Metan wycieka, czas ucieka
W 2021 r. wiodące firmy działające w europejskim sektorze gazowo-energetycznym zostały poproszone o wypełnienie kwestionariusza dotyczącego ich polityk zarządzania metanem. Autorzy badania chcieli się dowiedzieć, jak koncerny odnoszą się do regulacji dotyczących tego gazu – czy biorą odpowiedzialność za swoje emisje, czy podejmują działania mające na celu ich ograniczenie i czy w ogóle wiedzą ile metanu emitują. Jedynie 6 z 51 firm odesłało w pełni wypełniony kwestionariusz. 39 nie odpowiedziało w ogóle, w tym Gazprom, EDF, Exxon Mobil, PGNiG i PKN Orlen. Niecałe 2 lata później, w marcu 2023 r., w polskich mediach zawrzało od apeli polityków ostrzegających przez unijnym zamachem na polskie górnictwo, a związkowcy z Sierpnia 80 zorganizowali manifestację przed przedstawicielstwem Komisji Europejskiej w Warszawie przeciwko „antypolskiej polityce” i „planom zniszczenia górnictwa i Śląska”. Jednak procedowane właśnie unijne Rozporządzenie w sprawie redukcji metanu w sektorze energetycznym to nie „fanaberia radykalnych obrońców klimatu” ani misterny plan Brukseli wymierzony w polską energetykę, lecz dokument bez którego unijna polityka klimatyczna jest jak dziurawa łódź, na której nie dopłyniemy do celu. Cel jest jasny: utrzymanie ocieplenia globu poniżej granicy +1,5 °C, po przekroczeniu której nie będzie ucieczki przed katastrofą klimatyczną.
Turbo-gaz cieplarniany
W centrum polityki klimatycznej znajdował się dotąd dwutlenek węgla, podczas gdy metan (CH4) kojarzył się w przede wszystkim z katastrofami górniczymi. Tymczasem ten silny gaz cieplarniany jest odpowiedzialny za około 1/3 wzrostu temperatury na Ziemi od czasów rewolucji przemysłowej.
60% globalnych emisji metanu to wynik działalności człowieka. Pomiędzy rokiem 2021 a 2022 ich wzrost był największy odkąd 40 lat temu rozpoczęto regularne pomiary, a jego stężenie w atmosferze nie było tak duże od co najmniej 800 tysięcy lat. Do tej pory porównując potencjał wywoływania efektu cieplarnianego (GWP) CO2 i metanu brano pod uwagę horyzont 100 lat, w którym CH4 działa na klimat około 28 razy silniej niż dwutlenek węgla.
W wyścigu z klimatyczną katastrofą o naszym być albo nie być zdecyduje ograniczenie ocieplenia w tej krytycznej dekadzie, dlatego liczy się efekt, jaki metan wywołuje w krótkim horyzoncie czasowym. W pierwszych 20 latach od emisji „przewaga” metanu nad CO2 jest miażdżąca: jedna tona wpływa na klimat tak jak 84-86 ton dwutlenku węgla. Właśnie z tego powodu zmniejszenie emisji metanu spowodowanej działalnością człowieka jest jedną z najszybszych i najbardziej opłacalnych strategii szybkiego zmniejszenia tempa ocieplenia i wraz z ograniczeniem emisji CO2 jest niezbędna dla utrzymania wzrostu temperatury na poziomie 1,5 °C.
Międzyrządowy Panel do spraw Zmian Klimatu (IPCC) wyznacza cel redukcji globalnych emisji CH4 na poziomie 34% do końca 2030 r., ale już Program Środowiskowy ONZ (UNEP) w raporcie Global Methane Assessment apeluje o co najmniej 45%. Jak dotąd najważniejszą odpowiedzią społeczności międzynarodowej jest Globalne Zobowiązanie Metanowe, zainicjowane na szczycie klimatycznym COP26 w Glasgow w 2021 r. przez USA i Komisję Europejską. Jak dotąd przystąpiło do niego 150 krajów, które przyjęły wspólny cel ograniczenia globalnych emisji metanu o 30% do 2030 r. Wiele z nich już opublikowało przełomowe polityki i działania dotyczące metanu, w tym Nigeria, Kolumbia i Stany Zjednoczone. Wśród sygnatariuszy nie ma Rosji, Chin i Indii. Nie podpisała go także Polska.
