Śmierć w borze jodłowym
Na skutek rozpoczętej 19 kwietnia 2019 r. przez ministra Henryka Kowalczyka procedury opartej na przemocy instytucjonalnej, powierzchnia Świętokrzyskiego Parku Narodowego (ŚPN) została pomniejszona o bezcenny przyrodniczo i kulturowo fragment 1,35 ha na Łyścu. Pod relikwiami z krzyża na którym zmarł Chrystus dokonano dekapitacji polskiego systemu ochrony przyrody. Wbrew Polkom i Polakom, wbrew opiniom naukowców i ekspertów, polityczek i polityków oraz wbrew wielogłosu organizacji społecznych. Egzekucję wykonał premier Mateusz Morawiecki podpisując 19 stycznia 2022 r. bezprawny projekt rozporządzenia Rady Ministrów 162. Projekt rozporządzenia wszedł w życie 1 lutego 2022 r. Inspiratorami tego bezprawnego czynu byli zakonnicy Oblaci z Łyśca. Skutki tej procedury dotkną wszystkich parków narodowych w Polsce.
Świętej Pamięci Natura
W ostatnim akcie niezgody wobec rządowych planów grupa artystek i artystów z warszawskich kolektywów artystycznych „Sztuka w ruchu – Wachlarze Bojowe”, grupa śpiewacza Staynia oraz Warszawsko-Lubelska Orkiestra Dęta przy udziale Stowarzyszenia Społeczno-Przyrodniczego MOST opracowała i wykonała happening „Świętej Pamięci Natura” na Łyścu w ŚPN oraz pod kancelarią prezesa rady ministrów w Warszawie.
Używając języka sztuki, poezji, filozofii 8 stycznia 2022 r. o godzinie 13:00 spod bramy ŚPN w Hucie Szklanej ruszył kondukt żałobny. Postać symbolicznej Matki Natury ze związanymi rękami była prowadzona przez kondukt na szafot. Szafot znajdował się przed Muzeum ŚPN na Łyścu, na terenie przeznaczonym do usunięcia z jego granic. Tu wygłoszono mowę pożegnalną. Następnie głowa Matki Natury została ścięta.
Wydarzenie powtórzono 18 stycznia 2022 r. w Warszawie. Zaproszono na nie premiera Mateusza Morawieckiego. Nie skorzystał z niego. Przedstawienie było nie tylko obywatelskim aktem niezgody na trwające bezprawie, ale też niezwykłym wydarzeniem artystycznym o wielkiej sile oddziaływania. Płaczki „uzbrojone” w starożytne wachlarze bojowe w rzeczywistości manifestowały bezsilność Polaków wobec bezdusznego aparatu państwa. Poruszająco piękna i smutna Matka Natura odegrana przez zjawiskową Annę Juniewicz, tancerkę i aktorkę japońskiego teatru butoh była wyrazem naszej bezsilności, ale też szczerości. Charyzmatyczny Wojciech Matejko, także tancerz butoh, w sposób hipnotyzujący oddał perfidię i wyrachowanie ministerialnych urzędników. Karol Buski wcielił się w kata i reprezentował zakulisową rolę Oblatów. Nad całością czuwała Julie Bui, która prowadziła swoją armię w urzekający i pełen spokoju sposób na pewną śmierć. Wspierała ją pełna uroku i ciepła Hania Lekmane. Całość nie byłaby tak niebywale przejmująca, gdyby nie piosenkarka i autorka tekstów Justyna Jary.
Prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery, który przybył na warszawski happening napisał w mediach społecznościowych: „Fantastyczny i przejmujący happening. To naprawdę, prócz tego, że był to protest, było to wydarzenie artystyczne. Po czymś takim chce się dalej działać”. Myślę, że wszyscy, którzy wzięli udział przy tworzeniu, a później uczestniczyli w wydarzeniu doświadczyli tego, co było sensem greckiej tragedii – oczyszczenia. Dla mnie to było głęboko poruszające doświadczenie. Po niemal trzech latach nierównej walki moje uczucia i emocje mogły wreszcie dojść do głosu. Nie tylko ja byłem silnie wzruszony. Nie tylko ja czułem, że coś umarło i że trzeba będzie sobie radzić w nowej rzeczywistości.
