Dźwięk
Postsylwestrowe fotografie martwych ptaków zatrzymały mnie dłużej przy temacie harmonii i zanieczyszczenia dźwiękiem, jego obecności i fizyczności, akustyki i wizualności. Wchodzenie w nowy rok to dla wielu żywych istot bolesny rytuał inicjacji. Skutków nie trzeba opisywać. Może warto uczyć się od zwierząt, które instynktownie reagują na nienaturalne, inwazyjne dźwięki, naruszające naturalną dźwiękoprzestrzeń.
Wsłuchując się w ulubione dźwięki mis, patrzę na uszy mojego psa. To dźwięki, które ignoruje lub jest w stanie relaksacji. Grające misy są znakomitymi obiektami do medytacji, ale i do obserwacji fal dźwiękowych. Dźwięk rozchodzi się koliście, wibruje, zatacza kręgi, wypełnia przestrzeń, można go poczuć fizycznie i zwizualizować. Nie bez przyczyny misy używane są w praktykach duchowych różnych kultur. Ich brzmienie stwarza bardzo osobistą przestrzeń, medytacyjny krąg wyłączenia, który odcina od nieuporządkowanej rzeczywistości. Tę harmonię potrafi jednak zakłócić codzienność – dzwonek do drzwi, szczekanie psa, niewyciszony telefon. Jedna jakość spotyka wtedy drugą, wytrąca. Takie momenty uświadamiają mi znaczenie audiosfery. Parada dźwięków, w różnych konfiguracjach, powtarza się każdego dnia – od melodii budzika, włączenia radia, odkręcenia wody w kranie, zmiany rytmu życia ulicy, która „gada”, prowadzi nas przez codzienny gwar, brzmienia języków, wyrażane amplitudy emocji, aż do wieczornego odcięcia i powrotu do kręgu intymności. Nie uświadamiamy sobie, jak wiele wydarza się w dźwiękosferze, jak jest ona zbudowana, jak wpływa na ciało, system nerwowy, nasze zachowanie. Czasem po prostu chcemy zamknąć okno, wyjść z miejsca, w którym jest zbyt głośno, założyć stopery albo odwrotnie – przerwać ciszę, wyjść z kręgu, wejść w interakcję. Czasem nad nią nie panujemy, a czasem świadomie tworzymy z niej nowe partytury – muzykę.
Chyba że nie słyszymy i nie potrzebujemy dźwięków. Jednak nawet w kulturze Głuchych dźwięk ma znaczenie. Negatywne, kiedy niesłyszący zmuszany jest do artykulacji głosek, których nie słyszy i pozytywny, kiedy dźwięk daje się poznać w innej formie. Według definicji „dźwiękiem nazywamy wrażenie słuchowe spowodowane falą akustyczną rozchodzącą się w ciele stałym, cieczy lub gazach”1. Można go tłumaczyć na język migowy, na zasadzie synestezji wyrazić kolorem, odczuciem, wibracją. Dźwięk może się transformować i być postrzegany we wszelkich możliwych postaciach – jako fizyczne odwzorowanie fal jak na płycie Chladniego, odczuwane przez ciało drgania (jak w użyciu kombinezonów przetwarzających dźwięk na wibrację). Obok badanych przestrzeni niesłyszalnych dla człowieka infradźwięków i ultradźwięków, pozasłuchowa percepcja dźwięku pokazuje, jak wiele ma on postaci. Wykorzystywany w terapii, edukacji, jest niedocenionym medium. Znamy go tylko w jednej postaci, której dodatkowo nadużywamy. Przestrzeń zaśmiecona dźwiękami staje się nie do zniesienia. Z takiej przestrzeni uciekają zwierzęta i ludzie. Pokoje wyciszenia, które powstają w miejscach publicznych są potrzebne dzisiaj wszystkim. Wyprowadzamy się z miast na suburbia, żeby wracać po całym dniu zgiełku do ciszy. Dźwięk męczy, kiedy dominuje, zabiera przestrzeń. A co było gdyby nagle wszystko wyciszyć? Zrobić „plug-off”? Uspokojenie lub strach, odtwarzanie dźwięków w pamięci lub panika. Jak żyć bez dźwięku? Co by było gdyby z dnia na dzień stracić słuch, jak bohater filmu „Sound of metal” w reżyserii Dariusa Mardera. Jaka jest nasza, twoja, moja dźwiękosfera?
Dagmara Stanosz
Przypis:
1. Piotr Rynkowski, Podstawowe wiadomości o dźwięku, w: Dźwięki architektury, red. Agnieszka Kłopotowska, Białystok 2015.