DZIKIE ŻYCIE

Żywotne potrzeby czy zachcianki

Ryszard Kulik

Okruchy ekozoficzne

Ojcowie założyciele głębokiej ekologii Arne Naess i George Sessions piszą: „Ludzie nie mają prawa do ograniczania bogactwa i różnorodności form życia, chyba że chodzi o zaspokojenie ich istotnych, żywotnych potrzeb”.

Prawdopodobnie jesteśmy jedynymi istotami na tej planecie, które są świadome własnego wpływu na świat, w tym możliwości wywołania globalnej katastrofy ekologicznej. Żaden wirus, szarańcza, kornik, barszcz Sosnowskiego czy królik nie wie, że może znacząco zmienić charakter jakiegoś siedliska rozmnażając się w sposób nieograniczony.

Potrzeba czy zachcianka. Fot. Ryszard Kulik
Potrzeba czy zachcianka. Fot. Ryszard Kulik

Świadomość własnego destrukcyjnego wpływu na przyrodę ostatecznie prowadzi do konstatacji, że lepiej gdybyśmy trzymali swój potencjał na wodzy. No tak, ale jak w takim razie żyć? Życie w końcu karmi się życiem, więc pozbawienie się możliwości ingerencji w przyrodę skazuje nas na niebyt. Jeśli już jesteśmy – to mamy przecież prawo tu być. Z drugiej strony, absolutna afirmacja naszej obecności prowadzi do niekontrolowanego wzrostu i ryzyka katastrofy. Te dwa skrajne punkty: nie mamy prawa nic robić i możemy robić wszystko, co chcemy są równie nieadaptacyjne.

Naszym zadaniem jest zatem znaleźć jakiś złoty środek między tymi dwiema skrajnościami. Jak to zrobić? Twórcy głębokiej ekologii odwołują się w tym momencie do ludzkich potrzeb jako naturalnego, biologicznego wyposażenia. Założenie jest takie, że jeśli będziemy się trzymać tylko tego, czego życiowo potrzebujemy, to nasza ingerencja w przyrodę będzie umiarkowana i nie doprowadzimy do jej zniszczenia.

Pojawia się jednak pytanie: czym są te żywotne potrzeby? I jak je odróżnić do innych zamierzeń czy zachcianek, które nie są żywotne? Czy jest jakaś uniwersalna lista, która pozwoliłaby nam ocenić, czy nie wykraczamy poza to, co jest życiowo niezbędne?

Abraham Maslow, jeden z twórców psychologii humanistycznej, podjął próbę stworzenia takiej uniwersalnej listy. Przybiera ona postać piramidy, u podstawy której mamy potrzeby fizjologiczne (głód, pragnienie, potrzeba seksualna), dalej potrzeby bezpieczeństwa, potrzeby przynależności, uznania i samorealizacji. Problem polega jednak na tym, że istnieje całe mnóstwo sposobów zaspokajania tych samych potrzeb. Może być tak, że sam sposób zaspokajania jakiejś potrzeby staje się wtórną potrzebą lub zachcianką. Przykładowo, ktoś będzie zaspokajał potrzebę uznania wyrażając się w działaniach artystycznych, a ktoś inny to samo będzie chciał osiągnąć poprzez kolekcjonowanie butów lub samochodów. Gdzie zatem jest granica między żywotną potrzebą a zachcianką?

Na to pytanie bardzo trudno odpowiedzieć odwołując się wyłącznie do introspekcji. Tam bowiem jeśli czegoś chcę, to po prostu chcę. Od wewnątrz to, co widzimy jest zawsze tylko i wyłącznie osobistym pragnieniem.

Na szczęście z pomocą w tym dylemacie przychodzi do nas świat. A konkretniej konsekwencje, jakie przynosi zaspokojenie danej potrzeby. W tym kontekście pojawiają się ważne pytania: Czy dbając o siebie nie szkodzę za bardzo sobie i innym? W jakim stopniu żyjąc przyczyniam się do ograniczania bogactwa i różnorodności form życia?

Jak to sprawdzić? Jeśli chodzi o samego siebie i innych ludzi, to trzeba być uważnym na to, czy konkretne działanie służy zdrowiu i dobrostanowi własnemu i innych. Czy może powodować czyjeś cierpienie? I to nie tylko tu i teraz, ale również w dłuższej perspektywie czasowej. I tak np. palenie papierosów, które może sprzyjać zaspokojeniu potrzeby bezpieczeństwa i przynależności z pewnością nie służy zdrowiu własnemu oraz może przyczynić się do cierpienia innych.

Jeśli zaś chodzi o koszty środowiskowe, to możemy odwołać się do śladu ekologicznego, który jest miarą naszego wpływu na przyrodę. Środowisko jest źródłem zaspokajania naszych potrzeb, ale posiada twarde limity. Pomiar śladu pozwala sprawdzić czy je przekraczamy. I tutaj, jak wiemy, mamy mnóstwo danych, które potwierdzają, że w bogatych krajach zdecydowanie przesadzamy. Pomiar śladu ekologicznego pozwala nam urealnić nasz styl życia i zobaczyć, że większość naszych potrzeb to zachcianki, do zaspokajania których nie mamy prawa (zgodnie z ideą głębokiej ekologii).

Ktoś może jednak zapytać, czy można żyć w sposób godny i szczęśliwy w ramach własnego limitu środowiskowego? Czy życie może mieć wysoką jakość, jeśli zrezygnujemy z wysokiego standardu?

Odpowiedź na te ważne pytania daje Indeks Szczęśliwej Planety, który zawiera w sobie oczekiwaną długość życia, poczucie szczęścia, sprawiedliwość społeczną i ślad ekologiczny. Dzięki indeksowi wszystkie państwa można uszeregować ze względu na koszty środowiskowe dobrego życia. I tak, w czołówce rankingu znajdują się kraje stosunkowo biedne, takie jak: Kostaryka, Vanuatu i Kolumbia. Pierwszy i trzeci kraj mają mniej więcej o połowę mniejsze PKB na głowę (po uwzględnieniu parytetu nabywczego) niż Polska. Vanuatu natomiast ma aż prawie 6 razy niższe PKB niż Polska. Nasz kraj zajmuje 74 pozycję na tej liście, a USA aż 122. Jeden z najbogatszych krajów na świecie jeśli chodzi o PKB na głowę – Luksemburg – zajmuje 143 pozycję. Koniec listy okupują najuboższe kraje afrykańskie (i opływający w bogactwa Katar!). Zatem, żeby być szczęśliwym, długo żyć, dbając jednocześnie o środowisko nie trzeba być specjalnie bogatym. A nawet trzeba być raczej biednym, choć nie biednym w stopniu skrajnym.

Naszym zadaniem jest więc ograniczyć nasze zachcianki, wrócić do żywotnych potrzeb, tak by nie ograniczać bogactwa i różnorodności form życia.

Ryszard Kulik