DZIKIE ŻYCIE

Dziki Wrocław, dzika przyjemność

Izabella Młynarczyk

Kochaj, nie rżnij; Chcemy mieć mokro; Chcemy bzykać w spokoju – to hasła, które w kontekście przyrody pojawiły się na bilbordach największej ekokampanii prowadzonej we Wrocławiu w ostatnich kilku dekadach. I choć bilbordy zniknęły już dawno z przestrzeni miasta, wciąż jest to ważny temat, ale już oswojony i mniej kontrowersyjny. A my aktywiści i przyrodnicy konsekwentnie wykorzystujemy siłę i sukces tej kampanii do walki o wrocławską dziką przyrodę. Jej outdoorowa część była tylko jednym z elementów ciężkiej wielomiesięcznej pracy.

Ogromny sukces medialny kampanii wyliczył nam Brand24 – w połowie listopada zasięgi w social mediach i poza nimi były na poziomie prawie 3 milionów. Natomiast jeśli chodzi o nasze bilbordy w liczbie 10 sztuk, to szacuje się, że przez miesiąc widziało je od 140 tysięcy do prawie 210 tysięcy osób.


Integracyjny, letni spacer przyrodniczy wrocławskich aktywistów na Wyspie Opatowickiej. Podczas spacerów poznawaliśmy też te miejsca od strony przyrodniczej. Źródło: Facebook Koalicji Wrocławska Ochrona Klimatu
Integracyjny, letni spacer przyrodniczy wrocławskich aktywistów na Wyspie Opatowickiej. Podczas spacerów poznawaliśmy też te miejsca od strony przyrodniczej. Źródło: Facebook Koalicji Wrocławska Ochrona Klimatu

Za kampanią stoi Koalicja Wrocławska Ochrona Klimatu (dalej Koalicja WOK) skupiająca 24 pozarządowe organizacje przyrodnicze, ekologiczne i społeczne. Jej głównym i najważniejszym celem jest wprowadzenie realnej, prawnej ochrony 26 terenów cennych przyrodniczo we Wrocławiu. Musimy to zrobić, bo te prawdziwie dzikie jeszcze miejsca w mieście bez działań aktywistów i przyrodników znikną bezpowrotnie w betonozie lub zostaną przekształcone na tzw. zieleń miejską z placami zabaw na gumowym podłożu, szerokimi ścieżkami i rabatami z agrowłókniną.

To nie jest zielone miasto

Władze Wrocławia zapomniały o przyrodzie na długie lata – to jedyne duże miasto w Polsce, które nie ma żadnego rezerwatu. Mamy tylko jeden zespół przyrodniczo-krajobrazowy i zaledwie 2 użytki ekologiczne – a wszystkie te formy ochrony powołano ponad 20 lat temu. Wrocław króluje w rankingach najbardziej zanieczyszczonych miast świata według Air Quality Index (indeksu jakości powietrza) i regularnie bywa na ich szczycie w sezonie grzewczym. W tym roku temperatury w lecie sięgały na zabetonowanych placach w centrum miasta ponad 60 °C. Wrocław jest też w ogonie dużych miast jeśli chodzi o ilość zieleni – według Głównego Urzędu Statystycznego ma jej tylko 11%, w tym 7,5% to lasy. To dużo mniej niż średnia w Polsce. „Urzędnicy miejscy realizują model business as usual pomijając problem zmiany klimatu, ochoczo i bezrefleksyjnie wystawiając kolejne tereny zielone na sprzedaż, a co najgorsze zabierają nam dziką przyrodę i różnorodność biologiczną” – mówi Małgorzata Piszczek z Wrocławskiej Przyrody.


Małgorzata Piszczek i Paweł Kisiel z Wrocławskiej Przyrody, którzy wraz z Aleksandrą Kolanek i Ewą Zacharą wytypowali cenne przyrodniczo tereny we Wrocławiu, podczas jednego ze spacerów z mieszkańcami. Źródło: Facebook Koalicji Wrocławska Ochrona Klimatu
Małgorzata Piszczek i Paweł Kisiel z Wrocławskiej Przyrody, którzy wraz z Aleksandrą Kolanek i Ewą Zacharą wytypowali cenne przyrodniczo tereny we Wrocławiu, podczas jednego ze spacerów z mieszkańcami. Źródło: Facebook Koalicji Wrocławska Ochrona Klimatu

