DZIKIE ŻYCIE

Płyniemy aby ją ODRAtować. 2 Spływ Olo

Bogumił Jarema Jarecki

Musimy to zrobić, musimy Ją ODRAtować... Na pewno pamiętacie mój apel w jednym z poprzednich wydań pisma. Dziś, po niespełna roku, sprawa krwiobiegu naszego kraju, jakim są rzeki nie zmieniła się, a wręcz pogorszyła. Opiszę to na przykładzie spływu kajakowego jaki organizuję co roku. Spływ Olo, druga edycja swoistego memoriału na wodzie upamiętniającego mojego kumpla z kajaka, Aleksandra Dobę.

Pływamy, wspominamy, pomagamy

Aleksandra nie trzeba nikomu przedstawiać. Bez wątpienia największy pasjonat cieków jakiego udało mi się poznać. Człowiek któremu cały czas było mało przygód. Pogoń za nimi zapłacił największą cenę jaką była niespodziewana śmierć na dachu świata na górze Kilimandżaro w Tanzanii. Jednak za swojego życia udało się mu zaszczepić swoją pasję wielu kajakarzom. W gronie tych wodniaków byłem również ja, za co Olku jestem Ci dozgonnie wdzięczny. Dziś organizując spływy dla Olka próbuję zamknąć koło. Pływamy, wspominamy, pomagamy, wspierając organizację „To Help Africa”, która właśnie w Tanzanii buduje studnie, szkoły pomagając miejscowej ludności.

Peleton kajaków na ostatniej prostej przed Policami. Fot. Tomasz Przeździecki
Peleton kajaków na ostatniej prostej przed Policami. Fot. Tomasz Przeździecki

Ale czym jest nasza pasja? To ciągła walka ze swoimi słabościami, to podziw dla siły natury i przede wszystkim obcowanie z nią! Kajakarstwo turystyczne to jeden z niewielu sportów wodnych, w którym naprawdę najlepszą frajdę z tej zabawy daje pływanie po czystych akwenach. Gdzie znaleźć czystą wodę w Polsce? Dane niestety przerażają. Ponad 90 procent badanych rzek w naszym kraju to cieki, w których stan wód jest delikatnie ujmując zły. Miałem się o tym przekonać niemal rok temu organizując drugą edycję Spływu Olo.

Ideą Spływów Olo jest przypominanie o wyczynach tego wielkiego kajakarza, swoistym odtwarzaniem jego wypraw. I tak podczas pierwszej edycji, z grupą blisko stu kajakarzy spłynęliśmy w tydzień 400-kilometrowy odcinek dwiema rzekami, Wartą i Odrą ze Swarzędza, gdzie Doba się urodził, do Polic, gdzie mieszkał. Druga edycja to było podniesienie poprzeczki. Na 2022 rok zaplanowałem powtórzenie wyczynu Olka sprzed dokładnie 30 lat. A mianowicie przepłynięcie całej polsko-niemieckiej granicy dwiema rzekami, Nysą Łużycką i Odrą z Trójstyku do Polic. To również 400 kilometrów na wodzie. Ale charakter Nysy powoduje, że jest to już bardziej wymagające kajakarstwo, bowiem ciek ma status rzeki górskiej, szczególnie w górnym biegu. Nasz bohater dokonał tego w 1992 r. jako pierwszy Polak. Nasza ekipa, zdając sobie sprawę z trudności postanowiła odtworzyć ten wyczyn.

Te kolorowe kropeczki to nasze kajaki na tle kontenerowca morskiego w Porcie Szczecin. Fot. Tomasz Przeździecki
Te kolorowe kropeczki to nasze kajaki na tle kontenerowca morskiego w Porcie Szczecin. Fot. Tomasz Przeździecki

Zaplanowany na wrzesień, w okolicach urodzin Aleksandra spływ nie odbył się... Nie z powodu naszego nieprzygotowania na takie kajakowanie. Po prostu dotarł do nas oficjalny rządowy komunikat o czasowym zamknięciu „torów wodnych”. Decyzja była oczywista. Zdrowie uczestników spływu to priorytet. Media szybko podłapują temat trąbiąc o zatrutej Odrze. Nie wiemy co się z nią dzieje? Rtęć w wodzie, przyducha i wreszcie złote algi. To dla nas czas na nowe pojęcia. Dopiero sierpniowe zdjęcia ton martwych ryb i skorupiaków, które pojawiły się we wszystkich mediach, obrazują skalę katastrofy.

