DZIKIE ŻYCIE

Krótka opowieść o lesie, którego nie ma

Tomasz Związek

Zaangażowani przyrodnicy i ekolodzy starają się za wszelką cenę uchronić największe skarby naszej przyrody. Długowieczne, piękne i zróżnicowane gatunkowo lasy, są jednym z niewielu punktów zaczepienia w naszych dążeniach do zredukowania wpływu człowieka na klimat i środowisko, ale również stanowią ostoję bioróżnorodności. Mamy jednak do czynienia ze złożoną i dynamiczną relacją, opartą na wzajemnym kontakcie natury i człowieka, w której człowiek zazwyczaj brał górę – finalnie często ze szkodą dla natury. Jedną z takich historii pokazujących relacje między człowiekiem a otaczającym go środowiskiem są dzieje lasu porastającego jeszcze pod koniec XVII w. okolice dzisiejszego Nowego Tomyśla w Wielkopolsce.

Natura uwikłana w wielką historię

Pod koniec XVII w. Rzeczpospolita nie dość, że zmagała się z głębokimi konsekwencjami Potopu szwedzkiego, to dodatkowo (podobnie zresztą jak dziś) sytuacji nie ułatwiał klimat. Północna półkula Ziemi znajdowała się wówczas w najzimniejszym momencie Małej Epoki Lodowcowej – tak zwanym minimum aktywności słonecznej Maundera, podczas którego ilość promieni słonecznych docierających do Ziemi była zdecydowanie najniższa, co w naturalny sposób przekładało się na obniżenie temperatury i trudniejsze warunki codziennego życia. Po półwieczu spokoju i odbudowywania strat po wojnach ze Szwedami początek XVIII w. rozpoczął się od wielkiej III wojny północnej (1700–1721). Polsko-litewskie państwo mimo, że do 1704 r. oficjalnie nie uczestniczyło w tym sporze było traktowane przez sąsiednie państwa jako „zajezdna karczma”, na której terytorium toczyła się część walk. Te kilkanaście lat rabunków, niepewności i zastoju gospodarczego doprowadziło do zubożenia kraju i zmniejszenia się potencjału demograficznego większości województw. Jedne osady się wyludniły, inne całkowicie opustoszały. Głęboki kryzys w jaki wpadła Rzeczpospolita w drugiej połowie XVII i w początkach XVIII w. był w dłuższej perspektywie zaczątkiem zupełnie nowego otwarcia i możliwości rozwoju – kolejnych etapów kolonizacji wewnętrznej.

Myśląc jednak o kategoriach gospodarczych epoki poprzedzającej wielkie zmiany dziewiętnastowiecznego uprzemysłowienia i modernizacji należy mieć w pamięci, że najważniejszym źródłem dochodu ówczesnego społeczeństwa była ziemia, która pozwalała na wzrost zbóż konsumowanych na rynkach wewnętrznych i eksportowanych. Z kolei dzięki postępującej antropopresji i adaptowaniu mokradeł na łąki oraz pastwiska umożliwiała hodowlę bydła pędzonego ze wschodnich rejonów kraju na zachód. Nie można także zapomnieć o zasobach leśnych. Drewno, potaż i smoła były cennymi towarami pożądanymi w coraz bardziej wylesianej Europie Zachodniej.

Z tą historią totalną silnie splatają się dzieje pewnego lasu istniejącego jeszcze w połowie XVII w. okalającego założony w 1786 r. Nowy Tomyśl. W XVII w. rosła tu puszcza, czyli gęsty i nieprzebyty las funkcjonujący w zrównoważonej symbiozie z okolicznymi wsiami założonymi w dobie kolonizacji na prawie niemieckim w XIII lub XIV w. Las ten nie mógł zostać wykarczowany w średniowieczu, ponieważ nie posiadano wówczas odpowiedniej wiedzy technologicznej, która pozwalałaby na skuteczne okiełznanie podmokłych gruntów1. Dopiero czasy późnej nowożytności i próba odbicia się z kryzysu po Potopie szwedzkim oraz wojnach początku XVIII stulecia zaczęły być okresem intensywnej wycinki drzew oraz dynamicznych przekształceń opisywanego tu obszaru2. Skutki tych praktyk widoczne są do dzisiaj. Historia tego obszaru skłania do zadania dwóch zasadniczych pytań: Co gwarantowało dawnej puszczy bezpieczeństwo przed intensywną wycinką? W jaki sposób (w pewnym momencie dziejowym) las został wycięty przez człowieka?

