DZIKIE ŻYCIE

Wieści ze świata

Tomasz Nakonieczny

Kenia nielegalnie eksmituje rdzenną ludność pod pretekstem ochrony przyrody

W Kenii rozpoczęły się brutalne eksmisje ludzi z plemienia Ogiek podczas państwowej wizyty króla Karola III. Czynności tej nielegalnie dokonują strażnicy z Kenijskiej Służby Leśnej i Kenijskiej Służby Dzikiej Przyrody we współpracy z kenijską policją, w imię ochrony przyrody. Część mieszkańców jest zmuszana do samodzielnego burzenia domów, aby stworzyć pozór dobrowolnego opuszczenia miejsca zamieszkania. Istnieje podejrzenie, że eksmisje mają związek z rynkiem uprawnień do emisji dwutlenku węgla, który rząd Kenii promował podczas niedawnego Szczytu Klimatycznego w Afryce w 2023 r.

Na przestrzeni lat władze Kenii przeprowadziły wiele brutalnych eksmisji Ogieków niszcząc ich domy i mienie, a nawet zabijając członków tego plemienia, którzy próbowali ratować swój majątek. Ziemię Ogieków rozdawano osobom trzecim i politycznym kolegom, którzy wyrąbywali znaczną część lasu w celu uzyskania dużych zysków. W rezultacie Ogiekowie skierowali sprawę do sądu, aby dochodzić swoich praw do ziemi i wygrali. Dwa przełomowe orzeczenia Afrykańskiego Trybunału Praw Człowieka (ATPC) podtrzymały prawa plemienia do ziemi w lesie Mau. W orzeczeniu z 2017 r. uznano, że rząd naruszył prawa Ogieków do ziemi i wyraźnie uznano kluczową rolę tego plemienia w zachowaniu i ochronie tego lasu. W rażący sposób naruszając orzeczenie ATPC, rząd Kenii w dalszym ciągu eksmitował społeczności Ogiek z lasu Mau. Ogiekowie więc ponownie skierowali swoją sprawę do Sądu Afrykańskiego. W 2022 r. Trybunał wydał orzeczenie o reparacjach, w którym ustalił, co rząd jest winien Ogiekom za niezastosowanie się do wyroku z 2017 r.

Ogiek to lud zbieracko-łowiecki, liczący od 20 do 30 tysięcy osób. Od niepamiętnych czasów ludzie ci zamieszkiwali wyżyny środkowo-zachodniej Kenii. Niektórzy żyją głęboko w lasach, mimo że rząd próbuje ograniczyć ich polowania. Inni stali się bardziej osiadli i uprawiają rośliny oraz hodują zwierzęta gospodarskie. Brytyjska administracja kolonialna eksmitowała wiele społeczności Ogieków w latach 20. i 40. XX wieku, bez konsultacji i rekompensaty, w celu utworzenia parków zwierzyny łownej i rezerwatów leśnych. Od czasu uzyskania niepodległości różne rządy Kenii kontynuowały tę politykę, zmuszając wielu Ogieków do bycia ekologicznymi uchodźcami.

Eksmisje są typowe dla powszechnego modelu ochrony przyrody typu „fortress conservation” – kolonialnego podejścia do ochrony środowiska, które postrzega rdzenną ludność jako zagrożenie dla przyrody, wypędza więc ją z jej ziemi i militaryzuje teren, aby uniemożliwić jej powrót, mimo że rdzenni ludzie w praktyce okazują się najlepszymi strażnikami świata przyrody.

(Survival International)

Zjednoczenie ponad podziałami i koalicja darczyńców zapobiegły wielkiej katastrofie ekologiczno-humanitarnej na Morzu Czerwonym

Zakotwiczony na wodach przybrzeżnych Jemenu tankowiec Safer pełnił funkcję terminala eksportowego lekkiej ropy naftowej dostarczanej do niego rurociągami z lądu z Basenu Marib w Jemenie kontynentalnym. Jego eksploatację i konserwację zawieszono w 2015 r. po wybuchu rok wcześniej wojny domowej w Jemenie. Od tego czasu statek rozpadał się na stałym miejscu cumowania, grożąc wyciekiem 1,14 mln baryłek ropy – czterokrotnie większym niż wypadek Exxon Valdez z roku 1989.

Kadłub Safera został przeżarty przez słoną wodę. Zalana została maszynownia, a na pokładzie tworzyły się kałuże oleju. System gazu obojętnego Safera, który zatrzymuje zapłon wysoce łatwopalnych gazów, które w naturalny sposób odparowują z ropy naftowej, nie działał, stwarzając poważne ryzyko wybuchu.