Wrocławska Przyroda to nieformalna grupa kilku osób: Paweł Kisiel, Aleksandra Kolanko, Małgorzata Piszczek i Ewa Zachara. To przyrodnicy i aktywiści, którzy kierując się własnymi wieloletnimi obserwacjami i badaniami naukowymi wytypowali 26 obszarów we Wrocławiu o wybitnych walorach przyrodniczych. To cenne siedliska przyrodnicze, tereny retencji wody, klimatyzatory miasta, korytarze ekologiczne. Część z nich społecznie zinwentaryzowali. Tylko dzięki nim w momencie startu kampanii mogliśmy złożyć wnioski do prezydenta miasta z żądaniem aby objąć te tereny realną, prawną ochroną. „Już w 2021 roku podczas konsultacji Programu Ochrony Środowiska dla Wrocławia mówiliśmy o tych terenach. I co? I nic. Urzędnicy, szczególnie nomen omen Zielony Departament uznali, że jako strona społeczna nie możemy być merytoryczni. Arogancko odrzucili wszystkie nasze postulaty, za to wspaniale wysiewają marketingowy produkt, czyli łąki kwietne” – wspomina Małgorzata Piszczek.

Dodatkowo w ostatnim czasie w koszu lądowały wszystkie składane przez organizacje pozarządowe w imieniu mieszkańców obywatelskie inicjatywy uchwałodawcze, które radni głównie głosami Klubu prezydenta Jacka Sutryka odrzucali na sesjach Rady Miasta. To były tysiące głosów – tylko pod projektem zmiany MPZP (Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego) aby ochronić łąki Lasu Mokrzańskiego przed patodeweloperką ponad 3300. „To polityka zarządzania miastem przez konflikt a nie przez dialog” – komentuje Robert Suligowski z Ratujmy Las Mokrzański.

Grzecznie już było

To Agata Tannenberg-Ratajczak, aktywistka Extinction Rebellion zainicjowała w 2021 r. integrowanie wrocławskiego środowiska ekologicznego. „Każda organizacja działała samodzielnie i właściwie się nie znaliśmy. A wiedziałam, że mamy coraz mniej czasu i aby wzmocnić nasze działania musimy połączyć siły. Na początku w Koalicji WOK było tylko kilka NGO, potem dołączali kolejni, ale brakowało katalizatora tej współpracy, dlatego z kilkoma osobami wymyśliliśmy projekt i dostaliśmy grant z funduszy norweskich pod koniec ubiegłego roku na edukacje, sieciowanie, współpracę, wspieranie ruchów aktywistycznych we Wrocławiu” – mówi Agata Tannenberg. „Jednak zapalnikiem do pierwszej wspólnej akcji Koalicji był planowany protest w obronie łąki Lasu Mokrzańskiego”.

Na 12 kwietnia 2022 r. władze miasta ogłosiły przetarg na sprzedaż łąki, mimo wcześniejszych protestów mieszkańców i kilku tysięcy podpisów. Jako ruch Ratujmy Las Mokrzański poprosiliśmy więc o wsparcie kolegów i koleżanki z Koalicji. I nagle okazało się, że jest nas wielu, a na proteście pojawiły się przygotowane przez Weronikę Mazurek i Agatę Tannenberg banery, maski z wizerunkiem prezydenta Jacka Sutryka, tekturki z napisami różnych zagrożonych, cennych przyrodniczo miejsc we Wrocławiu. Nad nami górował wielki 3-metrowy baner z postacią prezydenta Jacka Sutryka z siekierą w ręce, z napisem „Jacek nie przerżnij tego miasta”. Były też syreny, megafony i głosy liderów NGO, grup nieformalnych, mieszkańców wkurzonych na politykę miasta. Protest przerodził się w duży event, na którym skandowaliśmy hasła w obronie wyprzedaży wrocławskiej przyrody. Efekt przeszedł nasze oczekiwania i zdarzył się cud – deweloper mimo wpłaty prawie 2 milionów złotych wadium nie przyszedł na przetarg. Łąka została uratowana. Do dziś miasto nie wystawiło jej ponownie na sprzedaż, choć zapowiedziało na przegranym przetargu, że obniży cenę i sprzeda ją tak czy inaczej. Czujnie pilnujemy tej sprawy.


Chcemy mieć mokro – czy tereny nad Olszówką Krzycą wyschną? Ten bilbord miał trafić z przekazem do mieszkańców Krzyk. Ten obszar to naturalna chłodziarka południa Wrocławia, enklawa dzikości. Źródło: Facebook Koalicji Wrocławska Ochrona Klimatu
Chcemy mieć mokro – czy tereny nad Olszówką Krzycą wyschną? Ten bilbord miał trafić z przekazem do mieszkańców Krzyk. Ten obszar to naturalna chłodziarka południa Wrocławia, enklawa dzikości. Źródło: Facebook Koalicji Wrocławska Ochrona Klimatu

Ten pierwszy wspólny protest pokazał nam, jak bardzo warto być razem i że jest to siła, która może wpływać i zmieniać rzeczywistość. Mieliśmy później tego doświadczać. Bardzo sprzyjały nam media, które stanęły po naszej stronie.