Jak to się mogło stać?
Pomiędzy kwietniem 2019 r. a styczniem 2022 r. przyrodniczki i przyrodnicy, działaczki i działacze społeczni, polityczki i politycy oraz 37 tysięcy Polek i Polaków, którzy podpisali petycję, wyrażało wielokrotnie swój sprzeciw wobec usunięcia bezcennego przyrodniczo i kulturowo fragmentu Świętokrzyskiego Parku Narodowego na Łyścu z jego granic.
Zgodnie z polskim prawem ochrony przyrody, aby usunąć z granic parku narodowego jakiś jego fragment należy wykazać jego „bezpowrotną utratę wartości przyrodniczych i kulturowych”. Tylko łączne występowanie trzech przesłanek: 1. Bezpowrotność utraty; 2. Utrata wartości przyrodniczych; 3. Utrata wartości kulturowych, otwiera drzwi do procedury wyłączenia terenu z granic parku narodowego.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) nigdy nie udowodniło, że zachodzi choćby jedna z tych przesłanek. Natomiast zespół przyrodników związanych ze Stowarzyszeniem MOST wykonał badania i opublikował raport przyrodniczy, z którego jednoznacznie wynika, że 1,35 ha na Łyścu nie utraciło wartości przyrodniczych i kulturowych. Dokument został przekazany do MKiŚ. Jego wyniki poparła Polska Akademia Nauk, Państwowa Rada Ochrony Przyrody i Rada Naukowa ŚPN. Wszystkie te głosy zostały zlekceważone przez Ministerstwo i dyrekcję ŚPN.
Dlaczego więc doszło do złamania prawa? Motorem procedury wyłączenia fragmentu 1,35 ha na Łyścu ze ŚPN są zakonnicy z zakonu Oblatów. Od lat 30. XX wieku starali się oni zagarnąć cały klasztor pobenedyktyński wraz z ziemią. Od 1819 r. jest to własność Skarbu Państwa najpierw Królestwa Polskiego, a teraz Rzeczpospolitej Polskiej. Oblaci od dziesiątek lat wywierają naciski na kolejne polskie rządy, chcąc uzyskać całość unikalnego zespołu klasztornego, który od 1950 r. leży w granicach ŚPN, a od 1908 r. zabiegano o ochronę tego bezcennego przyrodniczo i kulturowo obiektu.
Obecny rząd, pomimo braku przesłanek prawnych i naukowych, postanowił złamać prawo i przeprowadzić procedurę zmniejszenia ŚPN tylko po to, aby nakarmić zachłanność Oblatów i w ten sposób kupić majątkiem Skarbu Państwa polityczne poparcie Kościoła.
Od 2019 r. kieleckie Stowarzyszenie Społeczno-Przyrodnicze MOST stawiało opór tej instytucjonalnej przemocy Państwa i Kościoła, śledząc każdy ruch ministerstwa, Oblatów i dyrekcji ŚPN, biorąc udział we wszystkich przewidzianych prawem procedurach, pisząc artykuły, prowadząc badania naukowe na Łyścu, współorganizując protesty i pisząc apele i listy np. do papieża Franciszka. Sprawą zajmuje się Najwyższa Izba Kontroli. Po dwóch latach udało się w ten opór włączyć większość krajowych środowisk aktywistycznych i naukowych. Za późno i jak się okazało, nieskutecznie.
Ostatni wysiłek
Od września 2021 r. środowiska domagające się zachowania integralności ŚPN podjęły szereg rozmaitych działań mających na celu przekonanie MKiŚ, że prowadzone w tej sprawie procedury są nieuzasadnione.