Wycieki metanu to codzienność sektora paliwowego
Za około 40% antropogenicznych emisji metanu odpowiada rolnictwo, 20% pochodzi z gospodarki odpadami. Pomiędzy nimi plasuje się energetyka. Wydobycie, przetwarzanie i dystrybucja ropy naftowej i gazu kopalnego (który w 70-90% składa się właśnie z metanu) są źródłem 23% emisji z tego sektora, pozostałe 12% jest związane z wydobyciem węgla. Spektakularne awarie takie jak uszkodzenie gazociągu Nord Stream odpowiadają za ułamek całkowitych emisji CH4 związanych z sektorem paliwowym.
Metan wycieka w całym łańcuchu dostaw. Ulatnia się już na etapie wydobycia gazu (a także ropy naftowej i węgla), jest emitowany podczas transportu i przetwarzania paliwa – z gazociągów, z tłoczni gazu i jego magazynów, z gazowców wiozących LNG i terminali regazyfikacyjnych – oraz na etapie jego wykorzystania np. w przemyśle, elektrowniach czy kuchenkach gazowych. Trzeba jasno powiedzieć, że metan trafia do powietrza nie tylko w wyniku awarii i nieszczelności. Celowe emisje są stałym elementem zarządzania infrastrukturą paliwową. Spalanie gazu w charakterystycznych pochodniach (flaring) i jego planowe uwalnianie do powietrza (upusty, czyli venting) w połączeniu z wyciekami emituje więcej gazu niż Unia Europejska importowała go z Rosji przed inwazją na Ukrainę. Powstrzymanie tego marnotrawstwa zmniejszyłoby globalny wzrost temperatury o prawie 0,1 °C do połowy stulecia.
Dynamiczny rozwój technik wykrywania wycieków metanu i ich coraz większa dostępność dla naukowców, organizacji społecznych i sektora prywatnego umożliwia coraz dokładniejsze wykrywanie i badanie tych emisji. By unaocznić decydentom i społeczeństwu skalę problemu i konieczność jego pilnego rozwiązania zespół ekspertów Clean Air Task Force nagrywa wycieki z europejskie infrastruktury gazowej. W ciągu roku zarejestrowali 433 źródła emisji z 250 instalacji w 11 krajach.
Procenty mają znaczenie
Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) alarmuje, że wycieki metanu z sektora energetycznego są o 70% wyższe niż wynika z oficjalnych danych raportowanych przez poszczególne kraje. Emisje powodowane przez sektor naftowo-gazowy zgłaszane do Amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska (EPA) okazały się zaniżone o 60%. Według EPA, do atmosfery wycieka ponad 1,4% metanu wydobywanego w Basenie Permskim w Nowym Meksyku – regionie, z którego pochodzi 18% gazu łupkowego produkowanego w USA – jednak naukowcy z Uniwersytetu Stanforda podają, że jest to bliżej 9%. Emisje metanu z odwiertów gazowych i naftowych mogą być pięć razy większe niż dotąd sądzono ze względu na nieefektywne spalanie tego gazu w pochodniach. Szacunki dotyczące emisji metanu z krajów eksportujących gaz kopalny, w tym z Rosji i Stanów Zjednoczonych, wskazują na znaczne zaniżanie danych i przekraczanie progu 3% w wielu łańcuchach dostaw.
Różnica kilku procent ma ogromne znaczenie. Wystarczy by w całym łańcuchu dostaw do atmosfery wyciekło 2,5–3% metanu, by nie było żadnych korzyści klimatycznych z używania gazu kopalnego zamiast ropy naftowej czy węgla. Mimo niższych emisji CO2, które powstają w wyniku jego spalania, gaz nie jest paliwem niskoemisyjnym i nigdy nie powinien być traktowany jako „paliwo przejściowe”.