Według oceny przeprowadzonej w 2022 r. przez niezależną firmę konsultingową ACAPS, ekosystemy przybrzeżne zostałyby poważnie dotknięte, co spowodowałoby katastrofę humanitarną w Jemenie i innych krajach Morza Czerwonego. Takie zdarzenia prawdopodobnie zniszczyłyby źródła utrzymania na wybrzeżach i zakłóciłyby ruch w Cieśninie Bab-el-Mandeb, co z kolei zagroziłoby światowemu dostępowi żeglugi do Kanału Sueskiego. Zamknięcie portów Hodeidah i Saleef wstrzymałoby import żywności dla Jemeńczyków, którzy już cierpią z powodu głodu i wojny domowej.

Morze Czerwone uważane jest za największą na świecie ostoję koralowców w obliczu zmian klimatycznych. Badania wykazały, że koralowce z północy Morza Czerwonego tolerują znacznie większy wzrost temperatury niż inne gatunki koralowców i dlatego mogą okazać się „jednym z ostatnich dużych systemów raf, które przetrwają to stulecie” – powiedziała biolog Karine Kleinhaus. Przestrzegła jednak, że Morze Czerwone nadal stoi w obliczu „mnóstwa poważnych zagrożeń, które trwają, a w niektórych przypadkach się pogłębiają”. Zabudowa wybrzeża, przełowienie, złe zarządzanie turystyką oraz zanieczyszczenia pochodzące z rafinerii ropy naftowej i 20000 statków przepływających co roku zagrażają temu ważnemu ekosystemowi.

Uznany na arenie międzynarodowej rząd Jemenu i walcząca z nim opozycyjna partia Ansarallah, pomimo wojny domowej, na krótki czas zjednoczyły się we wspólnym celu w sierpniu 2023 r., jakim był wyładunek ropy, aby zapobiec kryzysowi humanitarnemu i zniszczeniom środowiska, które mogłyby nastąpić w przypadku rozpadu tankowca. ONZ zakończyło operację 11 sierpnia. Jednak społeczność światowa zwlekała z zapłaceniem rachunku za ratownictwo w wysokości 143 milionów dolarów, pomimo konsensusu co do konieczności pilnych działań. ONZ musiało pożyczyć 22 miliony dolarów, aby dokończyć misję, w przeciwnym razie istniało ryzyko cumowania tankowca wypełnionego ropą, będącego o krok od katastrofy, przez kolejną zimę na wzburzonym morzu.

Przeładunek ropy na statek zdatny do żeglugi został częściowo sfinansowany dzięki darowiznom złożonym przez 23 ze 193 państw członkowskich ONZ. Zobowiązania złożone dotychczas przez kraje obejmują 93 miliony dolarów z kwoty 143 milionów dolarów. Przemysł naftowy i inne podmioty prywatne, w tym grupa dzieci, przekazały prawie 20 milionów dolarów. Po zebraniu brakujących środków tankowiec zostanie ostatecznie zezłomowany.

Niestety większość podmiotów związana z wydobyciem ropy i gazu wahała się z wniesieniem swojego wkładu w ratowanie Morza Czerwonego przed potencjalną katastrofą. Dotyczy to nawet firm, które w przeszłości działały w Jemenie.

(Mongabay)

Samowie wzywają do sprawiedliwej transformacji energetycznej

W miarę jak Unia Europejska zbliża się do konsensusu w sprawie Ustawy o surowcach krytycznych (Critical Raw Materials Act – CRMA), przedstawiciele Samów – rdzennej ludności Laponii (położonej w północnej Skandynawii na terytoriach Szwecji, Finlandii, Norwegii i Rosji) wzywają do zapewnienia gwarancji dla zasady dobrowolnej, uprzedniej i świadomej zgody (Free, Prior and Informed Consent – FPIC) określonej w Deklaracji Praw Ludności Tubylczej ONZ. Jest to niezbędny krok w celu zapewnienia sprawiedliwej i zrównoważonej transformacji energetycznej, która respektuje prawa ludności tubylczej, na której ziemiach głównie występują te surowce. Faktycznie co najmniej połowa minerałów potrzebnych do transformacji energetyczne znajduje się na terytoriach ludności rdzennej lub w ich pobliżu.

Jak zapewniają przywódcy Samów, ich ludzie żyli w zgodzie z naturą od niepamiętnych czasów. Ze względu na tę głęboką więź należą do najgłośniejszych zwolenników działań klimatycznych oraz zrównoważonej i sprawiedliwej transformacji energetycznej. Dlatego w procesie przechodzenia na czystą energię ludzie ci nie mogą współistnieć z produkcją wydobywczą według kaprysów przedsiębiorstw wydobywczych. Zamiast tego muszą mieć zagwarantowane prawo do dobrowolnej, uprzedniej i świadomej zgody na wszelkie projekty planowane na ich ziemiach. Jeżeli UE zamierza pozyskiwać krytyczne surowce w Europie i poza nią, musi zapewnić dobrobyt, bezpieczeństwo i ochronę praw ludności tubylczej w regionie i na całym świecie.