Warto wiedzieć, że Koalicja to największe wrocławskie organizacje ekologiczne, przyrodnicze – np. Fundacja EkoRozwoju, Stowarzyszenie Ekologiczne Eko-Unia, Akcja Miasto, Dolnośląski Alarm Smogowy, ale też mniejsze takie jak: Ratujmy Las Mokrzański, Fundacja Nowa Obecność, Wrocławska Przyroda, Społeczna Rada Parku Grabiszyńskiego czy Zielone Kuźniki, a także Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. Wciąż poznawaliśmy się i integrowaliśmy. Wypracowaliśmy demokratyczny model zarządzania projektami, które jako Koalicja zaczęliśmy wspólnie realizować. Grant z funduszy norweskich przyspieszył nasze działania.

„W projekcie grantowym zaplanowaliśmy przeprowadzenie kampanii medialnej, szczegółów nie mieliśmy ustalonych, a ponieważ wiedziałam, że Wrocławska Przyroda oprowadza znajomych, przyjaciół po różnych dzikich miejscach Wrocławia to pomyślałam, że jest super okazja, aby pokazać pozostałym wrocławianom, że mają takie fantastyczne miejsca i że możemy o nie wspólnie jako Koalicja zawalczyć” – wspomina Weronika Mazurek z Extinction Rebellion, koordynatorka całej kampanii Koalicji WOK.

Tak też się stało. Z kilku pomysłów ten dotyczący ochrony 26 dzikich cennych terenów przyrodniczych okazał się najbardziej trafiony, choć żmudny i zaplanowany do realizacji na długo po tym jak projekt grantowy miał się skończyć, nikt nie miał wątpliwości, że trzeba to zrobić. Kampanię nazwaliśmy „Dziki Wrocław – dzika przyjemność”.

Kontrowersja wpisana w ryzyko

Już w maju zaczęliśmy się spotykać aby dogrywać różne aspekty kampanii – w realu w Ekocentrum, w barach, restauracjach, online, w grupach messengerowych. „Ponieważ szukaliśmy konsensusu to proces ustalania różnych rzeczy, czasami trwał, nieraz było duże ciśnienie, bo np. drukarnia już czekała na projekt” – śmieje się Weronika Mazurek, która odpowiadała też za kreację i przygotowywała graficznie projekty bilbordów, plakatów, grafik, mapy tych terenów, strony www. I jeszcze nas motywowała do interakcji.


Konferencja prasowa pod Ratuszem, gdzie urzęduje prezydent Wrocławia – otwarcie Kampanię „Dziki Wrocław – dzika przyjemność”. Uczestniczyli w niej przedstawiciele różnych organizacji tworzących Koalicję Wrocławska Ochrona Klimatu. Fot. Agata Tannenberg-Ratajczak
Konferencja prasowa pod Ratuszem, gdzie urzęduje prezydent Wrocławia – otwarcie Kampanię „Dziki Wrocław – dzika przyjemność”. Uczestniczyli w niej przedstawiciele różnych organizacji tworzących Koalicję Wrocławska Ochrona Klimatu. Fot. Agata Tannenberg-Ratajczak

Słowo „nie rżnij” w kontekście wycinki drzew i niszczenia przyrody już pojawiło się w przestrzeni publicznej i dobrze się przyjęło. Więc poszliśmy w narrację kontrowersyjną dla niektórych, ale czuliśmy, że to może przebić się do wielu ludzi i zwrócić ich uwagę na problem braku ochrony przyrody w mieście. Nie obyło się jednak bez wewnętrznych sporów. Koalicja WOK duża a demokratyczne procedury wymagają czasu. Ostatecznie kilkuosobowy zespół koalicjantów z różnych organizacji zaproponował trzy hasła na bilbordy, które członkowie Koalicji WOK przegłosowali na tak. Kochaj, nie rżnij – czy Las Sołtysowicki zostanie wycięty?, Chcemy mieć mokro – czy Pola Irygacyjne wyschną?, Chcemy bzykać w spokoju – czy Dolina Widawy zostanie ochroniona? Te trzy hasła pojawiły się na miesiąc na tylko 10 bilbordach we Wrocławiu. Na więcej nie było pieniędzy. Drugi człon hasła był modyfikowany w zależności od dzielnicy, w której miał zawisnąć. Bilbordy zachęcały do interakcji. Pod okiem Weroniki powstała strona internetowa www.dzikiwroclaw.pl, odpaliliśmy konta na Twitterze, Instagramie, You Tubie, założyliśmy grupę publiczną na Facebooku Dziki Wrocław – dzika przyjemność, która liczy obecnie 1200 członków. Regularnie pojawiały się informacje dotyczące kampanii na Facebooku Koalicja Wrocławska Ochrona Klimatu. Stale przy kampanii pracowało około 15 osób, jedni odpowiadali za kreacje – wymyślanie haseł, inni prowadzili social media, inni za prowadzenie grupy przyrodniczo-merytorycznej, medialnej. Doraźnie wspierali nas inni członkowie Koalicji WOK.