Energetyka na pierwszy ogień
Największy potencjał szybkiej redukcji emisji metanu tkwi właśnie w energetyce, dlatego to na niej skupia się obecnie praca legislatorów i uwaga ruchu klimatycznego. IEA podaje, że istniejąca technologia pozwala na zmniejszenie emisji metanu z sektora energetycznego o 70%, przy czym z sektora naftowo-gazowego o 75% a z węglowego o ponad połowę. Inwestycje będą kosztowne, ale niosą ze sobą także zysk w postaci wychwyconego gazu. 43% emisji metanu prognozowanych w UE do 2030 r. można by ograniczyć przy zerowych kosztach netto, koszty redukcji na poziomie 63% są niskie, a osiągnięcie 77% kosztowałoby mniej, niż wynosi suma korzyści społecznych z tego działania. Być może wydaje się to zbyt optymistyczne, jednak podobne wnioski znajdziemy w raportach IEA, która już w 2021 r. podała, że 45% globalnych emisji metanu z sektora energetycznego można uniknąć w sposób efektywny kosztowo, bo zysk z tych inwestycji rekompensuje wydatki. Przy wysokich cenach gazu z 2022 r. ta liczba urasta do 80%. Na pokrycie tych kosztów wystarczyłoby 3% z rekordowych zysków, które firmy gazowo-naftowe osiągnęły w 2022 r. dzięki globalnemu kryzysowi energetycznemu. Problemem nie jest więc brak środków, tylko opór sektora paliwowo-energetycznego i związanych z nim polityków.
Emituję, bo mogę i co mi państwo zrobią?
Większość firm paliwowych ignoruje emisje metanu w swoich łańcuchach dostaw – podsumowują autorzy raportu, który powstał na podstawie wspomnianego we wstępie kwestionariusza. Sztandarowym przykładem tego podejście jest PKN Orlen, który w ogóle nie uwzględnił emisji metanu w raporcie oddziaływania na środowisko dla planowanej gazowej elektrowni Ostrołęka C. Koncern zasłonił się tym, że emisje metanu w energetyce gazowej „nie były nigdy uznawane za kluczowy problem z zakresu ochrony środowiska”, a rzekomy brak przepisów określających standardy lub metodologie nie pozwala na dokładną analizę ich wpływu na środowisko. Tymczasem unijna strategia metanowa była już dostępna od roku, o cięcie emisji metanu apelował IPCC, a firmy mogły się przyłączyć do dobrowolnych inicjatyw branżowych takich jak OGMP 2.0 aby zgłaszać, weryfikować i ograniczać emisje swoje i swoich partnerów. Orlen i PGNiG mogły się pod nimi podpisać i przynajmniej sprawić wrażenie, że traktują sprawę poważnie. Jednak dopóki redukcje emisji metanu pozostają dobrowolne, koncerny wykorzystują brak ram regulacyjnych, by w majestacie prawa nie robić nic. Rozporządzenie ma szansę to zmienić…
…pod warunkiem, że będzie ambitne
Rozporządzenie w sprawie redukcji metanu w sektorze energetycznym przygotowane przez Komisję Europejską w ramach unijnej Strategii Metanowej jest pierwszym aktem prawnym, który wprowadza regulacje dotyczące metanu z energii pochodzącej z paliw kopalnych produkowanej lub zużywanej w Unii Europejskiej. Wyznacza standardy monitoringu, raportowania i weryfikacji emisji (MRV), wprowadza obowiązek wykrywania i naprawy wycieków (LDAR) oraz ograniczenie upustów i spalania gazu w pochodni (LVF). Niestety w toku prac w Radzie Europejskiej i Komisjach Energii (ITRE) i Środowiska (ENVI) Parlamentu Europejskiego początkowy tekst został rozwodniony, pojawiły się w nim luki prawne i wyjątki za to zabrakło kilku kluczowych zapisów. Przykładowo, obowiązek niezwłocznej naprawy nieszczelności dotyczy tylko wycieków od określonej wielkości a dopuszczalny czas między kontrolami infrastruktury jest za długi. Mimo teoretycznego zakazu upustów, tekst dopuszcza stosowanie urządzeń, które je powodują. Chociaż 70% węgla, 97% ropy naftowej i 90% gazu zużywanego w UE pochodzi z importu, a 75% emisji metanu z sektora naftowo-gazowego i prawie wszystkie z sektora węglowego mają miejsce podczas wydobycia i przetwarzania tych paliw, rozporządzenie obejmuje tylko metan uwolniony do powietrza na terenie Unii.
