Afera żarówkowa, czyli kto nam wciska ciemnotę
W styczniu 2022 r. klienci Taurona dostali wiadomość z informacją, że za 59% ceny prądu dla gospodarstw domowych odpowiada „koszt uprawnień do emisji CO2, wynikający z Polityki Klimatycznej Unii Europejskiej”. Podobne trafiły do osób, które kupują prąd od PGE, Enei i Polenergii. W lutym Polskę zalały bilbordy, na których tajemnicze Polskie Elektrownie sugerują, że 60% opłat za energię to koszt polityki klimatycznej, która z kolei równa się drogiej energii i wysokim cenom. To nie tylko wciskanie ludziom ciemnoty, ale niebezpieczna gra na melodię zwolenników Polexitu.
Dezinformacja i manipulacja
Przekaz jest jasny: gdyby nie opłaty związane z polityką klimatyczną, Polacy płaciliby tylko 40% obecnej ceny energii. Potęguje go trik wizualny – napis 40% znajduje się na szczupłym gwincie, a unijne gwiazdki symbolizujące opłaty klimatyczne pokrywają prawie całą powierzchnię żarówki. Autorzy kampanii bronią się, że chodzi o koszty produkcji energii, a to nie to samo co rachunek za prąd. Problem w tym, że mało kto ma tego świadomość a naiwnością byłoby sądzić, że twórcy kampanii nie zdają sobie z tego sprawy.
![Banery Polskich Elektrowni stoją na prawie każdym przysłowiowym rogu. Tylko, czy tak nachalna propaganda ma szansę być skuteczna? Fot. Cezary Kowalski](/uploads/media/310x/12/3962-2022-03-59-Fot.Cezary-Kowalski.webp?v=1-0)
Forum Energii podało, że średnio jedną trzecią rachunku za prąd dla odbiorców indywidualnych stanowi opłata za dystrybucję energii. Pozostałe opłaty to około 7%, w tym opłata mocowa płacona elektrowniom za gotowość do produkcji energii czy opłata OZE, która jest wymysłem polskich polityków a nie polityki klimatycznej. W ramach kolejnej rządowej „tarczy” niedawno zniesiono akcyzę, a VAT zmniejszono z 23 do 5%. Reszta to właśnie wspomniany na bilbordach koszt generacji energii, z czego koszty zakupu paliwa to około 32% a 20-23% to koszt uprawnień do emisji CO2, czyli tego, co nazywamy unijną polityką klimatyczną. W pierwszej chwili może się wydawać, że to dużo. To jednak mniej niż koszty pozyskania węgla (32%) czy do niedawna obowiązujący podatek VAT. Na marginesie, jego obniżenie zrekompensowano dzięki gigantycznym wpływom z handlu uprawnieniami do emisji, które w 2021 r. zainkasował budżet państwa.
Nie damy się nabić w żarówkę
Bilbordy wywołały natychmiastową reakcję ekspertów i Komisji Europejskiej, którzy sprostowali, że koszt CO2 to około 20% ceny energii. Jednak największy odpór dał im ruch klimatyczny. W social mediach rozszedł się klip Rodziców dla Klimatu i seria infografik Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, a kilka organizacji ufundowało alternatywne bilbordy (lub kreatywnie przerobiło te istniejące). Fundacja Frank Bold złożyła do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zawiadomienie o podejrzeniu stosowania przez Tauron dezinformacji i praktyk naruszających interesy ich klientów . Skargi do UOKiK na działalność Taurona, PGE, Enei i Polenergii złożyli też inni klienci, a dziś może to już zrobić każdy klient poprzez stronę internetową przygotowaną przez Frank Bold i Akcję Demokrację*. Z kolei do Rady Reklamy wpłynęła skarga na kampanię „bilbordową” za wprowadzenie konsumentów w błąd i naruszenie etyki reklamy.
Kto wciska nam ciemnotę?
Za kampanią stoi Towarzystwo Gospodarcze Polskie Elektrownie (TGPE), które zrzesza 12 państwowych i prywatnych spółek zajmujących się produkcją energii elektrycznej. Na już nieaktywnej stronie „kampanii edukacyjnej” przekonywało, że celem akcji jest „poinformowanie społeczeństwa, jaka jest struktura kosztów produkcji prądu w Polsce oraz jaki wpływ na podwyżki cen energii ma polityka klimatyczna Unii Europejskiej”. Śledztwo portalu wp.pl wykazało, że na wartą 12 mln zł kampanię zrzuciły się spółki-córki należących do niego koncernów, które zajmują się produkcją energii: Enea Połaniec, Enea Wytwarzanie, PGE GiEK, Tauron Wytwarzanie, PGNiG Termika i należąca do Orlenu Energa (właściciel Ostrołęki C). Inni, prywatni członkowie Towarzystwa twierdzą, że nic o tym nie wiedzieli (co wyjaśnia, dlaczego na bilbordach brak loga TGPE). Reklamy publikowały liczne media papierowe i portale internetowe, w tym państwowe i te należące do PKN Orlen czy Grupy Polsat. Wszystko wskazuje na to, że wymyślili ją piarowcy, zlecił – Minister Aktywów Państwowych Jacek Sasin, a kluczowy w jej realizacji był Wojciech Dąbrowski, prezes PGE.
Węgiel i gaz = droga energia i wysokie ceny
Droga energia to droższe produkty i usługi, a nic tak nie ciągnie w dół słupków poparcia, jak galopujące ceny. O tym, że ceny energii będą gwałtownie rosnąć wiedziano od kilku miesięcy, by nie powiedzieć od wielu lat, ale kreatywne sposoby zamaskowania ich wzrostu się wyczerpały. Ręczne sterowanie cenami już nie pomaga, a sytuacja na światowym rynku paliwowym, jak na złość, jest coraz gorsza. Pozostało więc zainwestować w siermiężną propagandę. Rząd zrobił z Unii Europejskiej metaforycznego chłopca do bicia. By odwrócić uwagę od własnych błędów jest gotów zohydzić polskiemu społeczeństwu Unię lejąc wodę na młyn zwolenników Polexitu.
![](/uploads/media/310x/13/3963-2022-03-58-Rzad-spolki-energetyczne.webp?v=1-0)
To nie jest wina Unii. Ceny prądu i ogrzewania w Polsce rosną bo rządy i spółki zaniedbały transformację energetyczną. Gdyby zaczęły odchodzić od wysokoemisyjnego węgla i gazu od razu, gdy pojawiły się na to środki – właśnie dzięki polityce klimatycznej – dziś płacilibyśmy mniej. Lata zaniedbań na polu efektywności energetycznej, ewidentne blokowanie rozwoju energetyki odnawialnej, która nie generuje CO2 i utrzymywanie węglowego status quo zemściły się na rządzących. Problem w tym, że to my za to płacimy.
Diana Maciąga
* Skargę do UOKiK można złożyć przez ten formularz: is.gd/W9YbYW