Musimy ją ODRAtować!
Co się stało w lipcu 2022 r.? Kto odpowie za zamieszanie medialne w związku z umierającą rzeką? Czy wyciągniemy wnioski z całej sytuacji?
– Tato, widzę martwe białe ryby w Odrze! – słyszę z tylnego siedzenia samochodu głos mojej pięcioletniej córki, pokonując właśnie, jak co tydzień, most nad Odrą w Świecku. Nawet tak małe dziecko, żyjące w świecie fantazji i zabaw dostrzegło, że coś tu jest nie tak.
Umierająca rzeka
Niewątpliwie w tym roku nie było w mediach sezonu „ogórkowego”. Jednym z głównych tematów była umierająca rzeka. News rozpłynął się po obydwóch stronach Odry, stawiając na baczność wszystkie służby, ale przede wszystkim nas, czyli ludzi żyjących nad Odrą, ludzi żyjących dla Odry.
Już jako nastolatek, mieszkając nieopodal tej drugiej co do wielkości rzeki w Polsce, fascynowałem się ją nieprzeciętnie. Codziennie, na wysokości Cigacic, w drodze do szkoły, przekraczałem ją dwukrotnie z nosem przyklejonym do szyby autokaru. W głowie nastolatka kotłowały się myśli, aby kiedyś rzucić się w jej fale i płynąć jej nurtem jak najdalej. Chciałem być pionierem, Posejdonem tej nieznanej jeszcze wtedy mi wody, chciałem ją penetrować, odkrywać, cieszyć tą wolnością, jaką daje pływanie. W tym czasie nie miałem jeszcze wyobrażenia, czym ma być dla mnie w przyszłości ta rzeka. Dziś stoję w rozkroku nad nią. Mieszkając w Niemczech i w Polsce, podobnie jak w młodzieńczych latach pokonuję ją mostem przynajmniej raz w tygodniu, patrząc przez szybę samochodu. Przekraczając polsko-niemiecką granicę, zawsze puszczam jej oczko, myśląc – zaraz wracam do Ciebie!
I wracam, do Puszczy Rzepińskiej do źródeł młodszych sióstr Odry, rzeki Pliszki i Ilanki. Do miejsca gdzie narodziła się moja pasja – miłość do płynącej wody, kajakarstwo.
Aleksander Doba
To miał być właściwie artykuł o wyprawie tą rzeką, której czasopismo „Dzikie Życie” patronowało i którą wspierało. Miałem opisać walory tego cieku, jego niespotykaną różnorodność zarówno w wodzie, jak i na jej brzegach.
Rzeka z kokpitu kajaka wygląda całkiem inaczej. Daje niespotykane odczucia jedności ze światem przyrody, hipnotyzuje i rozkochuje w sobie. Tak było też ze mną. Moje spływy rozpocząłem na dorzeczach Odry, wspomnianej Pliszce na wysokości Kosobudza, by pokonując ją wpłynąć na szerokie wody Odry. Jako doświadczony wodniak, kumpel z kajaka Aleksandra Doby, wpadłem na pomysł, aby rozsławić imię tej mojej ulubionej rzeki. Jestem filmowcem, a że przyjaźniłem się z tym znanym kajakarzem, człowiekiem, któremu udało się trzykrotnie pokonać kajakiem Atlantyk, wykorzystując do tego siłę własnych ramion, więc dlaczego nie zrobić filmu, serialu o tej tematyce? Od pomysłu przeszedłem do realizacji. Padł pierwszy klaps. Zdjęcia idą w najlepsze. Spotykamy się na naszej ulubionej rzece, opowiadamy o niej, świetnie się bawimy do czasu… Jedna z ostatnich wiadomość jaką otrzymałem od Aleksandra miała następującą treść: „Cześć Bogumile! Planuję wylot do Afryki 16.02. Kilimandżaro, safari i Zanzibar. Powrót 04.03. ZDRÓWKA, Olek ”.
Powrotu nie było. Doba popłynął swoją rzeką, w tylko jemu znanym kierunku. Krótko po tym strasznym zdarzeniu na samym szczycie góry Kilimandżaro, postanowiłem kontynuować spływy upamiętniające wyczyny tego słynnego kajakarza-turysty. I tak rok temu grupa kajakarzy pokonała 400-kilometrowy odcinek z miejsca jego urodzenia – Swarzędza, do Polic, gdzie mieszkał. Bardzo miło zaskoczyła nas Warta, którą wtedy płynęliśmy. Byliśmy przekonani, że to nudny szeroki ciek, nic mylnego. Warta zaprowadziła nas do perełki na mapie jakże pięknych terenów naszego kraju. Do parku „Ujście Warty”, gdzie Warta uchodzi do Odry. Raj dla dzikich ptaków i zwierząt, o którym można napisać osobny artykuł.
W tym roku pod hasłem Spływ Olo planowałem podobną eskapadę. Tym razem od Trójstyku, czyli miejsca gdzie Polska graniczy z Czechami i Niemcami, do Polic. Nysą Łużycką i Odrą. Ten spływ miał być upamiętnieniem wyczynu Aleksandra Doby, dokładnie sprzed 30 lat. Kajakarz w 1992 r. pokonał te 400 km, jako pierwszy człowiek w historii.
