Wieści ze świata
Ekologia w Kurdystanie
Ekologia stanowi jeden z trzech filarów Konfederalizmu Demokratycznego, politycznej koncepcji Kurdyjskiego Ruchu Wolnościowego (KRW), obok demokracji i równości płci.
Wraz z wprowadzeniem w latach 50. kapitalizmu do Kurdystanu rozpoczęła się systematyczna i niszczycielska eksploatacja przyrody. Cztery państwa obejmujące Kurdystan – Turcja, Irak, Iran i Syria rozpoczęły wielkie projekty, takie jak: elektrownie wodne, kopalnie, przemysłowe rolnictwo i inne. Państwa zaborcze używały przy tym ekonomicznych i militarnych środków oraz kapitalistycznego podejścia do społeczności Kurdów. Spowodowało to poluzowanie tradycyjnie silnych więzi społecznych w Kurdystanie.
Projekty infrastrukturalne i inwestycje zrealizowano autorytarnie bez żadnych konsultacji z miejscową ludnością, w interesie państw zaborczych i kolaboracyjnych kurdyjskich klas wyższych. Miały one na celu maksymalizację zysków poprzez kapitalistyczną modernizację, ucisk i pogłębiającą się asymilację Kurdów, którzy tracąc swoją tożsamość nie mieli już takiej motywacji, by zachować swoje rodzinne ziemie.
Z początku powolny, rozwój przyspieszył w latach 70. Miało to ogromne reperkusje dla tradycyjnie solidarnych i zżytych społeczności Kurdów. Dzielenie się nadwyżką plonów, pomoc całej wioski przy budowie domu, wspólne pastwiska i wiele innych zdrowych solidarnych relacji społecznych zostało poważnie naruszonych na skutek utowarowienia wielu dziedzin życia.
Działający w Kurdystanie KRW od lat 90. zaczął poruszać tematy ekologiczne na poziomie regionalnym i globalnym. Dyskusja toczyła się na tle systematycznego wyniszczenia regionu Bakur w północnozachodnim tureckim Kurdystanie w wyniku wojny państwa tureckiego z Kurdami. Wówczas ponad 2,5 miliona przesiedleńców zostało w brutalny sposób skonfrontowanych z miejskim i kapitalistycznym życiem, podczas gdy siły tureckie zniszczyły do 4000 wiosek i spaliły ogromne obszary leśne w Bakur. Większość przesiedleńców wcześniej była samowystarczalna w gospodarce z regionalnym obiegiem produktów i ograniczonymi szkodami ekologicznymi. Szczególnie w latach 1992-1995 duże obszary zostały wyludnione, a wiele miast w Bakur podwoiło swoją populację, nie będąc w żaden sposób przygotowanymi na taką zmianę. Nie było też wsparcia rządu tureckiego.
W regionie zaczęto też realizować wielkie inwestycje. Jedną z nich była elektrownia wodna Ilisu na Tygrysie, która zalała rozległą część doliny wraz ze starożytnymi budowlami i licznymi wioskami. Między innymi z tego powodu działania na rzecz przyrody stały się integralną częścią walki Kurdów o wolność i niepodległość.
KRW postrzega przyrodę jako ciało wszystkich żywych istot, w tym ludzi. Ludzie są częścią natury i nie stoją ponad nią ani żadnym innym gatunkiem. Przyroda, podobnie jak w neolicie, uważana jest za żywą istotę. Wszystkie żywe istoty są częścią jednego wspólnego dużego ekosystemu, który oferuje wystarczająco dużo możliwości życia dla wszystkich. Dla zdecydowanej większości ludzi w życiu codziennym zawsze istniał silny związek z naturą. W ideologii KRW perspektywa ekologiczna uważana jest za strategiczną. To narzędzie do tworzenia świadomości w całym ludzkim społeczeństwie, we wzajemnych związkach i działaniach z pozycji ochrony przyrody oraz z perspektywy antykapitalistycznej i holistycznej.
