DZIKIE ŻYCIE

Poznać nierozpoznane. Czego nie wiemy, że nie wiemy?

Marta Czyż

Czy istnieje przestrzeń, która mogłaby stanowić bezpieczne i sprawiedliwe miejsce do życia dla różnych gatunków? Czy możliwa jest realna komunikacja między nimi? A może, jak pisze botaniczka, badaczka i poetka Urszula Zajączkowska, wcale nie musimy się usłyszeć, by się szanować?

Pytania, które jeszcze niedawno stawiali sobie naukowcy i etycy, dziś zajmują architektów, urbanistów, projektantów i projektantki wspólnych przestrzeni. W czasach, kiedy gorączkowo staramy się przywracać stabilność zaburzonych przez nas samych ekosystemów, odtwarzać te, które zniszczyliśmy i tworzyć nowe, które zaadaptują się do współczesnych warunków, z coraz większą powagą traktujemy wiedzę, którą nabyliśmy już dawno – antropocentryczna koncepcja świata jest nie do obrony, a nasza wyjątkowość i „przewaga” jest mocno iluzoryczna. Dlatego dziś, gdy mówimy o wspólnych przestrzeniach, coraz częściej definiujemy je jako te, które zakładają współegzystencję wielu gatunków – również tych pozaludzkich. Świadomi ich obecności, zmieniamy perspektywę, z jakiej do tej pory planowaliśmy najbliższe otoczenie. I chcemy dowiedzieć się o nich jak najwięcej.

Instalacja Greenhouse Silent Disco w pawilonie polskim na 23. Triennale Sztuk Dekoracyjnych i Architektury Współczesnej w Mediolanie. Fot. Paolo Riozi
Instalacja Greenhouse Silent Disco w pawilonie polskim na 23. Triennale Sztuk Dekoracyjnych i Architektury Współczesnej w Mediolanie. Fot. Paolo Riozi

Istoty roślinne

Wdzięcznym i coraz szerzej eksploatowanym polem dla tego typu badań jest świat roślin. Roślin, które towarzyszą nam od zawsze. A uściślając – od naszego „zawsze”, bo zasiedliły Ziemię na długo przed nami – ludźmi. Współegzystujemy, według różnych szacunków, około dwustu tysięcy lat – tyle, ile istnieje Homo Sapiens. Komu ta współegzystencja przynosi większe korzyści? Botanicy od kilkudziesięciu lat nie mają w tej kwestii żadnych wątpliwości. Stefano Mancuso i Alessandra Viola: „nasza zależność od roślin jest tak ogromna, że najchętniej kompletnie wyparlibyśmy ją z pamięci. Przypuszczalnie nie chcemy, aby nam przypominano, że kwestia naszego przeżycia ściśle wiąże się ze światem roślin, ponieważ to świadczy o naszej słabości”1. Od kilkudziesięciu lat nauka bezsprzecznie dowodzi, że rośliny niesłusznie uważane były niegdyś za organizmy pasywne, bo choć wykształciły odmienne tkanki i narządy niż my, zwierzęta, to zarówno ich sprawność sensoryczna, jak i umiejętność reagowania na bodźce przerasta nasze dawne wyobrażenia. Jeśli człowiek posiada zmysłów pięć, to według niektórych badań, można wyróżnić dwadzieścia tych, którymi dysponują rośliny. Zielone organizmy potrafią wyczuwać i szacować siłę ciężkości, siłę pól elektromagnetycznych, poziom wilgotności oraz analizować różnice stężeń substancji chemicznych, są wrażliwe na dotyk i temperaturę, widzą, rejestrują najdrobniejsze nawet wibracje. Mają zdolność ostrzegania się, obrony przed niebezpieczeństwem i dzielenia się zasobami naturalnymi. Potrafią też komunikować się i porozumiewać w obrębie własnych społeczności i międzygatunkowo, jednak człowiek wciąż ma problem z rozpoznaniem ich bezgłośnej mowy.