16 września 2021 r. dyrekcja ŚPN zorganizowała uroczyste obchody 70-lecia utworzenia ŚPN w Ciekotach. Obchodom towarzyszyła konferencja naukowa, na którą zaproszono naukowców, leśników, służby innych parków narodowych oraz przedstawicieli ministerstwa a także Oblatów. Konferencję otworzył zakonnik. Dyrekcja ani słowem nie wspomniała o tym, że ŚPN ma utracić niebawem fragment na Łyścu. Jak się okazało, wielu uczestników konferencji nie wiedziało o toczącej się procedurze.
Przedstawiciele Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot oraz Stowarzyszenia MOST zgłosili oficjalnie chęć udziału na konferencji w roli prelegentów. Zgłosiłem także swój udział. Zaproponowałem przedstawienie wyników badań naukowych mojego zespołu z Łyśca. Odmówiono nam.
W związku z tym obie organizacje zdecydowały o przeprowadzeniu pikiety w miejscu, gdzie odbywała się konferencja. Było to wydarzenie oficjalne, zgłoszone, legalne oraz pokojowe. Naszym celem było wyrażenie sprzeciwu wobec działań ministerstwa, Oblatów i dyrekcji ŚPN. Ale też poinformowanie opinii publicznej i uczestników konferencji o tym, co się dzieje. W czasie naszej pikiety doszło do kilku bezprecedensowych zdarzeń i skandali.
Dyrektor ŚPN Jan Reklewski nie wpuścił pikietujących na ogólnodostępny teren przy budynku, w którym odbywała się konferencja. Wykorzystał do tego niezgodnie z prawem Straż Parku Narodowego. Wiemy od uczestników konferencji, że niektórzy pracownicy Parku próbowali od tego działania odwieść dyrektora. Mógł mieć świadomość, że łamie prawo. Mimo tego, zrobił to. Pikieta była legalna i towarzyszyła jej policja. Reklewski po konferencji zgłosił na policję kilku uczestników pikiety. W Sądzie Rejonowym w Kielcach byliśmy reprezentowani przez adwokatkę Karolinę Kuszlewicz. Sąd orzekł, że mieliśmy prawo w ten właśnie sposób wyrazić naszą niezgodę tym bardziej, że urzędnicy nie reagowali przez niemal trzy lata na nasze apele, sprzeciwy, wyniki badań naukowych oraz głosy naukowców i prawników.
Po tym jak Jan Reklewski wykorzystał straż parku narodowego jako prywatnych ochroniarzy, zgłosiłem go na policję. Mimo dowodów w postaci fotografii i świadków gotowych zeznawać, Prokuratura oparła się na wyjaśnieniu Reklewskiego, że… użył Straży Parku wyłącznie do regulacji ruchu samochodowego. Jest to oczywista nieprawda, co zostało udokumentowane.
23 października 2021 r. Stowarzyszenie MOST zorganizowało konferencję naukową „Korzenie”, poświęconą sprawie wartości przyrodniczych i kulturowych Łyśca w ŚPN i światowego obiektu UNESCO Krzemionki. Wygłoszonych zostało kilka referatów. Konferencja jest dostępna on-line (konferencjamost.pl). Mimo zaproszenia nikt z ŚPN, MKiS, ani spośród „zatroskanych” o przyrodę Łyśca Oblatów na konferencję nie przybył, aby móc zapoznać się z najbardziej aktualnym stanem wiedzy w tej sprawie.
30 października nowa ministra klimatu i środowiska Anna Moskwa otrzymała od 23 organizacji pozarządowych list z apelem o zakończenie prac nad usunięciem fragmentu Łyśca z granic ŚPN.
4 listopada w Warszawie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, Stowarzyszenie MOST, Extinction Rebellion i inne ruchy społeczne przemaszerowały przez centrum Warszawy do siedziby nowej ministry Anny Moskwy z apelem o zakończenie prac nad bezprawnym projektem rozporządzenia usuwającym Łysiec z granic ŚPN. Z protestującymi ulicami Warszawy maszerował tekturowy jeleń świętokrzyski z informacją, że ŚPN jest zagrożony utratą bezcennego fragmentu na Łyścu. A zagrożenie na ŚPN sprowadzili Oblaci z dyrektorem Reklewskim i trzema poprzednimi ministrami: Henrykiem Kowalczykiem, Michałem Wosiem i Michałem Kurtyką. Pani Ministrze przekazano też petycję podpisaną przez 37 tysięcy Polek i Polaków. Tekturowy jeleń został oddany pod opiekę ministrze Moskwie.
