów i parków narodowych chroniących najcenniejsze miejsca. Dominuje narracja, że nie ma tu miejsca na zmiany i eksperymenty. Dla wielu osób hodowla lasu, to działanie chroniące las, np. przed kornikiem. Czyszczenie rzek z roślinności to działanie chroniące rzekę przed „zarośnięciem” oraz przed powodziami. Takich nieporozumień jest masa. Bez zmiany społecznej mapy mentalnej dotyczącej przyrody, radykalne zmiany nie będą możliwe.
Chronić przez rozwój
Istniejące projekty biernej ochrony 10, 20 czy 30% terenu Polski to rewolucja, której społeczeństwo nie rozumie. Dla wielu osób ta zmiana jest niebezpiecznym eksperymentem, a nie krokiem w kierunku odsunięcia katastrofy klimatycznej. Polskie społeczeństwo, a na pewno grupa interesariuszy rozwoju, z którą rozmawiałem w trakcie badań w Beskidzie Wyspowym, ma dość konserwatywną i stałą wizję ochrony przyrody jako kontynuacji obecnych działań, doskonalenia metod prac leśnych i lepszego „ekologicznie zrównoważonego” porządkowania terenów przyrodniczych.
Realizowana przeze mnie diagnoza miała charakter analizy potrzeb i oczekiwań różnych grup interesariuszy w związku z tworzeniem infrastruktury dla rozwoju turystyki kwalifikowanej w Karpatach w oparciu o konkretne studium przypadku związane z budową pierwszego pilotażowego turystycznego schronu samoobsługowego1 w Beskidzie Wyspowym, na górze Łopień2. Prowadziłem wywiady w kontekście zapisów Strategii Rozwoju Województwa Małopolskiego 2030, która m.in. zakłada realizację dwóch powiązanych ze sobą celów strategicznych odnoszących się do ochrony dzikiej przyrody i „gospodarowania” w obszarach dzikiej przyrody. Z jednej strony, należy poszerzać system ochrony przyrody w regionie (nowe parki narodowe, rezerwaty, obszary Natura 2000, wyznakowane i chronione korytarze ekologiczne), z drugiej należy te obszary „komercjalizować” na rzecz przemysłu czasu wolnego, tworzyć z nich lepszy „zrównoważony” produkt. Nie chodzi tylko o kwestie turystyczne, ale również u usługi na rzecz społeczności Małopolski. To zauważalna zmiana wobec przyrody, która z perspektywy regionalnych decydentów – może być cenniejszym zasobem jako teren chroniony, niż np. jako przestrzeń eksploatacji drewna.
Na potrzeby wizji rozwoju regionu decydenci widzą potrzebę powołania nowych miejsc ochrony przyrody i poszerzenia stref ograniczonej ingerencji ludzi w przyrodę, ekosystemy leśne, wodne czy bagienne. Jednakże w rzeczywistości działają w ten sposób, aby „wepchnąć” w przyrodę jeszcze więcej infrastruktury, aby ją „lepiej chronić”.
Pytanie jest otwarte: ile inwestycji, jak duży ruch są w stanie wchłonąć obszary przyrodniczo cenne w związku z wyścigiem o uwagę na mapie atrakcyjności turystycznej i lepszych usług dla miejscowej społeczności i gospodarki. Mamy do czynienia z istotną kwestią „produktywności” przyrody jako cennego zasobu, którym trzeba „właściwie” gospodarować. Mamy poziom deklaracji, że przyroda jest ważna i poziom czynów, że przyroda jest ważna dla ludzi jako przestrzeń rekreacji, źródło surowca drzewnego, miejsce czynnych działań chroniących różne aspekty przyrody itp. W tak przygotowanym systemie nie można tak po prostu dla przyrody robić nic, nie można przyrodzie zwracać terenu, ponieważ to będzie radykalne zaprzeczenie dominującej wizji przyrody jako miejsca wymagającego porządkowania, pielęgnacji, inwestycji, działań na rzecz czynnej ochrony poprzez odpowiednie jej zagospodarowanie.
Z tej perspektywy analizowany był rozwój turystyki kwalifikowanej w oparciu o potrzeby i oczekiwania kilku grup interesariuszy, przede wszystkim samorządowych liderów rozwoju, przedsiębiorców i gospodarzy terenów przyrodniczych np. leśników.
