DZIKIE ŻYCIE

Obalamy mity o kosztach polityki klimatycznej

Diana Maciąga, Katarzyna Wiekiera

Wzrost cen energii i inflacja to najważniejsze problemy polskiej gospodarki przełomu 2021 i 2022 r. Polscy politycy zamiast rozwiązywania problemów rozpętali kampanię szukania winnych. Chłopcem do bicia stała się Unia Europejska, a konkretnie pakiet Fit for 55, który podwyższa unijny cel redukcji emisji CO2 do 2030 r. z 40 do 55%. Rządowa narracja jest niebezpieczna nie tylko dlatego, że szerzy mity, półprawdy i fakenewsy, ale dlatego, iż wprost nawołuje do Polexitu. Wyjaśniamy najczęściej pojawiające się manipulacje dotyczące cen energii i unijnej polityki klimatycznej.


MIT: System EU ETS to unijny podatek, który niszczy polską gospodarkę.

FAKT: System EU ETS wspiera ochronę klimatu i transformację energetyczną.

EU ETS, czyli europejski system handlu uprawnieniami do emisji CO2 to nie podatek a najważniejsze narzędzie polityki klimatycznej służące redukcji emisji gazów cieplarnianych odpowiedzialnych za kryzys klimatyczny. System jest skomplikowany, niemniej upraszczając działa na zasadzie „zanieczyszczający płaci” – firmom opłaca się więc nie emitować. Obecnie pokrywa mniej niż połowę emisji CO2 i obejmuje tylko przemysł oraz energetykę. Na te opłaty zgodziły się wszystkie kraje UE i ponoszą je bez wyjątku. Z czasem pula uprawnień dostępnych na rynku maleje a ich cena rośnie. Państwa dostają pakiety darmowych uprawnień do emisji, które mogą przekazać innym podmiotom lub sprzedać a wygenerowane dzięki nim zyski powinny przeznaczyć na dekarbonizację – odejście od paliw kopalnych, modernizację sieci przesyłowych czy inwestycje w OZE. Polska, jako kraj najbardziej obciążony uzależnieniem od węgla, została największym beneficjentem unijnego wsparcia dla zielonej transformacji.

Każdy podmiot, który emituje gazy cieplarniane np. elektrownie węglowe, kupuje uprawnienia do ich emisji. Może to robić na giełdach: polskiej, niemieckiej lub ogólnounijnej (z tej ostatniej pieniądze są dzielone pomiędzy kraje członkowskie). W latach 2013-2020 dla polskich przedsiębiorstw, które dokonywałyby transformacji, przeznaczono największą pulę darmowych uprawnień do emisji, ale okazało się, że spółki jej nie wykorzystały, bo nie przeprowadziły stosownych inwestycji. Wszyscy wiedzieli, że ta taryfa ulgowa skończy się w 2019 r. a ceny uprawnień będą rosły, ale czas i pieniądze zostały zmarnowane. Obecnie polskim przedsiębiorstwom przypada roczna pula 60 mln darmowych uprawnień do emisji. Do tej pory mniej więcej pokrywały się z wysokością emisji jednak może się to zmienić.


Analitycy z think tanku EMBER porównali wzrost cen uprawnień do emisji CO2 ze wzrostem cen gazu kopalnego. Za wzrost cen energii elektrycznej produkowanej w elektrowniach gazowych w UE odpowiada przede wszystkim cena gazu. Źródło: Ember[Napis na górze]: Gwałtowny wzrost cen gazu kopalnego winduje ceny elektryczności w Unii Europejskiej. Ceny gazu kopalnego vs koszt emisji produkcji energii elektrycznej przez turbiny gazowe CCGT w UE[zielony kwadrat]: koszty CO2[szary kwadrat]: koszty gazu
Analitycy z think tanku EMBER porównali wzrost cen uprawnień do emisji CO2 ze wzrostem cen gazu kopalnego. Za wzrost cen energii elektrycznej produkowanej w elektrowniach gazowych w UE odpowiada przede wszystkim cena gazu. Źródło: Ember[Napis na górze]: Gwałtowny wzrost cen gazu kopalnego winduje ceny elektryczności w Unii Europejskiej. Ceny gazu kopalnego vs koszt emisji produkcji energii elektrycznej przez turbiny gazowe CCGT w UE[zielony kwadrat]: koszty CO2[szary kwadrat]: koszty gazu

MIT: Pieniądze z handlu uprawnieniami do emisji trafiają do Brukseli.

FAKT: Pieniądze z handlu uprawnieniami do emisji to dochód budżetu Polski.