16 listopada Pracownia na rzecz Wszystkich Istot i Stowarzyszenie MOST poinformowały, że został przesłany list do papieża Franciszka informujący o planach wyłączenia fragmentu Łyśca z granic ŚPN na skutek nacisków dokonywanych przez Oblatów na urzędnikach państwowych. W liście do Franciszka napisaliśmy m.in.: „Łysiec stanowi dziedzictwo przyrodnicze, chronione przez polskie prawo, dziedzictwo kultury chrześcijańskiej i przedchrześcijańskiej, a także dziedzictwo duchowe związane ze znajdującym się tam sanktuarium Święty Krzyż. Przez wiele lat Łysiec był miejscem, gdzie porządek religijny, przyrodniczy i historyczny harmonijnie ze sobą współegzystowały.
Stacjonujący w klasztorze misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej, czynią jednak starania o przejęcie części terenu, stanowiącego majątek Skarbu Państwa Polskiego, na własność. Choć jest ich zaledwie dziewiętnastu (razem z nowicjatem), a już teraz dysponują ogromnym terenem sanktuarium. Jako przyczynę wystąpienia z roszczeniami podają chęć posiadania większej liczby pomieszczeń (refektarza, dodatkowych miejsc noclegowych czy sali konferencyjnej)”.
18 listopada Prokuratura Rejonowa w Starachowicach odmówiła wszczęcia postępowania przeciwko Janowi Reklewskiemu. Zgłoszenie dotyczyło przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego polegającego na planach budowy wieży widokowej na Łysicy, budowy farmy fotowoltaicznej na zabytku archeologicznym z czasów rzymskich w Rudkach, wspierania usunięcia z granic ŚPN 1,35 ha na Łyścu na wniosek Oblatów oraz budowy wodotrysków i innych fajerwerków przy wejściu do ŚPN od strony Świętej Katarzyny.
W sprawie wieży widokowej na Łysicy negatywne stanowisko zajęła Rada Naukowa ŚPN. W sprawie usunięcia z granic ŚPN fragmentu Łyśca wypowiedziało się 37 000 Polek i Polaków, Rada Naukowa SPN, Polska Akademia Nauk i Państwowa Rada Ochrony Przyrody. Sprawę budowy farmy fotowoltaicznej w Rudkach negatywnie ocenił Świętokrzyski Wojewódzki Konserwator Zabytków wzywając dyrektora Reklewskiego do posprzątania terenu i oznakowania, a nie do budowy fotowoltaiki. Wszystkie te krytyczne opinie wobec działań Reklewskiego, Oblatów i MKiS Stowarzyszenie MOST posiada w formie pism.
Również 18 listopada projekt bezprawnie procedowanego i zawierającego fundamentalne błędy projektu rozporządzenia w sprawie zmiany granic ŚPN oceniła Komisja Prawnicza Rządowego Centrum Legislacji. Komisja Prawnicza zwróciła uwagę na istotne problemy i zaleciła:
-„zmianę pkt 12 Oceny Skutków Regulacji do projektu wskazującego, że nie ma potrzeby określania mierników niezbędnych do ewaluacji projektu, gdyż rozporządzenie dotyczy wyłącznie kwestii technicznych. Prowadzący Komisję Prawniczą zwrócili uwagę, że projektowane zmiany nie mają wyłącznie technicznego charakteru, zwłaszcza jeżeli chodzi o kwestię wyłączeń nieruchomości z obszaru Parku”.
Ponadto Komisja Prawnicza zwróciła uwagę na wymagania wynikające z art. 10 ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody, które powinny być odpowiednio odzwierciedlone w uzasadnieniu do projektu. Chodzi tu o rzekomą „bezpowrotną utratę wartości przyrodniczych i kulturowych” na Łyścu.