Fluorescencja chlorofilu

Niezrozumienie mowy roślin to jedno. Świadomość, że taka mowa w ogóle istnieje, to dla ludzi pozostających poza środowiskiem naukowym początek zupełnie nowej przygody... – „Nauczyliśmy się postrzegać rośliny jako źródło pożywienia czy rozmaitych surowców albo jako obiekt wrażeń estetycznych”mówi Małgorzata Devosges-Cuber, współkuratorka wystawy-eksperymentu „Greenhouse Silent Disco”, będącej próbą nawiązania więzi między ludźmi a istotami roślinnymi. „W momencie, kiedy uświadomimy sobie, że mają one własny język i potrafią się komunikować, a dodatkowo pojawia się możliwość, że ten język może być w pewien sposób dla nas, ludzi, zrozumiały, to stają nam się one dużo bliższe. Zaczynamy je traktować jak równoważne byty”. I, mówiąc wprost, efektywniej wykorzystywać. Takie przynajmniej, czysto utylitarne, były motywy badań prowadzonych od kilkudziesięciu lat przez profesora Hazema M. Kalajiego, fizjologa roślin związany z warszawską Szkołą Główną Gospodarstwa Wiejskiego.

W połowie lat dziewięćdziesiątych, Kalaji odbywał staż naukowy na Uniwersytecie w Genewie. Opracował wówczas nieinwazyjną metodę badania kondycji roślin, która polegała, w największym skrócie, na analizie fotosyntezy – procesu kluczowego nie tylko dla egzystencji samych roślin, ale za sprawą produktu ubocznego – tlenu, dla całego ziemskiego ekosystemu. Profesor odkrył, że w trakcie fotosyntezy roślina „zwraca” część zaabsorbowanej energii świetlnej, w wyniku czego następuje zjawisko zwane fluorescencją chlorofilu. Przeprowadzenie tego eksperymentu umożliwił tajemniczy i niezwykle czuły enzym PSII. To właśnie on wysyłał sygnał do „czarnej skrzynki” w sposób analogiczny do tego, jaki wysyła serce człowieka. Wnikliwa obserwacja i systematyczny pomiar tego sygnału przynoszą odpowiedź na wiele pytań dotyczących kondycji roślin rosnących w różnych warunkach środowiskowych. Dzięki enzymowi PSII i całemu zjawisku fluorescencji chlorofilu roślina komunikuje m.in. o stopniu promieniowania świetlnego, zbyt wysokiej lub zbyt niskiej temperaturze, przegrzaniu i przechłodzeniu, suszy czy uszkodzeniach mechanicznych. Potrafi też „alarmować” tą drogą inne istoty roślinne, ostrzegając je przed nadchodzącym zagrożeniem.

Badania profesora Hazema M. Kalajiego – na etapie, w jakim są obecnie – mają służyć głównie produkcji żywności. Mają określać potrzeby roślin, które są hodowane w szklarniach. Ale najciekawszym jest to, by pójść troszeczkę dalej – zastanowić się, czy wiedzę, którą dziś dostarcza nam nauka, wykorzystamy „w dobrej wierze”? Być może badania te stanowią klucz do zrozumienia mowy roślin (plant talk) i pozwolą w przyszłości wprowadzić relacje z roślinami na niedostępny dotąd poziom? Prowadzone cały czas obserwacje umożliwiają bowiem monitorowanie kondycji poszczególnych roślin i całych ekosystemów, pozwalając wsłuchać się w ich potrzeby i bardziej świadomie postrzegać je jako istoty żyjące, które tak jak my, mają prawo do optymalnego, pełnego rozwoju.