Dezinformacja medialna, brak działań ze strony rządu. Co robić? Plany związane ze spływem zostają odwieszone na „kołku”. Wraz z zaprzyjaźnionymi kajakarzami postanawiamy na własną rękę podjąć próbę monitoringu dopływów Odry. Spływamy mniejszymi ciekami jak Pliszka czy Ilanka wpadającymi do Odry w akcji „Musimy ją ODRAtować”. Chcemy gołym okiem sprawdzić jaki faktycznie jest ich stan. Na szczęście nie jest źle, okazuje się że zanieczyszczenia nie cofają się do ujść mniejszych rzek. Pozostaje bezradność i niestety strach przed choćby zanurzeniem pióra wiosła w tej rzece, którą tak kochamy.

Czas jak rzeka płynie...

Czas jak rzeka, jak rzeka płynie... śpiewał niegdyś Czesław Niemen. Nasza Odra popłynęła dalej, zabierając po drodze to co niepotrzebne od mieszkańców miast i wiosek, przez które przepływa, rozlewając się w dolinie dolnej Odry trafiając do Zalewu Szczecińskiego, z którego już prosta droga do Morza Bałtyckiego.

Ta rzeka to mocny organizm, podniesie się z tej katastrofy – wmawiałem sobie. Lecz to co zobaczyłem podczas 2 Spływu Olo zniszczyło we mnie niepoprawnego optymistę.

Jeden z uczestników spływu. Grzegorz the legend, pasja nie ma metryki. Fot. Bogumił Jarema Jarecki
Jeden z uczestników spływu. Grzegorz the legend, pasja nie ma metryki. Fot. Bogumił Jarema Jarecki

Jest rok 2023, czas odkurzyć plany kajakowe z roku zeszłego. Być może teraz się uda? Tym razem ekipa zdeterminowanych kajakarzy, nie zwracając uwagę na nieprzychylną pogodę stawia się na starcie wyprawy na Trójstyku, czyli miejscu gdzie Polska łączy się z Niemcami i Czechami. Koniec kwietnia, wiosna budzi się do życia, ale w górach jeszcze zima, dlatego pierwsze poranki to jeszcze szron na namiotach i temperatura poniżej zera. Nie martwi nas jednak aura, mamy cel i pomimo nieprzychylności losu złej pogody chcemy go osiągnąć.

Startujemy na Nysie Łużyckiej, silny górski, rześki nurt. Ale wiemy nie miało być łatwo... Zaczynają się liczne sztuczne bystrza, rzeka niesie nas w zawrotnym tempie. Doświadczamy roztopów w górach co daje ciekowi moc. Po pierwszej dobie oswajamy się z górskim charakterem rzeki, pomimo tego że płyniemy kajakami morskimi, a jeden z uczestników nawet na desce SUP. Piękno tej, niestety w niektórych odcinkach uregulowanej, rzeki psuje jej zapach i przejrzystość. Co jakiś czas zarówno z lewej, jak i prawej strony pojawiają się nienaturalne potoczki. Potok na górskiej rzece to coś normalnego, tylko dlaczego ma rudy kolor? Pojawiają się rury, bezpośrednio wpadające do Nysy. Po jakimś czasie przestałem je liczyć. Nawet nie chcą się wtopić w krajobraz, po prostu sterczą jak w jakiejś katastroficznej scenografii filmu science fiction. Rozglądając się dostrzegamy, że korytem rzeki, którym się przemieszczamy, niedawno przechodziła naprawdę wysoka fala. Lustro wody po którym płyniemy jest mniej więcej 2 metry poniżej niedawnego stanu. Oceniamy to po... ozdobach na drzewach, które rosną na obrzeżach. Wzdłuż Nysy rośnie wiele wierzb i krzaków, które na wysokości wspomnianych 2 metrów pięknie ustrojone są licznymi workami, papierami, butelkami, oponami, wiadrami. Bardzo kreatywne ozdoby świąteczne. Przykład jak pomysłowo można ustroić drzewa praktycznie wszystkim co znajduje się w każdym gospodarstwie domowym, ale jest już niepotrzebne. Kto zadał sobie tyle trudy, aby zafundować nam tak oryginalny szpaler ozdób świątecznych, choć już dawno po świętach – tego typu myśli kotłują się w naszych głowach. Okazuje się że wysoka woda niosła ten cały „ambaras”, a drzewa i krzaki działały jak gigantyczne fiszbiny w wielorybie zjadającym śmieci. A to dopiero początek atrakcji turystycznych Dolnego Śląska i landu Sachsen. Co jakiś czas jesteśmy zmuszeni do wysiadki z kajaka. Nie z powodu licznych spiętrzeń wody w postaci bystrz i elektrowni wodnych, ale z powodu tam zbudowanych nie przez bobry, ale przez śmieci człowieka. Mało tego, szalona woda, która niedawno przeszła wymywa brzegi koryta rzeki tworząc wysokie klify. Odkrywa tym samym jakby przekrój zbocza rzeki. A co tam widzimy? To samo co na drzewach, ale już geologicznie poukładane. Widzimy wtopione w glebę przeróżne kolory tworzące fatalną mozaikę ze śmieci. Apokaliptyczne obrazy, psujące morale wśród ekipy wyprawy. Do tego dochodzi jeszcze absolutny brak infrastruktury kajakarskiej. Ciężkie wyjścia z wody są trudne. A przeciąganie często ważących po 50 kilogramów kajaków przez liczne budowle hydrotechniczne, doszczętnie wyczerpuje. Zadaję sobie pytanie czy 30 lat temu, Aleksander Doba w swoim kajaku miał podobne „atrakcje turystyczne”?

