DZIKIE ŻYCIE

Ekologia głęboka i morze

Jan Marcin Węsławski

Widziane z morza

Jak to bywa z wszystkimi wielkimi koncepcjami, z czasem obrastają różnymi interpretacjami i znaczeniami, a ich pojmowanie będzie odbierane w odmienny sposób przez różne środowiska. Dla mnie jako osoby związanej z badaniami morskimi ekologia głęboka ma szczególne znaczenie, ponieważ uważam, że to właśnie w środowisku morskim mamy ostatnią szansę stosować tę piękną ideę w praktyce.

Zasadnicze tezy ekologii głębokiej to odejście od antropocentryzmu, docenianie i współodczuwanie dla całej Przyrody – nie tylko części oswojonej przez człowieka i poczucie powiązania z całym światem ożywionym. W praktyce zastosowanie tych zasad we współczesnym świecie nie jest proste. Ekosystemy lądowe przez ostatnie 10 tysięcy lat zostały radykalnie zmienione i podporządkowane gospodarce. Człowiek, z nielicznego peryferyjnego gatunku, stał się dominującym elementem biosfery, nie tylko przez swoją własną liczebność, ale też przez kontrolowane przez nas gatunki roślin i zwierząt, które wraz z nami są ilościowo największą częścią biomasy wyższych (tkankowych) organizmów na lądzie. Ta współczesna pozycja człowieka w ekosystemie lądowym daje silny argument dla poczucia naszej centralnej roli, a próby powrotu do równowagi z innymi organizmami skazałyby nas na dramatyczną klęskę (tylko nowoczesne rolnictwo i technologia pozwoli na utrzymanie dzisiejszej populacji ludzkiej). Na lądzie trudno też o szersze spojrzenie na inne gatunki, niż to, które oferuje nam codzienne doświadczenie. Widzimy wokół siebie ptaki, motyle i kwiaty – niemal odruchowo klasyfikujemy je na te, które są przyjazne, pożyteczne lub nielubiane i niebezpieczne. Każdy z nas ma uzasadnione poczucie kontroli i władzy nad otaczającą przyrodą – począwszy od przydomowego ogródka, skończywszy na przemysłowym lesie. Z takiej pozycji trudno jest dostrzec siebie jako mały trybik w wielkim i złożonym świecie. Antropocentryzmowi sprzyja też typowy dla ekosystemów lądowych schemat funkcjonowania sieci pokarmowej zwany „top down control” – czyli dominacja wyższych organizmów – to drapieżniki kontrolują populacje dużych roślinożerców, które z kolei kontrolują zasoby dużych roślin pokarmowych. W razie potrzeby łatwo jest uprościć powiązania pokarmowe, gdy drapieżnik staje się wszystkożerny albo zostaje rolnikiem (tak jak zrobiły to mrówki, termity i ludzie).

Dla kogoś kto pracuje na morzu, myśl, że to on może być centrum Natury, „koroną stworzenia”, że Życie kręci się dla niego jest po prostu śmieszna. Rybak morski cieszy się, że przeżył kolejny rejs i nigdy nie wie co przyniesie następny. Fot. Jan Marcin Węsławski
Dla kogoś kto pracuje na morzu, myśl, że to on może być centrum Natury, „koroną stworzenia”, że Życie kręci się dla niego jest po prostu śmieszna. Rybak morski cieszy się, że przeżył kolejny rejs i nigdy nie wie co przyniesie następny. Fot. Jan Marcin Węsławski

Ekosystem morski z tej perspektywy to świat z innej planety. W żadnym wypadku człowiek nie jest tu dominującym elementem biosfery. Nie zmieniliśmy nic więcej niż wąski margines płytkich mórz wokół kontynentów (a średnia głębokość oceanu to 3500 m), nie znamy ponad 75% organizmów morskich, a świat pod sfalowaną powierzchnią morza jest w codziennym doświadczeniu kompletnie anonimowy. W morzu człowiek wciąż występuje jako łowca – zbieracz z paleolitu – i nie zmieni tego szybko rosnąca akwakultura w wodach przybrzeżnych (choćby norweskie łososie). To ułamek procenta powierzchni oceanu zmienionej przez człowieka, podobnie jak fragmentaryczna industrializacja (platformy wiertnicze, rurociągi). Na dodatek cały ten gigantyczny ekosystem (75% powierzchni Ziemi) podlega zasadzie „bottom up control” – czyli dominacji mikroorganizmów z podstawy sieci pokarmowej. To nie rekiny ani wieloryby rządzą oceanem, ale wirusy, bakterie i jednokomórkowe glony. Poza eksperymentalnymi hodowlami mikro-glonów na małą skalę, człowiek lub inny duży drapieżnik nie może z nich bezpośrednio korzystać – dopóki nie przejdą (będą zjedzone) przez szereg innym konsumentów (zooplankton, ryby). Ogromna większość morskiej przyrody jest poza naszym zasięgiem. Rzadkie momenty, kiedy widzimy fascynujące i przepiękne obrazy z głębokowodnych raf koralowych czy dziwacznej fauny na hydrotermalnych wysiękach w pęknięciach dna morskiego – pozwalają łatwiej nam zrozumieć, że poza nami jest bardziej odmienny i zupełnie „nie dla nas” świat, do którego tylko nieporadnie zaglądamy.

W oceanie nie ma miejsca na poczucie władzy, sprawstwa, kontroli człowieka nad przyrodą – tu wciąż jesteśmy bezbronnym gatunkiem wobec ogromu nieznanego świata. Z tej pozycji łatwo jest zrozumieć i poczuć naturalną filozofię głębokiej ekologii.

Prof. Jan Marcin Węsławski