Bardzo ważną częścią kampanii były spacery przyrodnicze w miejsca, które chcemy objąć prawną ochroną. Przyrodnicy/aktywiści z Wrocławskiej Przyrody – Małgosia Piszczek i Paweł Kisiel i inni specjaliści, np. zielarze czy animatorzy zabaw z dzieciakami w naturze oprowadzili w sumie kilkaset osób po dzikim Wrocławiu. W ramach kampanii dla mieszkańców – dorosłych i dzieci – odbyło się 8 spacerów. W niektóre z tych miejsc prowadzili na warsztaty, spacery edukacyjne inne wrocławskie NGO – np. Fundacja Nowa Obecność zorganizowała w tym roku w Lesie Mokrzańskim aż 5 warsztatów dla prawie 90 osób, a galeria sztuki Dizajn BWA Wrocław w listopadzie poprowadziła mieszkańców na Pola Irygacyjne.

Na social mediach, na stronach pisaliśmy o wszystkich obszarach, które chcemy chronić, dlaczego jest to ważne, jakie znajdziemy tam skarby przyrodnicze i jakie są zagrożenia tych miejsc. Powstała też unikatowa mapa tych terenów, którą za darmo rozdajemy teraz mieszkańcom.

Miliony z nami

Kampania ruszyła 2 sierpnia konferencją prasową. Pod ratusz przyszło na nią, mimo wakacji, ponad 30 osób. Były banery – tym razem z zawołaniem „Prezydencie zakochaj się w przyrodzie”, tekturki z hasłami i skandowanie ekohaseł. Najważniejszą częścią kampanii i konferencji było złożenie w Urzędzie Miasta 26 wniosków zaadresowanych do prezydenta o zainicjowanie procesu objęcia prawną ochroną cennej przyrody Wrocławia. Zażądaliśmy: 3 rezerwatów przyrody (w tym wypadku złożenia wniosków do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska we Wrocławiu o ich utworzenie), 18 użytków ekologicznych i 5 zespołów przyrodniczo-krajobrazowych.


Fragment łęgu dębowo-wiązowo-jesionowego na Wyspie Opatowickiej. Fot. Małgorzata Piszczek
Fragment łęgu dębowo-wiązowo-jesionowego na Wyspie Opatowickiej. Fot. Małgorzata Piszczek

Tymczasem nasze bilbordy od dwóch dni już wisiały w mieście. Po konferencji rozpętała się prawdziwa burza, a my z niedowierzaniem patrzyliśmy na licznik. W ciągu tygodnia zasięg naszej kampanii w social mediach i poza nimi przekroczył 1 milion. Pisały o nas prawie wszystkie najważniejsze media w Polsce, portale, gazety, tygodniki, polityczki i politycy, celebryci, influencerzy, wrocławianki i wrocławianie. Materiały z kampanii pojawiały się też oczywiście w różnych telewizjach, byliśmy też w różnych radiach. Cytowano nas i pokazywano kampanię bez względu na opcję polityczną – od lewa do prawa, nawet w gość.pl. Co najważniejsze na reklamę w internecie wydaliśmy tylko 700 złotych, a 10 bilbordów wiszących miesiąc kosztowało 27 tysięcy złotych. Tym bardziej sukces kampanii był imponujący. W połowie listopada zasięgi były już na poziomie prawie 3 milionów. „Ta kampania oparta na dobrym pomyśle i skromnym budżecie wygenerowała bardzo wysokie zasięgi. To koronny dowód, że odważne pomysły i twórcze podejście mają wielką moc” – komentuje Marcin Mystkowski, z agencji Berry Kolektyw Kreatywny, autor kampanii Niewidzialny Turnicki Park Narodowy.