Samowie należą do grupy ludności światowej, na którą wzmożony rozwój górnictwa będzie miał największy wpływ. Ponieważ rządy i firmy zastanawiają się, jak podejść do złóż minerałów na ziemiach Samów, muszą oni od początku brać udział w dyskusji i mieć możliwość decydowania o tym, co się dzieje w ich społecznościach i wokół nich. Prawa ludności rdzennej muszą być szanowane za pośrednictwem zasady FPIC (Free Prior, and Informed Consent [dobrowolna, uprzednia i świadoma zgoda], a nią samą należy w znaczący sposób włączać w proces decyzyjny. Ustawa o surowcach krytycznych jest szansą na uniknięcie powtórzenia błędów z przeszłości branży paliw kopalnych i górnictwa oraz na właściwe przeprowadzenie tej transformacji.

(Cultural Survival)

Wzrasta opozycja przeciwko budowie lotniska w cennej przyrodniczo delcie rzeki Vjosa w Albanii

Konwencja Berneńska zaleciła zawieszenie budowy lotniska w albańskiej Wlorze do czasu przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko. Tym samym członkowie Konwencji Berneńskiej, jednego z najważniejszych porozumień o ochronie przyrody w Europie, stanęli po stronie organizacji ekologicznych od lat walczących z zakrojonym na szeroką skalę projektem w pobliżu laguny Narta w delcie dzikiej rzeki Vjosa. Albania także jest sygnatariuszem tej europejskiej konwencji o ochronie przyrody. Zalecenie Konwencji Berneńskiej z pewnością znajdzie zastosowanie w negocjacjach akcesyjnych Albanii do Unii Europejskiej. Już w zeszłym roku na posiedzeniu Stałego Komitetu Konwencji Berneńskiej poruszano temat lotniska, teraz ostatecznie podjęto decyzję o zaleceniu i poinformowano o tym Albanię. Parlament Europejski i Komisja Europejska również ostro skrytykowały budowę lotniska i wezwały rząd Albanii do zaprzestania tej szkodliwej dla przyrody inwestycji.

„Budując lotnisko na ważnym szlaku migracji ptaków i na obszarze chronionym uznanym na arenie międzynarodowej, rząd Albanii niszczy nie tylko przyrodę własnego kraju, ale także dziedzictwo naturalne całego kontynentu europejskiego” – mówi Aleksandër Trajçe, dyrektor wykonawczy organizacji PPNEA. W niedawnej deklaracji podpisanej przez liczne organizacje zajmujące się ochroną przyrody albańskie społeczeństwo obywatelskie ponownie wyraźnie sprzeciwiło się lotnisku.

Obszar chroniony Vjosa-Narta to jeden z najważniejszych ekosystemów w Albanii i drugi co do wielkości obszar podmokły w tym kraju, będący siedliskiem rzadkich gatunków zwierząt i roślin. Ma ponadregionalne znaczenie dla adriatyckiego szlaku migracyjnego ptaków. Występuje tu ponad 220 gatunków ptaków przez cały rok. W marcu 2023 r. rzeka Vjosa została ogłoszona pierwszym parkiem narodowym Dzikiej Rzeki w Europie i objęta ochroną przez rząd Albanii.

W 2022 r. organizacje PPNEA i AOS przy wsparciu EuroNatur złożyły skargę do Albańskiego Sądu Administracyjnego na budowę lotniska na obszarze chronionym Zalewu Narta. Kontynuując prace budowlane, władze Albanii łamią krajowe przepisy i konwencje międzynarodowe.

Lotnisko we Wlorze ma stać się drugim międzynarodowym lotniskiem Albanii. Budowa rozpoczęła się już w listopadzie 2021 r., ale bez pozwolenia na budowę, a tym bardziej bez wystarczającej oceny oddziaływania na środowisko. Krajowe i międzynarodowe organizacje pozarządowe od początku sprzeciwiały się tym planom. Już 33 organizacje z Śródziemnomorskiego Sojuszu na rzecz Terenów Podmokłych wysłały list otwarty do premiera Ediego Ramy, Komisji Europejskiej i Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA), wzywając do wstrzymania budowy lotniska.

(EuroNatur)

Opracowanie: Tomasz Nakonieczny