Do UE trafia ponad połowa gazu kopalnego będącego przedmiotem globalnego handlu. Europejskie zużycie paliw kopalnych walnie przyczynia się do globalnych emisji metanu i właśnie ten status stwarza okazję, by zobowiązać eksporterów do faktycznych pomiarów, raportowania i weryfikacji emisji oraz ich realnego ograniczania zanim te paliwa przekroczą unijną granicę. Choć nie ma przeszkód prawnych by rozszerzyć MRV, LDAR i FLV na cały łańcuch dostaw a poparcie wyrazili nawet giganci tacy jak Shell i BP, w projekcie znalazł się tylko miękki wymóg corocznego raportowania, czy eksporter podejmuje działania by redukować emisje metanu. Jednak prawdziwą wisienką na torcie jest fakt, że akt prawny stworzony by redukować emisje metanu nie wyznacza nawet wiążącego celu redukcyjnego do 2030 r. Dlaczego więc mało ambitny dokument budzi tak potężny opór od prawa do lewa polskiej sceny politycznej? Jak zwykle chodzi o węgiel.
Jeśli nie wiadomo co chodzi, to chodzi o kopalnie
Polska zajmuje szczególne miejsce na metanowej mapie Europy. 90% emisji tego gazu w Polsce pochodzi z czynnych kopalni węgla kamiennego co stanowi 70% całkowitych emisji metanu z tego źródła w Europie. Polski metan kopalniany sieje w klimacie większe spustoszenie niż słynna Elektrownia Bełchatów. Rozporządzenie nakłada na kopalnie bardziej rygorystyczne wymogi i jednolite standardy raportowania spalania metanu i każdorazowej emisji z szybów wentylacyjnych i stacji odmetanowania a dane z corocznych raportów będą publicznie dostępne.
Nowe standardy mają zapewnić transparentność i przyczynią się do poprawy bezpieczeństwa górników. Sprzeciw wywołały przede wszystkim zapisy, które bezpośrednio ograniczą emisje metanu z kopalń. Od 2025 r. ma obowiązywać zakaz spalania metanu z efektywnością poniżej 98% i uwalniania go do powietrza ze stacji odmetanowania. W 2018 r. 16% emisji z polskich kopalń stanowił metan, który został ujęty, a potem wypuszczony do powietrza, choć mógłby zostać wykorzystany do produkcji energii przez zakłady albo sprzedany poprawiając ich sytuację finansową. Gaz, który trafił do atmosfery był wtedy wart 110 mln zł. Na mocy rozporządzenia od 2027 r. kopalnie, które emitują ponad 5 ton metanu na 1000 ton wydobytego węgla energetycznego nie będą mogły uwalniać go z szybów wentylacyjnych pod groźbą kar finansowych. Dwa lata później mają powstać przepisy dla węgla koksującego, który cieszy się statusem surowca krytycznego UE ze względu na jego rolę w hutnictwie stali i żelaza.
Jaką część emisji powoduje wydobycie poszczególnych rodzajów węgla w Polsce na dzień dzisiejszy nie wiadomo, ale szacuje się, że wydobyciu 1000 ton węgla towarzyszy emisja 8-14 ton metanu. PGG lobbuje za progiem emisji na poziomie 8, a nie 5 ton. Pierwotnie Rozporządzenie zakładało próg 0,5 tony. Pozwoliłoby to uniknąć emisji dodatkowych 2,2 mln ton CH4 do 2050 r. – tyle, ile metanu emitują Belgia i Czechy razem wzięte.
Klimacie, to nie żart, są tacy, dla których jesteś wart 34 grosze
Eksperci Fundacji Instrat wskazują, że wprowadzenie unijnych przepisów nie doprowadzi do niekontrolowanego zamykania kopalń, za to zachęci do inwestycji, które już dawno powinny zostać przeprowadzone. Emisje metanu kopalnianego można w Polsce ściąć o 20% bez ponoszenia kosztów netto. Sektor węglowy może też liczyć na unijne wsparcie finansowe. Wydaje się, że nie pozostaje na to obojętny. Zaawansowany plan zagospodarowania metanu ma ponoć Jastrzębska Spółka Węglowa odpowiedzialna za połowę jego polskich emisji. To, czego spółki węglowe wydają się obawiać najbardziej, to ewentualne wprowadzenie opłat za ponadprogowe emisje metanu. Rozporządzenie metanowe wyznacza jednak tylko progi emisji, a nie wysokość opłaty za ich przekroczenie gdyż tę Bruksela zostawia w gestii poszczególnych państw i nie wprowadza systemu handlu emisjami metanu.