Na rzecz Unii Europejskiej nie płacimy z tego tytułu nic. Celem systemu jest to, by te pieniądze zostawały w państwach by finansować transformację energetyki ograniczającą emisje. Im droższe są uprawnienia – tym większe wpływy do budżetu. W sumie polski budżet zarobił w ten sposób prawie 60 mld zł, tylko w 2021 r. rekordowe 25,3 mld zł – to najwięcej w całej UE. Połowa tej kwoty powinna zostać wydana na ochronę klimatu i transformację np. modernizację energetyki czy efektywność energetyczną obniżające zużycie energii i same emisje. Warte około 2,3 mld zł programy „Mój prąd” i „Czyste powietrze” zostały sfinansowane z tych opłat, ale gdzie podziały się pozostałe środki? Każdy kraj raportuje te wydatki. Niestety Polska uprawia „kreatywną księgowość” np. raportuje programy i działania, które i tak byłyby realizowane. Pieniądze z handlu uprawnieniami nie są „znaczone” – rozpływają się w budżecie i nie wiadomo na co zostały wydane. Rząd i spółki przejadły te pieniądze. Efekty odczuwamy wszyscy.


MIT: Raport Banku Pekao pokazał, że Polski nie stać na politykę klimatyczną UE.

FAKT: Raport pokazał, że Polska gospodarka jest w stanie udźwignąć koszt realizacji programu klimatycznego UE Fit for 55.

Polskę stać na wdrożenie pakietu Fit for 55, a im szybciej zmiany zostaną wprowadzone, tym niższe będą ich koszty – napisali w raporcie eksperci z Banku Pekao. Suma 527,5 mld euro, którą straszą politycy to całkowity koszt redukcji emisji do 2030 r., a nie koszt nowego pakietu. Eksperci oszacowali dodatkowe koszty związane z wprowadzeniem regulacji Fit for 55 do 2030 r. na 189 mld euro. Jednak ta polityka przyniesie również oszczędności i wpływy do budżetu większe o około 150 mld euro. Jak podkreślili eksperci, raport nie przedstawia całościowego bilansu kosztów i korzyści pakietu klimatycznego i nie powinien być tak interpretowany, a zyski z jego realizacji będziemy czerpać długo po 2030 r. Czystsze powietrze i stabilniejszy klimat to jedne z celów pakietu Fit for 55, których wartość wyrażona w pieniądzu nie została uwzględniona. Nie wzięto pod uwagę np. zysków z odejścia od węgla (według danych ekspertów IEEFA jeśli odejdziemy od węgla do 2030 r. zyskamy 141 mld euro, 16,7 mld euro rocznie!), zysków związanych z oszczędności energii, rozwojem OZE i innowacyjnych technologii, z zielonymi miejscami pracy, czystym środowiskiem czy wreszcie z uniknięciem kosztów katastrofy klimatycznej. Oszczędności na rachunku za ogrzewanie w dobrze ocieplonym budynku można policzyć, ale jak wycenić wzrost komfortu życia? Albo zyski z lepszej ochrony przyrody np. lasów, które zmniejszają ryzyko powodzi i suszy? Forum Energii szacuje, że realizacja zielonej transformacji da Polsce impuls inwestycyjny wart ponad 580 mld zł oraz zapewni 270 tys. miejsc pracy. Eksperci Fundacji Instrat wyliczyli, że inwestycje w energię odnawialną do 2030 r. obniżyłyby rachunki za prąd nawet o 500 zł. To z polityki klimatycznej pozyskujemy pieniądze na ochronę klimatu i inwestycje w nisko- i bezemisyjne technologie. Oferuje ona wsparcie dla rozwiązywania problemów kryzysu energetycznego i klimatycznego. Nie stać nas na to, by zmarnować jedyną szansę na skok cywilizacyjny i uniknięcie gigantycznych kosztów wywoływanych przez kryzys klimatyczny.


MIT: Za wysokie ceny energii w Polsce odpowiada Bruksela.

FAKT: Za wysokie ceny energii odpowiada uzależnienie Polski od paliw kopalnych.

Wbrew twierdzeniu spółek energetycznych, polityka klimatyczna odpowiada nie za 60% a za około 25% kosztów energii elektrycznej ponoszonych przez gospodarstwa domowe. Pozostałe to m.in. akcyza i VAT wpływające do budżetu, opłata mocowa finansująca działanie nierentownych elektrowni czy opłata kogeneracyjna i OZE (polski, a nie unijny „wynalazek”), oraz inne płynące do spółek energetycznych. Polskie spółki płacą coraz więcej za uprawnienia do emisji CO2 ponieważ produkują energię z paliw kopalnych. Wielomiliardowe wpływy do budżetu z handlu emisjami powinny były sfinansować jej transformację. Tymczasem w ostatniej dekadzie postawiono 4 nowe bloki węglowe a 1,3 mld zł zmarnowano na niedoszłą elektrownię Ostrołęka C, Polska wciąż czerpie ponad 70% energii z węgla, sieci przesyłowe są w tragicznym stanie, rozwój energetyki odnawialnej wciąż jest utrudniany a efektywność energetyczna pozostaje na bardzo niskim poziomie. W 2018 r. emitowaliśmy 789 g CO2e na kWh wyprodukowanej energii elektrycznej przy unijnej średniej 287 g CO2e/kWh.

Zamiast modernizować energetykę rządy i spółki energetyczne zmarnowały szansę na zieloną transformację. Dziś ponosimy koszty nie polityki klimatycznej, ale braku transformacji energetycznej. Im dłużej będziemy ją odkładać, tym wyższe koszty poniesiemy – dla przyrody, klimatu i naszych portfeli.


