DZIKIE ŻYCIE

Okna

Dagmara Stanosz

Infracienkie

W listopadzie zauważam w oknach podwójne szyby. Wyciszają, zatrzymują ciepło i chronią. Przepuszczają światło dające skandynawskie „hygge” – przytulność. Widać lampy, lampki i świeczki. Latarnie uliczne dające poświatę sepii. W lesie jest cicho, wilgotno i sennie. Po deszczu i długim spacerze, pies się trzęsie i ciągnie do domu. Tego z podwójnymi szybami.

Mokry kręci się, biega, czując bezpieczną przestrzeń. Patrzy przez okno, przywodząc mi na myśl obrazy różnych osób, postaci, scen: daleko od okna, przy oknie, w oknie, pod oknem. To bardzo silny symbol, okno łączy i dzieli. Kryje czasem dramatyczne historie ludzi zmuszonych zostać po jednej lub drugiej stronie.

Butelka z wodą „Thoreau” na tle okna w Finlandii. Fot. Dagmara Stanosz
Butelka z wodą „Thoreau” na tle okna w Finlandii. Fot. Dagmara Stanosz

W podróży okna zawsze mnie fascynowały. Wiele mówią o nas samych, wiele się wokół nich dzieje, i zdradzają to, co kulturowo czasem próbujemy ukryć. Mistrzami okien są dla mnie Finowie. Potrafią, bo muszą projektować takie, które równoważą ciepło domu z surowością klimatu. Są skromne, proste, praktyczne. Z podwójnymi lub potrójnymi szybami. Krajobraz Finlandii – surowy i lekki, pozbawiony gęstej zabudowy i tłoku, wiele mówi też o traktowaniu przyrody. W tej relacji jest powściągliwość, ale i szacunek do otoczenia. Rozwiązania przyjazne środowisku widoczne są wszędzie – na lotnisku, w hotelach, instytucjach kultury i szkołach.

Na temat fińskiego szkolnictwa napisano już wiele i z pewnością czerpiemy inspiracje, tyle że w sektorze prywatnym. W Finlandii taki sektor nie istnieje, bo w modelu opartym na odpowiedzialności, wolności i zaufaniu, nie ma potrzeby schizm i buntu przeciwko systemom państwowym. Zapewne i fińskie szkoły mają swoje ciemne karty, ale mi wystarczyło poznanie w zalążku sposobów wykorzystania nowoczesnych metod pedagogiki nauczania, by uświadomić sobie, że w moim kraju, szkoły stoją ciągle „daleko od okna”, chociaż w zasięgu wzroku jest i okno, i widok za nim.

W Polsce o wielu tematach lepiej mówić cicho lub siedzieć cicho. Być cicho. To „cicho”, jak postać ze sztuki Maliny Prześlugi, którą obejrzeliśmy niedawno z synem w Teatrze Dzieci Zagłębia im. Jana Dormana, okalecza i zagraża światu. Świat pędzi, nieuważnie, i nawet jeśli ta nieuważność dotyczy dzieci, wolimy często być „cicho”.

Ta cisza wybrzmiewa równie mocno w historiach opisywanych w „Głuszy” Anny Goc, która w listopadzie miała swoją premierę. Dla mnie jako kuratorki wystawy o tym samym tytule, jest to dopełnienie niezbędne. Reportaż, który każdy słyszący powinien przeczytać, by zrozumieć, co dzieje się „za oknami” wielu miejsc, o których nie mamy pojęcia. Jak działa system edukacji, jeśli rodzice muszą podawać do sądu szkołę, by obronić dziecko przed fatalnymi skutkami złych metod nauczania.

Jak bezrefleksyjnie uczy się dzieci języków, dbając częściej o zachowanie przyzwyczajeń nauczyciela niż dobro dzieci. Ten problem dotyczy nie tylko dzieci niesłyszących, ale całego systemu. Obok braku reformy szkolnictwa kolejna z bardziej frapujących mnie kwestii to konserwatyzm niektórych osób, w tym rodziców, którzy często nie chcą żadnych zmian, uzasadniając, że jest to pokoleniowa tradycja. Pokoleniową tradycją jest również patriarchat, wiele wzorców kulturowych, w których ukrywa się psychologiczna przemoc. I jest to sytuacja nierzadka, że sami rodzice nie są zgodni, bo ci chcący zmian pozostają w mniejszości jako podważający autorytet nauczyciela.

To zasmucający obraz, niemożność dogadania się, czy okno powinno być otwarte, czy zamknięte i wyciąganie z niego klamek, żeby było „cicho”, żeby nikt nie otwierał, żeby nie było problemu, żeby dzieci wiedziały, że się „nie wolno wychylać”. A klamki wraz z instrukcją leżą obok.

Dagmara Stanosz