Wyspa Opatowicka widziana z Jazu Bartoszowickiego. Fot. Małgorzata Piszczek
Wyspa Opatowicka widziana z Jazu Bartoszowickiego. Fot. Małgorzata Piszczek

Co istotne, jak wskazują analizy Brand 24, prawie 70-80% reakcji było pozytywnych. Okazało się, że Polacy wbrew obawom dobrze przyjęli kampanię i hasła z bilbordów, niektórzy wręcz entuzjastycznie, a oskarżano nas o brak smaku, wulgarność, straszenie cycem, „wujowe” żarty itp.

Natomiast fani pisali najczęściej, że hasła są: pomysłowe, zaczepne, zabawne, feministyczne, kobiece, są copywriterskim majstersztykiem itp.

Bierzemy sprawy w swoje ręce

Na nasze 26 wniosków, w których postulowaliśmy objęcie ochroną dzikiej, cennej przyrody Wrocławia władze miasta pod koniec września odpowiedziały nam w wielostronicowym wywodzie, że nic właściwie nie da się zrobić. Dlatego 18 października znów razem stanęliśmy pod ratuszem i zorganizowaliśmy konferencję. „Wyręczamy urzędników i sami wraz z mieszkańcami zaczynamy zbiórkę podpisów, aby złożyć do Rady Miejskiej obywatelską inicjatywę uchwałodawczą pod pierwszym z naszych wniosków i jest to Lasek Oporowski” – mówił na konferencji Paweł Kisiel z Wrocławskiej Przyrody.

Do zbierania podpisów włączyli się mieszkańcy, prywatne małe firmy jak warzywniak, bar osiedlowy, sklepik osiedlowy, stoisko z biżuterią, Księgarnia Hiszpańska, a nawet biblioteka. Ludzie sami do nas pisali prosząc o listy do podpisu, bo chcieli przyłączyć się do akcji. W krótkim czasie zebraliśmy ponad tysiąc podpisów pod inicjatywą uchwałodawczą, która ma na celu powołanie użytku ekologicznego w Lasku Oporowskim. Niedługo złożymy je w Radzie Miejskiej we Wrocławiu i wówczas zobaczymy czy radni staną po stronie mieszkańców i przyrody.

Będziemy zbierać podpisy pod projektami uchwał dotyczącymi kolejnych terenów i składać je do Rady Miejskiej, chcemy też spotkać się z prezydentem, aby rozpocząć dialog z miastem, ale jak na razie prezydent unika ekologów i aktywistów. „Ta rozczarowująca postawa urzędników i prezydenta Jacka Sutryka zmusza nas abyśmy zastępowali miasto w ich podstawowych zadaniach. Wrocław, jako nowoczesne miasto europejskie i miasto aspirujące do osiągnięcia neutralności klimatycznej, nie może sobie pozwolić na zanik cennych ekosystemów przyrodniczych, będących naszym wspólnym dobrem, o które jesteśmy zobowiązani dbać” – mówi Małgorzata Piszczek z Wrocławskiej Przyrody, współautorka wniosków.


Okładka folderu mapy wrocławskich obszarów cennych przyrodniczo
Okładka folderu mapy wrocławskich obszarów cennych przyrodniczo

Coś jednak drgnęło. Na początku listopada prezydent i jego urzędnicy poinformowali, że złożą wniosek do RDOŚ we Wrocławiu o utworzenie rezerwatu przyrody na Polach Irygacyjnych. To jest jeden z naszych postulatów. Ale to przede wszystkim wielki sukces ekologów, społeczników i przyrodników, którzy walczyli od ponad 10 lat o ustanowienie rezerwatu na Polach Irygacyjnych. Kilka lat temu władze miasta odrzuciły ich wniosek. Tereny te miały być plasterkowane i zabudowywane. Teraz jest szansa, że Wrocław doczeka się wreszcie swojego pierwszego rezerwatu. To miejsce występowania kilkuset gatunków roślin, grzybów porostów, zwierząt i ostoja ptaków o międzynarodowym znaczeniu.

„Cieszymy się, ale z drugiej strony martwi nas, że ten proces trwał tyle lat. Mamy nadzieję, że ochrona kolejnych terenów dzikiej przyrody we Wrocławiu nie będzie już tak długim procesem. Nie mamy na to czasu” – podkreśla Weronika Mazurek.

Izabella Młynarczyk

Izabella Młynarczyk – wiceprezeska i współzałożycielka fundacji filozoficzno-ekologicznej Nowa Obecność, członkini ruchu Ratujmy Las Mokrzański i Koalicji WOK, wcześniej wieloletnia dziennikarka i redaktorka „Gazety Wyborczej” we Wrocławiu. Współprowadziła też agencję badawczą i marketingową. Z wykształcenia geolożka. Po latach pracy w biznesie wróciła do swojej pasji, czyli bycia w naturze i zajęła się ochroną przyrody.