Instalacja Greenhouse Silent Disco w Muzeum Architektury we Wrocławiu. Fot. Wojciech Chrubasik
Instalacja Greenhouse Silent Disco w Muzeum Architektury we Wrocławiu. Fot. Wojciech Chrubasik

Greenhouse Silent Disco

Autorką hasła przewodniego 23. Triennale Sztuk Dekoracyjnych i Architektury Współczesnej, które odbyło się latem 2022 r. w Mediolanie, była Ersilia Vaudo-Scarpetta – badaczka zjawisk zachodzących w kosmosie. Zainicjowana przez nią wielowątkowa dyskusja o najważniejszych wyzwaniach związanych z przyszłością naszej planety, przeniosła się jednak zdecydowanie w bogaty świat mikrokosmosów. „Unknown Unknowns. An Introduction to Mysteries” stało się pretekstem dla licznych eksperymentów, w tym również paranaukowych. Jednym z nich była pokazywana w pawilonie polskim instalacja „Greenhouse Silent Disco”, kuratorowana przez zespół Muzeum Architektury we Wrocławiu, a zaprojektowana przez Dominikę Wilczyńską i Barbarę Nawrocką z krakowskiej MiastoPracowni. Architektki zainspirowały się badaniami prowadzonymi przez Hazema Kalajiego: wypełniona roślinami „szklarnia” umożliwiała zwiedzającym bezpośredni, dźwiękowy kontakt z roślinami. Każdy element konstrukcji, każda doniczka zostały wykonane ręcznie z naturalnych materiałów z myślą, by jak najmniej ingerowały w egzystencję bylin, krzewów i drzewek biorących udział w projekcie. Szklarnia została wyposażona w cyfrowe sensory połączone z systemami komputerowymi, które na bieżąco śledzą i rejestrują wszystko, co „mówią” rośliny, czyli jak reagują na określone potrzeby i zmienne, np. dotyk człowieka czy określone warunki atmosferyczne na zewnątrz. „Mowę” roślin można rozszyfrować za pomocą różnych kolorów świateł LED, a także dźwięków, na które tłumaczą ją systemy komputerowe. – „Kreując sytuację spotkania z kilkuset roślinami, które towarzyszą nam na co dzień we wnętrzach naszych mieszkań, przyglądamy się ich naturze i monitorujemy ich potrzeby” – mówią kuratorzy wystawy, Małgorzata Devosges-Cuber i Michał Duda. „Za sprawą nowoczesnej technologii staramy się przywrócić umiejętność komunikacji i współodczuwania z innymi gatunkami, którą możemy wyobrazić sobie jako dawno utraconą więź z naturą”.

Unknown Unknowns

Czy nowoczesne technologie rzeczywiście wpłyną na poziom współodczuwania, a przede wszystkim postrzegania bytów nieludzkich? Urszula Zajączkowska nie pozostawia w tym temacie złudzeń...

„Życie obok – nas i roślin, niby toczy się w jednej przestrzeni, lecz na liniach równoległych, więc trwa skazane na niespotkanie. Rośliny są po prostu doskonale inne, jak tysiące innych bytów na świecie i wcale nie musimy poszukiwać w nich cech człowieka po to, by uznać ich wyjątkowość i podmiotowość. […] wciąż pogłębiamy pojęcia poznania przyrody, wciąż produkujemy coraz to nowe formy sztuki, nowe języki poezji i wpuszczamy tam siebie, w tę nieoznaczoną samotnię, w której poruszamy się jedynie wedle intuicji. Ale wciąż nic się nie zmienia. Liść ciągle pozostaje liściem, a kocia łapa tylko łapą jest”.

Bliższe poznanie świata roślin leży w naszym interesie. Im lepiej się porozumiemy i będziemy wrażliwsi na potrzeby towarzyszących nam gatunków – w tym większej symbiozie toczyć się będzie nasza wspólna egzystencja i tym efektywniej dla wszystkich będziemy kształtować nasze wspólne otoczenie. Jeśli tylko będziemy w stanie oddać im głos i uważnie się w niego wsłuchać.

Marta Czyż

Marta Czyż – dziennikarka, aktywistka i historyczka sztuki, od kilkunastu lat związana zawodowo z wrocławskimi instytucjami kultury. Miłośniczka górskich wędrówek i kaszubskich jezior. Jeśli nie odbiera telefonu, to znaczy, że jest w kinie.

Przypisy:
1. Stefano Mancuso, Alessandra Viola, Błyskotliwa zieleń. Wrażliwość i inteligencja roślin, Wrocław 2017