Każde zniszczenie przyrody lub ekosystemu ma poważny wpływ na ludzi, a tym samym jest szkodą dla społeczności. Każdy projekt inwestycyjny, taki jak tamy i górnictwo, ma duży potencjał niszczenia przyrody, a także naruszania podstawowych praw dotkniętych osób. Destrukcję ekologiczną należy rozumieć także jako łamanie praw politycznych, społecznych, kulturalnych i ekonomicznych ludzi. Ten związek według kurdyjskich działaczy wciąż nie jest dostrzegany przez wielu aktywistów czy krytycznych analityków na świecie.
(Academy of Democratic Modernity)
Pod przykrywką wojny władze Ukrainy dążą do prywatyzacji i sprzedaży lasów oligarchom
Kiedy cała uwaga narodu ukraińskiego, posłów i opinii publicznej pochłonięta jest wojną, a publiczne protesty są zabronione, władze Ukrainy postanowiły zlikwidować dotychczasową Agencję Lasów Państwowych Ukrainy i wszystkie 150 obwodowych gospodarstw leśnych. Zastąpiono je jednym państwowym tworem pod nazwą Lasy Ukrainy (Ліси України) pod pretekstem „optymalizacji struktur zarządzania”. Projektu nie omawiano publicznie ani nie poddano obradom Rady Najwyższej Ukrainy.
Nowe przedsiębiorstwo najpierw będzie podlegać państwu, ale potem przewiduje się jego komercjalizację i uczynienie spółką akcyjną. To spowoduje całkowitą utratę kontroli państwa nad „Lasami Ukrainy”, które będzie można sprzedawać i ciąć bez żadnej kontroli ze strony społeczeństwa. W przypadku zadłużenia spółka będzie mogła spłacać długi sprzedażą i wycinką lasów.
Dotychczasowe gospodarstwa leśne pozostawiały wiele do życzenia, ale zawsze były pod kontrolą państwa. Kuriozalne w tej sprawie jest to, że inicjatorem „optymalizacji” jest Ministerstwo Ekologii, chociaż prawdopodobnie pomysł ten przez gabinet premiera Denysa Szmyhala „przepchnął” Leonyd Juruszew, właściciel największego tartaku w Ukrainie, oligarcha i miliarder. Istnieje podejrzenie, że Juruszew ma również wpływ na Kancelarię Prezydenta Ukrainy.
W Ukrainie lasy zajmują 15,9% terytorium (104 mln ha). W Obwodach Wołyńskim, Żytomierskim i Zakarpackim przekraczają nawet 50% powierzchni. Jak podaje Władimir Borejko z Kijowskiego Ekologiczno-Kulturalnego Centrum, oznacza to wycięcie 15,9% terytorium Ukrainy jednym głosowaniem Gabinetu Ministrów. Według Borejki rosyjski najeźdźca nie uczynił Ukrainie tylu szkód, ile właśnie skorumpowani urzędnicy i oligarchowie. Zadaje też pytanie do prezydenta Wołodymyra Zełenskiego: „Jak długo oligarchowie będą rządzić krajem? Naród ich nie wybrał, ale nadal rządzą krajem poprzez skorumpowanych urzędników Gabinetu Ministrów i Kancelarii Prezydenta”. Borejko zapewnił, że pomimo iż wielokrotnie krytykował pracę leśników, teraz będzie bronić lasów, leśników i Agencję Lasów Państwowych przed oligarchami.
(Kijowskie Centrum Ekologiczno-Kulturalne, Київський еколого-культурний центр)
Elektrownie wodne fałszywym rozwiązaniem dla klimatu
Budowa zapór należy do tych ludzkich działalności, które niweczą wiele korzyści płynących z rzek. Rzeka to żyjący korytarz, który zasila lasy, łowiska, ekosystemy przybrzeżne i pola uprawne. Transportuje życiodajną materię organiczną i składniki odżywcze, zapewnia wodę pitną, sprzyja więzom kulturowym i ogranicza przedostawanie się CO2 do atmosfery. Podtrzymuje bogatą różnorodność biologiczną.
Elektrownie wodne do niedawna uważano za odnawialny sposób na wykorzystanie mocy rzek. Teraz lepiej poznano ich negatywny wpływ: niszczą różnorodność biologiczną ekosystemów rzecznych, osłabiają bezpieczeństwo żywnościowe i źródła utrzymania lokalnych społeczności.