Z niniejszej diagnozy można wyciągnąć ważne wnioski dotyczące ochrony przyrody w Polsce. Na podstawie przeprowadzonych wywiadów mogłaby powstać „mentalna mapa” ochrony przyrody charakteryzująca osoby i organizacje, które lokalnie swoimi projektami i przedsięwzięciami dokonują ingerencji w przyrodzie na terenie Beskidu Wyspowego, lub zarządzają obszarami cennymi przyrodniczo w związku z realizacją własnej misji organizacyjnej. W tej grupie nie byłoby interesariuszy i liderów, którzy nie traktowaliby przyrody inaczej niż jako zasobu rozwojowego w modelu określanym jako zrównoważony ekologicznie, ale realnie będącym działaniem „business as usual”.
Mamy do czynienia z istotną kwestią modelu rozwoju polegającego na rozbudowie infrastruktury, w tym dla ochrony przyrody. Obecnie praktycznie nie ma żadnych pomysłów na likwidację infrastruktury, która zniekształca możliwości istnienia przyrody w stanie dzikim. Forsowany model rozwoju na najbliższe 20 lat jest daleki od tego jaki powinien być wdrażany, aby skutecznie oddalić widmo katastrofy klimatycznej. Rozwój infrastruktury turystycznej jest tu tylko małym przyczynkiem w szerszym spektrum działań wobec przyrody.
To model, w którym lokalne koła łowieckie gospodarują zwierzyną, leśnicy „hodują” cenny las (w znaczeniu zasobności w drewno lub „bezpiecznego” dla użytkowników), Wody Polskie dbają o rozbudowę retencji i odwodnienie terenu, samorządy o lepszą infrastrukturę usługową, przedsiębiorcy o punktowe atrakcje „wgryzające się” w przyrodę.
Lokalna wizja przyrody
Pęd do lepszego zagospodarowania przestrzeni naszego kraju w dużej mierze wynika z istniejącego modelu przyrody jako miejsca, które nie może zostać pozostawione same sobie. Największy wpływ na ten model ma istniejąca przyrodnicza „mapa mentalna”, którą można zrekonstruować na bazie wywiadów z liderami i interesariuszami rozwoju turystyki w Beskidzie Wyspowym. Na tę mapę składają się następujące elementy:
- niechęć do blokowania możliwości ingerencji w przyrodę (niechęć do powoływania form ochrony przyrody), ponieważ publiczna i prywatna ziemia jest kapitałem rozwojowym. Istniejące zagospodarowanie terenu jest efektem całej sumy wiedzy i doświadczeń lokalnych społeczności. Park narodowy, rezerwat to wyjęcie danego terenu spod lokalnych metod zarządzania terenem, to przejęcie władzy jakiegoś centrum nad naszymi „peryferiami”.
- wszyscy chcąc nie chcąc uczestniczą w wyścigu o utrzymanie się w rankingu atrakcyjności („sąsiednia gmina ma, my też musimy mieć”) to gonienie za modą na konkretne obiekty w przyrodzie, które przyczyniają się do wzrostu ruchu turystycznego. W Beskidzie Wyspowym to przede wszystkim trend budowy wież na każdej górze, co np. wiąże się z rozbudową dróg leśnych w górach.
- dominuje „gospodarskie” podejście do przestrzeni przyrodniczej charakteryzujące się maksymalizacją produktywności danego miejsca. Jeżeli mamy do czynienia z zamierającym drzewostanem to należy dokonać zabiegów pielęgnacyjnych. Jeśli jest las w wieku rębnym to należy dokonać cięć najcenniejszych drzew, aby się nie zmarnowały. Jeśli jest widokowa polana to można umieścić tam schronisko. Jeśli jest rezerwat to przez jego środek można puścić ścieżkę edukacyjną (wszystko ma pracować dla rozwoju gminy poprzez „lepsze” zagospodarowanie terenu).
- traktowanie dzikiej przyrody wedle cenionych wzorców znanych z najbliższego otoczenia (trawnik, ogród, park, pole, klomb kwiatowy). Z tej perspektywy tworzone są wzorce docelowych siedlisk, do których należy doprowadzić, przy okazji niszcząc chwasty i tzw. szkodniki. To bardzo uniwersalny i praktyczny wzornik dla działań w przyrodzie, w którym dobrze widać, co się dzieje z miejscami pozostawionymi bez opieki, które zarastają i tracą swoje walory. Nie mamy w naszym języku pojęć i idei pomagających w „zapuszczeniu” przyrody.