Co wiadomo o dawnym lesie?

Odpowiedź na pierwsze z pytań ukryta jest (w przenośni, jak i w rzeczywistości) pod drzewami. Las porastający okalający niegdyś pogranicze poznańsko-kościańskie był zapewne łęgiem, czyli lasem o liściastym charakterze z takimi gatunkami jak: olchy, wiązy, wierzby i dęby. Położony był na terenach okresowo zalewanych przez wodę. Będąc więc lasem bagiennym, był trudno dostępny dla mieszkańców okolicznych wsi. O przeszłości tego obszaru mogą świadczyć obecne do dziś na terenie Równiny Nowotomyskiej gleby murszowe, zawierające dużą pozostałość rozłożonego materiału organicznego. Gleby te powstały w procesie osuszania lasu przede wszystkim przez budowę sieci kanałów melioracyjnych. Ich relikty są widoczne (i używane) w krajobrazie Równiny Nowotomyskiej do dzisiaj.


Fragment mapy Gilly’ego-Crona z początku XIX w. obrazująca stopień skolonizowania okolic Nowego Tomyśla. Fragment mapy za: atlas.ihpan.edu.pl/gis/hauland [dostęp 15.03.2022]
Fragment mapy Gilly’ego-Crona z początku XIX w. obrazująca stopień skolonizowania okolic Nowego Tomyśla. Fragment mapy za: atlas.ihpan.edu.pl/gis/hauland [dostęp 15.03.2022]

Naturalną granicą dzisiejszej Równiny Nowotomyskiej z zachodniej strony do dziś są ozy – określane w przeszłości jako góry piaskowe – porośnięte sosnowymi lasami i poprzecinane leśnymi traktami. Jeszcze w XVI w. całość lasu poprzecinana była usypanymi kopcami granicznymi stanowiącymi o stanie ówczesnej struktury własnościowej. W ich pobliżu nacinano na wyróżniających się (wielkością, kształtem lub typem) drzewach krzyże, które pełniły widoczną rolę znaku własnościowego.

O typie opisywanego tu lasu wiele możemy wyczytać z szesnastowiecznych objazdów granicznych rejestrujących kopiec po kopcu: „Pięćdziesiąty i siódmy kopiec pod bukiem młodym, na którym jest krzyż uczynion; pięćdziesiąty i ósmy kopiec pod jaworowem drzewem, na którem jest krzyż graniczny uczynion [– –]; sześćdziesiąty kopiec na Czarnej Drodze, a na olszy krzyż; sześćdziesiąty i pierwszy kopiec uczynion za Brzozowem Ostrówkiem, a przy nim na olszy krzyż”. I tak dalej i tak dalej. Czytając tego typu źródła widzimy, jak wraz z przebiegiem danej granicy zmieniał się krajobraz. Jak zmieniały się lasy i jak pozycję dominujących sosen przejmowały stopniowo drzewa liściaste. Więcej o tym jak wyglądała ówczesna przyroda mówią nam relikty toponomastyczne. W zacytowanym wyżej fragmencie księgi sądu grodzkiego w Kościanie czytamy o „Czarnej Drodze”, czyli zapewne gościńcu biegnącym gęstym liściastym lasem zacieniającym ten trakt. Pojawia się także „Brzozowy Ostrówek”, czyli fragment pagórka obrośniętego rzeczonymi brzozami, albo – co w tym kontekście jest bardziej prawdopodobne – wyróżniający się fragment małego torfowiska obrośniętego brzeziną. Staropolski ostrów powinien być przez nas interpretowany więc jako pewne wyróżniające się w okolicznym terenie wyniesienie (lub ogólnie wydzielenie).