Z powodu zalania roślinności i materii organicznej emitują metan silnie wzmagający zmiany klimatyczne oraz CO2 (ten ostatni również na skutek produkcji ogromnej ilości cementu potrzebnego do budowy zapór). Są kosztowne w budowie, trudne w utrzymaniu i mało odporne na skutki zmian klimatu objawiających się w postaci niskich przepływów wody. Tym samym elektrownie wodne nie tylko nie są w stanie zapobiec katastrofalnym zmianom klimatycznym, ale sprawiają ponadto, że kraje są jeszcze bardziej podatne na skutki tych zmian.
W 2000 r., po opublikowaniu przełomowego raportu Światowej Komisji ds. Zapór Wodnych (WCD), wiele krajów i finansistów przestało proponować i finansować budowy zapór. Jednak nieliczni wykorzystują obecnie zmiany klimatyczne jako pretekst do przekierowania części środków przeznaczonych na ochronę klimatu, by utrzymać branżę.
Obecnie realizowane projekty hydroenergetyczne odbywają się w najgorszych miejscach – na rzekach przepływających przez gorące punkty bioróżnorodności i obszary chronione w tropikach. Przez to o wiele bardziej pogłębiają światowy kryzys różnorodności biologicznej. Ekosystemy słodkowodne stanowią siedlisko dla ponad 10% gatunków.
Od 1970 r. głównie na skutek budowy zapór nastąpił 84% spadek populacji gatunków słodkowodnych.
Duże projekty hydroenergetyczne mają poważny wpływ na prawa społeczności lokalnych. Według raportu WCD tamy spowodowały przemieszczenie co najmniej 40-80 milionów ludzi i przez wiele lat negatywnie wpłynęły na około 472 miliony ludzi żyjących w dole rzek. Przedsiębiorstwa hydroenergetyczne często naruszają prawa ludności rdzennej do ich ziem, terytoriów, zasobów, zarządzania, integralności kulturowej oraz prawa do dobrowolnej, uprzedniej i świadomej zgody.
Ubiegłoroczny skazujący wyrok w sprawie zabójstwa rdzennej przywódczyni Berty Cáceres przez byłego szefa firmy zajmującej się zaporami w Hondurasie podkreśla niebezpieczeństwo, z jakim borykają się ludzie sprzeciwiający się zaporom wodnym.
Elektrownie wodne nie powinny być traktowane priorytetowo w przyszłych planach energetycznych lub klimatycznych.
Nowy paradygmat w zarządzaniu rzekami i ich ochronie ma kluczowe znaczenie, szczególnie w obliczu COVID-19, aby zabezpieczyć źródła wody, które są niezbędne dla życia i zdrowia publicznego, pomóc zapobiegać zaciąganiu przez kraje nowego tragicznego długu, zapewnić sprawiedliwą transformację energetyczną skupioną wokół ludzi i praw człowieka oraz skutecznie mierzyć się z kryzysami klimatycznym i wodnymi oraz utratą bioróżnorodności.
(International Rivers)
Motyle monarchy otrzymują status gatunku zagrożonego
Każdej jesieni miliony motyli monarchów podejmuje najdłuższą znaną migrację spośród wszystkich owadów, przelatując tysiące kilometrów od lęgowisk we wschodnich Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, aby spędzić zimowe miesiące w Meksyku i Kalifornii.
Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) ogłosiła, że motyle monarchy są zagrożone wyginięciem, umieszczając je w swojej Czerwonej Liście Gatunków Zagrożonych.
Przetrzebione na skutek niszczenia siedlisk, zmian klimatycznych, pestycydów te niezwykłe owady dołączyły do ponad 40 tysięcy innych gatunków zwierząt i roślin jako potencjalnych ofiar szóstego wielkiego wymierania na Ziemi.
Poważnym ciosem dla tych motyli jest wycinanie lasów i wylesianie, które zniszczyły duże połacie zimowego schronienia motyli w Meksyku i Kalifornii.
W ciągu dwóch dekad liczba monarchów spadła o 85%. Populacja zachodnia ze stanów położonych na zachód od Gór Skalistych, zimująca w Kalifornii, przeżyła bolesny 99% spadek. Ogólnie rzecz biorąc, migrujące populacje są o połowę mniejsze niż minimalna wielkość konieczna, aby uniknąć wyginięcia.
(CNBC)
Opracowanie: Tomasz Nakonieczny