Emisja tony CO2 w 2022 r. kosztowała średnio 80 Euro. Tona metanu jest 86 razy bardziej destruktywna dla klimatu. W Polsce jej emisja jest warta 34 grosze. Popuśćmy wodze fantazji i wyobraźmy sobie, że żyjemy w świecie, który poważnie traktuje zasadę „zanieczyszczający płaci”. Inserat proponuje by, emisja tony tego gazu kosztowała 3,5 razy więcej, niż emisja tony dwutlenku węgla. Czyli 3,8 tys. razy więcej niż obecnie. Jeśli uznamy to za szaleństwo radykalnych ekologów, to znaczy, że administracja Stanów Zjednoczonych już popadła w obłęd. Na mocy amerykańskiego Inflation Reduction Act operatorzy instalacji przetwórstwa gazu i ropy naftowej w USA od 2024 r. zapłacą 900 USD za 1 tonę wyemitowanego metanu. W 2025 r. opłata wzrośnie do 1200 USD, a w 2026 r. osiągnie 1500 USD i na tym poziomie zostanie w następnych latach. Amerykańska cena odzwierciedla koszty środowiskowej i społecznej szkodliwości metanu.
Polityka w cieniu hałdy
Unijne przepisy dotyczą sektora węglowego w całej Unii i nie mają na celu pozbycia się polskiego górnictwa. Dają jednak nadzieję na pomoc w jego wygaszaniu i na przyspieszenie odejścia od węgla. W tym świetle nie dziwi panika w obozie rządzącym, który złożył górnikom nierealistyczną obietnicę fedrowania do 2049 r., choć powinniśmy być już wtedy zeroemisyjni. Dziwić może jedynie, że politycy „obudzili” się dopiero teraz, choć prace nad dokumentem trwają od 2 lat. Rozczarowujący i niepokojący jest natomiast opór opozycji, która rzuciła się bronić polskiego węgla mówiąc głosem „kopalnego” lobby. W mediach szczególnie głośnym echem odbiły się słowa Jerzego Buzka twierdzącego, że objęcie nowymi przepisami węgla koksującego to zagrożenie dla produkcji stali. Jednocześnie były premier jest wielkim zwolennikiem wodoru, który ma docelowo zastąpić węgiel koksujący w tym sektorze. W polskiej reprezentacji w Europarlamencie po obu stronach politycznego sporu dominuje węglowy beton spojony ciężką pracą gazowych lobbystów.
Burza nad Rozporządzeniem została rozpętana tuż przed poddaniem go pod głosowanie w komisjach ITRE i ENVI. Kolejne poprawki jeszcze bardziej osłabiają dokument, pozbawiając go realnej mocy. Głosowanie zostało odwołane i nie wiadomo, kiedy się odbędzie, co samo w sobie jest skandalem biorąc pod uwagę jak pilne jest ograniczenie emisji.
Czas się kurczy. Nawet najbardziej ambitny dokument służyłby tylko ograniczeniu problemu gdyż emisji metanu związanej z paliwami kopalnymi nie da się w pełni wyeliminować. Wyznacznikiem klimatycznych ambicji powinno być dążenie do zakończenia wsparcia polityki UE dla gazu i odejście od wszystkich paliw kopalnych. Metan to bomba klimatyczna. Musimy ją rozbroić jak najszybciej.
Diana Maciąga
Koordynatorka kampanii klimatycznej w Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, ekspertka Koalicji Klimatycznej
Wybrane źródła danych:
- ipcc.ch/report/ar6/wg1/
- unep.org/resources/report/global-methane-assessment-benefits-and-costs-mitigating-methane-emissions
- iea.org/reports/global-methane-tracker-2023
- duh.de/fileadmin/user_upload/download/Pressemitteilungen/Energie/2nd-Market-Survey_Methane-Emissions_220506.pdf
- ember-climate.org/pl/raporty/badania/drugi-belchatow/
- instrat.pl/metan-raportowanie/
- Impact Assessment Report Accompanying the Proposal for a Regulation of the European Parliament and of the Council on Methane Emissions Reduction in the Energy Sector