Dawny las wokół dzisiejszego Nowego Tomyśla był eksploatowany przez okoliczną ludność. Wiadomo, że w zachodniej jego części znajdowały się polany śródpolne, wykorzystywane przez okoliczną ludność do wypasu zwierząt. Produkowano także smołę, by zaspokoić potrzeby okolicznych mieszkańców. W nowożytności we wschodniej części puszczy zbudowano także hutę szkła, która produkowała surowiec dla okolicznej szlachty i mieszczan. Wiadomo także, że raz na jakiś czas okoliczna szlachta procesowała w sądach w sprawie nielegalnego wyrębu niezwykle cennych dębów.

Pojawienie się olędrów

Taki stan rzeczy trwał w zasadzie aż do czasu sprowadzenia w początkach XVIII w. na ten teren olędrów. Najczęściej była to ludność niemieckojęzyczna (mennonicka) osadzana w dużej ilości przez licznych właścicieli ziemskich – w tym wypadku przez niezwykle wpływową w Wielkopolsce rodzinę Szołdrskich. O odrębności olędrów świadczyło prawo, którym się posługiwali, a nie język, wiara czy pochodzenie. Ślady obecności olędrów widoczne są dziś chociażby na terenie Żuław, Wielkopolski, Kujaw i Mazowsza. Generalnie olędrzy dzierżawili poszczególne grunta od właściciela ziemskiego. Przy okazji powstania wsi (kolonii) spisywano kontrakty, które były często wynikiem umowy między osadnikami a posiadaczem ziemskim. Powodowało to, że ich pozycja w relacjach z dworem była dużo lepsza niż okolicznych chłopów. To też zachęcało wówczas wielu ludzi do imigrowania na ziemie polskie i zakładania kolonii.


Jesienny poranek na terenie jednej z olęderskich kolonii pod Nowym Tomyślem. Fot. Tomasz Związek
Jesienny poranek na terenie jednej z olęderskich kolonii pod Nowym Tomyślem. Fot. Tomasz Związek

Najbardziej intensywne procesy związane z deforestacją okolic Nowego Tomyśla miały miejsce w drugiej połowie XVIII w. kiedy to założono wsie olęderskie na miejscu lasu lub zarośli. Nowi przybysze otrzymywali korzystne umowy w wyniku których mogli swobodnie karczować teren wokół posadowionych zagród. Byli także (podobnie jak średniowieczni koloniści) objęci wolnizną, czyli czasowym zwolnieniem od zobowiązań na rzecz dworu. Trwało to zazwyczaj od kilku do kilkunastu lat i miało na celu ułatwienie procesu instalowania się osadników na nowym terenie. Większość kolonii olęderskich na obszarze okalającym Nowy Tomyśl miała charakter rozproszonych pojedynczych zagród. Dzięki temu każda rodzina, która się tu sprowadzała mogła w swobodny sposób wybrać sobie najlepszy kawałek ziemi, wykarczować fragment lasu i dowolnie nim gospodarować. Tę swobodę w kształtowaniu krajobrazu okolic Nowego Tomyśla widać doskonale w dawnych dokumentach. W jednym z nich (wystawionym w Kościanie w 1701 r. dla olędrów z kolonii w Paproci) Ludwik Szołdrski postanawiał, że: „daje się im w moc, żeby te wszystkie drzewa, które na ich wymierzonym gruncie stoją jako to dębowe, jasionowe, bukowe, olszowe i jakiekolwiek się tylko tamże znajdą na swój obracać mogli pożytek, wszakże jeżeliby na po tym albo jakowe nieszczęście było, albo na cokolwiek by inszego potrzebowali świeżego drzewa oto się z łaskawą zwierzchnością ugodzić będą musieli”3. Taka liberalna polityka ze strony właścicieli ziemskich nie powinna szokować. Zasadniczym celem było wycięcie niedostępnej przez wieki puszczy, by można było ujarzmić znajdującą się pod nią ziemię i zagospodarować ją rolniczo. Całość wpisywała się w podejście do natury, która z jednej strony budziła respekt, ale też musiała być stopniowo ujarzmiana dla pomnożenia zysków.