- potrzeba wyższej jakości urządzenia terenu np. poprzez ulepszanie sieci dróg leśnych i lokalnych, postępujący proces fragmentaryzacji przyrody, który z perspektywy lokalnej społeczności jest działaniem ułatwiającym dostęp do działek inwestycyjnych, a tym samym zwiększającym wartość ziemi, która może być wykorzystana do jakiś działań biznesowych lub innych.
- dążenie do posiadania widocznego centrum turystyki lub centrum społecznościowego, gdzie mogą się akumulować biznesy i odbywać imprezy plenerowe, w których powstaje pewnego typu strefa inwestycyjna dla lokalnych przedsiębiorców (schronisko/platforma widokowa na górze, kolejki górskie, trasy zjazdowe, rowerowe, restauracje, pensjonaty, park linowy, pawilon edukacyjny, amfiteatr, parking) napędzająca odbiorców, generująca nowe miejsca pracy.
- brak lokalnych narzędzi (i potrzeby) do ochrony krajobrazu przyrodniczo-kulturowego w niezmienionej formie. Dominuje podejście, że cały teren jest przestrzenią inwestycyjną, gospodarską. Brak podziału na ludzką ekumenę i przyrodniczą anekumenę jako strefę pozostawioną bez ingerencji lub jako strefę o specyficznej roli dla społeczności lokalnej.
Taka jest dominująca matryca myślenia o przyrodzie, która tworzy bardzo zwarty system kulturowy uniemożliwiający przebicie się rozwiązaniom radykalnie niepasującym do tego wzorca.
Dodatkowym kontekstem dla zaprezentowanej powyżej swoistej „mapy mentalnej” charakteryzującej menadżerów rozwoju lokalnego czy też gospodarzy terenów przyrodniczych jest bardziej ogólna polityka regionalna i państwowa. Polityka ta polega na udostępnianiu zasobów na rozwój społeczno-gospodarczy pod postacią warunków prawno-organizacyjnych i środków finansowych na ten rozwój. Charakteryzuje ją ogromna presja na tereny przyrodnicze, aby były dostępne pod inwestycje, pod warunkiem minimalizacji kosztów środowiskowych lub ich kompensacji w innym miejscu. Z tej perspektywy całość przyrody, również i Beskidu Wyspowego (poza obszarami rezerwatów, które w Beskidzie Wyspowym mają łącznie powierzchnię 300 hektarów) powinna być otwarta na możliwości związane z tworzeniem infrastruktury przyczyniającej się do „zrównoważonego” rozwoju, w tym rozwoju turystyki. Dla chętnych samorządów, przedsiębiorstw i osób „czekają” środki finansowe, które można wykorzystać do rozwoju różnego typu przedsięwzięć w związku z planami rozwoju infrastruktury turystycznej. W znacznej części to pieniądze europejskie, które zgodnie z zasadą subsydiarności wydawane są na przedsięwzięcia istotne lokalnie, które lokalni decydenci uważają za kluczowe dla rozwoju społeczno-gospodarczego. Błędne koło się zamyka.
Wielkoobszarowe strefy ochrony przyrody
Zmiany mentalności poszerzające możliwości ochrony przyrody pod postacią systemu terenów oddanych we władanie dzikiej przyrody będą postępowały bardzo powoli. Znikanie walorów przyrodniczych jest procesem praktycznie niewidocznym dla ludzi, za to postępującym w praktyce z dnia na dzień3. Przyroda ma niezwykłe zdolności adaptacyjne i zawsze jakaś przyroda pozostanie. Ale jest to zwodnicze podeście. Dla większości ludzi trudne jest do przyjęcia, aby pozostawić przyrodę „odłogiem”, ponieważ kłóci się to z całym wielowiekowym dorobkiem ludzkiej działalności w przyrodzie. Wyzwaniem jest znalezienie rozwiązań, które etapami, krok po roku pozwoliłyby na społecznie akceptowane powstawanie wielkoobszarowych stref ochrony dzikiej przyrody.
Warto zacząć od przywrócenia roli parków krajobrazowych i obszarów Natura 2000. Na ich terenie powinien obowiązywać 3-strefowy stopień ochrony przyrody podlegający audytom przyrodniczym:
- I – strefa bez ingerencji;
- II – strefa czynnej renaturyzacji;
- III – strefa zrównoważonej gospodarki w przyrodzie.
