Świat wyobrażony i rzeczywisty
Widziane z morza
Przygotowuję się do rozpoczęcia nowego projektu, który ma wykazać dla kilkunastu obszarów Europy jaki jest związek pomiędzy „dobrami i usługami ekosystemu” a morską bioróżnorodnością. Czytam więc co nowego inni napisali już na ten temat, nie tylko naukowe publikacje ale też raporty zamawiane przez różne organizacje w Europie. Jedną z podstaw wyliczania „dóbr i usług” ekosystemu jest przeniesienie zjawisk naturalnych na grunt ekonomii, rynku i pieniądza. Chodzi o to, żeby przyrodnicy mogli mówić do ekonomistów ich językiem. Idea słuszna, otwiera oczy na rzeczywistą wartość Przyrody, ale można też przeholować. Tak stało się w przypadku obliczania wartości wielorybów na Północnym Atlantyku.
Pierwsza wiadomość jest bardzo dobra, populacje waleni stabilnie rosną, humbaki prawdopodobnie osiągnęły swoją liczebność sprzed wielorybnictwa, odbudowują się niedawno krytycznie zagrożone wale grenlandzkie i błękitne. Konsekwentnie prowadzone, ale ściśle kontrolowane polowania Norwegów na wale karłowate, i ohydna, lecz ograniczona, rzeź grindwali na Wyspach Owczych nie zagrażają tym najliczniejszym gatunkom.
Druga wiadomość jest ciekawa – trwają badania nad funkcjonowaniem tzw. pompy wielorybiej (whale pump) – czyli procesu, w którym walenie zjadają kryla (który wcześniej zjadł okrzemki), a następnie wydalają ogromne ilości bogatych w azot i fosfor odchodów. Ponieważ okrzemki związały w procesie fotosyntezy CO2, a waleń ważący 30-200 ton żyje około 100 lat, to przez taki okres CO2 został usunięty z atmosfery (trochę wraca w procesie oddychania). Najczęściej wielorybie cielsko opada po śmierci na duże głębokości w oceanie, co przedłuża magazynowanie węgla o dalsze kilkadziesiąt lat. W czasie swojego życia waleń nawozi ocean odchodami i kółko się kręci. Wszystko to prawda, lecz w Przyrodzie zawsze istniej jakieś „ale”.
Trzecia wiadomość pochodzi już od ekonomistów. Wzięli od biologów dane o populacjach, masie ciała, składzie pokarmu etc., przeliczyli szybko masę waleni na Północnym Atlantyku, sprawdzili ceny emisji CO2 na rynku, policzyli kumulację kapitału i spodziewaną inflację i uzyskali górę gotówki, którą dla gospodarki Unii Europejskiej przynoszą wieloryby. Kocham wieloryby i życzę im długiego życia w czystym oceanie, ale kiedy widzę, że finansiści mozolnie wyliczają, że populacja najważniejszego gatunku dostarcza nam do morza rocznie aż 31 tysięcy ton czystego azotu – to się zastanawiam, czy ktoś nie odrobił lekcji w szkole. Tylko Polska wyrzuca do Bałtyku (i w efekcie do Atlantyku) ponad 400 tysięcy ton azotu rocznie, na Morzu Północnym emisje szacowane są na około1 mln ton, czyli wieloryby przyczyniają się od 1 do 3% obrotu azotu w systemie (tzn. taka ilość azotu jest przez nie przetwarzana z pokarmu morskiego, bo wieloryby azotu same nie produkują). Ilość węgla zmagazynowana we wszystkich wielorybach Atlantyckich to około jeden promil tego węgla, który opada po wiosennym zakwicie mikroplanktonu na dno oceanu w badanym obszarze.
Wartość ssaków morskich nie polega na tym, że one utrzymują przy życiu morski ekosystem, bo to robią mikroorganizmy, których nikt bez mikroskopu nie zobaczy. Rozbudowana historia pompy wielorybiej wiele osób naprowadza na nieszczęsną ścieżkę teleologii – czyli przekonania, że każdy organizm ma do odegrania swą rolę, dlatego trzeba go chronić bo zawali się ekosystem. Sorry, to nie tak, wirus z mikrogrzybem i sinicami rządzą ekosystemem, a wieloryby to piękny dodatek, podobnie zresztą jak my. Logiczną konsekwencją powyższych obliczeń będzie sprawdzenie, ile węgla magazynuje populacja ludzka. Dla modeli klimatycznych istotne jest usuwanie węgla na co najmniej 100 lat, czyli duży i gruby stulatek jest wyjątkowo cenny (pod warunkiem, że po śmierci go nie spalimy, tylko damy mu poleżeć jeszcze 20 lat w suchym miejscu).
Prof. Jan Marcin Węsławski