MIT: Wzrost cen gazu w UE to wina wzrostu cen uprawnień do emisji CO2.

FAKT: Za wzrost cen gazu w UE odpowiada sytuacja na globalnym rynku.

Dramatyczny wzrost cen gazu w drugiej połowie 2021 r. jest wynikiem działania kilku czynników. Odbicie gospodarek światowych po jesienno-zimowych falach pandemii spowodowało wzrost popytu na surowce energetyczne na całym świecie, zwłaszcza w krajach azjatyckich. Chiny i Japonia kupujące głównie gaz skroplony LNG, gromadzą rezerwy w obawie przed długą zimą a są gotowe płacić za to paliwo więcej niż Europa, której magazyny także wymagają uzupełnienia. Znaczna część gazu dostępnego na rynku światowym jest sprzedawana w ramach kontraktów długoterminowych – jest to pula „nie do ruszenia”, co dodatkowo obniża podaż. Drugi powód gazowej drożyzny w UE to działanie rosyjskiego Gazpromu, który ograniczył przesył gazociągiem jamalskim o ponad 70% pod pretekstem uzupełnienia własnych magazynów. UE kupuje z Rosji 43% gazu, a Gazprom wykorzystuje to uzależnienie by wywrzeć presję na szybkie otwarcie gazociągu Nord Stream 2 oraz skłonić kraje do podpisywania nowych kontraktów długoterminowych na dostawy paliwa. Polska importuje gaz głównie z Rosji, ale kontrakt długoterminowy z Gazpromem wygasa w 2023 r., stąd nacisk na import gazu ze złóż norweskich i LNG z USA. Jednak także w USA ceny rosną a wraz z nimi naciski, by ograniczyć eksport gazu i chronić interes amerykańskich gospodarstw domowych. W tym świetle warto zadać pytanie, czy zamiast uniezależnić się od Rosji nie lepiej uniezależnić się od gazu?


MIT: Za wzrost cen uprawnień do emisji odpowiadają spekulacje na rynku EU ETS.

FAKT: Eksperci zaprzeczają, by za wzrost cen odpowiadały spekulacje.

Europejskie instytucje odpowiedzialne za regulacje rynków finansowych nie znajdują podstaw, by uznać, że na giełdach EU ETS dochodziło do spekulacji. Instytucje finansowe pośredniczą natomiast w kupowaniu uprawnień do emisji przez spółki energetyczne na zapas, dzięki czemu mogą się one zabezpieczyć przed wzrostem cen lub zaspokoić zwiększone potrzeby.

Obecny wzrost cen uprawnień jest bezpośrednio związany z szokowym wzrostem cen gazu. Ponieważ gazu brakuje i jest tak drogi, rynek korzysta z energii z wysokoemisyjnego węgla. Winduje to ceny uprawnień do emisji CO2 bo ich liczba jest przecież ograniczona.


MIT: Jeśli odrzucimy politykę klimatyczną UE, ceny energii spadną.

FAKT: Odrzucenie polityki klimatycznej nie obniży cen za to oznacza Polexit.

Odrzucenie unijnej polityki klimatycznej może nastąpić tylko na drodze wyjścia z UE. Byłby to bardzo skomplikowany, wieloletni proces. Ceny energii nie spadną dzięki Polexitowi również dlatego, że decydują o nich nie tylko emisje, ale i koszty zakupu węgla i gazu, a te rosną. UE będzie także sukcesywnie wprowadzać mechanizmy zmniejszające konkurencyjność krajów spoza systemu EU ETS, które nie redukują emisji. Jedyne co spadnie po wyjściu Polski z Unii to konkurencyjność polskiej gospodarki.


MIT: Polityka klimatyczna UE jest zbyt ambitna.

FAKT: Cel redukcji emisji zgodnie z nauką powinien wynosić 65%.

Raport Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC) z 2021 r. nie pozostawia wątpliwości: aby zatrzymać globalny wzrost temperatury na możliwym do opanowania poziomie 1,5 st. C musimy bezwzględnie zredukować emisje CO2, pilnie zająć się emisjami metanu i ochroną przyrody. Jeśli przekroczymy próg 1,5 st. C (co przy obecnej polityce może się stać już w przeciągu najbliższej dekady) zatrzymanie ocieplenia będzie poza naszym zasięgiem. To równa się katastrofie ekologicznej, humanitarnej i gospodarczej na niewyobrażalną skalę. Dlatego musimy działać pilnie. Cel polityki klimatycznej UE, czyli zredukowanie emisji CO2 o co najmniej 55% do 2030 r. (poniżej poziomu z 1990 r.) jest możliwy do osiągnięcia. Polityka klimatyczna jest koniecznością i pomoże nam ograniczyć najpoważniejsze skutki kryzysu klimatycznego. Nauka jest jednak zgodna, że powinien być on jeszcze ambitniejszy i wynosić 65%.

Diana Maciąga, Katarzyna Wiekiera