Mały kawałek ŚPN, duża zmiana systemu
Jak napisałem we wstępie, wszystkie działania zakończyły się fiaskiem. Rząd, w głównej mierze członkowie Solidarnej Polski oraz świętokrzyscy działacze polityczni Zjednoczonej Prawicy (posłowie Krzysztof Lipiec i Mariusz Gosek, a wcześniej Przemysław Gosiewski) przeforsowali pozbawiony podstaw prawnych i merytorycznych dokument zmniejszający powierzchnię ŚPN. To sprawa nie mająca precedensu w polskiej historii przyrody. Również jako przykład imponującego zaangażowania w obronę ŚPN różnych środowisk społecznych, aktywistycznych, artystycznych, politycznych i naukowych.
Zajmując się tą sprawą od początku, czyli od kwietnia 2019 r. alarmowałem, że usunięcie z granic ŚPN tego fragmentu przy użyciu rządowej „argumentacji” pociągnie lawinę negatywnych konsekwencji, które dotkną wszystkie inne parki narodowe w Polsce. Przede wszystkim dlatego, że teraz dowolna grupa interesów może użyć dokładnie tej samej „logiki” co w przypadku Oblatów na Łyścu i ich nieuprawnionych roszczeń. Po drugie i chyba ważniejsze, ministerstwo potraktowało sprawę ŚPN jako poligon i w oparciu o zdobyte tu doświadczenia przygotowało projekt ustawy o parkach narodowych. 23 lutego zakończyły się konsultacje społeczne tego projektu. Jako Stowarzyszenie MOST przesłaliśmy swoje uwagi.
Projekt ustawy jest przede wszystkim pełen wewnętrznych sprzeczności, wieloznaczności, błędów, sprzeczności z obowiązującymi już aktami prawnymi i jako wadliwy lub niedopracowany, nie powinien w takiej postaci ujrzeć światła dziennego. To jednak można złożyć na karb pośpiechu i próby bycia skutecznym i szybkim. Natomiast zawiera on też liczne zapisy, które wprost grożą dewastacją prawa i marginalizacją roli parków narodowych jako najwyższej formy ochrony w Polsce.
Przede wszystkim brakuje zapisów na temat ułatwienia powoływania parków narodowych. A takie regulacje zapowiadano prezentując założenia Polskiego Ładu. Można więc zapomnieć o utworzeniu np. Turnickiego Parku Narodowego. Projekt ustawy wyklucza udział organizacji pozarządowych w opiniowaniu określenia lub zmiany granic parku narodowego.
Dokonano też zmiany, która uniemożliwi prowadzenie obrony parków narodowych jako obiektów o szczególnej wartości przyrodniczej i kulturowej. Taką linię obrony stosowałem zgodnie z prawem w przypadku Łyśca w ŚPN. Teraz ministerstwo zamieniło spójnik „i” na „lub”. Zgodnie z obowiązującą ustawą o ochronie przyrody zmiana granic parku narodowego może nastąpić wyłącznie w przypadku „bezpowrotnej utraty wartości przyrodniczych i kulturowych obszaru”. Spójnik „i” nakazuje nierozłączne traktowanie wartości przyrodniczych i kulturowych. W proponowanym brzmieniu spójnik „i” zastąpiono spójnikiem „lub”. Oznacza to, że wystarczy utrata tylko wartości przyrodniczych obszaru albo tylko kulturowych. Rozluźnia to i niebezpiecznie liberalizuje ochronę w parkach narodowych. Zapis ten jest także niezgodny z wiedzą naukową, ponieważ zwykle obiekty o ponadprzeciętnych walorach kulturowych, jak zabytki architektury, mają też wysokie znaczenie dla bioróżnorodności. Często budynki są siedliskiem gatunków ściśle związanych właśnie z tego rodzaju obiektami. Są to między innymi ptaki, nietoperze, ale też ślimaki czy porosty. Obecność różnych budowli w parkach narodowych zwykle zwiększa ich bioróżnorodność o gatunki synantropijne. Wartości przyrodnicze i kulturowe w parkach narodowych są ze sobą ściśle powiązane i nie wolno ich rozdzielać rezygnując ze spójnika „i”. Otworzy to bowiem drogę do procedur wyłączeniowych na trudną do przewidzenia skalę. Przyniesie to niepowetowane straty w ochronie przyrody w parkach narodowych. Trzeba dodać, że nie tylko obiekty zabytkowe mogą mieć wysokie znaczenie dla bogactwa przyrodniczego. Proponowany zapis można też interpretować tak, że wystarczy utrata wartości przyrodniczych lub kulturowych (a więc tylko jednego z dwu rodzajów wartości) na jakimś niewielkim fragmencie powierzchni parku narodowego, aby zlikwidować cały park narodowy. To niedopuszczalne. Ten zapis należy bezwzględnie zmienić, aby jednoznacznie wynikało, że utrata wartości na niewielkiej części parku narodowego nie umożliwia likwidacji całego parku narodowego.