Epilog na drugim krańcu świata

Po zmianach ludnościowych związanych ze skutkami drugiej wojny światowej dzisiejsza Równina Nowotomyska jest oazą spokoju. Jest też dla mieszkańców Poznania tym, czym Puszcza Biała i Mazury dla mieszkańców Warszawy, czyli miejscem wytchnienia i odpoczynku z dala od miejskiego zgiełku. Wkroczenie w Równinę Nowotomyską za pierwszym razem jest doświadczeniem zostawiającym ślad w głowie na długie lata. Tradycyjnie znany dla większości z nas krajobraz wsi kolonizacyjnych (ulicówka i ciągnące się daleko w głąb krajobrazu łany zboża) nagle ustępuje szachownicy. W środku pól ornych posadowione są dawne olęderskie zagrody, zazwyczaj prowadzi do nich jedna piaszczysta droga. Granice działek wyznaczają natomiast rowy melioracyjne obrośnięte różnymi liściastymi drzewami. Dawne kolonie wiodą dziś spokojny żywot niczym niepodobny do tego co działo się tu jeszcze dwieście lat temu. Dodatkowo dzisiejsi mieszkańcy tych terenów zdają się na nowo odkrywać dziedzictwo kulturowe tych terenów i starają się je pielęgnować na wszystkie sposoby.


Najczęstszymi drzewami występującymi w krajobrazie dzisiejszej Równiny Nowotomyskiej są dęby, z których wiele osiąga rozmiary pomnikowej. Fot. Tomasz Panecki
Najczęstszymi drzewami występującymi w krajobrazie dzisiejszej Równiny Nowotomyskiej są dęby, z których wiele osiąga rozmiary pomnikowej. Fot. Tomasz Panecki

W świetle zachowanych źródeł widać, że masowy napływ ludności olęderskiej w XVIII w. przyczynił się do dynamicznych i często drastycznych zmian w dawnym krajobrazie. Wycięto wówczas wiele naturalnych lasów bagiennych i zmeliorowano wiele mokradeł. Dziś po olęderach zostały wspomnienia i romantyczny duch przeszłości. Kwestię jednoznacznej oceny ich działalności komplikuje jednak to, że obecnie olbrzymie obszary południowoamerykańskich lasów są wycinane i zagospodarowywane przez dzisiejszych menonitów4. Można więc powiedzieć, że historia zatoczyła koło. Historie, które obserwowaliśmy na naszym podwórku kilkaset lat temu są faktem po drugiej stronie oceanu. Jest to tym bardziej niebezpieczne, że o ile wpływ olędrów na środowisko ziem polskich epoki przedindustrialnej nie był aż tak duży, o tyle wycinkę lasów amazońskich w dobie postępujących zmian klimatycznych należy ocenić w sposób jednoznacznie negatywny. Właśnie dlatego, że znamy mechanizmy z przeszłości powinniśmy móc lepiej przewidzieć skutki tych działań w przyszłości.

Tomasz Związek

Tomasz Związek – doktor nauk humanistycznych, historyk środowiska, pracownik Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN, członek Europejskiego Towarzystwa Historii Środowiskowej (ESEH), wielbiciel długich leśnych wędrówek. Mieszka między trzema puszczami – Kampinoską, Białą i Kamieńczykowską.

Przypisy:
1. Będąc bardziej precyzyjnym – wiedza była, ale ludzie posługujący się nią zajęci byli wówczas odwadnianiem dzisiejszych Niderlandów. W momencie wkraczania osadnictwa średniowiecznego wpierw karczowano łatwiejsze tereny.
2. Badania nad tym lasem były przedmiotem kilku artykułów: T. Związek, T. Panecki, Osadnictwo olęderskie w badaniach nad rekonstrukcją szesnastowiecznego zalesienia na przykładzie okolic Nowego Tomyśla, „Studia Geohistorica”, 2017, t. 5, s. 29–62; T. Panecki, T. Związek, G. Myrda, The spatial database development for research on settlement and afforestation in Nowy Tomyśl Plain in Early Modern Times, „Studia Geohistorica”, 2018, t. 6, s. 185–205 i T. Związek, T. Panecki, T. Zachara, A retrogressive approach to reconstructing the sixteenth-century forest landscapes of western Poland, „Journal of Historical Geography”, 2021, t. 74, s. 55–74.
3. Archiwum Państwowe w Poznaniu, Księgi sądu i urzędu grodzkiego w Poznaniu, sygn. Gr. 1204, k. 268–270.
4. Zobacz więcej: maaproject.org/2021/mennonites_peru-update [dostęp 15.03.2022].