Północ z perspektywy kajaka. Rozmowa ze Zbigniewem Szwochem
Skąd pojawił się pomysł na książkę „Z wiosłem i kajakiem po wodach Północy”?
Zbigniew Szwoch: Nigdy nie podróżowałem z zamiarem napisania książki. Nie chciałem sprzedawać swoich wspomnień, ale z czasem zauważyłem, że ludzie chcą mnie słuchać. Oczywiście robiłem pewne zapiski, przemyślenia, potem krótkie wpisy na swoim blogu. Najpierw czyniłem je w nieśmiertelnych notatnikach, potem w telefonie. Przez dekadę zrobiło się tego całkiem sporo i stwierdziłem, że mój punkt widzenia Północy od strony wody jest dość unikalny. Nie jestem pisarzem, więc pomysł wielokrotnie odkładałem.
Dopiero gdy z Agnieszką „zaszliśmy” w ciążę, w dodatku bliźniaczą, pomyślałem – teraz albo nigdy. Były to setki godzin przed komputerem. Rano przed pójściem do pracy, po obiedzie czy tuż przed zaśnięciem. Nie było łatwo i dopiero po fakcie uświadomiłem sobie, jak ciężki jest to „kawałek chleba”. Ale sprawiło mi to też mnóstwo przyjemności, wyzwoliło wspomnienia, skłoniło do refleksji, pozwoliło niżej pochylić się nad pewnymi sprawami.
Tereny, które prezentujesz, ze względu na globalne ocieplenie, stają się coraz łatwiej dostępne. Czy miałeś możliwość zaobserwować te zmiany środowiskowe wód Północy na przestrzeni swoich kolejnych wypraw?
Im dalej na Północ, tym zmiany środowiskowe związane z globalnym ociepleniem są bardziej namacalne. Oczywiście najlepiej wiedzą to miejscowi. Ze swojej strony mogłem poprzez własny monitoring w aplikacjach zaobserwować coraz mniejszą powierzchnię lodu morskiego wokół Svalbardu i Grenlandii, cofające się lub niemalże znikające lodowce w Islandii i Norwegii. Miałem też do czynienia z pewnymi ekstremami, jak chociażby ponad 30 stopniowe upały 300 kilometrów nad kołem podbiegunowym, w norweskim Finnmarku. Ale nie były to niespotykane wcześniej anomalnie.
Turystyka masowa jest zagrożeniem dla dzikiej przyrody i miejsc trudno dostępnych. Co myślisz o coraz większym udostępnianiu ich turystom?
Staram się zrozumieć jednych i drugich, tj. organizacje turystyczne chcące zarobić jak najwięcej, a zarazem turystów korzystających z tanich połączeń lotniczych. Przykro jednak patrzeć chociażby na islandzkie południowo-zachodnie wybrzeże, które można podawać jako przykład zadeptania piękna natury.
Uważam, że niezmiennie ważna jest edukacja, dobre przykłady i dzięki temu będzie można znaleźć złoty środek. Podczas większości swoich wypraw nie musiałem się przejmować tłumami. Na wodach Północy (np. na Grenlandii) przez kilka dni zdarzało mi się nie widzieć żadnego człowieka.
Czy na Północy też zdarzają się tak koszmarne historie jak ta związana z Odrą w 2022 r.? Odra przez spory czas była rzeką niepływalną...
Aż takiej katastrofy na Północy nie było, niemniej jednak i mieszkańcy Północy muszą się jeszcze wiele nauczyć. Na wielu płaszczyznach, jak chociażby segregacji śmieci, marnotrawienia żywności. Na Islandii nadal nie ma w pełni funkcjonujących dwustopniowych oczyszczalni, podobnie na Grenlandii. Większość społeczności wypuszcza ścieki do morza, choć kilka z nich wypuszcza je do rzek lub ich ujść. Za dobry przykład podałbym mieszkańców kontynentalnej Skandynawii: Szwedów, Norwegów, Duńczyków.