Start 2 Spływu Olo Trójstyk – Police 2022 zaplanowany był na wrzesień. Wszystko było gotowe, kajaki spakowane, zajawki o wydarzeniu pojawiły się w rożnych mediach. To miała być niezapomniana przygoda. Jak się okazało, na to wydarzenie trzeba będzie jeszcze poczekać.
Musimy ją ODRAtować!
Mieszkam po dwóch stronach Odry. Znam środowisko ludzi związanych z naszą wodą. Przedsiębiorcy żyjący z turystyki, wędkarze, winiarze, artyści, naukowcy – jest nas nad brzegami spora liczba. Już w połowie lipca 2022 r., dochodziły do mnie informacje, że coś z Nią jest nie tak. Pierwsze niepokojące zachowania ryb, widzimy na brzegach otępiałe, później śnięte, wpierw pojedyncze, później całe masy. W mediach nie jest to jeszcze news numer jeden. Już wtedy ludzie postanawiają działać na własną rękę. Początkowo nie zdając sobie sprawy z zagrożenia, organizują się, powstają sztaby ludzi odławiających martwe ryby, ratujących te jeszcze żywe, natleniając miejsca, gdzie jeszcze można uratować wodne stworzenia. Dopiero po oficjalnych komunikatach głównie w mediach, rząd, po biernym czasie, uruchamia swoją aparaturę i odpowiedzialne służby. Niestety jest już za późno.
Rzeki cechują się tym, że są cały czas są w ruchu. Rzeki nie czekają na nasze decyzje. Ludzie zarządzającymi ciekami nie mają pojęcia lub nie chcą wiedzieć co tak naprawdę dzieje się nad jej brzegami. Jako czynny użytkownik rzek, kajakarz, od lat obserwuję z pokładu łodzi co robimy temu organizmowi. Miejsce gdzie najczęściej spotykam się z Odrą, czyli w lubuskim i zachodniopomorskim nie jest mocno zurbanizowane. Ale jej wyższe odcinki wyglądają inaczej. Nie trudno znaleźć na wodzie liczne, nieznanego pochodzenia, rury, spusty wpadające bezpośrednio do koryta rzeki. Czy urzędnikom trudno jest je skatalogować i zidentyfikować? Wystawianie nagrody za wskazanie truciciela Odry było kpiną. Wszyscy wiemy, że Nasza rzeka jest od lat zatruwana, widzimy to, próbujemy reagować, lecz nie jest to tak głośny krzyk, aby był zauważalny. Być może katastrofa, z którą przyszło nam się zmierzyć, zmieni spostrzeganie tego naszego wspólnego problemu? Być może przestaniemy robić z tego cieku – ścieku. Nie czekamy na reakcję urzędników, działamy społecznie na własny rachunek.
2 Spływ Olo jesteśmy zmuszeni przesunąć na wiosnę 2023 r., „Dzikie Życie” na pewno Was o tym poinformuje. Do tego czasu rozpoczęliśmy akcje „Musimy ją ODRAtować”, czyli serię spływów rzekami, które są dopływami Odry. Wycieczki mają na celu monitoring stanu tych mniejszych rzek wpadających do Odry. Wszystkie informacje o tych wydarzeniach znajdziesz w naszych mediach społecznościowych pod adresem: https://www.facebook.com/splywolo. Zapraszamy!
Silny organizm
To, co przyszło nam obserwować w te wakacje nie jest pierwszym tego rodzaju przypadkiem w historii. Rzeka od lat walczy o przetrwanie. Ma lepsze lata i gorsze, obserwujemy pozytywne zmiany w bioróżnorodności tej wielkiej wody. Pojawiają się w niej dawno niewidywane gatunki, jak rak czy sztucznie zarybiany jesiotr. Rybołów czy bielik na stałe wpisały się w krajobraz tej rzeki. Ciężka praca ludzi i instytucji pozarządowych idzie jednak na marne. Nie potrafimy wyciągnąć wniosków z błędów, które popełniamy cyklicznie.
– Tato, ryby w Odrze zatruły pestycydy! – słyszę z tylnego siedzenia, przekraczając kolejny raz rzekę. To wiedza pięciolatki uzyskana z kreskówki Barbapapa! Wiedza, której nie mają podmioty zarządzające naszymi bogactwami naturalnymi. Dlatego inwestycja w najmłodszych, to najlepsze co możemy zrobić. I to się dzieje, już teraz, wystarczy zajrzeć nad brzeg Odry do Przystań tu w Cigacicach, stowarzyszenia 515 w Krośnie Odrzańskim czy Wiejskiego Kota w Zatoni.
Odra jako osoba prawna? Jak najbardziej tak. To silny organizm, ale podczas kolejnej takiej katastrofy może sobie nie dać rady zamieniając się z pięknego cieku w martwy ściek.
Bogumił Jarema Jarecki
Bogumił Jarema Jarecki – kajakarz-turysta, filmowiec, vloger kajaking.tv, grafik. Swoją pasję wodniaka wiąże z pracą, dlatego robi to, co lubi. W wolnym czasie organizuje wyprawy, penetrując różne cieki wodne w kraju, jak i w świecie.