Zgodnie z tym podziałem co 10 lat przeprowadzany będzie przyrodniczy audyt, w ramach którego będzie można rekomendować powoływanie parków narodowych i rezerwatów. Będzie to możliwe w tych przypadkach gdy zostaną spełnione przesłanki do objęcia terenu tego typu strefami ochrony – m.in. w oparciu o dialog z lokalną społecznością oraz diagnozę stanu przyrody. Byłaby to również szansa na skierowanie środków na działania renaturyzacyjne w większym stopniu niż dzieje się to obecnie. Lasy Państwowe i Wody Polskie zyskałyby zadania, przy których znalazłoby się wiele projektów do realizacji. Być może uruchomienie takiego pośredniego modelu ochrony przyrody spowodowałoby spadek napięcia społecznego wokół obszarów przyrodniczo cennych i dało czas na przyzwyczajenie się lokalnych społeczności do zachodzących zmian. Obawy często są na wyrost, lecz temat zarządzania przyrodą jest jednocześnie podatny na wywoływanie wojen kulturowych4. Byłoby to w pewnym sensie działanie wykorzystujące model czwartej przyrody5, w ramach której rodzi się wizja ochrony przyrody w miastach, na obszarach zdegradowanych, które samoistnie natura odzyskuje, a działania ludzi ograniczają się do łączenia tego, co dzikie (zdziczałe) z tym, czego potrzebują ludzie (dostępność, bezpieczeństwo).
Na podstawie diagnozy, którą prowadziłem stwierdzam, że lokalnymi interesariuszami nie powoduje chęć zniszczenia przyrody, lecz chęć kształtowania jej w ramach istniejącego porządku rzeczy, znanego im i bezpiecznego z ich punktu widzenia. To działania, które wynikają z ich tzw. zdrowego rozsądku. Dla większości osób liczy się ochrona krajobrazu kulturowo-przyrodniczego jako przestrzeni w zgodzie z wypracowanym wzorcem kulturowym danego miejsca. Nie chcą oni zmian, które projektują ekolodzy i aktywiści, bo według nich przyroda musi mieć gospodarza. Dla części osób przyroda jest jak dziedzictwo kulturowe – a ich celem jest ochrona miejsc wyjątkowych, scenicznych. W tym kontekście wiele się dzieje, coraz więcej grup obywatelskich walczy o ochronę poszczególnych cennych miejsc. Dla bardzo niewielkiej grupy ludzi przyroda może być rozległą przestrzenią leżącą odłogiem, dziczejącą, zapuszczoną, a przez to stać się oazą bioróżnorodności oraz naturalnych procesów w przyrodzie.
Być może postulowana zmiana polegająca na wprowadzeniu 3 stopni ochrony przyrody w ramach parków krajobrazowych i obszarów Natura 20006 dałaby czas na porozumienie się, ale bez szkody dla przyrody.
Piotr Knaś
Piotr Knaś – absolwent etnologii i europeistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz studiów podyplomowych w zakresie ekonomii społecznej na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Pracownik Małopolskiego Instytutu Kultury w Krakowie, w którym odpowiada za dział badań i analiz. Koordynator projektów badawczych i autor raportów na temat sektora kultury. Przewodnik beskidzki i członek Studenckiego Koła Przewodników Górskich, stara się działać na rzecz dzikiej przyrody w Polsce.
Przypisy:
1. Obiekt o charakterze bezobsługowego schronu/zadaszenia umożliwiającego biwaki osobom przemieszczającym się po szlakach górskich.
2. Raport z niniejszej diagnozy został przedstawiony i przekazany Małopolskiej Organizacji Turystycznej, która jest jego dysponentem.
3. Rezerwat na Mogielicy został ustanowiony m.in. z powodu ochrony głuszca. Niestety od dawna nie stwierdzono tam jego występowania (od 2010 r.: Kuraki leśne Tetraoninae Beskidów Wyspowego i Makowskiego oraz przyległych pogórzy panel.iop.krakow.pl/uploads/wydawnictwa_artykuly/c45055e2e228ac61d350d7f96b52f595f25b9e05.pdf).
4. Przykładem jest projektowany Turnicki Park Narodowy. Lasy Państwowe mogłyby zgodzić się na zmiany w zarządzaniu Parkiem Krajobrazowym Gór Słonnych i wyznaczenie w jego obrębie stref bez ingerencji na 10 lat i przystąpienie do dialogu na temat powołania Turnickiego PN.
5. Kacper Jakubowski, Czwarta przyroda w mieście, autoportret.pl/artykuly/czwarta-przyroda-w-miescie/ dostęp 16.09.2021.
6. Przy jednoczesnym poszerzeniu i tworzeniu parków krajobrazowych, obszarów Natura 2000 tam gdzie ich brakuje.