W książce wspominasz o friluftsliv, norweskiej tradycji życia blisko natury. Czy rzeczywiście ta filozofia jest aż tak bliska miejscowym?
Z przymrużeniem oka mawia się, że Norwegowie rodzą się z nartami na nogach. I niezależnie od tego, czy ich aktywność to biegi narciarskie, kajakarstwo, jazda na rowerze czy spacery, Norwegowie po prostu kochają być blisko natury. A gdy pogoda sprzyja, czują wręcz powinność, by znaleźć się na świeżym powietrzu. Praktycznie każdy Norweg posiada na odludziu swoją hytte, czyli domek, chatkę, w którym w odosobnieniu spędza weekendy, krótkie wakacje. Dzieci w norweskich przedszkolach wychodzą na zewnątrz niezależnie od pogody, te nieco starsze masowo jeżdżą do szkoły rowerami. Problem fikcyjnych zwolnień z zajęć wychowania fizycznego tu praktycznie nie występuje.
Co z technicznego punktu widzenia jest największą trudnością przy podróżach po północnych wodach?
Prądy, pływy, wiatr. O ile na Morzu Bałtyckim poziom wody przez dobę zmienia się o mało widoczne 10-30 cm, o tyle na Północy może być to kilka metrów. Trzeba więc odrobić wcześniej pracę domową. Problemy na wodzie lubią się wielokrotnie mnożyć i nie ma tu miejsca na „jakoś to będzie”. Do tego warto uświadomić sobie, że Północ rządzi się swoimi prawami i czasami przez kilka dni będzie się wychodzić z namiotu wyłącznie w celach fizjologicznych. Do tego na Grenlandii czy Svalbardzie dochodzą góry lodowe, a także morsy i niedźwiedzie polarne. Ale w tym tkwi piękno Północy.
Co najbardziej zaskakuje w długodystansowych projektach turystycznych?
Napiszę oczywiście z własnej perspektywy, obserwacji, choć w kontekście podróży nigdy nie przepadam i celowo nie używam słowa „projekt”.
Moja cierpliwość bywała wielokrotnie nagradzana. Niekiedy po kilku dniach przestoju zdarzało mi się widzieć nieprawdopodobny zachód słońca, zorzę polarną, stado reniferów tuż przy namiocie, na wodzie foki, wieloryby kilka metrów od kajaka. Wtedy uświadamiałem sobie, że mimo zmęczenia, tęsknoty za najbliższymi, ja po to właśnie tam przybyłem. Mimo, iż wiele moich wypraw było w miejsca odludne, na Północy spotykałem się z niebywałą gościnnością, pomocną ręką, gdy spotykałem ludzi. I to chyba najbardziej potrafiło zaskoczyć.
Jakie zasadnicze różnice z poziomu kajaka widzisz między Polską a krajami Północy?
Czystość wód, wspomniane prądy i pływy, piękno fiordów fiordy, większe oddalenie od jakiejkolwiek cywilizacji.
Tak naprawdę jednak polskie rzeki są dzikie i piękne, w większości nieuprzemysłowione. Na wielu odcinkach można się poczuć jak na Amazonce, dotrzeć w miejsca, gdzie przyroda jest nietknięta. O ile góry mamy w Polsce tylko na południu, tak rzeki każdy może znaleźć w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od miejsca zamieszkania. Górskie i nizinne, wolno meandrujące lub zwałkowe, wąskie strużki oraz szerokie autostrady wodne.
Polecam zarówno nasze rodzime akweny, jak i te na Północy.
Zbigniew Szwoch (ur. 1986) – gdańszczanin, na co dzień alpinista, z zamiłowania podróżnik, kajakarz, człowiek z północnym DNA. Przez dekadę (2011-2021) w krajach nordyckich spędził ponad rok, z czego zdecydowaną większość za kołem podbiegunowym. W każdej wolnej chwili od pracy i codziennych obowiązków był myślami na Północy. Autor strony zb-szwoch.pl. Szczęśliwy ojciec bliźniąt: Oli i Jasia.