Projekt ustawy w części dotyczącej zakazów w parkach narodowych wymienia między innymi „zakaz prowadzenia badań naukowych”. W sprawie ŚPN to badania naukowe, które przeprowadził mój zespół, dały ważne argumenty instytucjom w domaganiu się wycofania z pomysłu usunięcia z granic ŚPN 1,35 ha na Łyścu.
W myśl projektu ustawy dyrektorzy parków narodowych będą powoływani przez ministra. Natomiast dyrektor parku narodowego będzie mógł dowolnie, uznaniowo kształtować skład Rady Naukowej Parku. Czyli nie dość, że dyrektorzy będą z nadania partyjnego, to jeszcze niezależny organ doradczy będzie swobodnie kształtowany przez takiego nominata. Oznacza to całkowite uzależnienie parku narodowego od bieżących potrzeb i interesów politycznych oraz różnego rodzaju lobby.
To tylko niektóre, najbardziej spektakularne propozycje zmian w odniesieniu do parków narodowych, które w polskim prawie mają czy raczej miały, rolę wyjątkową. Projekt tej ustawy wyraźnie wskazuje na sposób myślenia rządzących o najważniejszych, najcenniejszych przyrodniczo obszarach naszego kraju.
Jesteśmy świadkami dewastacji systemu ochrony przyrody w Polsce przez grupkę ludzi, którzy nie cofną się przed niczym, co utrudni im utrzymanie władzy oraz takie eksploatowanie najwyższych wartości, które pozwoli na handel wspólnym dobrem w celu sfinansowania swojej polityki. Polityki polegającej na przypodobaniu się wyborcom, a nie sprawnym zarządzaniu państwem w czasach globalnego kryzysu gospodarczego, bioróżnorodności, klimatu oraz w czasach pierwszej wojny o źródła energii, która rozgrywa się przy naszej granicy.
Z perspektywy czasu jeszcze lepiej widać, że happening „Świętej Pamięci Natura” doskonale oddaje emocje, które towarzyszą nam wszystkim. To głównie żal, bezsilność, poczucie bycia nadużywanym przez Państwo i jego aparat, poczucie zagrożenia, niepewności i smutku.
Pomimo tej trudnej emocjonalnie sytuacji udało się zbudować wielką sieć wsparcia, osobistych relacji i wspólnych działań. Okazało się, że nie rozpadliśmy się jako społeczność, że potrafimy działać oddolnie. W nieporównywalnej większej skali potwierdziło się to w sytuacji wojny w Ukrainie i wsparcia udzielanego ludziom z Ukrainy. W tej sytuacji społeczeństwo radzi sobie o wiele lepiej niż aparat państwa.
Z pewnością umiera jakiś świat, jakiś porządek, do którego byliśmy przyzwyczajeni.
Dziękuję Wszystkim za wszelaką pomoc udzieloną w czasie działań dla ochrony przyrody Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Jestem Wam bardzo wdzięczny za wszystko.
Łukasz Misiuna
Na łamach „Dzikiego Życia” od 2019 roku ukazało się kilkanaście artykułów o sprawie ŚPN.