Skorupki naszych kajaków na tle statków morskich w Porcie Szczecin. Fot. Bogumił Jarema Jarecki
Skorupki naszych kajaków na tle statków morskich w Porcie Szczecin. Fot. Bogumił Jarema Jarecki

Siostry rzeki

Po kilku dniach męczarni wpływamy na szerokie wody Odry zostawiając Nysę za plecami. Czy Nysa jest dla nas znienawidzoną rzeką? Niekoniecznie, obiecujemy sobie na nią powrócić co robimy na początku lata. Pomimo degradacji przez człowieka Nysa Łużycka to w dalszym ciągu piękna i ciekawa rzeka. Nie poddaje się, pomimo tak wielkiej dewastacji przez człowieka. Dostrzegamy w niej życie, nieliczne ptactwo wodne, nie wiemy co dzieje się pod wodą, ale na długości 200 kilometrów spotkaliśmy 3 wędkarzy, co daje do myślenia. Przychodzą na myśl liczne akcje ekologiczne jakie są prowadzone nad jej brzegami. Nie zdajemy sobie sprawy ile jest do zrobienia na jej młodszej siostrze – Nysie Łużyckiej.

Wpływamy na Odrę. Tę rzekę spod wiosła znamy jak własną kieszeń. Wszystkie jej zakamarki, życie, ludzi związanych z tą drugą co do wielkości rzeką Polski. Co u Ciebie słychać Odro? Ta rzeka to dla mnie od zawsze „osoba”, ale czy będzie „osobą prawną”? To zależy od naszej determinacji w działaniu, siły jaką mamy razem.

Odra wita nas rykiem diesli licznych koparek na jej brzegu. Słyszymy jakby gruchotanie w kręgosłupie tego cieku. Hałas wyrzucanych łychami dźwigów kamieni tworzących sztuczne ostrogi, przetrąca kręgosłup tej chorej rzeki. Wysiadamy na jednej z dzikich plaż. Pod butami chrupią nam muszle martwych ślimaków wodnych, dających nieme świadectwo tego co się tu niedawno działo. Czy jesteśmy na planie tego samego filmu co na poprzedniej rzece? Odra jakby próbuje zemścić się nam za to co jej zrobiliśmy fundując nam wiatr w twarz i półmetrowe fale na zmianę z zimnym deszczem. Mijamy Szczecin, o dziwo dopiero w porcie dostrzegamy pióra swoich wioseł w wodzie. Czyżby Dolina Odry działała jak wielki naturalny filtr? Dopływamy do celu, Police na horyzoncie. Hucznie witają nas mieszkańcy wraz z burmistrzem.

Olek, udało się! Podobnie jak Ty, w ciągu tygodnia pokonaliśmy tę morderczą trasę. Czy mieliśmy trudniej, tego się nie dowiemy. Wpływamy w malowniczą rzeczkę Łarpię, z której to nasz bohater, Aleksander Doba zaczynał niejedną wielką wyprawę. I ta rzeka jest na liście tych ciężko doświadczonych przez człowieka. Dewastacja jej środowiska naturalnego ciężkimi zrzutami nieczystości doprowadziła do prawie całkowitego obumarcia. Ale to historia na całkiem nowy reportaż.

Bogumił Jarema Jarecki

Bogumił Jarema Jarecki – kajakarz-turysta, filmowiec, vloger kajaking.tv, grafik. Swoją pasję wodniaka wiąże z pracą, dlatego robi to, co lubi. W wolnym czasie organizuje wyprawy, penetrując różne cieki wodne w kraju, jak i w świecie. kajaking.t